Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2015

DZIEŃ CZY ŚWIĘTO

Obraz
Kilka godzin dzieli nas od Święta Zmarłych, dla katolików Dnia Wszystkich Świętych. Po mojemu brzmienie nazwy tegoż dnia jest niekonsekwencją, bowiem na cmentarzach nie leżą sami święci. Ludzie zacni leżą tam obok przeróżnych złodziei, włamywaczy, bandziorów, pedofilów, a nawet cynicznych zbrodniarzy, zatem trudno ich wszystkich zaliczyć do świętych. Wszyscy święci to balują w niebie w rytm tanga Budki Suflera aż sypie się złoty kurz. Na cmentarzach w myśl zapisów religijnych leżą porzucone jak mocno znoszony ciuch cielesne ich powłoki.     Dlatego Dzień, ewentualnie Święto Zmarłych zamiast Świętych w myśl powyższej logiki mi bardziej pasuje. Tak przynajmniej ów dzień jest nazywany na świecie. Post ten piszę w przeddzień tegoż święta, podobnie jak przed rokiem, a może przed dwu laty. Niektóre zdania z tamtego posta mi się nasuwają pod klawiaturę, między innymi to, że ten dzień jest na świecie różnie obchodzony. Jedni go spędzają na cmentarzach w zadumie i smutku inni za

STAŁO SIĘ

Obraz
  Stało się to, co miało się stać. W gruncie rzeczy nikogo wyniki wyborów nie zaskoczyły, no może poza tym, że na ostatniej prostej partyjka pt. RAZEM wyeliminowała głosem jej szefa tę większą ZJEDNOCZONĄ LEWICĘ. Nawiasem mówiąc partia Adriana Zandberga powinna zwać się OSOBNO, jako że odrzucała wszelkie kuszenie na integrację sił lewicy. Trudno, stało się, żadna z tych lewicowych partii nie dostała się do Sejmu i pozostaje na obrzeżach polskiej polityki, z jedynym plusem. Mianowicie, dzięki temu że drużyna pana Adriana Zandberga przekroczyła próg 3%, może się spodziewać ok. 3 milionów złotych dotacji z budżetu państwa. Pozwoli to na zintensyfikowanie partyjnych pomysłów na przyszłość.     W Sejmie nie ma ani jednego posła lub posłanki z „sercem po lewej stronie”, oczywiście pominąwszy biologiczny układ naszych trzewi. Można się zatem spodziewać uchwalanych ustaw w myśl powiedzenia „hulaj dusza piekła nie ma”, ale skoro naród tak chciał to trudno jest podejmować się jaki

ŻAŁOBY NIE BĘDZIE

Obraz
  Z każdej śmierci cieszy się ksiądz, natomiast w żałobie pozostaje rodzina. Ta wielka, w miarę nowoczesna dotychczasowa rodzina nazywa się Polska. Jak wiemy w każdej rodzinie są tacy, którym na rękę jest śmierć jej członka, bowiem za trupim zapachem idą odczyty testamentów, a spadek potencjalnie był nie do odrzucenia. Ostatnio nasz rząd robił wszystko by zbuntowanych, członków rodziny, pragnących tej śmierci było jak najwięcej i to oni w 100 procentach przyczynili się do jeżeli nie uśmiercenia ojczyzny, to w każdym razie jej całkowitego ubezwłasnowolnienia. „Testament” odczytano w telewizji wieczorem w dniu 25.10.2015.Wybory wygrało Prawo i Sprawiedliwość i to w sposób nie pozwalający na dalszą integrację z postępową, dla wielu zaś zgniłą Europą. Głosujący Polacy zamknęli sobie drogę do korzystania z mało doskonałej Ustawy o in vitro oraz tej która zabraniała chłopom bić babę i odwrotnie, choćby po pijanemu, a nawet wracającemu prosto z kościoła, oraz wielu innych ustaw integruj

TERAŹNIEJSZOŚĆ

Obraz
  Moi drodzy. Powiem otóż tak: Przeszłości już nie ma, natomiast przyszłości jeszcze nie ma. Zajmijmy się zatem teraźniejszością, mimo iż jest ona banalna i nudna jak przysłowiowe flaki z olejem. Piszę ten tekst w dniu gdy obowiązuje cisza wyborcza, a więc milczę w sprawach politycznych, bowiem nie chcę się narazić na karę w kwocie, której po pierwsze nie posiadam, zaś po drugie nigdy nie posiadałem. Ale np. o upodobaniach kleru katolickiego mogę pisać, bo to temat chwytliwy, dla wielu ckliwy i akurat mi dość dobrze znany, zresztą nie tylko mnie. I nie jest to temat wyborczy, aczkolwiek o samej sztuce wyborów kler wie najwięcej i zapewne w dniu wyborów posłuży się nią wplatając w modlitwę. Jednak po głębszym zastanowieniu się zrezygnowałem, bo obiad akurat mam mieć wyjątkowo przedni, zatem nie chcę sobie tych przyjemnych odczuć zbyt nadwerężać..Ogrom pracy Małżonka włoży w to dzieło gastronomiczne, jakże bym mógł nie zachować szacunku dla Jej mitręgi.   Zmieńmy płytę. Otóż

TWARDO ZA TWARZ

Obraz
Urodzony 200 lat temu Otto von Bismarck, premier Prus i kanclerz Rzeszy Niemieckiej wypowiedział jakże sławetne słowa o Polakach, cyt: "Dajcie Polakom rządzić się samym sobie to wnet się wykończą.” Można by te słowa uznać za złośliwość Prusaka, bo właśnie Otto urodził się w takiej typowo junkierskiej rodzinie, gdyby nie miał całkowicie racji, a niestety miał. Potwierdziła to historia naszej ojczyzny. Polityka rozpasanej szlachty doprowadziła do rozdrapania Polski na ponad 120 lat, a każdy zryw do walki o niepodległość miał na tyle cherlawy charakter, większościowe zobojętnienie mas, iż nawet niewielkie oddziały wroga w mig sobie radziły w gruncie rzeczy z niewielkim pospolitym ruszeniem powstańców. Ale my Polacy lubimy klęski, zatem bardziej czcimy upadki powstań, kościuszkowskiego, listopadowego i styczniowego niżeli majowe zwycięstwo berlińskie w 1945 roku. To nam pasuje. Słowa Bismarcka sprawdzały się właśnie po zwycięstwie nad okupantem hitlerowskim, kiedy to Polska dosta

ZAGŁOSUJĘ NA BASIĘ NOWACKĄ

Obraz
  Skoro jeszcze nie obowiązuje tzw. cisza wyborcza (dziwoląg na skalę światową), skoro jako bloger mogę korzystać z wolności słowa, którą tą wolność może mi zabrać jedynie (o ironio) Prawo i Sprawiedliwość, wypowiem się publicznie na kogo zagłosuje w dniu 25 października 2015 i dlaczego. Tak, boję się ewentualnych rządów Jarosława Kaczyńskiego. Kaczyńskiego a nie Szydło, bo ta posłanka, nie w sensie poselstwa, ale posłańca, reprezentuje w gruncie rzeczy wyłącznie tego „zbawcę Polski”. Piszę to po obejrzeniu telewizyjnych dwu debat przedwyborczych. Nawiasem mówiąc dla mnie słowo debata to wymiana poglądów, dyskusja problemowa, a nie odpowiadanie na pytania prowadzącego program, wzorem teleturnieju „Jeden z dziesięciu” pana Tadeusza Sznuka. No ale było jak było. Każdy może mieć swoje zdanie na temat kto zwyciężył, kto najskuteczniej przekonał potencjalnych wyborców do swoich racji. Powiem krótko: dla mnie najbardziej skutecznymi, a może nawet tymi, którzy wzbudzili moją nieokiełzna

STRASZNIE NIEWYGODNY TEMAT

Obraz
  Pamiętacie Państwo sławetny dzień, gdy szef rządu Donald Tusk głośno z trybuny wypowiedział słowa. Nie będziemy klękać przed księżmi. Mówił to w imieniu partii rządzącej czyli Platformy Obywatelskiej, której przewodził od dobrych kilku lat. Upłynęło dosłownie kilka miesięcy, gdy przez niego namaszczona na premiera Ewa Kopacz odbywająca podróż do Watykanu nie tylko uklękła przed papieżem, ale z chciwością lizała rączki szefa rządu państwa watykańskiego. Oczywiście już od dawna w geście całkowitej uległości i poddaństwa nasz rząd, oraz władze terenowe, czyli zarządy województw, powiatów a nawet gmin obdarowywały nasz najbiedniejszy w świecie Kościół katolicki kolejnymi cudeńkami w postaci połaci ziem, budynków a nawet całkowitego poddaństwa policji, wojska, szkół, oraz władz wybieralnych przez społeczeństwo. Jedynie prezydent Poznania pokazał arcybiskupowi Gądeckiemu zgięty łokieć. Dość, powiedział i począł rozgraniczać boskie z cesarskim. Dość żyłowania społeczeństwa Wielkopola

MAM SWOJE ZDANIE

Obraz
Cóż może być radośniejszego niżeli wybory ogólnopolskie. Bo przecie wybory to narodowe święto demokracji, prawda?. Prawda, ale nie całkiem. Do świąt ludziska się przygotowują powiedzmy z radością, ale nie wszyscy tę radość uwypuklają na swoich twarzach, bowiem uwypuklenie na twarzy oznacza zwykle wklęsłość w portfelach. Ile nas Polaków będą kosztowały te najbliższe wybory, tego nikt nie wie. Dużo, bardzo dużo i dużo za dużo. Spoty, bilbordy, autokary, wywiady medialne, spotkania z mieszkańcami rejonów i miast, wreszcie krawcy, fryzjerzy, manicurzystki, ochroniarze, asystenci i doradcy, że nie wspomnę o zamawianych na tę okoliczność mszach i innych imprezach z Kościołem w tle. Kosztuje to setki milionów złotych z podatków tych, co to mają być uszczęśliwieni, a uszczęśliwia się nas wyborców najprzeróżniejszymi obiecankami składanymi przez kandydatów wszystkich startujących partii. Rozdawnictwo wirtualnych pieniędzy trwa przy każdej okazji i w każdych ilościach. Skoro jedna parti

DYSTANS

Obraz
Mieć dystans do siebie '' - umieć żartować sobie z siebie, ze swych wad, zalet. Oznacza też akceptowanie tych wad. Czasami też żartowanie ze swych zainteresowań. Ogólnie, mieć luźne podejście do siebie, do swego życia. Nie obrażać się, jeśli ktoś cię krytykuje. Patrzeć na siebie obiektywnie”, i tyle, albo aż tyle. Zdystansowanie się jest nieodłącznym elementem uwolnienia się od uzależnień, choć nie jedynym i wystarczającym. Jeżeli ktoś posiada dystans do siebie, wówczas mówi się o jego dojrzałości. Dzięki zaufaniu samemu sobie, łatwiej poradzimy sobie nawet w najbardziej zaskakującej sytuacji, korzystając z pokładów kreatywności i pomysłowości. Jednak trzeba pamiętać, że jest to efekt długotrwałej pracy nad sobą. Nie jest łatwo osiągnąć taki stan własnych emocji. Często oglądam pana Jerzego Urbana odgrywającego w filmikach satyrycznych na YouTube postaci zgoła mu ubliżające jako osobowości liczącej się w społeczeństwie. Pan Urban kpi i wyśmiewa zjawiska dziejące się w k

POWTÓRKI Z HISTORII

Obraz
  Historia lubi się powtarzać, raz jako tragedia innym razem jako farsa. Dzisiaj najbardziej rozpalonym, wręcz gorącym jak pieczony kartofel pozostaje postać Antka policmajstra, czyli Macierewicza, który na spotkaniu z Polonią amerykańską naplótł takich głupstw, że głowa boli nawet jego akolitów. Do tego stopnia, że kandydatka na premiera Szydło z partii kaczej musiała w ciągu kilku minut dokonać podmiany na stanowisku przyszłego ministra ON z Antoniego M. na Jarosława G. Mnie, jak i wielu Polakom opowiadającym się za dobrem Ojczyzny i Jej lepszą przyszłością owa podmiana „wisi jak kilo kitu”, że wyrażę się „literacko”. Zamienił stryjek siekierkę na kijek, albo też z deszczu pod rynnę i takie tam jeszcze inne powiedzonka. Nie tęsknię za powtórkami z historii, bowiem nie jest mi tęskno ani za tragedią, ani za farsą, bowiem tylko te widzę w aspekcie stanowiska ministerialnego dot. obronności państwa. Pierwszym, jak go pamiętam był niejaki Jan Parys. To taki chłopek przypominający

BIEGUNI

Obraz
      Książka pani Olgi Tokarczuk zatytułowana BIEGUNI nie jest nowością literacką na polskim rynku księgarskim. Autorka za BIEGUNI została laureatką nagrody Nike już w 2008 roku, ale zabrałem się do jej przeczytania dopiero „dzisiaj”. Nie znaczy to, że można ją przeczytać przez jeden dzień. To dzieło wymaga dni kilku, bowiem zmusza czytelnika do przemyśleń o swoim życiu, dopasowując niejako je do treści książki, czyli o miejscu zamieszkania, pracy, rodzinie, ale i wielu innych okolicznościach związanych z powolnym upływem właśnie życia, oraz dobyczy nauki. Autorka jest psychologiem, ale też wspaniałym filozofem, a także etykiem. W tym roku otrzymała kolejną nagrodę Nike za inne dzieło literackie (dzieło nie tylko objętościowe, 900 stron) pt. „Księgi Jakubowe”. Czytałem w zasadzie każdą książkę wyróżnianą nagrodą Nike. Wszystkie były interesujące, bowiem dotychczas najbardziej poraził mnie swoim opisem podróży poprzez bałkański świat pan Andrzej Stasiuk książką „Jadąc do Babad