Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2011

A CO, NIE PISAŁEM O TYM?

Obraz
Ruszyli. Jak charty spuszczone ze smyczy. Wszyscy, niezależnie od pozycji na listach wyborczych. Wystartowali, każdy z nich po co najmniej półtora miliona złotych, bo tyle zarobi poseł i senator w VII kadencji, chyba, że któryś z nich zostanie ministrem, lub vice ewentualnie zahaczy się do komisji śledczej, których ostatnio bez liku, wtedy jego dorobek finansowy się podwoi, a nawet może i potroi. Obserwujemy ten start poprzez media, które mają akurat darmowe lub przynajmniej mało kosztowne audycje. Jak już pisałem, żaden z naszych obywateli, których propaganda napędza, a może tylko grzecznie„zaprasza” do urn, nie głosuje na swojego przedstawiciela, który by w parlamencie upominał się o jego dobro .Większość znajdujących się na listach, to spadochroniarze jak za czasów PRL. Wtedy mówiło się, że władza jest przenoszona workami. Okazuje się, że nic się nie zmieniło. Najważniejszy jest kesz, czyli many many. No, bo co ma do Kielc taka Kempa, obywatelka Dolnego Śląska, albo ziomek Ż

VII KADENCJA W III POMROCZNEJ

Obraz
Artykuł 95 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej mówi że, kandydatem na posła może być każdy kto ukończy 21 rok życia i reprezentuje jakoweś tam wartości. Zapewne w podświadomości decydentów chodzi o wartości chrześcijańskie. Milczy natomiast o wykształceniu, morale, o tym, dlaczego akurat on, a nie ktoś inny powinien zasiadać w ławach instytucji zwącej się najwyższą władzą ustawodawczą. No i właśnie taki nam się szykuje skład parlamentarny na siódmą kadencję. Bo popatrzcie tylko panie i panowie:. Jeżeli rzeczywiście do Sejmu by trafili młodzieńcy w wieku lat 21, których rodzice nazywają jeszcze dziećmi (mimo posiadania dowodu osobistego), to właściwie jakież oni mają pojęcie w sensie powinności i zabiegania o dobro państwa. Tym bardziej w przypadku ( a zdarza się) że ich wykształcenie zamyka się zawodówką bądź amnestionowaną maturą Giertycha. Tacy kandydaci na posłów zwykle wykształcenie polityczne nabywali roznosząc ulotki i plakaty wyborcze przy komitetach i biurach poselskich.

KSIĄŻKA

Obraz
Autorka w otoczeniu bohaterek wojennych. Kilka dni temu przeczytałem książkę Swietłany Aliksijewicz, rosyjskiej współczesnej pisarki, właściwsze słowo: dokumentalistki, w odniesieniu akurat do tej książki. Książka została przetłumaczona na ponad 20 języków i wydana w nakładzie wielu milionów egzemplarzy. Nosi tytuł: „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety”, mimo że słowo wojna jest rodzaju żeńskiego. O tej książce rozpisuje się wiele redakcji literackich oraz prasa całego świata. Skoro przeczytałem jej zawartość, przeto coś mnie pcha do tego, by przynajmniej skomentować tę niecodzienną pozycję, o ile jest to w ogóle możliwe. Tak, przeczytałem z wielką uwagą i wciąż pozostaję pod ogromnym wrażeniem zawartych w niej treści. Autorka, sześćdziesiąt lat po zakończeniu Wielkiej Wojny Ojczyźnianej potrafiła zebrać od setek pozostających przy życiu kobiet wspomnienia frontowe. Nie musiała wśród społeczeństwa zbytnio wyszukiwać uczestniczek tej straszliwej wojny. Nie musiała, ponieważ w

GĘBĘ PRZYPRAWIAMY SOBIE SAMI

Obraz
Zbiegowisko u ks. Natanka na Podhalu Temat ten przy różnych okolicznościach „przyrody” poruszałem wielokrotnie. Poruszę go jeszcze raz, chociażby dlatego, że dzisiejsza GW pokazała nam, za autorstwem pana profesora Adama Suchońskiego obraz naszej pomrocznej Ojczyzny, jaki jawi się w podręcznikach do historii dla młodzieży pobierającej nauki w zachodniej Europie. Jako Polak zamieszkały od kilkudziesięciu lat tu nad Wisłą, w kraju Kopernika, Chopina, Mickiewicza, Słowackiego, Krasińskiego Szymborskiej, Wałęsy, wreszcie Wojtyły, którego losy wyniosły na najwyższy tron katolicki absolutnie protestuję!!!., bo oto, tymczasem 60 milionów młodych ludzi w Norwegi, Francji, Niemczech czy Holandii o Polsce wie tyle, że można tu spotkać na każdym kroku średniowiecze objawiające się tym, że, w polu miast maszyn używa się koni, a nawet krów pociągowych, że podstawowym narzędziem Polaka rolnika są widły, że Polak chodzi po zaśmieconych ulicach ze skrzywioną pijaną gębą, że między pracą a wypoczynki

SZWEJKPARADA

Obraz
Tak można by określić tę niebywałą, jak na kraj w środku Europy eskapadę, jaką od wielu już lat z początkiem sierpnia organizuje wojakom ich kierownictwo, a w zasadzie szef ordynariatu Wojska Polskiego współrządzący z ministrem ON naszym zbrojnym orężem. Przemarsze owe na trasie z Rembertowa (Warszawy) do Częstochowy nazwałem szwejkparadą, ale właściwsza byłaby nazwa „szwancparadą”, jako że kojarzy się nie tylko z włóczęgostwem bohatera Jarosława Haszki, ale też z prowincjonalnym odpustem. Nie zmienię zdania w tym względzie, szczególnie gdy popatrzyłem na zdjęcia opublikowane w Faktach i mitach, jakie zamieścili reporterzy. A widać na nich rozmemłanych naszych „szwejków”, bez pasów i często bez czapek, zamiast których na głowach mają kapelusiki babci Lodzi. Całą tę „partyzancką paradę” prowadzą, a jakże umundurowani księża kapelani z różnych jednostek, którzy są dozbrojeni przewieszoną prze szyję stułą. Normalni Polacy, a i wielu obserwatorów z zagranicy z politowaniem patrzą n

KOMUCHY, KOMUCHY

Obraz
Nie mogę zrozumieć, a mam jakieś tam dość wymierne IQ, dlaczego u nas w Najjaśniejszej Pomrocznej lewicę, czyli klub zwący się Sojuszem Lewicy Demokratycznej wraz z „przyległościami” generalnie nazywa się klubem komuszym. Mogę przypisać ten epitet (ewentualnie) powiedzmy Leszkowi Millerowi, Oleksemu, Czarzastemu, Cimoszewiczowi, Kwaśniewskiemu, no może kilku jeszcze innym niedobitkom historii, ale młodzież, która dzisiaj okupuje klub lewicy dumnie nosząc koszulki z napisem SLD, o komuniźmie ma podobne pojęcie jak o szczegółach bitwy Sobieskiego pod Wiedniem. Zresztą trudno dzisiaj Millera czy też Kwaśniewskiego nazwać prawdziwymi komuchami, bo jako jedni z pierwszych ze składu ostatniego KC organizowali transmitowane przez TV spotkania ze studencką młodzieżą opozycyjną i Michnikiem. Wielu z owych byłych studentów dzisiaj pałęta się w klubach PO i PIS. Miller, co by nie mówić, najlepszy premier III RP, robił wszystko by słowo komuch, które przylgnęło do niego jak g**no do okrę

WCIĄŻ NIE NACIŚNIĘTA

Obraz
„Obwiesił” się, jak powiadali nasi przodkowie Andrzej L. Sam z własnej nieprzymuszonej woli, czy też z woli zarówno „przyjaciół” jak i tych drugich. Kto to wie, poza zainteresowanymi jego odejściem w niebyt?. Śledczy sprawdzają, czy nie było na pana Andrzeja nacisków, które by popchnęły go do tak desperackiego kroku. Chłopa o twardej skórze, ale i wyjątkowo twardym charakterze. Pożyjemy zobaczymy, bowiem akurat słowo „naciski” jest dzisiaj tak popularne jak częstochowskie pielgrzymki czy też o tej nazwie papierosy dla kloszardów, mimo że poseł PO o charakterystycznym, bodajże szlacheckim nazwisku Czuma, po czterech latach przewodniczenia komisji, specjalnie ustanowionej uchwałą Sejmu, stwierdził autorytatywnie w krótkich słowach streszczając własny raport, że w czasie rządów PIS żadnych nacisków nie było, po czym wrzucił jakieś tam ciuchy do walizeczki na kółkach i udał się do wód. Nie było żadnych nacisków, powtórzę słowa człowieka, któremu zaufała nie tylko jego własna partia, ale

MILCZENIE OWIEC

Obraz
Dopóty dzban wodę nosi, dopóki się ucho nie urwie. Rzeka wzbiera powoli, rozlewa się błyskawicznie. Można by mnożyć wiele powiedzeń i przysłów na niefrasobliwość ludzką. Kilka dni temu na swoim blogu, jako zatroskany o rodzimy kraj obywatel napisałem, że nie jest wykluczona powtórka terroryzmu z Norwegii na naszym terenie. Wprawdzie Polska to nie jest kraina powszechnego dobrobytu i pięknej demokracji, a więc niby nic złego nie może się zdarzyć w wyniku znudzenia i frustracji spowodowanej nadmiarem luksusu, ale jest u nas wiele „okazji”, które mogą zrodzić wariata dążącego do mesjanizmu, poprzez który chciałby zrealizować swoje chore ambicje. Kto chociażby trochę myśli ten widzi, że jest bardzo duże przyzwolenie na rodzącą się w Polsce wzajemną nienawiść poszczególnych grup społecznych. Najbardziej widać to w polskim parlamencie, gdzie przedstawiciele opozycyjnych względem siebie klubów potrafią za pośrednictwem mikrofonów wyrażać względem siebie bardzo wrogie emocje. To nic, że akurat