Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2015

WINOWAJCY SIEDZĄ CICHO

Obraz
  W ciągu ostatnich dni tego lata przez Europę przewaliły się masy ludzkie z krajów objętych wojnami. Te masy ludzkie idą nadal w poszukiwaniu bezpiecznego kąta dla siebie, dla swych rodzin. Wśród nich są ci, co chcą wyłącznie bezpieczeństwa i jako takich warunków do przeżycia, ale też są tacy, którzy to zmanierowani wieścią o dobrobycie Zachodu, sami chcą uczestniczyć w podziale tegoż. Dlatego lgną do krajów, które mają największy udział finansowo-ekonomiczny Unii Europejskiej, czyli np. Niemcy. Fakt, Niemcy mimo że sami dostatnio wykarmią i ubiorą 80 milionowy naród, są przychylni uchodźcom, bowiem potrzebują ich do prac mało dla nich samych atrakcyjnych, zresztą za stosunkowo niskie wynagrodzenie. Gotowi są w tej chwili przyjąć milion tych co maszerują przez nasz kontynent z Afryki i Azji. Co prawda do Polski akurat ci biedacy zbytnio się nie garną, a jeżeli już to wyłącznie postrzegając ją jako najbliższy trakt w kierunku Niemiec albo Skandynawii. Idą więc, idą i będą szli

JAJCARZE

Obraz
  Wszystkich o słabym sercu i głęboko religijnych ostrzegamy przed czytaniem tego artykułu. Nasza redakcja biuletyn „Racja Słowiańska” przebrana za księży katolickich użyła prowokacji. Jako katabasy ruszyła w Polskę żeby sprawdzić reakcje naszych rodaków oraz policji na pracowników Pana Boga, czyli Jahwe. Przejechaliśmy setki kilometrów łamiąc ostentacyjnie przepisy ruchu drogowego parkując na zakazie a nasi policjanci salutowali nam i trzaskali kopytami na nasz widok zestresowani zapominali nas legitymować nie żądali żadnych dokumentów na potwierdzenie, że jesteśmy księżmi. Byli nadzwyczaj mili i uprzejmi dostaliśmy tylko upomnienie za jeżdżenie po linii ciągłej i z nadmierną prędkością w terenie zabudowanym. Za to, co zrobili powinni wylecieć z roboty. Władza, jaką posiada każdy byle katabas uderzyła nam do głowy.     Wszyscy płaszczyli się przed nami i próbowali nam służyć niczym do mszy. Panienki w sklepach i sprzedawcy dawali nam wysokie rabaty, jedliśmy i piliś

ROZEDRGANIE

Obraz
  Znalazłem w Necie tekst, w którym autorka w sposób bardzo zwięzły, a zarazem wymowny i profesjonalny wystrzega się swego kraju, Polski. Jakiej Polski?. Ano takiej, jaka i mnie nie odpowiada. Przed jaką należy się chronić. Jakiej należy się nie tylko wstydzić, ale i się brzydzić. Przyznam, że po przeczytaniu Jej wypowiedzi uległem pewnemu emocjonalnemu rozedrganiu. Tekst napisała bodajże Pani Ewa Świątek. Pisownia oryginalna. "Nie chcę Polski kaczyńskiego, brudzińskiego i górskiego. Nie chcę Polski kościelno-socjalistycznej udającej prawicę. Nie chcę również Polski hierarchów kościelnych, rozmodlonej, pachnącej kadzidłem i pijanej gawiedzi po mszy. Nie chcę także Polski głupawego terlikowskiego, chamskiego rydzyka , bezczelnego hofmana , obleśnej kempy i fanatyczki wróblowej. Nie chcę Polski tumanów, roboli, durniów bez wykształcenia, leżącej plackiem pod krzyżem, śmierdzącej naftaliną i niedomytym ciałem! Chcę Polski nowoczesnej i wspaniałej, Polski normalnej i mądrej ,

UMIARKOWANI FANI

Obraz
  Taki właśnie przyszedł mi do głowy tytuł tego niezbyt długiego posta. Niezbyt długiego, bowiem chcę napisać dosłownie kilka miłych słów na temat raczej stałych czytelników, których praktycznie znajduję na całym globie, chyba tylko poza Antarktydą. No ale skoro tam nie ma instalacji internetowych, przeto sami sobie są winni ci, którym przychodzi do głowy składanie wizyt w ojczyźnie pingwinów. Naprawdę, kochani moi, zaglądam codziennie poprzez system adnotacji czytelnictwa bloga: Histats.com Geolocation  i stwierdzam, że z moim blogiem zapoznaje się stosunkowo dużo czytelników. Oczywiście najwięcej czytelników mam na terenie Federacji Rosyjskiej, rozlokowanych gdzieś tam na rozległej Syberii. Jestem tym zaszczycony.   Przypuszczam, że większość z nich to są być może Polacy któregoś tam pokolenia, posługujący się klawiaturą z liternictwem rosyjskim. Na drugim miejscu odnotowuję czytelników krajowych, bez wskazywania miast, bowiem pokazują się prawie wszystkie miasta, a

NIE TA KWOTA

Obraz
Ostatnie trzy posty jakie wystukałem na mojej klawiaturze nie pasują do całości prowadzonego bloga zatytułowanego Z IRONIĄ NA OSTRO. Zachciało mi się przybliżenia sobie samego siebie. Teksty te nie są ani ostre, a tym bardziej ironiczne, bo przecież trudno się gniewać na to, że ktokolwiek dla jaj ubrany zostanie w role postaci bajkowej. Czas jednak powrócić do tytułu, który jest przewodnikiem mojego bloga. Aż się prosi, aby zająć stanowisko w sprawach tak ważnych dla Polski i całej Europy, jaką jest największa od czasów drugiej wojny światowej wędrówka ludów, postrzegana jako exodus narodów do miejsc pozwalających na bezpieczne życie, choć niekoniecznie wymarzone. W tej materii prawie codziennie zabierają głos przywódcy Europy. Nasi też, tyle że tu u siebie, a czynią to w atmosferze kampanii wyborczej do parlamentu. Bo tak szczerze mówiac polska nigdy nie była narodem tolerancyjnym. to co zdarzyło się w okresie reformacji religijnej to epizod.(Arianie). Nietolerancja kipiała szcze

GNIAZDO

Obraz
Moje miasto, które od siedmiu lat mnie przytula, nie było moją kolebką. Tu trafiłem na swoją jesień życia. Trafiłem, bo los mnie tak pokierował z 200 tysięcznego Torunia, miasta przepięknego gotyku, w którym spędziłem blisko 35 lat swego żywota. Czy narzekam?, otóż nie, nie narzekam, bo chociaż Siedlce to stosunkowo bardzo młode miasto liczące sobie trochę więcej niżeli lat 400, to jednak miasto, które stara się nadrobić swoją historię na tle innych mazowieckich miast. Jak na mazowiecką geografię Siedlce stały się miejscem zamieszkania dla 80 tysięcy ludzi, a zatem dzisiaj należą do większych aglomeracji Mazowsza, na pograniczu z Podlasiem. Wcześniej, zanim znalazłem się w Toruniu pomieszkiwałem z powodu nauki i wykonywanego zawodu w różnych innych miejscowościach kraju. Nie obca mi jest Łódź, mazurskie Mrągowo, ale też wielkopolski Śrem. Takie losy ludzkie , można by rzec. Nie narzekam, bo nie mam istotnego powodu.   Wszędzie miałem rodzinę i pracę, którą starałem się

JAŚ, MAŁGOSIA I CZERWONY KAPTUREK.

Obraz
  Będzie o postaciach przypominających te bajkowe. "Jaś", którego wybrano na urząd najwyższy w kraju, oraz "Małgosia", która jeździ po Polsce autokarem prosząc o głosy, które by posadziły ją na stolcu pani premier. Ten pierwszy po objęciu tronu, inaugurował swoje rządy podróżami do sąsiednich krajów, by tam żalić się na własną, bardzo niesprawiedliwą, zrujnowaną przez rządzących ojczyznę. Ta druga zaś podtrzymując tezę pierwszego ustawia się na tle ruin w swojej rodzinnej gminie w celu upublicznienia status quo, czyli w gminie , którą rządziła przez lata jako burmistrz. Nad pierwszym jak i drugim czuwa bardzo zatroskany o losy kraju, pan prezes, którego zamieniam dla dobra bajki, ze względu na wzrost w "Czerwonego Kapturka". Postać uwielbiana przez przynależnych do jego partii, biskupów, oraz rzesze wyznawców religii smoleńskiej. Gdyby owe bajkowe postaci znalazły się w moim niewielkim rodzinnym lesie, który zaprezentowałem w poprzednim poście,

TAJEMNICZY UROK WŁASNEGO LASU

Obraz
                                   O lasach przypomnieliśmy sobie przy okazji wyborów parlamentarnych. Wcześniej nikogo one nie interesowały. Chyba że z powodu pożarów wzniecanych przez przypadkowych grzybiarzy, albo wręcz bezmyślnych włóczęgów. O lesie mówi się mało lub wcale, bo okazuje się, że las jako taki zauważany jest wyłącznie w aspekcie kampanii wyborczej, po to by te dobro narodowe emocjonalnie wykorzystać dla swoich politycznych celów. Każdy wie, że większość polskich lasów, to lasy państwowe, które to wyrokiem władz PRL zostały w generalnej części znacjonalizowane po 1944 roku. Przed wojną były po prostu w rękach klasy uprzywilejowanej. Ale ja nie o tym. Otóż część polskich lasów pozostała w rękach prywatnych właścicieli, którzy to onegdaj nabyli prawa własnościowe, zakupując ich połacie od wspomnianych wyżej obszarników, ubożejącej szlachty i innych posiadaczy ziemskich. Wśród takich nabywców był też mój Dziadek ze strony Matki. Nabył jak na owe czasy kawał lasu op

BOJAŹŃ BEZ POWODU

Obraz
  Węgry dzisiaj w oczach świata uchodzą za kraj najbardziej w Europie ksenofobiczny, rasistowski i egoistyczny. To co wyrabia się na granicach Węgier z sąsiadami oraz na dworcach kolejowych pokazuje, że kraj pozbawiony jest odruchów człowieczeństwa. Jakby już zapomniały, że w roku 1956 podczas rewolucji budapeszteńskiej, w odruchu humanizmu cały świat masowo ustawiał się w kolejkach by oddać krew (ja też) dla poszkodowanych Madziarów. Sąsiednia Austria otworzyła granice dla uchodźców z krwawiącego Budapesztu. Bezpieczne miejsce w nowej ojczyźnie znalazło ponad 200 tysięcy ludzi, w większości z samego Budapesztu. 200 tysięcy przyjęli mieszkańcy małego terytorialnie kraju     jakim jest Austria. Wiedeń podobnie stał się schronem dla Polaków w czasie stanu wojennego w 1981-82 roku. Tymczasem Polska, kraj o wiele większy ma problem z tym, czy jest możliwe aby wpuścić w nasze granice 2 czy 12 tysięcy ludzi uciekających spod bomb i rzezi siepaczy Bashara Assada. Otóż nie

UŚMIECH MUZUŁMANINA

Obraz
      Wydaje się, że uśmiech muzułmanina specjalnie się nie różni od uśmiechu chrześcijanina, chyba że polskiego chrześcijanina, bo akurat na twarzy polskiego chrześcijanina, a konkretnie katolika ten wyraz zadowolenia z życia gości wyjątkowo mało. A przecież nie mamy powodów do pokazywania chmurnego oblicza. Zapewniają nas o tym media, powtarzając w kółko o naszej zielonej wyspie, cudem uratowanej od skutków kryzysu jaki dotknął pozostałą Europę. Czyżbyśmy nie dowierzali naszym władzom z prezydentem i premierem na czele. Oczywiście nie chodzi o aktualnego prezydenta, bo ten akurat poza ruinami widzi ogromną niesprawiedliwość społeczną, zachowując się jak kwerulant, o czym rozpowiada nawet sąsiadom swego kraju. Bo generalnie uśmiech na twarzy Polaka najczęściej gości wtedy gdy się dowie, że jego znajomy ma dużo gorzej w życiu niżeli on, albo gdy szef w fabryce wywalił z roboty jego konkurenta do awansu. Czy muzułmanie z Syrii, Erytrei, albo Afganistanu mają powód do uśmiechu?.

ŚLADAMI POLITYCZNEGO CHAMSTWA

Obraz
Nie zawsze politycy polscy potrafili zachować kulturę dyplomatyczną, czyli wypowiadać się słowy lokowanymi w annałach literackich, a co najmniej stosując poprawność w tym względzie. Dowodów na to dostarcza nam historia polskiej dyplomacji parlamentarnej. Już w Drugiej Rzeczypospolitej sala sejmowa była świadkiem rzucanych inwektyw na przeciwników politycznych. Celował w tym sam Marszałek Józef Piłsudski, który to nie panując nad własnymi nerwami potrafił nazwać posłów a nawet ministrów szmatami. Przykładem są słowa skierowane do ministrów rządu lubelskiego, cyt: "Wam kury szczać prowadzać a nie polityką się zajmować", a do posłów wykrzyczał: „Sejm ladacznic.”, „Rzeczpospolita to wielki burdel, konstytucja to prostytutka, a posłowie to pospolite kurwy”. Wiele się nie mylił można by dziś powiedzieć, bowiem mimo upływu blisko 100 lat, śmiało by można owe marszałkowskie słowa przykleić do Sejmu III Rzeczypospolitej. Wcześniej w PRL partyjni przywódcy państwa również nie