Mówi
się, że mowa jest srebrem a milczenie złotem, a Kościół zna się
na kruszcach, szczególnie tym drugim, pomyślałem sobie w
kontekście trzeciego dnia wizyty Ojca Białego w Najjaśniejszej
Rzeczypospolitej. Program dnia był wypełniony pod sam dekiel, bo
już o godzinie ósmej papież był zmuszony do pobudki, bowiem
zaraz po porannej modlitwie musiał udać się w towarzystwie kilku
samochodów średniej klasy wypełnionych ochroniarzami do byłego
hitlerowskiego obozu Auschwitz. W cichym towarzystwie kamer oraz
różnych przydupców rządowych, Franciszek sam przeszedł słynną
bramę obozu by w milczeniu spacerować po ścieżkach
obozowych. W milczeniu zatrzymywał
się w miejscach dokonywanych przez oprawców hitlerowskich kaźniach i fabryczkach śmierci co najmniej miliona istnień ludzkich. Ucałował twarze nie tylko żyjących więźniów, którzy jeszcze ostali się na tym łez padole, ale też narzędzia zbrodni, w tym słup szubienicy i ścianę śmierci. Podobnie milcząco zwiedził piece krematoryjne Birkenau zatrzymując się w celi, gdzie śmiercią głodową zginął ojciec Kolbe, który oddał życie za Polaka. Jak wiadomo 80% zamordowanych mężczyzn, kobie t i dzieci stanowili Żydzi, ale jak też wiadomo, Kolbe był antysemitą. Tu usiadł na krześle by pomodlić się za duszę Maksymiliana, a czy za dusze pozostałych ofiar, pozostanie Jego tajemnicą. Jedno jest pewne. Franciszek w swym przemówieniu z okna pałacu biskupiego na Franciszkańskiej 3 nawiązał do swych przemyśleń z Oświęcimia, Mianowicie powiedział, cyt: „Nie chcę mówić gorzkich słów, ale muszę powiedzieć prawdę. Okrucieństwo jeszcze się nie skończyło w Auschwitz-Birkenau. Także dziś torturuje się ludzi. Wielu jest więźniów poddawanych torturom, by zmusić ich do mówienia. Wielu jest przetrzymywanych w odosobnieniach jak zwierzęta.” W pięknej kolumnie samochodów i motocykli papież powrócił do Krakowa. Odwiedził szpital ciężko chorych dzieci na Prokocimiu, po czym, posiliwszy się obiadem (nie znam menu), wziąć udział w pięknej inscenizacji drogi krzyżowej na Błoniach. Podobało się to zebranym w ponad półmilionowym tłumnie, bo obok typowo sakralnych słów iście teatralna instalacja wypełniona była symboliką nawiązującą do świeckości. Widać to było po młodych twarzach. Wieczorem papież ponownie przemówił do zebranych pod wiadomym oknem. Tym razem jeszcze raz nawiązał do potrzeby podania ręki uciekinierom i emigrantom. Ten problem, a więc problem emigracji spod spadających bomb powtarzał w ciągu zaledwie trzech dni aż pięć razy. Chyba po to by ludzie ubodzy w miłosierdzie i litość (PiS) w końcu zrozumieli dramat ludzki XXI wieku. By władze Polski w osobach Kaczyńskiego, Dudy i Szydło, ale też prości katolicy potrafili w swych sercach wzbudzić odruch pomocy potrzebującym. Jeszcze do nas nie przybył ani jeden uchodźca a już Błaszczak (ten od multikulti) rozgłasza że jesteśmy bezpieczni dzięki temu że zmienił się rząd., a dodatkowo mamy pakt podpisany z JPII. Nie wiem na ile słowa Franciszka trafiły do serc i umysłów pisowskiego suwerena i nie wiem na ile Polacy w ogóle zrozumieli jego słowa, bądź co bądź wypowiedziane bardziej intelektualnie niżeli te wygłaszane podczas kolejnych miesięcznic przez ukochanego Jarosława pod Pałacem. Nie wiem, ale tak czy owak papież nieco namieszał w uczuciach wiernych katolików, chociażby słowami: „Tego wieczoru Jezus i my wraz z Nim obejmujemy szczególną miłością naszych syryjskich braci, którzy uciekli i nadal uciekają przed wojną. Witamy ich z braterskim uczuciem i sympatią”. W takich momentach Kaczyński, Szydło, Waszczykowski, Błaszczak i cała ta horda PiS zapewne zgrzytali zębami tak głośno, że gdyby nie śpiewy i tańce młodzieży świata, odgłos tych zgrzytów byłby słyszalny na każdej ulicy królewskiego miasta Krakowa. Cicho zachowywali się w tej kwestii nasi biskupi i wątpię, czy któryś z nich odezwał się do papieża na wczorajszym spotkaniu w tzw. cztery oczy. Nasi przywódcy odliczają już nie tylko godziny ale i minuty do odlotu Franciszka do Rzymu. Zapewne niektórzy skorzystają z porad kardiologów, bo niestety zło się nie skończy. Komisja Europejska odrzuciła w całości ustawę ponoć porządkującą sprawy związane z Trybunałem Konstytucyjnym, ustawę, nad którą rząd procedował i uchwalał całą noc. W tej sytuacji posłowie Czarnecki i Waszczykowski wypowiedzieli się, że członkowie Komisji Europejskiej z jej przewodniczącym Junkersem przychodzą do pracy pijani. Nie wiem, czy poniosą za te słowa europejskie konsekwencje, ale gdyby premier Szydło miała samodzielne jaja to zareagowałaby w sposób druzgocący. Wiemy natomiast, że tak nie będzie, czyli alleluja i do przodu, jak mawia toruński władca pierścieni.
się w miejscach dokonywanych przez oprawców hitlerowskich kaźniach i fabryczkach śmierci co najmniej miliona istnień ludzkich. Ucałował twarze nie tylko żyjących więźniów, którzy jeszcze ostali się na tym łez padole, ale też narzędzia zbrodni, w tym słup szubienicy i ścianę śmierci. Podobnie milcząco zwiedził piece krematoryjne Birkenau zatrzymując się w celi, gdzie śmiercią głodową zginął ojciec Kolbe, który oddał życie za Polaka. Jak wiadomo 80% zamordowanych mężczyzn, kobie t i dzieci stanowili Żydzi, ale jak też wiadomo, Kolbe był antysemitą. Tu usiadł na krześle by pomodlić się za duszę Maksymiliana, a czy za dusze pozostałych ofiar, pozostanie Jego tajemnicą. Jedno jest pewne. Franciszek w swym przemówieniu z okna pałacu biskupiego na Franciszkańskiej 3 nawiązał do swych przemyśleń z Oświęcimia, Mianowicie powiedział, cyt: „Nie chcę mówić gorzkich słów, ale muszę powiedzieć prawdę. Okrucieństwo jeszcze się nie skończyło w Auschwitz-Birkenau. Także dziś torturuje się ludzi. Wielu jest więźniów poddawanych torturom, by zmusić ich do mówienia. Wielu jest przetrzymywanych w odosobnieniach jak zwierzęta.” W pięknej kolumnie samochodów i motocykli papież powrócił do Krakowa. Odwiedził szpital ciężko chorych dzieci na Prokocimiu, po czym, posiliwszy się obiadem (nie znam menu), wziąć udział w pięknej inscenizacji drogi krzyżowej na Błoniach. Podobało się to zebranym w ponad półmilionowym tłumnie, bo obok typowo sakralnych słów iście teatralna instalacja wypełniona była symboliką nawiązującą do świeckości. Widać to było po młodych twarzach. Wieczorem papież ponownie przemówił do zebranych pod wiadomym oknem. Tym razem jeszcze raz nawiązał do potrzeby podania ręki uciekinierom i emigrantom. Ten problem, a więc problem emigracji spod spadających bomb powtarzał w ciągu zaledwie trzech dni aż pięć razy. Chyba po to by ludzie ubodzy w miłosierdzie i litość (PiS) w końcu zrozumieli dramat ludzki XXI wieku. By władze Polski w osobach Kaczyńskiego, Dudy i Szydło, ale też prości katolicy potrafili w swych sercach wzbudzić odruch pomocy potrzebującym. Jeszcze do nas nie przybył ani jeden uchodźca a już Błaszczak (ten od multikulti) rozgłasza że jesteśmy bezpieczni dzięki temu że zmienił się rząd., a dodatkowo mamy pakt podpisany z JPII. Nie wiem na ile słowa Franciszka trafiły do serc i umysłów pisowskiego suwerena i nie wiem na ile Polacy w ogóle zrozumieli jego słowa, bądź co bądź wypowiedziane bardziej intelektualnie niżeli te wygłaszane podczas kolejnych miesięcznic przez ukochanego Jarosława pod Pałacem. Nie wiem, ale tak czy owak papież nieco namieszał w uczuciach wiernych katolików, chociażby słowami: „Tego wieczoru Jezus i my wraz z Nim obejmujemy szczególną miłością naszych syryjskich braci, którzy uciekli i nadal uciekają przed wojną. Witamy ich z braterskim uczuciem i sympatią”. W takich momentach Kaczyński, Szydło, Waszczykowski, Błaszczak i cała ta horda PiS zapewne zgrzytali zębami tak głośno, że gdyby nie śpiewy i tańce młodzieży świata, odgłos tych zgrzytów byłby słyszalny na każdej ulicy królewskiego miasta Krakowa. Cicho zachowywali się w tej kwestii nasi biskupi i wątpię, czy któryś z nich odezwał się do papieża na wczorajszym spotkaniu w tzw. cztery oczy. Nasi przywódcy odliczają już nie tylko godziny ale i minuty do odlotu Franciszka do Rzymu. Zapewne niektórzy skorzystają z porad kardiologów, bo niestety zło się nie skończy. Komisja Europejska odrzuciła w całości ustawę ponoć porządkującą sprawy związane z Trybunałem Konstytucyjnym, ustawę, nad którą rząd procedował i uchwalał całą noc. W tej sytuacji posłowie Czarnecki i Waszczykowski wypowiedzieli się, że członkowie Komisji Europejskiej z jej przewodniczącym Junkersem przychodzą do pracy pijani. Nie wiem, czy poniosą za te słowa europejskie konsekwencje, ale gdyby premier Szydło miała samodzielne jaja to zareagowałaby w sposób druzgocący. Wiemy natomiast, że tak nie będzie, czyli alleluja i do przodu, jak mawia toruński władca pierścieni.