O kim mowa? O Czarneckim, z podwójnym obywatelstwem, polskim europośle,
sepleniącym tłuku, wałęsającym się w kraju od stacji do stacji by upychać swą
oracją w złote ramki prezesa swojej partii. Rychard Henry Czarnecki to postać fizycznie
żałosna, intelektualnie chora z nienawiści do opozycji, trzymająca się koryta
rękami i nogami, nawet w sytuacji gdy jego kariera w Brukseli została nadszarpnięta
z powodu braku ogłady dyplomatycznej. Szczególnym
brakiem kunsztu wychowania i ogłady popisał się Richard Henry podczas odpowiedzi na pytanie dziennikarki, dlaczego
Kaczyński nie odpowiedział na zaproszenie do Brukseli ze strony przewodniczącego
Komisji Europejskiej Jeana Clauda
Junckera: „ Widocznie pan prezes Kaczyński nie ma żadnego interesu w stosunku
do zapraszającego, odpowiedział. Jeżeli Juncker ma jakiś interes to może
przylecieć do pana prezesa”. Cham nad chamy z tego posiwiałego na półidioty. To
tak jakby wzywany do Watykanu proboszcz z jego parafii odpowiedział: Nie mam nic do papieża, ale jeżeli taki
interes ma do mnie papież to niech wpadnie na moją plebanię. No cham nad chamy,
że powtórzę. Mądre powiedzenie mówi, że w jakim środowisku przebywasz takim się
stajesz. Prawda, bowiem prawie wszyscy pisiole nie grzeszą skromnością z
posłanką Pawłowicz na czele. Sepleniący
jąkała Henry Czarnecki „z rąk” wysokich urzędników brukselskich Junckersa i Tuska
pobiera miesięcznie ponad 4o tysięcy złotych, tylko dlatego że pierdzi w fotel
europarlamentu, chociaż gros czasu szwenda się po Polsce. Domyślam się, że gdy
kurdupel Kaczyński pierdnie, to włazidup przybywa na Nowogrodzką w takim tempie iż zdąży
jeszcze powąchać świeżutki smród swego guru wydobywający się z jego partyjnych
gaci. Bardzo współczuję generałowi Mirosławowi Hermaszewskiemu, jedynemu
polskiemu kosmonaucie, że poprzez brak ostrożności wpuścił do rodziny tego pajaca,
bo nie wierzę, że jakowaś oświecona kobieta mogłaby pokochać to cudo, które
poprzez swą aktywność partyjną i religijne uwielbienie Jarosława zatrudniło na
stanowiskach wysokopłatnych prawie całą rodzinę. A może tylko dlatego jest tak tolerowany w bliskim otoczeniu
kosmonauty. Jednak petunia non olet.
poniedziałek, 29 kwietnia 2019
czwartek, 25 kwietnia 2019
HEJT, ALBO I NIE HEJT
Jeżeli to nie jest hejt, to okazuje się, że jeszcze jeden idiota
kręci się z nudów po komnatach pałacu prezydenckiego, dalej zwanym
Namiestnikowskim. To niejaki Krzysztof Maria Szczerski, mianowany szefem
gabinetu prezydenta państwa. Natomiast na miano idioty w oczach Polaków, ale
też Europy zasłużył pomysłem, by obywateli Rzeczypospolitej próbujących wychylić
głowę poza Odrę i dalej na zachód, wyposażać w paszporty katolickie, które mają
powstrzymywać ich przed ateizacją zalewającą nasz kontynent, szczególnie zaś
Unię Europejską. Obok danych personalnych znajdziecie tam zestaw krótkich
modlitw. Rozumiecie to?, bo ja nie!. Paszport katolicki, mało odbiegający
merytorycznie i wizualnie od watykańskiego. Czyżby ustalił to z papieżem
Franciszkiem, bo przecie Wojtyła już dawno zasiada i będzie zasiadał między
chmurami, czyli po prawicy Ojca, nawet gdy władze odbiorą mu tytuł świętego z
powodu wieloletniego krycia pedofilów w sutannach. Szczególnie na terenie
Polski. Mam zatem rozumieć, że na ten absolutnie idiotyczny pomysł wpadł
osobiście Szczerski, doktor tytularny, absolwent Jagiellonki krakowskiej, czyli
elitarnej fabryczki, gdzie seryjnie produkują nie do końca zdrowych inaczej,
mając na uwadze jego aktualnego szefa, który to obok Morawieckiego też
wielokrotnie popisał się głupimi wypowiedziami, gdzieś na terenie „wyimaginowanej
społeczności europejskiej”. Tym razem obaj ze Szczerskim powzięli zadanie
praktycznie nie do udźwignięcia, mianowicie chrystianizacji Europy. To wielki
ciężar, ponieważ amatorów laickości w Europie przybywa w tempie geometrycznym,
biorąc pod uwagę niezdarność lub wręcz bezinteresowność katolickich bogów w
sensie zapobiegania nad nieszczęściami dotykającymi szeroko pojętą ludzkość.
Żeby zbytnio nie rozciągać tematu, mam tu na myśli zdrowie psychiczne wielu
rządzących oraz masy ich wyborców, tak mocno doświadczonych bezwładem, iż można
ich kupić za ich własne pieniądze w postaci różnych plusów, piątek, dziesiątek
i innych świecidełek. No cóż, Krzyżakom chrystianizacja udała się jeno
częściowo i to kosztem rzeki krwi, dlatego ci dwaj rycerze króla Chrystusa
wysoko też nie podskoczą. Natomiast ich błazeńskie tytuły doktorskie jeszcze
bardziej ufajdają średniowiecznym pomysłem krakowską Alma Mater. Na szczęście
coraz więcej myślących ma ich „geniusz” dwadzieścia centymetrów poniżej pępka..
Chwalmy Pana z Żoliborza. A tymczasem strajk nauczycieli powoli otwiera wrota
dla absolutnej ciemnoty, która obejmie ster naszej ojczyzny, jako że matury, a
może nawet i tytuły naukowe nadawać będą, biskupi, burmistrzowie, a może nawet
co bardziej zaprzyjaźnieni z kuratorem i proboszczem sołtysi. Nowa ustawa
oświatowa im to zagwarantuje.
Foto.FB.
środa, 24 kwietnia 2019
JEZUS ZNÓW SIĘ ZAGAPIŁ
Na początku pozdrawiam Radom, a właściwie moich
systematycznych Czytelników, bowiem nie ma dnia by ktoś z Radomia nie zaglądnął
na moją stronę. Dzięki, pozdrawiam poświątecznie, nie mniej serdecznie.
Już po świętach. Co było do zjedzenia zjedzono. Co było do
wypicia wypito. Co było do wygarnięcia rządowi, nieprzyjaciołom, a często i
przyjaciołom w chwili zamroczenia alkoholowego, wygarnięto. Uzgodniono też
rodzinny front oddawania głosów przy najbliższych wyborach, najczęściej kłamliwy,
bowiem dla wielu Polaków głosowanie na PiS jest wstydem. Pogoda dopisała jak żadnego
roku. Ludzie mieli powody do zadowolenia, choć nie wszyscy. Inni Polacy ucieszyli oczy Jezusa bijąc kijami kukłę Jego rodaka Żyda. W akcji brała też udział gromada dzieci.Rodzice nie reagowali. Niech się przyuczają do antysemityzmu. Przyda im się to na przyszłość. Daleko od nas, na
Sri Lance zginęli niewinni ludzie w
wyniku akcji terrorystycznych. Ofiary liczone w setkach. Powody jak to
bywa najczęściej tkwią w religii. Nigdy
nie zaprzyjaźni się mahometanin z chrześcijaninem, podobnie jak hinduista z
buddystą. Tak właśnie można by podsumować tegoroczną Wielkanoc, ale okazuje się
że my Polacy mamy jeszcze wiele powodów, by ponarzekać na swój los. Od trzech
tygodni bowiem trwa strajk pracowników polskiej oświaty z powodu zbyt skromnych
zarobków nauczycieli, a ponadto zabagnienia struktury organizacyjnej w
szkolnictwie przez wciąż uśmiechniętą niedorajdę minister Zalewską, obecnie
ubiegającą się o azyl w Brukseli, by przedłużyć sobie dokument nietykalności w
postaci immunitetu. Na to można by machnąć ręką, jako że do parlamentu
europejskiego wybiera się obok Zalewskiej jeszcze kilkoro orłów nielotów,
choćby były minister rolnictwa herbu kmiot niejaki Jurgiel, co to uśmiercił
swoim niedbalstwem i nieuctwem stadninę koni w Janowie Podlaskim., a także ojciec premiera, stary Morawiecki. Co będzie tam robił obok spania w ławach PE?, nie wiem. Rzecz jednak
w tym, że brak jakichkolwiek reakcji ze strony rządu, by ten kompromitujący
stan strajkowy w oświacie zlikwidować. Tłumaczenia przedstawicieli rządu, że
państwo nie dysponuje nadwyżkami finansów są bałamutne, jako że niedawno
Kaczyński obdarował swoich ludzi milionami w postaci nagród, podwyżek i
wysokich uposażeń, ba obdarował nawet bydło i świnie zapominając o belfrach. To
smutne, bo nawet Kościół, co to zawsze ma swoje trzy grosze do wtrętu milczy.
Nie dziwię się, bo akurat stan duchowny został ozłocony przez kaczy rząd. Kij
im w oko darmozjadom.
Okres świąt Wielkanocnych obfitował też w wynurzenia natury historycznej i politycznej
premiera naszego rządu, zawodowego kłamcy Morawieckiego. Pojechał on do USA by
poskarżyć się spisiałej Polonii na opozycję oraz Trybunał Sprawiedliwości TSUE,
iż miesza się on do polskiego sądownictwa. Błaznuje więc na oczach Ameryki, że
w sądach polskich zasiadają komuniści, gorsi sędziowie niżeli we Francji,
którzy swego czasu kolaborowali z rządem Vichy. Powiada się, że ptak, który posrywa
we własne gniazdo jest wyrzucany z towarzystwa. Mam nadzieję, że Morawiecki na
podobny „gest” ze strony społeczeństwa
musi zaczekać do jesiennych wyborów parlamentarnych. Nie tylko on
zresztą. Inny pisowski europoseł Legutko, chciał sobie dorobić poprzez odczyty
na amerykańskich uniwersytetach, boć to przecie profesor, aczkolwiek takich
mamy na wory. Niestety nie dopuszczono go do głosu, bowiem władze uczelni
dowiedziały się, iż Legutko głosi treści prawicowe o zabarwieniu faszystowskim.
Wrócił, za bilety lotnicze też zapłacił . Faszystowski popis przekonań ujawnił
głośno pierwszy złodziej Rzeczypospolitej, senator Bierecki, ojciec SKOKÓW, Który
jest gotów wzorem wskazówek zawartych w Mein Kampf, oczyścić nasz kraj z
elementów antypisowskich. Naprawdę milutkie wyznanie, serce się kraje. Także
mimo, że było to święto Zmartwychwstania Pańskiego, święto pokoju i nadziei,
wydarzyło się nie mniej, a może nawet więcej złych rzeczy. A biorąc pod uwagę setki
ofiar terroru, Wielkanoc 2019 okazała się dla świata makabrycznym czasem.
czwartek, 18 kwietnia 2019
WESOŁY DZIEŃ. CZYŻBY?
Powinienem przed świętami napisać jeszcze co najmniej jeden
post w temacie zgodnym z nazwą bloga, ale dam sobie i Państwu spokój. Za trzy
dni radosne dla katolików (czyt. Polaków) święto. Święto Wielkiej Nocy, które
obok Bożego Narodzenia umownie należy do świąt radosnych. WESOŁY NAM DZIŚ DZIEŃ
NASTAŁ!. Ale z czego tu się radować?. Czyżby z tego że pisowski rząd olewa
ciepłym moczem strajk nauczycieli, którzy to widząc jak kurdupel trzymający za
mordę naród przy pomocy faszyzującego aparatu na prawo i lewo rozdaje narodowy
grosz tym, na których liczy podczas wyborów. Wiadomo, inteligencja
nauczycielska z małymi wyjątkami zagłosuje na opozycję. Ani słowa o strajku, ani
słowa o bagnie w oświacie. Zarówno
Kaczyński jak i jego podwładny Morawiecki na etacie premiera rządu, co chwila z
miną uszczęśliwionych ojców narodu obiecują dalsze granty w postaci tzw.
plusów. Jakoweś tam piątki, dziesiątki, szkoda że nie tysiące. Zyskały nawet
świnie i bydło rogate. Nie chciałbym jednoczyć tejże trzody z masą nieświadomej,
prostej, zblazowanej nachalną propagandą i zaciekłą robotą trolli, opłacanych z
naszych podatków czyli elektoratu pisowskiego. Niestety, można by pomyśleć o
ich wspólnym IQ. Chociaż powiada się że świnia akurat należy do zwierząt
najbardziej inteligentnych, więc my opozycja mamy dylemat.
Elektorat ten
urabiany jest też przez Kościół, instytucję jeszcze bardziej zdemoralizowaną.
Nie będę w tym względzie rozwijał tematu. Dość przykładów w poprzednich
felietonach. Wystarczy spojrzeć na facjatę Jędraszewskiego i posłuchać jego
prostackich, chamskich odniesień do wiernych, a szczególnie pokrzywdzonych poprzez
zbrodnie pedofili w Kościele. Dlatego przechodzę do najmilszej części posta,
czyli do życzeń okolicznościowych.
Drodzy Czytelnicy. Pozwólcie, że w tym miejscu złożę Państwu bardzo serdeczne życzenia świąteczne. Zdrowia i radości, a także nadziei, nadziei, nadziei i jeszcze raz nadziei na tzw. NORMALNOŚĆ. Wesołych Świąt.
niedziela, 14 kwietnia 2019
NIE MARNUJMY DROGIEGO CZASU
Zainspirowany strajkiem nauczycieli, ale też audycją
telewizyjną red. Ewy Ewart poświęconą, wydawałoby się mało znaczącemu tematowi, a mianowicie kradzieży czasu,
postanowiłem na łamach mojego bloga krótko się wypowiedzieć w odniesieniu do
mojej prywatności. Otóż, żeby nie zagłębiać się w problemy oświaty, powiem
tylko że nauczyciele w rzeczywistości zarabiają mało i być może nasze szkoły „szczycą”
się poziomem, niestety bardzo niskim. Fakt, trudno, by poziom był inny, skoro w
gronie nauczycielskim znajdują się księża katoliccy nauczający bajek o Adamie i
Ewie oraz teorii powstania świata za pomocą różdżki brodatego
dziadka wyglądającego spoza chmur kłębiastych. Kto zrozumie świat w czasie, bo większość nas niestety nie, przeto bardzo
rzadko zadajemy naszym głowom takie boleści. Miernik chronologiczny, w istocie zamieszcza
nasze życie, aczkolwiek krótkie, bo
zamykające się przeciętnie od 70 do 100 lat, a jest to pyłek w wieczności. Zastanowiłem się jak
w kontekście pomiaru czasu wyglądała moja egzystencja. Najpierw szkoła
podstawowa, która zabrała mi 7 lat. Później liceum, kolejne cztery lata. Następnie blisko 20 lat w służbie zawodowej WP, wreszcie 25 lat pracy w
energetyce na stanowiskach administracyjnych, by dotrzeć do emerytury.
Zmierzyłem ten czas i okazało się, że dość dużo tegoż czasu zmarnowałem, bowiem
jeżeli przyjmiemy teorię pana prof. Tadeusza Andrzejewskiego,
który obliczył iż średnio żyjemy 25.915
dni, (w moim przypadku ok.29.200), to stwierdzam, iż wiele dni z tej liczby zostało przebimbane.
Właśnie
niedzielny film red. Ewy Ewart pokazał na podstawie gospodarek bogatych krajów,
jak drogi jest czas i jak człowiek potrafi go marnować w kontekście kapitalistycznej
gospodarki nie licząc się z interesem pracownika. Bo każda sekunda upływającego
czasu ma w sobie pojemność milionów dolarów, zaś każda minuta lekceważonego
przez polskie władze strajku nauczycieli to ewidentne obniżanie standardów
polskiego poziomu nauczania, który i tak lokuje się na wstydliwych miejscach w
rankingach światowych. Do państwa mówię, panie premierze i pani minister. Osobiście
dzisiaj zreflektowałem się, że podczas tych
ponad 29 tysięcy dni z ogonkiem mógłbym,
a nawet powinienem zrobić dla siebie, rodziny i ho ho, świata dużo więcej,… chociaż
bo ja wiem?, Czasu już nie cofniesz. Raz wykorzystany lub zmarnowany czas
przechodzi do historii, aczkolwiek czas to pieniądz i świat go tak traktuje.
Albert Einstein odkrył, że czas to czwarta współrzędna czasoprzestrzeni w
teorii względności, cokolwiek to znaczy. Największy uczony i odkrywca praw w historii
świata ma zapewne rację. Zatem niech tak zostanie. Ja, a także zapewne wielu ma
okazję dokonania analizy, na ile poprawnie wykorzystaliśmy swój drogocenny,
tylko raz nam podarowany czas osobisty.
piątek, 12 kwietnia 2019
ŻYCIE mnie MNIE
Jan Staudinger, chyba
najbardziej znany autor fraszek, pewnego popołudnia, zaraz po obiadowym deserze w postaci jabłecznika i kawusi wymyślił aforyzm,
który na pierwszy „rzut” ucha brzmi niedorzecznie,
a jednak. Z przyjemnością umieściłem go w tytule posta. Dodam, że Pan Jan obok
aforyzmów pisał fraszki, dowcipy, a jakże i owszem kawały dla dorosłych,
zadając ludzkości ich konstrukcją wiele pytań i zagadek. Ponieważ dobiegające życie
to stos zapisanych, ewentualnie pustych kartek, można je zmiąć i wyrzucić do
kosza, w tym wypadku do grobu. Można też je zmielić w urządzeniu zwanym niszczarką, efekt której
przypomina kremację, coraz bardziej modny sposób zamykania historii człowieka.
Najbardziej niedoskonałym sposobem na pożegnanie z kimś jest właśnie zmięcie pergaminowych zapisanych żywotem kartek i wyrzuceniem ich na ogólnodostępny śmietnik.
Osobiście czuję się fizycznie coraz bardziej stary i zwiotczały, moje kartki
odkładane przez cały żywot na stos bywają już nieco przybrudzone, a nawet,
właśnie zmięte. Zauważam u siebie początki stanu kataleptycznego, dosłownie
jestem zmięty, szczególnie po wysiłku fizycznym, dlatego permanentnie go
unikam. Gdy analizuję genezę własnej nieporadności, dochodzę do wniosku, iż rzeczywiście
człowieka można przyrównać do zmiętej, zapisanej w całości lub częściowo kartki
papieru.
Być może brzmi to zbyt onirycznie, ale tak wygląda prawdziwy los
człowieka poczciwego.. Sztaudynger pisywał
fraszki i wyławiał grzyby, a jeśli umarł, to tylko na niby, pisali inni. Bo w
każdej fraszce szytej polską mową, będzie się rodził, będzie kwitł na nowo. Zaś
słowa zawarte w tytule posta zawsze będą wzbudzały zachwyt nad inteligencją
autora. Dlatego zagościły na stałe w naszym języku. Podobnie jak podziw
dowcipnego Jana Himilsbacha nad pięknymi okolicznościami przyrody. Tymi oto rozważaniami
niniejszym kończę, a korzystając ze zbliżającego się Wielkiego Tygodnia,
Czytelników bloga proszę o Wielkanocne
rozgrzeszenie.
poniedziałek, 8 kwietnia 2019
ŚCIGANIE SIĘ Z PAMIĘCIĄ
Czterdzieści lat minęło, gdy użyłem elektronicznej,
enerdowskiej maszyny firmy robotron, by podsumować swoje pięćdziesiąt lat życia w
służbie dla rodziny i Ojczyzny. A że było to w czasie, gdy obowiązywały nasze
społeczeństwo odpryski stanu wojennego, przeto jakikolwiek wysiłek na rzecz
wydrukowania tego „dzieła” spełzły na niczym. Ograniczyłem się zatem do druku
kilku egzemplarzy, którymi to obdzieliłem kilkoro członków rodziny. Treści owej
książki nie wzbudziły zapewne u Czytelników pokusy do analiz literackich, za to
jej część druga, która to stanowiła zbiór ówczesnych, często pikantnych
dowcipów była, wydaje mi się bardziej wartościowa. Dzisiaj, tchnięty duchem
świętym (spirytus sanctus) ze
wskazaniem na spirytus, weną literacką, ale też luzem emeryckim, postanowiłem
ciąg dalszy poczynić,(górnolotnie powiem)… dla potomnych. Mam tu na myśli
szczególnie dowcipy, czyli moje zbiory zapisanego humoru. Bo wiadomo, panta rei, pamięć też. Przy tej okazji
zadaję sobie pytanie, czy pisanie moje nie pozostaje zbyt infantylne, a może
nawet irracjonalne, jakoby zwyczaje rybołówek, odbywających głupi lot z jednego
zimnego bieguna na drugi, jeszcze bardziej mroźny, bo przecież treści i klimat
tej książki muszą odbiegać od poprzedniej, chociażby z powodu, że świat i
Polskę inaczej dzisiaj postrzegam i to niekoniecznie w pozytywnym tego słowa
znaczeniu. A jednak można usprawiedliwić zwyczaje owych ptaków. Podobnie jak i
mój zamysł. Dzisiaj bowiem kończę lat siedemdziesiąt i kilka. Wiek okrąglutki
jak dziurawa piłka futbolowa. Materiały jakie zdołałem zgromadzić zabałaganiły
mój pokój, pokój w połowie emeryta energetyki polskiej, w drugiej zaś żołnierza
WP.
Usprawiedliwiam się tym, że to nic innego, jeno ferment twórczy. To takie
eleganckie słowo. Zdaję sobie też sprawę, że treści tej książki mogą być po
części zjadliwe i gorzkie. Sarkazm ten starałem się niwelować właśnie, anegdotą,
humorem i dowcipem. Tak postanowiłem., a tytuł książki brzmi "W oczekiwaniu na podagrę, czyli spostrzeżenia nie do końca stetryczałego emeryta" Dzisiaj po latach, moje skromne
słowotwórstwo chcę oprawić w wynalazek Gutenberga, ot i tyle. To mój rzekłbym,
emerycki dzihad. Zatem sądzę, że nikt
kto posiada chociażby średni IQ, nie dozna traumy na tyle, by wyzywać mnie na
pojedynek. Ponadto nie jestem gotów na umieranie, dopóki nie posiądę ars
moriendi, (sztukę umierania), do czego dążę całe życie. Nie spieszę się na
razie do Domu Ojca, chociaż znam drogę. Tak oto wygląda przedmowa do mojego
dzieła, które leży w szufladzie w oczekiwaniu na sponsora, który by pokrył
koszty wydania, w ostateczności na zainteresowanie któregoś z czworga wnucząt, ale to za lat kilkanaście, gdy mój
pobyt na ziemskim padole będzie już wyłącznie pojęciem historycznym, a one
dorosną. Ponoć dzieła sztuki (obrazy, książki, rzeźby) nabierają wartości po
śmierci ich autorów. W tym miejscu informuję nadto, że moja książka, to
lapidarne teksty informacyjne, częściowo pozyskane z liberalnej prasy,
literatury i mediów. Teksty okraszone moją własną opinią w której bohaterami są
zasadniczo postaci polityki, Kościoła oraz dziesiątki innych mniej lub bardziej
barwnych osób. Książka nie ma nic wspólnego z gatunkiem literackim, określanym
jako opowiadanie, kryminał, czy ogólnie biorąc, beletrystyka. Obok tegoż dzieła
zbindowałem dziesięć tomów (felietonów),
które również mogły by być wydane, gdyby znalazły ochoczego sponsora. Te akurat
każdy może znaleźć na moim blogu: www. abrozar.pl , lub skomentować na
tonizar67@wp.pl
sobota, 6 kwietnia 2019
ELEKCJE NARODOWE
Bieżący rok nad Wisłą wyjątkowo obfituje w elekcje. Na razie bynajmniej nie królewskie. Jako żywo
do końca 2019 roku nasz naród musi dokonać dwu wyborów ogólnokrajowych, a ściślej
parlamentarnych. Musimy wybrać spośród nas poselstwo, które zasiądzie w
Warszawie i Brukseli (Strasburgu). Programy owe wydaje się, powinny mobilizować
naród, by w ławach poselskich i senatorskich zasiedli godni tych tytułów,
takich, którzy zepchną z zapierdziałych foteli skompromitowanych zjełczałych
osobników, typu Pawłowicz, Mazurek, Kempa, Szydło, Tarczyński, Babula,
Czarnecki, Kruk, Sobecka, Sellin, Piotrowicz i wielu, wielu innych z rodowodem
PiS. Aby to się ziściło, trzeba po prostu wygrać wybory, co wcale nie jest
niemożliwe. Te pierwsze jak i te drugie. W kampanii do PE siłę pociągową
stanowi była premierka Beata Szydło. Wyborcy ją znają z zawołania iż jakoby jej
i przydupasom należały się dziesiątki tysięcy złotych w formie nagród. Pamiętamy
jak wrzeszczała: Europo
wstań z kolan! krzyczała głosem gosposi nawołujących kury do konsumpcji
rozrzucanych przez nią plew, jednocześnie wymachując górnymi kończynami dla podkreślenia
wielkości jej słów. Bez żadnej logiki, bowiem z kolan powinien wstać jej rząd,
który posłusznie klęczy w każdą niedzielę przed księżmi. Cały świat wie, że Europa jest świecka, zaś Polska to kraj
wyznaniowy. Polska jest krajem suwerennym, powiada, to (po cholerę wstępowała
do Unii, chyba że tylko dla pieniędzy- mój dopisek), a wy o tym zapominacie
piszczała z trybuny, i godzicie się na postanowienia unijne. Nigdy nie zgodzimy
się na Europę kilku prędkości, tak jakby miała w tej sprawie cokolwiek do
powiedzenia. Wiadomo, że ma wyłącznie jeden głos, czyli jak zwykle 27:1.
Każde wystąpienie Beci Szydło w Sejmie przybliża nas do madame Le Pen, Orbana,
Łukaszenki, a nawet Putina, powiedział były prezydent Aleksander Kwaśniewski i
ma racje, bo on zawsze miał i ma racje, dzięki temu z łatwością wygrywał
wybory, jako jedyny w nowej Polsce i to przez dwie kadencje. Prezydent
Kwaśniewski był prawdziwym prezydentem mimo swoich, często kompromitujących
upodobań. Był prawdziwym prezydentem, a
nie sztuką mięsa na fotelu belwederskim podległym szeregowemu posłowi na
Żoliborzu. Wraz z moimi przyjaciółmi wstydzę się głośno powiadać, że obecny
rząd jest moim rządem.
Jest seksistowskim nierządem, który to najważniejszy dokument, czyli
Konstytucję ma między nogami, patrząc od tyłu. Dlatego ja jako wyborca
parlamentarny mam ten rząd, w tym samą Becię w bardzo podobnym miejscu,
tyle że dużo głębiej. Mamy Wiosnę, nową partię z niezwykle liberalnym
programem na Polskę. Nie sądzę by wygrała wybory w społeczeństwie aż tak doktrynalnie
zindoktrynowanym ciemnotą, ale jednak może mocno pokrzyżować swoiste plany kaczystom, Plany na całkowite podporządkowanie kraju tej profaszystowskiej o średniowiecznych
i dewocyjnych przekonaniach partii. Kto wykupi nasze długi spowodowane
rozdawnictwem rządu w ramach akcji kupowania wyborców, tego nikt nie wie.
Zanosi się, że martwić się o spłatę będą nasze wnuki, bo dzieci wraz z
rodzicami ulegają propagandzie PiS. Zbliżamy się do Grecji, a nawet gorzej,
ponieważ Grecja należy do strefy euro, zaś Polska to w gruncie rzeczy jeszcze
bardzo zacofany mentalnie i gospodarczo kraj. W przypadku krachu naszej
gospodarki, nikt w Europie nie kiwnie palcem by nas wyciągnąć z niebytu, jako
że połowa naszych europosłów jedzie do Brukseli w celu szkodzenia Unii, z myślą
o Polexicie. Bardzo tęsknią za dziadostwem ukraińsko – białoruskim podlanym
sosem klerykalnym. Oby nigdy im się to nie ziściło. Jeżeli jednak by do tego
doszło, wtedy już nie będziemy wybierać poselstwa, a powrócimy do wyboru
królów, czyli tytułowej wolnej elekcji. Chociaż po jaką cholerę, skoro na
naszym tronie już od pewnego czasu zasiada bardzo aktywny Chrystus ze swoją
Matką, oboje otoczeni ramieniem zbrojnym ONR i MW.
Subskrybuj:
Posty (Atom)
WIARA I NAUKA
Te dwa wyrazy pasują do siebie jak wół do karety, a mimo to wielu, nawet dość wykształconych ludzi (w tym duchownych), popisuje się swoją er...


-
Termin, a jakże zapisany w wikipedii, a oznacza ostentacyjnie bierną, lekceważącą postawę wobec wszystkiego. Można ją określić odrętwiał...
-
To po prostu „dzień dobry” w języku naszych bratanków znad Dunaju. Oczywiście co ciekawe, taki grzecznościowy zwrot dotyczy tylko towarz...
-
Pytacie skąd bierze się tylu wyborców PiS, tylu prostackich dzbanów do których nic nie trafia mimo zapraszającego pustego wnętrza. Ano s...
