
poniedziałek, 30 stycznia 2012
PUK... PUK...CZY ZASTALIŚMY LEWICĘ?

środa, 25 stycznia 2012
DEGRENGOLADA

niedziela, 22 stycznia 2012
Z CZYM DO GOŚCI

wspomnę o zdobytym wcześniej złocie olimpijskim (foto). A przecież oni też, mimo ukrytego zawodowstwa grali oficjalnie jako amatorzy. Chylimy czoła przed wyczynami siatkarzy, ale prawdziwy sukces w tej dziedzinie odnieśli właśnie tamci pod wodza Wagnera. Fakt, nie mieliśmy sukcesów w sportach zimowych poza tymi spektakularnymi Fortuny i Łuszczka. To prawda, ale dzisiaj zarówno Małysz jak i Kowalczyk wypruwają sobie żyły nie tylko dla chwały, ale i wielkich profitów. Gdyby im nie płacono, to zapewne by nie startowali, bo sport dzisiaj to komercyjny interes. Dzisiaj nie bardzo polska młodzież lgnie do sportu dla samej jego idei. Zresztą jest ona beznadziejnie przygotowywana do sportowego wysiłku już w szkołach na jednej, jedynej godzinie WF w tygodniu, gdy tymczasem na rozważania religijne ma zapewnione dwie godziny. Niby wiemy, że sport to kultura, ale jakby inna, ta gorsza. Dawniej młodzież zajmowała się nauką i wszelkiego rodzaju rywalizacją na szkolnych olimpiadach, dzisiaj zaś od samego zarania jej wieku jest wciągana w różnego rodzaju nieformalne grupy blokerskie czy kibolskie. Jak podrosną to do Młodzieży Wszechpolskiej i innych zatrutych politycznie „stowarzyszeń”. Wg. współczesnej polityki sportu nie czas na pokazywanie tamtych osiągnięć, które by akurat prowokowały do stawiania moralnie uczciwej oceny PRL. Natomiast często telewizja pokazuje słynny gest Kozakiewicza na moskiewskim stadionie, który zgodnie z naturą naszej prawicy wyraża niechęć do narodu rosyjskiego. Niestety, Kozak po zdobyciu złota dla Polski wypiął się na ojczyznę i przyjął obywatelstwo niemieckie. Dzisiaj ma dwa. Dlatego wstyd mi i zapewne wielu moim rodakom tego, że nie potrafimy się chwalić osiągnięciami naszego sportu tylko ze względu na poróżnienia polityczne. Ciekawe, bo nawiasem mówiąc w PRL sport bardzo czynnie uprawiał ulubieniec prawicy i narodu moherowego Karol Wojtyła, chwaląc sobie stworzone przez państwo warunki. A ponadto sport jest ponadpartyjny, ponad polityczny i ponad czasowy, ale do kogo ja mówię?. Przecież trudno, aby moje dywagacje na temat sportu czytał ktoś z kaczej czy tuskowej partii. Co najwyżej znajdzie się przypadkowy, miły komentator, który mi napisze: zamknij się komuchu, żydzie, czy też małpo putinowska. A co, czy nie mam racji?
piątek, 20 stycznia 2012
CO RAJCUJE POLSKĄ PRAWICĘ, A CZEGO NIENAWIDZI

A czegoż ten rój prawicowych owadziąd szczególnie nienawidzi?. Ano Owsiaka, bo zbiera grosiki od milionów..jakoby z tacy kościelnej. GW zadała sobie trud wyjaśnienia dlaczego prawica nie może znieść Owsiaka. Być może za czerwony kolor serduszek, a może dlatego że jest skuteczny bez poparcia Kościoła, wreszcie dlatego, że być może polska prawica jakoby cierpi za miliony, a sukcesy odnoszą inni. Taki narcystyczny przyczynek, bo wrogość prawicy do każdego kto odnosi sukcesy to ich logo, ich herb, ich szyld polityczny. Ponadto prawica nienawidzi wszelkich inności w tym związków homoseksualnych, europejskich praw kobiet, lewicy jako takiej, ludzi o innych wyznaniach poza katolicyzmem, ludzi o innym kolorze skóry, wreszcie Rosjan, Niemców, Żydów, a na końcu księdza Tischnera i bpa Życińskiego. No i PRL jako ciągłości Rzeczypospolitej. W pakiecie tym mieści się jeszcze Unia Europejska, z jej nowym przewodniczącym Martinem Schulzem ( po Buzku), bo to socjalista i do tego Niemiec, z wyjątkiem jednego . Otóż dobrze Unia płaci europosłom, których to z ramienia PIS i LPR jest najwięcej w ramach polskiego „kontyngentu”. To akurat też wskazuje na poprawność myślenia polskiego elektoratu, bo właśnie te m.in. dwie partie wypowiadały się sceptycznie, albo wręcz wrogo do kwestii przynależności Polski do Unii Europejskiej.
Przepraszam za utrudnienia w komentowaniu.
piątek, 13 stycznia 2012
DZIADY POLSKIE

Tytuł brzmi jak KWIATY POLSKIE Juliana Tuwima. Niestety tylko w kontekście szyderczym, bowiem pozwalam sobie napisać o prawdziwych dziadach polskich. Tych, którzy spoglądają na wystawy leków zalegających półki aptek. Tych zerkających cierpiętniczymi oczyma, bo w ich często drżących rękach spoczywają pliki recept. Ta akurat apteczna populacja dziadów polskich w dwójnasób się powiększyła po ostatnich poprawkach do Ustawy zdrowotnej, szczególnie w zakresie dotyczącym refundacji podstawowych leków. Podstawowych, bo dotyczących m.in. walki z szerzącą się wśród społeczeństwa polskiego cukrzycą. Dwa miliony polskich cukrzyków, to wśród nich blisko połowa nowych potencjalnych polskich dziadów. Dziadów, ponieważ jeżeli chcą jeszcze trochę pożyć, niestety muszą użebrać na inne wydatki, jak choćby najskromniejsze wyżywienie, opał, czynsz, energia, rezygnując ze środków przekazu. Ciekawość w zakresie wszelkich wieści z kraju i ze świata z konieczności zaspakajać będą księża podczas kazań oraz fundowane półdarmo kościelne gazetki. No nie! Ja nie muszę jeść, ale ojca Rydzyka nie opuszczę pomyśli wielu z nich, dlatego część polskich dziadów, a jeszcze więcej bab jakiś mały odbiornik radiowy zachowa, choćby zasilany bateryjką.
Druga, ta pozacukrowa sfera dziadów tworzy się spośród tych co odbierają najniższe emerytury i renty, na pograniczu 700-800 złotych, z roku na rok ulegając coraz większej pauperyzacji, a niestety takich wśród nas są masy. Im akurat cukrzyca nie grozi bo się tłusto nie przejadają, nie zażywają trunków, z wyłączeniem tych obywateli, których Broniewski przedstawił jako „Polak-katolik alkoholik”. Słodycze ze względu na koszty też są im obce. Skoro nie muszą walczyć z cukrzycą, to co im dolega do diabła?. Ano wszystko to co podlega systematycznym opłatom z tej właśnie kilkuset złotowej emerytury. Większość z nich wstydząc się wyciągania ręki po datki przed kościołami i na ulicach, co tchu biegnie do śmietników. Co tchu, by zdążyć przed przysłowiowymi szczurami. Przyczyniamy się też do zaludniania krajów UE polskimi dziadami, często z wyższym wykształceniem, bo jak może postrzegać Francuz, Niemiec czy Szwed polskiego magistra zmywającego gary, szorującego kible, czy zamiatającego ichnie ubogacone kwieciem podwórka. Brak pracy w Polsce nawet dla ludzi dobrze wykształconych stawia nasz kraj i naszą gospodarkę w rzędzie z Ugandą i Tajlandią, bo w Europie trudno nas z jakimkolwiek państwem zestawić,,, mimo ponoć naszej „zazielenionej wyspy” na mapie. Zazielenionej wyłącznie w oczach premiera. Czy ten stan rzeczy kiedykolwiek ma szansę zmiany?. Nie wiem, bowiem trudno mieć nadzieje w sytuacji, gdy niby bogaty rząd (bogaty, bo szasta milionami wśród swoich i znajomych królika), ściska społeczeństwo coraz bardziej krótszym pasem. Szastanie publicznym groszem widać na każdym kroku (olbrzymie odszkodowania dla każdego z rodzin „smoleńskich”). Przecież oni tam pojechali na wycieczkę modlitewną. (Olbrzymie odszkodowania dla rodzin żołnierzy-ofiar wojny afgańskiej). Przecież ci żołnierze sami ochoczo wybrali się do pełnienia tejże służby, licząc na dobrą kasę. Jeżeli już, to owe odszkodowania powinna płacić Ameryka, w imię interesów której walczą polscy wojacy. Olbrzymie dotacje na Kościół i jego Caritas mimo biernego oburzenia wiernych-normalnych. Olbrzymie koszty przewodnictwa Polski w Unii. Bogata Dania zapowiedziała, że swoją powinność wykona za pół ceny. Ponadto tymczasem (trudno zrozumieć), że tenże rząd deklaruje się na kilku miliardową składkę dla „uratowania” gospodarki Włoch. Nawiasem mówiąc każdy obywatel Italii ma przeciętnie siedmiokrotnie wyższe zarobki od Polaka, dziesięciokrotnie większe oszczędności w bankach, a ich europoseł dostaje na rękę trzy razy większą gażę od naszego, chociaż akurat nasi europosłowie (posłowie też) do biednych nie należą, bo dobry premier o nich dba, proponując co rok kilkutysięczne podwyżki . Ale co tam panie premierze, ze swojej kieszeni pan nie daje, a warto zadbać o dobrą swoją markę, szczególnie w Brukseli i Berlinie na przyszłość, w sytuacji gdy nie można się spodziewać trzeciego zwycięstwa wyborczego. Ja nie zadam panu wyświechtanego pytania „Jak żyć”, ale te tysiące nowych DZIADÓW POLSKICH, a i owszem. Cóż z tego, pan i tak nikomu nie pomoże. Pan jeno wygłasza kolejne obiecanki bez żadnego pokrycia, bo same orliki i kilkanaście przedszkoli to zbyt mało jak na tyle lat premierowania.
Druga, ta pozacukrowa sfera dziadów tworzy się spośród tych co odbierają najniższe emerytury i renty, na pograniczu 700-800 złotych, z roku na rok ulegając coraz większej pauperyzacji, a niestety takich wśród nas są masy. Im akurat cukrzyca nie grozi bo się tłusto nie przejadają, nie zażywają trunków, z wyłączeniem tych obywateli, których Broniewski przedstawił jako „Polak-katolik alkoholik”. Słodycze ze względu na koszty też są im obce. Skoro nie muszą walczyć z cukrzycą, to co im dolega do diabła?. Ano wszystko to co podlega systematycznym opłatom z tej właśnie kilkuset złotowej emerytury. Większość z nich wstydząc się wyciągania ręki po datki przed kościołami i na ulicach, co tchu biegnie do śmietników. Co tchu, by zdążyć przed przysłowiowymi szczurami. Przyczyniamy się też do zaludniania krajów UE polskimi dziadami, często z wyższym wykształceniem, bo jak może postrzegać Francuz, Niemiec czy Szwed polskiego magistra zmywającego gary, szorującego kible, czy zamiatającego ichnie ubogacone kwieciem podwórka. Brak pracy w Polsce nawet dla ludzi dobrze wykształconych stawia nasz kraj i naszą gospodarkę w rzędzie z Ugandą i Tajlandią, bo w Europie trudno nas z jakimkolwiek państwem zestawić,,, mimo ponoć naszej „zazielenionej wyspy” na mapie. Zazielenionej wyłącznie w oczach premiera. Czy ten stan rzeczy kiedykolwiek ma szansę zmiany?. Nie wiem, bowiem trudno mieć nadzieje w sytuacji, gdy niby bogaty rząd (bogaty, bo szasta milionami wśród swoich i znajomych królika), ściska społeczeństwo coraz bardziej krótszym pasem. Szastanie publicznym groszem widać na każdym kroku (olbrzymie odszkodowania dla każdego z rodzin „smoleńskich”). Przecież oni tam pojechali na wycieczkę modlitewną. (Olbrzymie odszkodowania dla rodzin żołnierzy-ofiar wojny afgańskiej). Przecież ci żołnierze sami ochoczo wybrali się do pełnienia tejże służby, licząc na dobrą kasę. Jeżeli już, to owe odszkodowania powinna płacić Ameryka, w imię interesów której walczą polscy wojacy. Olbrzymie dotacje na Kościół i jego Caritas mimo biernego oburzenia wiernych-normalnych. Olbrzymie koszty przewodnictwa Polski w Unii. Bogata Dania zapowiedziała, że swoją powinność wykona za pół ceny. Ponadto tymczasem (trudno zrozumieć), że tenże rząd deklaruje się na kilku miliardową składkę dla „uratowania” gospodarki Włoch. Nawiasem mówiąc każdy obywatel Italii ma przeciętnie siedmiokrotnie wyższe zarobki od Polaka, dziesięciokrotnie większe oszczędności w bankach, a ich europoseł dostaje na rękę trzy razy większą gażę od naszego, chociaż akurat nasi europosłowie (posłowie też) do biednych nie należą, bo dobry premier o nich dba, proponując co rok kilkutysięczne podwyżki . Ale co tam panie premierze, ze swojej kieszeni pan nie daje, a warto zadbać o dobrą swoją markę, szczególnie w Brukseli i Berlinie na przyszłość, w sytuacji gdy nie można się spodziewać trzeciego zwycięstwa wyborczego. Ja nie zadam panu wyświechtanego pytania „Jak żyć”, ale te tysiące nowych DZIADÓW POLSKICH, a i owszem. Cóż z tego, pan i tak nikomu nie pomoże. Pan jeno wygłasza kolejne obiecanki bez żadnego pokrycia, bo same orliki i kilkanaście przedszkoli to zbyt mało jak na tyle lat premierowania.
wtorek, 10 stycznia 2012
COŚ W TYM JEST PROSZĘ KOLESTWA

Gdy z jakichkolwiek powodów powinie ci się człowieku noga względem obowiązującego prawa, to ewentualna (powtarzam: ewentualna) kara, a w zasadzie jej wymiar (wysokość) uzależniona będzie od tego, jaką pozycję społeczną piastujesz w chwili popełnienia przestępstwa. Od wielu miesięcy władze Polski, a i Europy zafrasowane są skazaniem przez niezawisły (tak należy domniemywać) sąd na 7 lat więzienia byłej premier Ukrainy Julii Tymoszenko. Telewizja pokazuje jej „cierpienie” w celi monitorowanej (jak by to była nowość!), a jednocześnie wyposażonej w klimatyzację, plazmowy telewizor, lodówkę i takie tam inne. Ten luksus więzienny obowiązywał dotychczas. Obecnie ukraińską miss skazanych przewieziono do obiektu o bardziej zaostrzonym rygorze, więc pewno zamieniono jej aparat telewizyjny na bardziej analogowy. Jednocześnie polscy komentatorzy przekonują nas, że była pani premier została skazana za „domniemane” przekręty gospodarcze w wymiarze kilku milionów dolarów... niesłusznie. Władze z prezydentem Janukowiczem się na niej mszczą za premierowanie pod kuratelą Juszczenki, bardzo nieszczerego zresztą przyjaciela Polski. Przekręty paliwowe dokonane w gospodarczych relacjach z Rosją są wyssane zatem z palca? Może jest tak, a może inaczej. Skąd wobec tego państwo Tymoszenko obrośli aż w taki majątek, liczony w dziesiątkach milionów dolarów. Gazeta Wyborcza, którą nie można podejrzewać o lizusostwo wobec Janukowicza pokazała nam Ołeksandra, męża pani Julii, jednego z najbogatszych obywateli Ukrainy ( taki ukraiński Kulczyk), który tegoż majątku dorobił się właśnie na ropie naftowej. Więc jak to jest z tą moralnością władz polskich i polskiego dziennikarstwa. Piękna Julia jest OK tylko dlatego, że jest przeciwniczką polityki Janukowicza, bo tak to wygląda na całej linii rozumowania. Podobnie, chociaż z większą rezerwą zachowuje się UE. Ostrzega Kijów, że do czasu zwolnienia z aresztu Owej Julii, Ukraina nie ma szans na stowarzyszenie gospodarcze w ramach tejże Unii. Ech, ta polityka! Coś nam tu śmierdzi, bowiem mąż pani Julii stał się milionerem za czasów jej premierostwa, a wiadomo, że z chwilą gdy prawo wkracza w tajniki bankowe tak znanej rodziny, to zwykle majątek rozdziela się ze wskazaniem na tego małżonka, który jest w miarę mniej podejrzany. Dzisiaj państwo Tymoszenko żyją w separacji i to nie tylko spowodowanej kratami więziennymi. To separacja majątkowa, a szanowny małżonek pani Julii już wyemigrował za granicę. Okazuje się, że ludzie na państwowych i kościelnych posadach mogą czuć się bezkarni. Być może u nas taki Kaczyński, Ziobro czy inny Macierewicz, który nadawał stopnie oficerskie swoim znajomkom i przyjaciołom po dwóch tygodniach szkolenia, nigdy nie staną przed Trybunałem Stanu. Ci ludzie nadal zachowują się jak wariaci, oskarżając państwo i jego struktury o wszelkie bezeceństwa, w wyniku czego państwo musi płacić pokrzywdzonym ogromne, wielomilionowe odszkodowania (poszkodowani raportem WSI). Zatem chyba jest w moim rozumowaniu dużo prawdy. Bo zapowiedzi postawienia chociażby tylko tych osób przed TS, to po prostu żart i kpina ze społeczeństwa. Aby do końca potwierdzić postawioną tezę, przytoczę przykład z naszego, polskiego grajdoła. Cywilny osobnik przyłapany na wielokrotnym molestowaniu dzieci zostaje skazany na więzienie w wymiarze co najmniej lat kilku (GW.5.12), patrz: seksuolog Samson. Jednocześnie złapany za jajca ksiądz, który zgwałcił kilkakrotnie dziecko śmieje się z polskiego wymiaru sprawiedliwości, bo wie, że kara jaką otrzyma będzie w zawieszeniu i co najwyżej biskup przeniesie go z parafii w Zimnej Wodzie do Gorącej Pipidówki. Do naszego kraju uciekają wszelkiej maści zboczeńcy w sutannach z całego świata, jak swego czasu naziści do Argentyny via Watykan. Wyglądało by na to, że księdza skazać nie można, bo ma mocno ograniczoną świadomość dokonanego, chociażby zbrodniczego czynu, a przecież wiadomo, że kretynem do końca może być przykładowo wyłącznie masażysta, który potrafi tylko uciskać mięśnie. Nic więcej nie musi wiedzieć ani umieć. No to szczęść Boże. Alleluja i do przodu.
poniedziałek, 9 stycznia 2012
SKUMANY Z DIABŁEM

Okazjonalnie byłem ci ja w Toruniu. Moim mieście, ciągle tym, które to okupuje cząstkę mojego serca. Mieście, jakby się wydawało nowoczesnym, zarządzanym przez „Gospodarza Miasta” prezydenta Zaleskiego, który w gruncie rzeczy chyba uosabia prawdziwego gospodarza grodu Kopernika. Nie oszołom prawicowy, nie komuch, jak mu to przypisywano po oświadczeniu, iż był i pozostaje ateistą, ale jakowyś dla wielu dziwak, który to w pewnych tam okolicznościach powiedział publicznie, że zawrze sojusz chociażby z diabłem, by tylko zrealizować plan życia, a mianowicie zbudować trzeci most przez Wisłę. Komitywę Zaleskiego z belzebubem było widać podczas zlotu moherów w czasie 20 rocznicy Radia Maryja. Pośród „zaszczyconych” zaproszeniem na tę okoliczność TV pokazała siedzącego w ławach RM pana prezydenta Zaleskiego. Siedział zatem wśród rzeczonych „diabłów”. Widać było zadowoloną twarz prezydenta, po oficjalnym poparciu jego idei inwestycyjnej przez Rydzyka, a i również uśmiech Rydzyka po obiecance Zaleskiego, że w porozumieniu z MZK pobuduje on linię tramwajową do „wyższej uczelni moherów”, ulokowanej gdzieś tam nad rozlewiskiem Wisły. I wszystko by było ok. Tylko ten pański mało przemyślany gest panie prezydencie. Jak mógł pan zainicjować w Toruniu budowę pomnika Lecha Kaczyńskiego, najgorszego prezydenta w dziejach Wszystkich Rzeczypospolitych?. Jakież to anioły z herbu miasta kierowały człowiekiem ponadpartyjnym. W mieście, które nijak nie kojarzy się z tak kontrowersyjną postacią. Dla dobra miasta ten „wielki” fizycznie człowiek-prezydent lawirując między wrogimi wzajem partiami, stara się być dobrym ojcem porozumienia, Ale dalibóg, jak można się ośmieszać wnioskiem budowy kaczego pomnika?. Przecież jakikolwiek ten Zaleski ma światopogląd, to mimo przyjaźni z radiowym potentatem i bp. Suskim trudno mu przypisać napływ przyjaznych uczuć dla okrzyczanej ofiary smoleńskiej. Czyżby urok posła PIS Girzyńskiego tak nim zawładnął?. No dobrze się stało, że mieszkańcy Torunia w referendum odrzucili ten głupi pomysł. Trudno też zrozumieć idee budowy pomnika księdza Popiełuszki. No, chyba że dlatego, iż ksiądz został pojmany przez Piotrowskiego w okolicach grodu Kopernika. Pomnik stanął. To pewno też owoc zawartego kontraktu pana prezydenta z diabłem na rzecz budowy mostu. Zbudowano go na wzór i podobieństwo Chrystusa świebodzińskiego, jeno o wiele skromniejszych wymiarach. Długie, mało proporcjonalne do sylwetki ręce, oplecione zerwanymi kajdanami, pragną przygarnąć do serca całą populacje Torunian, a nawet tych wyjeżdżających, bowiem pomnik usytuowany jest przed mostem Piłsudskiego. Z diabłem zawierali umowy bohaterowie „Fausta” Goethego oraz „Boskiej Komedii” Dantego. Nie zawsze dobrze na tym wychodzili. Zaleskiemu się uda, bo most jest już w połowie gotowy, a nawet wyprzedza harmonogram prac dzięki sprzyjającej pogodzie, ale przede wszystkim dzięki systematycznemu napływowi milionów euro z Brukseli. Dzisiaj to najbardziej rozkopana część wschodnia miasta, oczywiście do czasu. I mimo próbom zakłócenia budowy przez wrogów pana Zaleskiego, o czym w miejscowych „ Nowościach”, miasto dzięki takiej inwestycji stanie się jeszcze bardziej nowoczesne, a przejezdni nie będą popadać w korki drogowe. Spacerując po Starówce, zachodziłem w głowę, czy Toruń był piękniejszy onegdaj, czy też jest dzisiaj. Mam rozterkę i chyba się pogubiłem wzorem pani Beaty Tyszkiewicz: czy ja byłem z pieskiem, czy też bez pieska?!
niedziela, 1 stycznia 2012
POLACY NIE GĘSI.

Uczono mnie, tak jak większość chrześcijan, że populacja ludzkości ma swój początek w ogrodzie zwanym rajem. Z żebra prostego chłopa, zwanego Adamem, Wszechmocny stworzył Ewę, partnerkę seksualną, a to w celu zaludnienia niezmierzonych obszarów ziemi wcześniej rozdzielonych od wód oceanicznych. Jak się okazało, w wyniku złamania przykazania abstynencji owocowej, państwo Ewa i Adam, nazwiska nieznanego, zostali skazani na opuszczenie raju i udania się na poniewierkę. Szkoda, bo zagospodarowali ogród w czasie, gdy mienił on się kwieciem owocowym, zaś opuszczali go w okresie owocowania. Zatem ich pobyt był wyjątkowo krótki, czyli od kwietnia do sierpnia (pod warunkiem, że to były owoce wczesne). W każdym razie po spożyciu antonówki (najstarsza odmiana jabłka) z namowy węża, zgodnie z umową zawartą między Stwórcą a nimi, zmuszeni byli opuścić raj udając się na bezkresną pieszą tułaczkę.
Nie wiem jak owi pierwsi ludzie się między sobą porozumiewali, bo mam wątpliwości, czy Stwórca tchnął cudownie w nich jakikolwiek język. Być może migowy. To wystarczyłoby, kierując się popędem seksualnym, znanym zresztą do dzisiaj, spłodzić i urodzić dwoje dzieci jak powiada stary testament. Byli to Kain i Abel. Ci dwaj chłopcy podobno byli protoplastami zaludnienia Ziemi. Podobno. Bo jednak dla myślących to jakieś bzdury mili państwo, bowiem, nawet wtedy zanim jeden zabił drugiego z zazdrości, co często się zdarza wśród dzisiejszych chrześcijan jeszcze dzisiaj, to przecież, któryś z nich musiał wydać jakiekolwiek potomstwo, a jak wiadomo dotychczas, żaden chłop tego nie dokonał mimo czekającej nagrody w wysokości milionów dolarów plus dyplomu Nobla. Czy zatem ten który pozostał przy życiu zadawał się powiedzmy ze stworzeniami mało podobnymi do człowieka np. z owcą czy też małpą, co dzisiaj należy nazwać zoofilią?, ewentualnie z własną matką Ewą. Trudno powiedzieć, ponieważ ze względu na zaprzeczenie darwinizmowi, nauki kościelne o tym milczą. Logika jednak przemawia za tym, by przyjąć zagadkową tezę. Ponieważ jednak chrześcijanie, szczególnie katolicy, to ludzie nie wysilający się w samodzielnym myśleniu, przeto (chyba) można im wmówić wytłumaczenie wygodne dla Kościoła, iż Kain, jako ten samotny włóczęga spotkał płeć odmienną (no bo musiał) może z Marsa, czyli z planety, którą stworzył Bóg przy innej okazji, a która miała historię o wiele milionów lat starszą. Stąd nasz ludzki naród się poprzez setki tysięcy lat rozprzestrzenił. Kwestia tylko jakże zaistniały poszczególne języki w różnych regionach świata. Wiem, że my Polacy, których protoplaści osiedli nad Wisłą przyjęli język szeleszczący jak las osikowy, jak szum zamiatarki ulicznej, pierwej przez wiele setek lat posługując się łaciną. Język ten jest przedmiotem żartów ludów germańskich i łacińskich, a już prawie przedmiotem zgrywy dla Azjatów. Mimo to jakoś najbardziej zainteresowani uczą się polskiego, a raczej polskopodobnego. Za to ich lubimy. Gorzej natomiast wygląda nauka języków obcych przez Polaków. Tylko wizja biedy i nędzy, co jest powodem emigracji, pominąwszy dyplomatów i turystów zmusza Polonusów do nauki języków obcych. Niestety jesteśmy osamotnieni w obronie naszej tożsamości językowej, bo np. Anglicy, Francuzi, czy Niemcy uważają, iż nie muszą się uczyć żadnego obcego języka, ponieważ ich językami posługują się miliony tubylców z krajów do niedawna uznawanych za okupowane w ramach kolonii. Dlatego akurat dzisiaj spotkać można więcej Polaków posługujących się językiem angielskim, francuskim czy niemieckim niżeli odwrotnie. W kabaretach tych narodów, język polski jest kanwą śmiechu i puenty dowcipów. Ale tak na poważnie, to możemy być dumni ze swojego szeleszczącego języka, jak zresztą wszyscy Słowianie z Czechami, Rosjanami i narodami dawnej Jugosławii. W ten sposób narody znad Wisły, Wełtawy, Wołgi i Dunaju mają szansę szybciej zagospodarować Europę niżeli nasi sąsiedzi, tym bardziej w ramach zjednoczenia w Unii. I sprawę można by uznać za wyjaśnioną. Tylko ten mariaż Kaina z owcą?. Boże drogi, to właściwie od kogo my pochodzimy?, od Kaina, który zrodził obupłciowe dzieci (jego potomkom należy się obiecana nagroda), czy też od małpy jak twierdzi Darwin, a którego teoria ewolucji jest jak by bardziej do przyjęcia , przynajmniej przez tych co używają mózgu, chociażby szczątkowego.
Subskrybuj:
Posty (Atom)
WIARA I NAUKA
Te dwa wyrazy pasują do siebie jak wół do karety, a mimo to wielu, nawet dość wykształconych ludzi (w tym duchownych), popisuje się swoją er...


-
Termin, a jakże zapisany w wikipedii, a oznacza ostentacyjnie bierną, lekceważącą postawę wobec wszystkiego. Można ją określić odrętwiał...
-
To po prostu „dzień dobry” w języku naszych bratanków znad Dunaju. Oczywiście co ciekawe, taki grzecznościowy zwrot dotyczy tylko towarz...
-
Pytacie skąd bierze się tylu wyborców PiS, tylu prostackich dzbanów do których nic nie trafia mimo zapraszającego pustego wnętrza. Ano s...
