Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2016

DOBRA. POWIEM CO MYŚLĘ

Obraz
Zanim mnie ukrzyżujecie to powiem co myślę. A jest tak jak donoszą poważne media które tytułuję, DOBRYMI (PRASA), której do ręki nie weźmie żaden PISdzielczyk, często z powodu braku zrozumienia treści, ale bardziej dla uszanowania świętych postanowień prezesa Polski. Otóż mój, jako niebywale spokojnego człowieka ład wewnętrzny, mocno naruszają wieści typu: -1). Zalewska, Macierewicz, Waszczykowski, czy Błaszczak są jak bohaterowie gry komputerowej, czyli nieśmiertelni. Nie łudźcie się, że odejdą w niesławie po kolejnych wyborach. Dziennikarze im na to nie pozwolą. Będą zapraszać do studia jako ekspertów- nawet po politycznej śmierci. Tak jak Leszka Millera, który w prawdzie od dawna nie ma wpływu nawet na własną partię, ale dobrze wypada przed kamerami. Albo Kazimierza Marcinkiewicza, który pozostaje dla dziennikarzy jednym z najbardziej wiarygodnych ekspertów, od polityki do mydła a nawet kadzidła. Mniemam, że ten zwyczaj nie dotyczy wszystkich „mędrców” obligatoryjnie. Nie

ZARAZA

Obraz
Żyjemy w państwie skażonym.   W państwie, gdzie władza jest zarażona pragnieniem odwetu na swoich poprzednikach . Odwetu totalnego, za wszelką cenę. Choćby się waliło i paliło, aż do skutku, aż do wypalenia ostatniej drzazgi, która uwiera rząd Prawa i Sprawiedliwości. Tych drzazg jest wiele i tkwią w "rzyci" prawie wszystkich członków kaczej partii. Każdy może to zauważyć, gdy wiercą się energicznie na krzesłach podczas wywiadów telewizyjnych i w czasie przeróżnych audycji publicystycznych.                          Duda i dupa,   Gorzej, że te tkwiące w ich pośladkach drzazgi są zatrute czymś śmiertelnie nieuleczalnym, niby chore dziki przekraczające naszą wschodnią granicę. Wszyscy, jak jeden mąż mają w swoich organizmach to samo świństwo, począwszy od członków rządu na ich wyborcach skończywszy. A może to jakiś nie do końca zdiagnozowana zaraza, albo, co nie daj Boże, rak o politycznych bakteriach, może jakaś toksoplazmoza?.. Kiedy to paskudztwo się poczęło. J

KONIEC CHICHOTU?. NIE!

Obraz
Pośmialiśmy się, ale to niestety nie koniec. Zaprawdę powiadam Wam, od czasu gdy wybory wygrała partia PiS, było i nadal jest z czego ryczeć. Co prawda teraz nastaje czas smuty, bo rządzący muszą odkryć karty, którymi mamili społeczeństwo, szczególnie zaś te sześć milionów naiwnych, wiernych, niestety bardzo miernych. ( Patrz, przykładowe zdjęcie). Wielu podobnych dostało się nie tylko do Sejmu, ale też do rządu Beaty Szydło. Był czas gdy śmiech ogarniał czytelników wolnej prasy i innych mediów informacyjnych. Ja na swoim blogu też sobie pozwalałem na uszczypliwości oraz satyryczne komentarze na temat ostatnich wydarzeń, szczególnie na styku państwo - Kościół, który to jak zauważyć można nawet chorym wzrokiem zgłupiał do reszty. Mam na myśli ciągnące się już od dość dawna przepychanki ideologiczne na temat płodów, a dokładnie poczęć. Nie mogłem się uchronić od pokusy ubrania tego tematu w tekst satyryczny, wręcz ośmieszający nie zważając na te 30% zezłoszczonego na mnie społeczeńs

CZŁOWIEK TO BRZMI DUMNIE

Obraz
Zależy który człowiek. Czy ten sprawujący władzę, czy też ten grzebiący w śmietnikach w poszukiwaniu posiłku, ale okazuje się, że najdumniej brzmi słowo człowiek w odniesieniu do ludzkiej zygoty, czyli połączonych obu gamet, męskiej i żeńskiej. Słowem, „człowiek” świeżutko poczęty, a nawet już wypoczęty, wypisz wymaluj M. Jurek albo inny Waszczykowski lub Błaszczak. Czy kiedykolwiek zastanawialiście się Państwo, w jakich okolicznościach przyrody zostaliście poczęci?. Kiedy rzucono ziarno z którego wyrośliście i drepczecie po drogach i bezdrożach życia aż do dziś?. Bo mnie akurat to przyszło do głowy dzisiejszego wczesnego ranka, gdy obudziwszy się przedwcześnie (chyba z powodu atmosferycznych wiatrów, nie moich) pomyślałem nad drogą życia. Co by nie mówić, najpierw musimy być poczęci, właśnie w różnych okolicznościach przyrody, jak mawiał Himilsbach. Na polu, w lesie, w pociągu, na drągu, w stodole na kole, w kinie w Lublinie, na Helu w hotelu i bodaj praktycznie wszędzie, powi

OBESZLIŚMY

Obraz
       Klika. On tu w Polsce a brat tam. Zarozumialcy (Fb) Solidarnie jak jeden mąż, wszyscy Polacy obeszli święto odzyskania Niepodległości, również święto Wolności, szczególnie od nędzy umysłowej, którą zafundowali nam zaborcy, a która w wyraźnej pozostałości tkwi w części społeczeństwa, mimo wzrostu ilości przybytków nauki, szczególnie tych prywatnych, na których prowadzeniu można zarobić krocie nie dbając o poziom przekazywanej wiedzy, którą w sposób niechlujny wtłacza się swoim studentom. Wśród absolwentów takich uczelni mamy, wzajemnie się wspomagających półinteligentów, półdyplomatołków, a nawet półidiotów, których żadna szanująca się instytucja nie chce zatrudniać. Zostaje im tylko poselstwo albo senatorowanie wzorem Stanisława Koguta. Jedynym wyjściem dla co bardziej zaradnych jest wyjazd na zmywak do Europy zachodniej. Ponoć                                                       Anglia jest jednym z niewielu krajów, w których brudne gary myją absolwenci wyższych uczeln

KŁAMSTEWKA ... IN SPE

Obraz
Po raz kolejny uroczyście obchodzimy Święto Niepodległości w wolnej, rzeczywiście niepodległej Polsce, powiedział prezydent Duda w tzw. orędziu telewizyjnym w przeddzień 11 listopada, z jednoczesnym zapewnieniem, że na setną rocznicę tego święta, czyli za dwa lata postara się zcementować cały naród. Pomysł raczej utopijny, pomyślałem patrząc na marsz narodowców i ich hasła. Czy mamy Polskę wolną i czy niepodległą tak do końca, to widzę tu problem dyskusyjny, trzeba by się bardziej przyglądnąć zapisom Konkordatu. W 1918 roku po rozpadzie państw biorących udział w I wojnie światowej, w wyniku niebywałych starań dyplomatycznych polskich patriotów rozsianych po całym świecie, oraz decyzji „wersalskich” odzyskaliśmy państwo, nazwane II RP, zaiste z którego dzisiaj bierzemy przykład, można by rzec bez bardziej wnikliwych analiz.. Tak rzeczywiście, państwo, tyle że było to państwo w którym strzelało się do prezydenta, bo był zbyt lewicowy, zrodziły się też zalążki obozów koncentracyj

RELATYWIZM

Obraz
Hurrra!. Rząd Beaty Szydło na polecenie prezesa  Jarosława Kaczyńskiego sprawił wielu polskim rodzinom nowy prezent obok sztandarowego 500+, zwany ironicznie "Za życiem".. Wszystkim matkom, które zdecydują się urodzić dziecko chore, dziecko z zespołem Downa i już w okresie płodowym kalekie, zaoferował jednorazową darowiznę w postaci czterech tysięcy złotych. To wielki majątek, mówią jedni, zaś inni nazywają ten dar wacikowym, bowiem by dochować, przy dobrym szczęściu to dziecko do lat osiemnastu, dzienna darowizna z rąk Szydło wynosi 65 groszy. Na waciki akurat, ale wszystkim noszącym głowę na karku wiadomo, ze samymi wacikami nie da się wychować chorego człowieka od urodzenia do lat osiemnastu. Wiadomo bowiem, że najczęściej to dziecko nie będzie w żadnym wypadku gotowe do samodzielnego życia, tym bardziej gdy rodziców zabraknie. W ten oto sposób prawica i Kościół chcą powstrzymać aborcje. Aborcja albo cztery tysiaki. Ci natomiast, którzy tenże ochłap czterotysięczny naz

IZBY

Obraz
                                 Czyżby Armagedon?. Aktualnie czytam Jeffreya Archera, bo lubię. Seria jego książek opowiada o historii i wzajemnych stosunkach dwóch rodów brytyjskich, BARINGTONÓW i CLIFTONÓW, z których wielu członków rodzin zasiadała w brytyjskim parlamencie obu izb tzn. Izbie Gmin i Izbie Lordów. Wiadomo, ta pierwsza uchwala ustawy, zaś ta druga zwana Izbą Wyższą, nanosi poprawki, zatwierdza albo odrzuca w całości. Podobnie, by się wydawało jest u nas. Sejm uchwala, Senat potwierdza, poprawia lub odrzuca, oczywiście po konsultacji z episkopatem, którego decyzje są ostateczne oczywiście. Tylko, że w naszym parlamencie trudno sobie wyobrazić jakiegokolwiek lorda. Całe towarzystwo obu Izb to prosty gmin w pełnym tego słowa znaczeniu, bo czy państwo sobie wyobrażają lorda w osobach np. prostego podhalańczyka nazwiskiem Kogut, Pięta, Anders,  albo Gosiewskiej, ciągle niezadowolonej z wysokości odszkodowania jakie dostała wraz z dziećmi za śmierć męża, który to z 95 i

ŻYWI UMARŁYM CZAS LICZĄ.

Obraz
W dniu 26 listopada 2014r. odszedł na zawsze mój dobry i prawdziwy przyjaciel, serdeczny kolega i przełożony Wiesław Szurmiej, prywatnie bratanek nieżyjącego od kilku lat Szymona Szurmieja, długoletniego aktora i dyrektora Teatru Żydowskiego w Warszawie. Odszedł nagle, w dość paradoksalnych okolicznościach, bowiem na sali gimnastycznej, gdzie raczej utrwala się stan zdrowotności. Mocno mnie zasmuciła ta tragiczna wieść, bowiem już byliśmy umówieni na spotkanie, zaraz po tym gdy sam dojdę do zdrowia po terapii i pobycie w Centrum Onkologicznym. Okazuje się że w naszym wieku nie należy składać zbyt odległych w czasie deklaracji. W ten oto sposób pisałem na moim blogu wspomnienie o Wieśku zaraz po Jego śmierci. Dalej w kilku słowach opisałem przebieg Jego pracy w przedziale czasu naszej znajomości. Praktycznie za niecały miesiąc miną dwa lata gdy odszedł na zawsze, a ja wciąż się oglądam wokół siebie, czy nadal nie widać Wieśka, który dla nas podwładnych był zawsze obecny, podczas