CO TRZEBA WIEDZIEĆ O ŻYCIU BY SIĘ NIE BAĆ ŚMIERCI
Dużo,
bardzo dużo. Więcej nawet niżeli nam się wydaje. Temat taki sobie
wymyśliłem przy okazji zbliżającego się Święta Zmarłych.
Lub Dzień Zmarłych, a nie Wszystkich Świętych, bo na cmentarzach
leżą nie tylko ci uświęceni ziemskim postępowaniem, ale też
wcielone diabły, skurwiele, a nawet zwyczajni zbrodniarze. Dlaczego
więc ich zaliczać do wszystkich świętych?. To taka odskocznia,
trampolina do zasadniczego tematu.
Otóż
zadaje pytanie: Kto się bardziej boi śmierci. Czy ten, kto życie
wykorzystał bardzo twórczo, pozostawił po sobie dorobek służący
następnemu pokoleniu, lub całym pokoleniom w historii, czy też
pierwszy lepszy prostak, podążający z batem za krowami. Taki co to
budzi się kiedy chce, zje co mu dadzą inni, unika z lenistwa
wszelkich ablucji a nawet odrobaczania, bo tacy w wolnej, bardzo
katolickiej Polsce też są, a nawet jest ich więcej niżeli w
krajach bardziej liberalnych i wyalienowanych religijnie. Prostak,
który do tego przynajmniej raz w tygodniu przyoblecze bardziej
czyste ubranie uda się w niedzielę lub inne święto kościelne do
świątyni by wysłuchać jedynej prawdy, iż życie tu na ziemi to
tylko przejściówka do tego lepszego w niebiesiech jak powiada
Pismo. Wiedza, która powoduje jakiekolwiek dysputy z księdzem nie
przysparza dobrych owoców, a najczęściej wtłacza w otchłań
piekielną już tu za życia. Zanim jednak się to stanie taki
grzesznik, tym bardziej wątpiący w granicę między padołem
ziemskim i czekającym go piekłem, ewentualnie czyśćcem ( o którym
Kościół jakoby ostatnio milczy, czyżby został on skasowany, ze
względu na rosnące koszty utrzymania?)., czeka go trudno
wyobrażalne cierpienie. Niezależnie czy zostanie on powołany na
tamten „lepszy i sprawiedliwy” świat w wyniku nieuleczalnego
choróbska, ze względu na wiek wyczerpujący limit życia, czy też
wypadku zwanego śmiertelnym. Tacy ludzie całe swoje życie
umocowane mają w strachu przed wszystkim co to jest zagadką,
tajemnicą, duchem z zaświatów i wszystkim tym o czym między sobą
rozmawiają, bo przecież nie o Einsteinie i Boskiej cząstce, czyli
Bozonie Higgsa. Słowo głoszone w niedzielę, powinni zapamiętać
na cały tydzień, tylko tydzień, bo w następną niedzielę im
ksiądz powtórzy, i tak to życie proste, w ich pojęciu szczęśliwe,
ale zagrożone cierpieniem i ogniem piekielnym umyka. Ponieważ do
tego żadna nauka, w tym medycyna jest im niepotrzebna, jako że
wystarczy, że w razie choróbska, którym pokarała go Panienka
zawsze Dziewica, wiejska szeptucha (takie jeszcze bywają,
szczególnie na terenach biebrzańsko- białostockich), życie
takowego kandydata na podróż do domu Ojca, nie potrwa długo.
Śmierci
jako takiej, czyli przejścia w stan cmentarny mniej się obawiają
ludzie światli. Zdają sobie bowiem sprawę z tego, że jego komórki
życiowe, tak jak każda bateria się zużywają, a proces ten trwa
od kilku milionów lat, od kiedy na naszym globie pojawił się
człowiek w wyniku oczywiście ewolucji darwinowskiej. Dotyczy to nie
tylko homo sapiens, ale wszelkiego „stworzenia”, co to rodzi się,
zjada się ewentualnie wzajemnie, rozmnaża, starzeje i odchodzi w
niebyt, po to by ich miejsce zajęły następne pokolenia. Taki
człowiek, do których się osobiście zaliczam wie doskonale z
obserwacji życia, że dolegliwość i cierpienia w chwili śmierci
są uzależnione wyłącznie od niego samego. Dzisiejsza medycyna
(niestety nie w katolickiej Polsce) jest przygotowana na to by
zejście śmiertelne odbyło się bez nadzwyczajnych cierpień, poza
oczywiście teorią Matki Teresy. Doświadczenia oparte na
chemicznych zdobyczach wiedzy, najczęściej
pochodzenia
narkotycznego pozwalają tym, dla których już bezwzględnie nie ma
ratunku, pomóc i ulżyć w takich momentach. Sam tego byłem
świadkiem, gdy podobna tragedia dotknęła moją najbliższą
rodzinę. Być może, wzorem cywilizowanych państw, kiedyś i Polska
wzbogaci się o tzw. godną śmierć dla swych obywateli, którzy w
oparciu o diagnozę lekarską i wolę chorego dokonywać będą
eutanazji. Eutanazji, która w głowach tych pierwszych, bezwiednych,
prostych naszych współobywateli, ale też wielu przykościelnych
parlamentarzystów kojarzy się z obozami hitlerowskimi, co jest
oczywistym zaprzeczeniem prawdy. W obozach tych zabijano masowo bez
znieczulenia. A takie zabijanie ludzi na frontach, a uśmiercanie w
więziennych komorach śmierci w religijnym nad wyraz USA i nie
tylko, a bombardowanie całych osiedli i miast gdzie zamieszkują
niewinni ludzie w tym dzieci, tylko po to by zabić kilku członków
Al kaidy? Czy to jest humanitarne????. Ostatnio Sejm ma się zająć
problemem kremacji zwłok. Co jest praktykowane na całym świecie.
Ponoć zgodzi się na samo spalanie, za wyjątkiem tego, by urny
trafiały do domów
rodziny zmarłego. Sam nie popieram tego
czeskiego zwyczaju, natomiast jestem za tym, aby rodzina zgodnie z
wolą zmarłego mogła prochy jego rozsypać w specjalnie urządzonych
ogrodach pamięci, tak jak to bywa w Europie. Ja osobiście chciałbym
by prochy moje poniosły grzbiety fal wiślanych hen do morza. Zawsze
byłem i jestem ciekaw świata. Tyle tylko, że Kościół na takich
zwyczajach mało zarobi, a to jednak jest problem dla naszego rządu
i parlamentu.
Powtórzę:
Ten mało radosny post publikuję z okazji właśnie Święta
Zmarłych.
Fotki od góry:
1.Dante, Boska Komedia
2.Impresja -Niebiosa
3.Piekło
4.Dusze strącane w otchłań.
Niby temat smutnawy ale puenta radosna i tak trzymac panie Torunczyku. Axel/rose.
OdpowiedzUsuńStarość może być piękna tylko pod warunkiem wysokiej emerytury, obecności bliskich osób i w dobrym zdrowiu. W przeciwnym razie lepiej się nie starzeć.Bo wiem.
OdpowiedzUsuńŚmierci nie bał się Świerczewski, bo jak powiadają nie kłaniał się kulom. A tak w ogóle to ma pan racje, najbardziej boją się śmierci ci, co to nie znają życia, ludzie prości, nieoczytani, wszelkiego rodzaju służący swoim panom. Im więcej wiedzy o życiu tym śmierć dla nich jest tylko jednym z etapów pobytu na ziemi. Życie człowieka tak jak innych istot niezależnie czy przeżył 40, 50 czy 100 lat jest tylko pyłkiem nic nie znaczącym we wszechświecie. Tak myślę i czuję że pan autor się ze mną zgodzi. W każdym razie 100 lat w zdrowiu życzę. Mądrala z Końskich.
OdpowiedzUsuńPanie Mądralo z Końskich. Bardzo dziękuję i odwzajemniam się Panu podobnymi życzeniami. Tak, życie ma się jedno i należy je spędzić tak, by nie bać się śmierci, która zresztą spotka każdego. Tego odważnego i tego tchórza. Chyba że się wierzy w reinkarnację. To jeszcze jest szansa, że np. będzie się w przyszłości np. dębem, który żyje 1000 lat. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńKomu raz udalo sie kostusze spod kosy lub grabarzowi z lopaty zbiec, nie bedzie sie bal smierci. Smierc w rzeczy samej jest zjawiskiem raczej pozytywnym, chociaz nie zawsze mile widzianym. Inaczej ma sie z umieraniem. Potrafi byc dlugie, uciazliwe, koszmarne i bolesne. I wlasnie tego nalezy sie bac. Uwazam, ze smierc nalezy traktowac jak czesc zycia i przestac ja tabuizowac.
OdpowiedzUsuńJ.
Święte słowa, oj święte.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńŚmierci jako takiej się może i boję, bo nie wiem czy Polska do tego czasu stanie się panstwem demokratycznym i postępowym jak Holandia albo Szwajcaria, ale żebym bał się jakiegos piekła, nie róbcie sobie jaj katole. Piekło jest tylko dla was.Podobno najbardziej cierpią przy umieraniu ci bardzo religijni jak nauczała Matka Teresa.Dla mnie tam nie ma miejsca. Pozdrawiam autora za dobry post.Rybka500
OdpowiedzUsuńŚmierć to śmierć i nic więcej. Powtarzam: nic więcej. Od początku ludzkości wielu uczonych próbowało obliczyć ile ludzi (trupów) leży w ziemi. Otóż niektórzy posługując się nauką i obliczeniami matematycznymi twierdzi, że ziemia została uprawiona przez minimum 8-12 miliardów istnień ludzkich. Ile z nich niezależnie od wyznawanych religii usiadło w ławach Domu Ojca???i w którym??. To po prostu czyste legendy i bajki. Życie się kończy, bo śmierć jest częścią tego życia. Wszystkie dywagacje i księgi mówiące o zbawieniu to tylko naiwności dla łatwo wiernych i bojaźliwych, co to ostatni grosz oddają dla wielkich grzeszników kościelnych, co wykorzystują akurat wszystkie, niezależne od siebie, a jednak wzajemnie się zwalczające religie. Nic więcej nie powiem panie Torunczyku, bo nie ma sensu kopać się z koniem.tresssalux, apostata od 30 lat.
OdpowiedzUsuń