Ponoć
znajdują się ludzie, którzy są świadkami pierwszej wojny
światowej, bo są. Ponoć są ludzie którzy widzieli na własne
oczy to co się działo w czasie Rewolucji Październikowej, też są.
Ponoć też żyją ofiary masowych pogrzebów grypy zwanej hiszpanką.
Może są. Żyją świadkowie dramatu Polaków, gdy banderowcy
ukraińscy zabijali w sposób okrutny ich bliskich a domostwa
puszczali z dymem. Są i to wielu. Ponoć żyją gdzieś w Polsce
ludzie którym cudem udało się zbiec spod luf oprawców katyńskich,
ale też z obozu Auschwitz Birkenau. Żywym przykładem był pan
Bartoszewski. Jeszcze oddychają współczesnym powietrzem Polacy,
którzy salutowali marszałkowi Piłsudskiemu, ale też zaznali
cierpień w Berezie Kartuskiej, pierwszym polskim obozie
koncentracyjnym. Znani są nawet polscy świadkowie walk
rosyjsko-japońskich, też żyją. Coraz mniejsza garstka żyjących
Polaków zbiera się na każdą rocznicę wybuchu Powstania
Warszawskiego, ale też Powstania w Getcie Warszawskim. Coraz mniej,
już bardzo schorowanych starców może zaświadczyć o bestialstwie
jakim byli poddani nasi współobywatele przez oprawców UB w latach
1945-1956, ale też przez zbrodniarzy z oddziałów leśnych, którzy
pod rządami dzisiejszej prawicy doczekali się zaszczytów i chwały
jako żołnierze wyklęci. Byli to najczęściej protoplaści,
antenaci współczesnych posłów i senatorów. Akurat świadków, a
nawet ofiar ich zbrodni żyje najwięcej, i to od Pomorza po Tatry.
Trudno pominąć oczywiście tych, którzy doznali krzywd
okupacyjnych z rąk faszyzmu niemieckiego, bo akurat tu ucierpiał
cały nasz słowiański, ale i semicki naród.
W
tym miejscu zadaje sobie pytanie: a czego my jesteśmy świadkami?.
Czego, o co zapytają nas nasze dzieci, wnuki i prawnuki pobierające
nauki w szkołach za lat dziesięć, dwadzieścia albo pięćdziesiąt?.
Czego. Otóż tego co będą zawierać mniej lub bardziej prawdziwe
karty historii, bo akurat karty współczesnej historii są już
zafałszowane zgodnie z ideologią ustrojową. Nasze dzieci i wnuki
dzisiaj mają bardzo skrzywioną świadomość w kwestii poprawnej
historii, utrwalaną poprzez prawicowych nauczycieli, kler sączący
do mózgów dziatek kłamstwa daleko wykraczające poza prawdziwą
naukę, zaś petryfikowane w okresie późniejszym przez
profaszystowskie organizacje. Będziemy opowiadać że byliśmy
świadkami rządów samodzierżawcy, zwanego małym ojcem narodu
pisowskiego, twórcy religii smoleńskiej, kapłanem kłamstw i
nienawiści w stosunku do opozycji, a być może nawet (jak twierdzi
wielu znawców polityki) bratobójcy, bowiem on wysłał 96 osób na
śmierć, mimo wszystkich przesłanek że lot taki nie powinien mieć
miejsca ze względów bezpieczeństwa (mgła nad lotniskiem, a
lotnisko w zasadzie nieczynne) co było zaczątkiem, albo wydarzeniem
założycielskim rządów Prawa i Sprawiedliwości. Jeśli ktoś w to
nie wierzy to jego sprawa, a nawet krzywda wyrządzana mózgowi,
którym obdarzył go Stwórca. Ci ufający biskupom i paplaninie
pisowskiej są już nie do odratowania. Pomrą w swej atawistycznej
głupocie i nieświadomości, przykryci ziemią pokoleń walczących
o postęp i cywilizację zawartą w prawdziwej nauce.
A
my?, cóż my. Szczęśliwi, że żadna wojna nas nie dotknęła
(przynajmniej na razie dzięki przynależności do NATO i UE),
zgodnie z własnym sumieniem odpowiemy: obyś w bezkrwawych, choć
dziwacznych czasach żył synu lub wnuczku. Bo o czym my mamy
świadczyć?. O dziwolągach zwanych niekiedy profesorami: Pawłowicz,
Zybertowicz, albo Berczyński? Podobne dziwolągi należało by dla
potomnych przechowywać w formalinie. Dajcież wy spokój, bo się
zakrztuszę precelkiem.