Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2012

DZIECI SZATANA. PRODUKT FRANKENSTEINA

Obraz
„ Większość księży wypowiada się o in vitro w okrutny sposób. Nazywają nas towarem zakupionym w sklepie, potworami z probówek, imitacjami ludzi, dziećmi Frankensteina... - mówi 15-letnia Konstancja Saramonowicz, która przyszła na świat dzięki in vitro.” Tyle cytat z tygodnika. A ja dodam jedno słowo: Bydlaki w kieckach. Rozmówczyni tygodnika "Wprost" przyznaje, że to, iż pojawiła się na świecie dzięki in vitro ma dla niej znaczenie. - Dowodzi, tego, że moi rodzice byli gotowi zrobić wszystko, żeby umożliwić mi przyjście na świat i kochają mnie bezgranicznie – tłumaczy., ale prawda ta jest okupiona prawdziwym okrucieństwem i przekłamaniami, bo żyjemy niestety w „średniowiecznej”, zaczadzonej zgnilizną obłudy Rzeczypospolitej numer trzy przez cztery. Kilka tysięcy polskich dzieci, poczętych dzięki postępowi w nauce i medycynie spotyka się z podobnymi komentarzami ze strony nie tylko ciemnego, głupiego jak but z lewej nogi społeczeństwa, ale przede wszys

O ANI NA BIS

Obraz
Urodzona w 1973 roku. Ukończyła studia na ASP w Gdańsku na wydziale malarstwa i na międzywydziałowej specjalizacji scenograficznej. Dyplom w pracowni prof. Macieja Świeszewskiego i prof. Andrzeja Markowicza otrzymała w 1999 roku. PAWEL HUELLE, znakomity prozaik, poeta i scenarzysta gdański, o twórczości Anny Bocek mówi o Ani m.in. te słowa: „Jest przekorna, ironiczna i dowcipna, co dodaje jej studiom twarzy i sylwetek niewątpliwego waloru. Jej obrazy trwale zapadają w pamięć także dlatego, że oparte są – niezwykle subtelnie – na głębokich archetypach naszej świadomości. Śmiało operują kolorem, kontrastem światła, nie uciekają przy tym od zarysowania psychicznych, czy społecznych sytuacji przedstawianych ludzi. Nie są jednak publicystyczne: malarka nie wyręcza swoją pracą dziennikarzy, czy socjologów. To raczej oni mogliby się z jej prac dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy o nas samych: uwikłanych we współczesność, jak w wielką, gigantyczną sieć informacji wizu

GRZYBY

Obraz
To było w którymś roku lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Tak jakoś pomiędzy Porozumieniami Sierpniowymi a rejestracją Solidarności. Wybrałem się na grzyby do lasu osieckiego. Miejscowości o nazwie Osiek jest w Polsce bodaj więcej niżeli właśnie grzybów w niejednym lesie, więc akurat ta informacja nie wskaże Państwu na mapie miejsca mojej rekreacyjnej eskapady z koszykiem w garści. Każdy grzybiarz ma swoje tajemnice. Lubiłem jeździć akurat do tegoż lasu, bo on się sprawdzał w moich oczekiwaniach. Nigdy nie wracałem z pustym koszykiem, aczkolwiek nie zawsze też pełnym. Dlatego akurat tegoż październikowego dnia oczekiwałem podobnego sukcesu. Niestety, czas mijał, a tylko kilka maślaków i tzw. czarnych łebków ledwie przykrywało dno koszyka. Złaziłem się jak utrudzony pościgiem za lisem pies, gdy nagle doszedłem do ogrodzenia wysokiego na trzy metry, wykonanego z siatki drucianej. Przed siatką był wysypany piaskiem i wygrabiony dokładnie pas o szerokości pięciu metrów. Coś podob

"OSTATNIA MOJA SPOWIEDŹ"

Obraz
  Ostatni raz byłem u spowiedzi.. e.e.e dzieścia lat .e .e temu. Wydukałem księdzu  w pośpiechu, bo za mną  w kolejce stało pół mojej rodziny w czasie pogrzebu teścia. Kiedy więc byłeś? - spytał spowiednik. Już powiedziałem, chyba dwadzieścia lat temu,.. gdy ślubowałem. A później? A później, nie pamiętam proszę księdza. Ale ja nie mam żadnych grzechów ciężkich, co najwyżej takie mało liczące się. No na pewno przeklinałem. Zdaje ci się synu. Widzę po obrączce, że rzeczywiście jesteś żonaty, to dobrze. A powiedz czy oglądałeś się za innymi kobietami, albo mężczyznami co nie daj Boże. A może nawet dopuściłeś się zdrady małżeńskiej?. Nic takiego nie zdarzyło mi się, skłamałem, bo jak każdy zdrowy chłop z przyjemnością oglądałem się za ładnymi kobietkami i dziewczynami. A nie grzeszyłeś pychą, albo grzesznymi myślami?.A może np. lubiłeś się bawić swoim.. ptaszkiem?. Bądź szczery. W tamtych latach jeszcze nie kojarzyłem rozpasania seksualnego wielebnych na t

WYDŁUBANE Z PAMIĘCI

Obraz
Szkoła podstawowa w B.w latach 1945-51. Dzisiaj stanowi wątpliwy zabytek.. Codziennie przez fora prasowe i internetowe przewija się masa przeróżnych opowiastek, wspomnień, a także współczesnych relacji, często będących zaczynem beletrystycznych powieści. Zdaje sobie sprawę, że moje, wręcz prehistoryczne wspomnienie nie będzie znowu aż tak fascynujące, ale być może nie jednemu czytelnikowi pozwoli odetchnąć od bardziej absorbującej, ale okupionej wysiłkiem intelektualnym pracy. Rok 1949. Byłem uczniem drugiej klasy szkoły podstawowej (powszechnej), mieszczącej się w drewnianym budynku (foto), w miejscowości B., w odległości trzech kilometrów od domu. W szkole były dwie sale lekcyjne, pokój kierownika szkoły, oraz pozostałych nauczycieli w liczbie trzech. Podwójna sławojka damsko-męska była na zewnątrz. Obok budynku szkoły był plac służący jako boisko do gry w „dwa ognie” oraz „palanta”. Plac stanowił też parking dla księdza „dekawki”, którą to dobrodziej raz w tygodniu dojeż

Z KĄCIKA CIEKAWOSTEK

Obraz
Zapoznałem się z tą ciekawostką lat temu 20. Tak, bodajże w roku 1992, jako ,że w ramach wykonywanych przeze mnie obowiązków służbowych, m.in. odpowiadałem za uruchomienie na czas letniego sezonu zakładowego ośrodka wypoczynkowego nad polskim morzem w miejscowości K. Ten dość atrakcyjny obowiązek spoczywał na mnie przez okres 13 lat z rzędu. Jak każdego dnia, prace przebiegały zgodnie z zaplanowanym harmonogramem i wytycznymi na kolejne dni. Każdy z tzw. „fachowców” (sprzątacze, stolarz, hydraulik i elektryk) krzątał się by zdążyć na dzień otwarcia ośrodka zgodnie z przyjętym terminem. Ja osobiście w tym czasie , obok lustracji wykonanych prac i wykonywania zadań administracyjnych, udawałem się na długie spacery wzdłuż rozległej plaży oraz , jak co roku nowych, naniesionych lub wypłukanych przez sztormy zimowo-wiosenne wydm. Zapuszczałem się więc w kierunkach miejscowości sąsiednich, odległych o kilka kilometrów, głęboko oddychając morskim słonym powietrzem. Przez te kilka dni mi

PARALIBERAŁOWIE W KONSPIRACJI

Obraz
Strachy na parlamentarne..... Lachy Pisałem stosunkowo niedawno o pewnej paraliberalnej partii. Paraliberalnej, w mordę jeża. Jak mogłem się nabrać na to, że jej paraliberalizm, w gruncie rzeczy tylko poprzez chwilowe decyzje skazywał ją na podobne określenie, bo w gruncie rzeczy pozostaje jednak liberalną z ... potknięciami. Do dnia wczorajszego. Dzisiaj już wiadomo, że Donald Tusk zarządza partią stricte prawicową, wsteczną, klerykalną i bardzo zastrachaną. Partia, którą opanowała, przynajmniej w dużej części dulszczyzna średniowieczna, bo jak może przywódca partii tolerować w swoich szeregach obok skrajnie prawicowego Gowina jeszcze dodatkowo co najmniej czterdziestu zakamuflowanych pisowców. Nigdy, powtarzam, nigdy ten parlament z „bożej łaski” nie uchwali jakiejkolwiek ustawy zgodnej z tymi ideologicznie obowiązującymi w Unii Europejskiej. Ani teraz, ani nawet w najbliższych trzech latach jego kadencji. To co się stało podczas głosowania nad projektem ustawy w sprawie liberali

TE NĘDZNE ODSZKODOWANIA

Obraz
"Obudź się Polsko" -bo upiory już dawno na nogach. Mój głos jest pojedynczy, nic nie znaczący w rachunku publicznym. Jest może czytany przez dziesiątki, a co najwyżej setki czytelników, którzy z ciekawości zajrzą na abrozar.pl . Ale jako człowiek myślący, dzięki internetowi muszę, chociażby do tej niewielkiej liczby czytelników wypowiedzieć swoje słowo. Słowo, jak mniemam nie odosobnione od przekonań wielu Polaków. Na początku przytoczę Art.32 p.1 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, a więc tej obowiązującej aktualnie: „Wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne.” Kierując się zapewne owym zapisem, profesor Radosław Markowski pisze: „Tysiące ludzi odchodzi z tego świata z powodów niezawinionych przez siebie. Jest coś wyjątkowo dziwnego, że nikt się nad tym nie pochyla i nie interesuje. Uważam, że życie i śmierć człowieka są sprawą indywidualną, siłą rzeczy ona musi być upubliczniona, ale.. tyle ile my wszyscy jako po

GAUDEAMUS IDIOTES

Obraz
Profesor Jan Hartman swym plastycznym językiem wypowiedział z okazji inauguracji roku akademickiego takie oto słowa: "Co uczyniliśmy złego, że znów musimy womitować (czyt. wymiotować) zwątlonymi gardłami breję nikomu niepotrzebnych słów, spływających jak flegma z naszych odrętwiałych i zarobaczonych mózgów? Za jakie grzechy do naszych pensji dopisano te godziny udręki, gdy patrząc w młode znudzone oczy, widzimy swe zmarnowane żywoty i wydrenowane umysły?" - a całość zatytułował : GAUDEAMUS IDIOTES. Na pewno wiedział co mówi. bo: Mamy w Polsce dzisiaj najwięcej bodajże w Europie absolwentów wyższych uczelni chwalących się kartonikiem z tytułem magistra, No i co z tego?. Zblazowanych i bezrobotnych mamy podobnie dużo. Większość tych absolwentów ukończyła z łatwością „studia” na uczelniach prywatnych, gdzie za semestr dumni z dziecka rodzice bulili po kilkanaście tysięcy złotych odejmując sobie często od przysłowiowych ust. Przecież, nie oszuku

NABYTEK

Obraz
Złapane w sieci. Pan Michał Kamiński, deputowany do Parlamentu Europejskiego z ramienia partii Kaczyńskiego, to postać barwna i doskonale znana polskiemu społeczeństwu. Bardzo zdolny chłop z okolic Łomży i Jedwabnego, aczkolwiek zrodzony w stolicy, dziś w wieku raczej zdrowego chłopa od kosy. Jako konserwatysta od „kołyski” przynależał do różnych partii, których celem było całkowite podporządkowanie władzy i społeczeństwa Kościołowi. Dzisiaj większość tych partyjek mieści się w sferze historycznej, jako dawno nieistniejące. Michał Kamiński, to zdolny gość, potrafiący w mig postrzegać, gdzie stoją konfitury. Po odzyskaniu przez Polskę całkowitej niepodległości karierę polityczną jako chłopiec na polityczne posyłki rozpoczynał w faszyzującym NOP (Narodowym Odrodzeniu Polski), super skrajnie prawicowej organizacji, dzięki czemu satysfakcje sprawiały mu takie happeningi, jak darcie pyska pod oknem gen. Jaruzelskiego każdej nocy każdego 13 grudnia, oraz rzucanie jajami i czym się da w