Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2010

DEBATY, DEBATY- CZYLI SRATY TATY I PIERDATY

Obraz
No i już po wszystkim. Skończył się najbardziej reklamowany program rozrywkowy. Wesela rzeczywiście nie było, bo panna młoda odrzuciła zaloty obu pretendentów do ręki. Zgodnie z przewidywaniami Napieralski swoje 14% głosów ulokował w banku rozwoju partii na czele której poczuł się bardziej pewnie. Nie rozczarował, zdaję się ani PO ani PIS-u, bowiem wszyscy znawcy zawiłości politycznych przewidywali takowy finał. Obaj "kawalerowie" za pomocą swoich sztabów wyborczych, tudzież instrumentów politycznych, które razem uchwalali w Sejmie poczęli wyciągać brudne ściery w celu zeszmacenia konkurenta na 4 dni przed ostatecznym roztrzygnięciem wyborczym. Obaj mi pachną stęchłym kadzidłem. Komorowski jakby mniej Właśnie zakończyła się druga runda z cyklu debaty prezydenckie. No cóż, nihil nowi, można rzec. Panowie starali się sobie zaszkodzić nie zawsze uzasadnionymi argumentami i przykładami z wzajemnych rządów, tylko po to, by na koniec podpisać się wspólnie na egzemparzu polskiej Kon

WESELA NIE BĘDZIE

Obraz
No i proszę. Okazuje się, że już na początku lata zaistniała nam sensacja polityczna. Bo oto na balu ogólnonarodowym, w którym wzięło udział 15 milionów Polaków niespodziewanie pokazała się obecnym wyjątkowo ładna, młoda i posażna panna. Jak w bajce o Kopciuszku, panna ta swoim majątkiem natychmiast zwróciła uwagę głównych dwóch kawalerów, którzy postanowili zabiegać o jej rękę . Mowa oczywiście o Grzegorzu Napieralskim, przewodniczacym SLD, startującym w wyborach prezydenckich. Nikt nie dawał mu najmniejszej szansy. W prognozach zestawiali go na obrzeżach klasyfikacji obok Ziętka. Napieralskim, któremu nie szczędzono uszczypliwosci i kpin. Sam postrzegałem go bardzo krytycznie.Tymczasem on właśnie stał się w oczach opinii publicznej największym zwyciężcą, zdobywając 14% głosów od lewicowych wyborców, a zatem po sportowemu zdobył medal brązowy. Ponieważ zaś żaden z dwóch owych kawalerów Komorowski i Kaczyński nie zdobyli głosów na tyle, by już zasiąść w fotelu pod słynnym żyrandolem, p

PLAGI JEDYNIE POLSKIE

Obraz
Piszę ten post na dzień przed ciszą wyborczą. Nikt zatem nie zaprotestuje, że treścią bloga zakłóciłem ową ciszę, bowiem prawda o której piszę jest autentyczna i dla wielu Polaków odpowiednio oczytanych jawna. Rzecz o wyjątkowej rozrzutności naszego państwa. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego zadając sobie pytanie: jak to jest, że mija już ponad 20 lat tzw. demokracji, albo inaczej, uśmiercenia komunizmu, a nadal jesteśmy zaściankiem Europy. Nadal jesteśmy na ostatnich miejscach notowani we wszelkich rankingach zarówno gospodarczych, kulturalnych, a nawet sportowych. Przylgnęły już do nas wystawiane nam oceny z pogranicza dostateczny z dwoma minusami. Dalej Polak ma najniższą emeryturę w UE, dalej Polak ma najniższą pensję w Unii, dalej Polak jeździ najgorszymi drogami. Dalej Polak płaszczy się u lekarza by mu założył opatrunek, nie mówiąc już o badaniu prenatalnym zaciążonych kobiet. Dalej Polki w liczbie ok. 150 tysięcy rocznie wyjeżdżają do krajów ościennych, by (jako świadome katol

TO JEDNAK PO TROSZE.... DZIKI KRAJ

Obraz
Właśnie przeczytałem książkę zatytułowaną "W szponach władzy" autorstwa Anny i Henryka Stokłosów. Tak, tych samych słynnych onegdaj Stokłosów spod Piły. Tych, co to pracą i organizacją stworzyli potęgę prywatnej firmy, dając zatrudnienie 7 tysiącom pracowników. Owa firma utrzymywała zatem przy dostatnim życiu ponad 30 tysięcy obywateli z pobliskich okolic Śmiłowa. Zakład zarządzany przez państwo Annę i Henryka Stokłosów jest największym pracodawcą na terenie Wielkopolski. O czym traktuje książka "W szponach władzy"? Otóż pokazuje ona w jaki sposób prawdziwy przedsiębiorca, który poprzez majątek stał się oligarchą, pada ofiarą polityki PiS. Ofiarą Ziobry i usłużnych jemu prokuratorów, ofiarą wzorem Barbary Blidy oraz Dr. G. Ofiarą spaczonego moralnie wymiaru sprawiedliwości i usłużnych z kolei dziennikarzy, czychających jak głodne hieny na zaszczutą ofiarę goniąc za karierą i mamoną. Dziennikarze ci stali się normalnymi zwierzętami z nieodrutowanymi ryjami. Sprzyjała

ALE O CO CHODZI, SKORO WSZYSTKO JEST W PORZO.

Obraz
Cały stroskany żałobami i zalewami rzek naród, we wtorkowy wieczór rozerwał się oglądając mecz piłkarski naszej narodowej jedenastki z reprezentacją Hiszpanii. Liczyliśmy na jakiś wynik, który podniósłby na duchu nasze umartwione społeczeństwo. Tymczasem 6:O, oczywiście nie dla chłopaków Smudy.Winien się zwać chyba Smuta. Ale co tam 6:O. Myśmy onegdaj wygrali z San Marino IO:O i nie chwaliliśmy się za bardzo. W każdym razie od tej pory staliśmy się postrachem piłkarskiej Europy. A nasi chłopcy z Kiszkowa Wyżnego wygrali z Nacią Juchy Stare 21:2. Co prawda w drugiej połowie meczu Nać nie miała bramkarza, bo czas był na dojenie krów, ale jednak wynik poszedł ... w powiat. Można przytaczać wiele przykładów świadczących o tym , że nie należy zbytnio przywiązywać uwagi do wyniku spotkania z Hiszpanami. Hiszpanie zaraz po spotkaniu lecą do RPA walczyć w Mundialu. Nam to wisi. Chłopcy wracają na tarczy z przekonaniem, że zaoszczędzone siły przydadzą się do układania worków z piaskiem na zerwa

NIC NIE JEST WYKLUCZONE

Obraz
Na kanwie tragicznej śmierci naszego ostatniego prezydenta Lecha Aleksandra Kaczyńskiego, do mojego mózgu, mózgu człowieka bądź co bądź już leciwego dociera uświadomienie, iż na przestrzeni mojego życia "pochowałem" wszystkich przywódców a więc generalnych i pierwszych sekretarzy oraz innych możnych mojego "świata", którzy odeszli z niego w sposób mało konwencjonalny. Gdy uczęszczałem do wiejskiej szkoły podstawowej, zwanej na ówczas powszechną, zmarł Stalin. Stało się to nagle, bo wg. oficjalnej propagandy serce mu pękło. Tymczasem wiemy z dobrze poinformowanych źródeł, że ukochany przez wszystkie narody globu Soso Dżugaszwili, na łożu śmierci skonał bez żadnej opieki, bowiem nikt nie odważył się zajrzeć w chore, powoli zamykające się oczy gada. Pamiętam, że na uroczystej zbiórce naszej szkoły wszyscy płakaliśmy, od dyrektora po ostatniego ucznia. Zbiorowy szloch udzielił mi się tak bardzo, że całym sobą dygotałem jak liście osiki, tak, że musiał podtrzymywać mnie