Albo
odwrotnie, czyli głupi bo biedny. Mowa o Warszawie, a właściwie o
problemie, w wyniku którego PiS zdobędzie w stolicy niepodzielną
władzę. Otóż Warszawę, po jej skasowaniu w wyniku głupio
zarządzonego Powstania, wysiłkiem całego narodu odbudowano wstępnie
już za czasów PRL. Większość budynków, w tym kamienic, a także
tych użyteczności publicznej zbudowano od nowa z zachowaniem
przedwojennej struktury wg odnalezionej dokumentacji. Gro tych
budynków to prywatna własność ludzi którzy zginęli w czasie
zawieruchy wojennej lub opuścili Polskę urządzając sobie dalsze
życie w Ameryce, Anglii, Francji, lub gdziekolwiek indziej poza
Mongolią. Najczęściej właśnie oni po wyzwoleniu zwracali się do
władz PRL o zwrot należności za place na których pozostawili
budynki, a często i za same budynki (najczęściej w formie ruiny).
Pełniący obowiązki prezydenta B.
Bierut co prawda wydał dekret o nacjonalizowaniu Warszawy, tak zresztą jak i innych miast, ale w wyniku porozumienia międzynarodowego, a nawet nacisku ze strony organizacji międzynarodowych do których aspirowaliśmy jako państwo „niezawisłe”, postanowił spłacić roszczeniowców w formie gotówki. Pieniądze te, (w większości pożyczone dewizy) szły na konto państwa w którym były właściciel lub jego prawowity potomek zamieszkuje. Rozliczenia więc następowały pomiędzy imiennym właścicielem pozostawionego w Polsce majątku a rządem kraju w którym obecnie zamieszkuje. Takich spłat było wiele i spowodowały one ogromne koszty naszego biednego państwa, ale jak to bywa w naszym nigdy nie uporządkowanym kraju, nie odnotowano konkretnych informacji w księgach wieczystych na ten temat. Wszystko jest narodowe, państwowe, nie istnieje w kraju socjalizmu żadna własność prywatna. Upłynęły lata, a nawet wiele dekad, zmienił się ustrój, powróciliśmy do kapitalizmu i oto nad prawem w polskim ustawodawstwie i polskiej gospodarce dot. zarządzaniem majątkiem mieszkaniowym zawisła groźba ponownego kosztownego bajzlu. Cwaniacy, potomkowie byłych właścicieli w porozumieniu z innymi zajmującymi się prawem, sądami, chciwymi notariuszami, wykorzystali nasz bałagan, o którym wyżej, i podstawiając najczęściej fałszywe dokumenty własności obiektów lub działek polskim równie przekupnym sądom egzekwują, a właściwie wymuszają należności za owe obiekty. To już są setki milionów złotych. Gdyby nasze rządy w odpowiednim czasie wydały ustawy reprywatyzacyjne w których określiłyby w jakim procencie można wypłacić ewentualną, (jeżeli w ogóle można) dogłębnie przeanalizowaną należność, zamiast zajmować się ustawami politycznymi typu IPN, oraz wynosić na piedestał zbrodniarzy w postaci żołnierzy wyklętych z jednoczesnym podeptaniem zasług miliona żołnierzy LWP, dzisiaj pani prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz Waltz mogłaby spać spokojnie i nie myśleć z lękiem o ewentualnych prokuratorskich zarzutach, bowiem wiele obiektów w wyniku bezprawia i niewątpliwych wielkich lewych zyskach pośredników trafiło w ręce złodziei. Po prostu stolica została okradziona. Wina to nie tylko Ratusza Stołecznego ale też, jak powiadam, całej plejady urzędników, prawników, sędziów i diabli wiedzą jeszcze kogo, którzy na tych wielomilionowych wartościach dorobili się własnych niebagatelnych majątków. Zawsze w Polsce powojennej tak było. Brak przestrzegania prawa, co dzisiaj widzimy w relacji rząd -Trybunał Konstytucyjny, oraz obowiązujących norm w narodzie sprzyjało przeróżnym nieszczęściom, nawet na skale narodową. Bo czym w gruncie rzeczy była katastrofa smoleńska jak nie wynikiem całkowitego bajzlu narodowego, począwszy od organizacji lotu, nie szanowaniem ostrzeżeń ze strony kierownictwa praktycznie nieczynnym lotniskiem, poprzez zarządzanie samą wyprawą przez gen. Błasika, pijaństwem i pychą począwszy od owego Błasika po prezydenta Kaczyńskiego, który to po odbyciu lotu do Gruzji chciał zdegradować pilota, bo ten odmówił lądowania na terenie objętym wojną. Pamiętam jak prasa ujawniła liczone w setkach tysięcy koszty zakupu alkoholi do Pałacu tylko za jeden rok i nie były to szlachetne wina. Priorytet stanowiły tzw. małpki. Podobnie dzisiaj zachowuje się pozostający wśród żywych jego brat Jarosław. Pycha, pycha i jeszcze raz urojone ambicje. Bez oficjalnego stanowiska państwowego zarządza państwem, ale chce też stolicą i udaje mu się to. Nasyła więc bez przerwy przeróżne komisje do Ratusza. Komisje kontrolne w postaci NIK, CBA, a więc te w których ma usadowionych swoich ludzi. Wykończy więc znienawidzoną przez PiS panią prezydent, której nie pomogą nawet kontakty z Duchem Świętym, a na jej miejscu posadzi komisarza z PiS, który wygra kolejne wybory samorządowe. Jego na to stać, bo to człowiek bezwzględny. Skoro z normalnej katastrofy smoleńskiej stworzył trampolinę do władzy to samo mówi za siebie, czyli po trupach na piedestał. Mało tego, ta katastrofa plus obiecanki nie pokrywające się z budżetem kraju uczyniły z niego religijnego Mojżesza narodu wybranego do jakiego on sam wraz ze świrem Macierewiczem się zaliczają. Ciemny naród to kupi powiadał Jacek Kurski. Miał jednak rację jego bulterier. Nasz naród jest po prostu ( nie boje się tego mówić) głupi i naiwny jak dziecko w wieku przedszkolnym. Można go kupić głupim 500+, zapowiedzią obniżenia wieku emerytalnego, albo po prostu pomocą tym którzy się zadłużyli we frankach szwajcarskich.. Z tym, że realizacja dwu ostatnich obietnic wysadziłaby go ze stołka naczelnika narodu. Dlatego wstrzyma się z tym, aż do czasu gdy zacznie obiecywać na nowo przy okazji następnych wyborów. W wyniku skandalu reprywatyzacyjnego Gronkiewicz Waltz zwolniła z roboty kilku urzędasów, którzy na tym interesie zapewne zdążyli zbić dla siebie majątki. Ciekawe, że dziwnym zarządzeniem nie mieli obowiązku składania oświadczeń majątkowych. Kto nad tym czuwał i dlaczego w ten sposób to już tajemnica Ducha Świętego. Moja konkluzja jest taka. Obie partie prawicowe (o lewicy lepiej milczeć, bo jej praktycznie nie ma) konkurują ze sobą w rabowaniu dóbr stolicy i nie tylko, bowiem skandale z fikcyjną reprywatyzacją dotyczą większość dużych miast Polski. Musimy wychować nowe społeczeństwo. Pytanie jednak brzmi, jak, skoro na stanowiska nawet ministerialne mianowani są tylko ci wierni jak pospolite kundle. Najlepszym przykładem tej tezy jest „minister szkolnictwa” niejaka Zalewska, która nie potrafi odpowiedzieć na najprostsze pytanie: "Kto zabił Żydów w Jedwabnem i Kielcach”. Nie słyszała, nie widziała, bo prezes jej nie powiedział. Pewno zapomniał, a ona się nie dopominała, bo babsztyl nie wie jeszcze nawet o co pytać, nie wie o wielu sprawach, podobnie jak Kiepski z popularnego serialu idiotów.
Bierut co prawda wydał dekret o nacjonalizowaniu Warszawy, tak zresztą jak i innych miast, ale w wyniku porozumienia międzynarodowego, a nawet nacisku ze strony organizacji międzynarodowych do których aspirowaliśmy jako państwo „niezawisłe”, postanowił spłacić roszczeniowców w formie gotówki. Pieniądze te, (w większości pożyczone dewizy) szły na konto państwa w którym były właściciel lub jego prawowity potomek zamieszkuje. Rozliczenia więc następowały pomiędzy imiennym właścicielem pozostawionego w Polsce majątku a rządem kraju w którym obecnie zamieszkuje. Takich spłat było wiele i spowodowały one ogromne koszty naszego biednego państwa, ale jak to bywa w naszym nigdy nie uporządkowanym kraju, nie odnotowano konkretnych informacji w księgach wieczystych na ten temat. Wszystko jest narodowe, państwowe, nie istnieje w kraju socjalizmu żadna własność prywatna. Upłynęły lata, a nawet wiele dekad, zmienił się ustrój, powróciliśmy do kapitalizmu i oto nad prawem w polskim ustawodawstwie i polskiej gospodarce dot. zarządzaniem majątkiem mieszkaniowym zawisła groźba ponownego kosztownego bajzlu. Cwaniacy, potomkowie byłych właścicieli w porozumieniu z innymi zajmującymi się prawem, sądami, chciwymi notariuszami, wykorzystali nasz bałagan, o którym wyżej, i podstawiając najczęściej fałszywe dokumenty własności obiektów lub działek polskim równie przekupnym sądom egzekwują, a właściwie wymuszają należności za owe obiekty. To już są setki milionów złotych. Gdyby nasze rządy w odpowiednim czasie wydały ustawy reprywatyzacyjne w których określiłyby w jakim procencie można wypłacić ewentualną, (jeżeli w ogóle można) dogłębnie przeanalizowaną należność, zamiast zajmować się ustawami politycznymi typu IPN, oraz wynosić na piedestał zbrodniarzy w postaci żołnierzy wyklętych z jednoczesnym podeptaniem zasług miliona żołnierzy LWP, dzisiaj pani prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz Waltz mogłaby spać spokojnie i nie myśleć z lękiem o ewentualnych prokuratorskich zarzutach, bowiem wiele obiektów w wyniku bezprawia i niewątpliwych wielkich lewych zyskach pośredników trafiło w ręce złodziei. Po prostu stolica została okradziona. Wina to nie tylko Ratusza Stołecznego ale też, jak powiadam, całej plejady urzędników, prawników, sędziów i diabli wiedzą jeszcze kogo, którzy na tych wielomilionowych wartościach dorobili się własnych niebagatelnych majątków. Zawsze w Polsce powojennej tak było. Brak przestrzegania prawa, co dzisiaj widzimy w relacji rząd -Trybunał Konstytucyjny, oraz obowiązujących norm w narodzie sprzyjało przeróżnym nieszczęściom, nawet na skale narodową. Bo czym w gruncie rzeczy była katastrofa smoleńska jak nie wynikiem całkowitego bajzlu narodowego, począwszy od organizacji lotu, nie szanowaniem ostrzeżeń ze strony kierownictwa praktycznie nieczynnym lotniskiem, poprzez zarządzanie samą wyprawą przez gen. Błasika, pijaństwem i pychą począwszy od owego Błasika po prezydenta Kaczyńskiego, który to po odbyciu lotu do Gruzji chciał zdegradować pilota, bo ten odmówił lądowania na terenie objętym wojną. Pamiętam jak prasa ujawniła liczone w setkach tysięcy koszty zakupu alkoholi do Pałacu tylko za jeden rok i nie były to szlachetne wina. Priorytet stanowiły tzw. małpki. Podobnie dzisiaj zachowuje się pozostający wśród żywych jego brat Jarosław. Pycha, pycha i jeszcze raz urojone ambicje. Bez oficjalnego stanowiska państwowego zarządza państwem, ale chce też stolicą i udaje mu się to. Nasyła więc bez przerwy przeróżne komisje do Ratusza. Komisje kontrolne w postaci NIK, CBA, a więc te w których ma usadowionych swoich ludzi. Wykończy więc znienawidzoną przez PiS panią prezydent, której nie pomogą nawet kontakty z Duchem Świętym, a na jej miejscu posadzi komisarza z PiS, który wygra kolejne wybory samorządowe. Jego na to stać, bo to człowiek bezwzględny. Skoro z normalnej katastrofy smoleńskiej stworzył trampolinę do władzy to samo mówi za siebie, czyli po trupach na piedestał. Mało tego, ta katastrofa plus obiecanki nie pokrywające się z budżetem kraju uczyniły z niego religijnego Mojżesza narodu wybranego do jakiego on sam wraz ze świrem Macierewiczem się zaliczają. Ciemny naród to kupi powiadał Jacek Kurski. Miał jednak rację jego bulterier. Nasz naród jest po prostu ( nie boje się tego mówić) głupi i naiwny jak dziecko w wieku przedszkolnym. Można go kupić głupim 500+, zapowiedzią obniżenia wieku emerytalnego, albo po prostu pomocą tym którzy się zadłużyli we frankach szwajcarskich.. Z tym, że realizacja dwu ostatnich obietnic wysadziłaby go ze stołka naczelnika narodu. Dlatego wstrzyma się z tym, aż do czasu gdy zacznie obiecywać na nowo przy okazji następnych wyborów. W wyniku skandalu reprywatyzacyjnego Gronkiewicz Waltz zwolniła z roboty kilku urzędasów, którzy na tym interesie zapewne zdążyli zbić dla siebie majątki. Ciekawe, że dziwnym zarządzeniem nie mieli obowiązku składania oświadczeń majątkowych. Kto nad tym czuwał i dlaczego w ten sposób to już tajemnica Ducha Świętego. Moja konkluzja jest taka. Obie partie prawicowe (o lewicy lepiej milczeć, bo jej praktycznie nie ma) konkurują ze sobą w rabowaniu dóbr stolicy i nie tylko, bowiem skandale z fikcyjną reprywatyzacją dotyczą większość dużych miast Polski. Musimy wychować nowe społeczeństwo. Pytanie jednak brzmi, jak, skoro na stanowiska nawet ministerialne mianowani są tylko ci wierni jak pospolite kundle. Najlepszym przykładem tej tezy jest „minister szkolnictwa” niejaka Zalewska, która nie potrafi odpowiedzieć na najprostsze pytanie: "Kto zabił Żydów w Jedwabnem i Kielcach”. Nie słyszała, nie widziała, bo prezes jej nie powiedział. Pewno zapomniał, a ona się nie dopominała, bo babsztyl nie wie jeszcze nawet o co pytać, nie wie o wielu sprawach, podobnie jak Kiepski z popularnego serialu idiotów.