NIE BARDZO AMBIWALENTNIE
Rządzimy!. A jak?
Tylko trochę ambiwalentnie,
ale jednak. Zależy kto czyta i co czyta. Ludzie Europy czytający Gazetę
Wyborczą, Timesa, La Republikę, Arbetarbladet, Guardian, albo Le Parisien, czy
też inne liberalne dzienniki, o Polsce dzisiaj mają jednoznacznie złą, a nawet
bardzo złą opinię. Nie tyle o Polsce jako takiej ale o jej władzach. I to pod
każdym względem. Sądzę, że czytelnicy wymienionej prasy, a potrafiący posłużyć
się jednym wspólnym językiem, w piwnym barze mogli by zaopiniować kraj nad
Wisłą także jednym słowem. Tym słowem jest burdel polityczny oparty o wybujałe,
wprost napoleońskie ambicje kulawego kurdupla, otoczonego partyjnymi sługami,
którymi tenże kurdupel obsadził praktycznie wszystkie najlepiej wynagradzane
stanowiska, podporządkowując sobie cały krwiobieg państwa. A stało się to
wyłącznie za sprawą katastrofy w Smoleńsku, którą spowodował jego braciszek z
ambicjami na wyrost. Dzisiaj, gdy ludzkość wzmaga się z walką z COVID-19,
kurdupel, aby zapewnić sobie władzę absolutną na dalsze lata w czasie pandemii
organizuje wybory swojego prezydenta w kombinacji pocztowej. Pomysłom odmawia
poczta, odmawiają też inne instytucje i spółki a mimo to on prze do wyniku,
nieważne jakiego, byle wygrał jego Duda.
Widząc rozpacz nieco myślących, dwaj szeregowi posłowie Kaczyński jako
nadprezes wojtyłowego kraju, oraz Gowin, także prezes kilku przybocznych, który w
Sejmie głosuje ale się nie cieszy, spotkali się w dziupli kurdupla by uzgodnić
że wyborów nie będzie, ale o tym ma zdecydować oficjalnie sąd najwyższy. Sąd
pod przywództwem wytypowanego (po Małgorzacie
Gersdorf), sędziego Kamila Zaradkiewicza, przejął się rolą do tego stopnia, że ów
Zaradkiewicz w nocy wstał z łóżka i w piżamie oraz w kapciach pokonał most
przez Wisłę by dotrzeć do magister Przyłębskiej, prezes TK, chyba na
konsultację. No i dotarł do jej domu. Była granda, bo w tym czasie do pani
prezes Trybunału Konstytucyjnego wybrał się też nadprezes Polski, czyli
Jarosław Kaczyński, zwany kurduplem. Po prostu wybrał się do swego
towarzyskiego odkrycia. Źle, że wcześniej tam dotarł Zaradkiewicz, jak już
wiemy, w kapciach i piżamie, a do tego czyniący miny wariata, jako że przed snem nażarł się grzybków halucynogennych. Wyglądało wszak na
zdradę towarzyską. Mina Kaczyńskiego,
bądź co bądź człowieka ambitnego warta była więcej niżeli jego dwie wieże na Srebrnej.
I tak koło władzy się zamknęło. Doszło do spotkania trójcy dzisiejszych
decydentów o życiu i śmierci każdego katolickiego Polaka. A pocałujta w dupę wójta,
wykrzyczałem na cały głos zanim zdążyłem dojść do świadomości, iż ze mnie
katolik jak z Gowina prezes, bo prezes jest tylko jeden. Ten drugi. Jeden prezes, jeden kot i jeden Bóg. Dzisiaj
usłużna kurduplowi część sądu najwyższego myśli nad tym w jaki sposób
unieważnić wybory, które się nijak nie odbyły, a takie polecenie od obu
prezesów wyszło. I mógłbym, tak jak od lat pisać o Kaczyńskim źle, a nawet
bardzo źle. Kaczyński to, Kaczyński tamto, albo jeszcze inne jego paskudne dokonania.
Ale po co?. Oto którejś nieprzespanej nocy doznałem olśnienia. A może Kaczyński
jest wart mszy?, może to ręka boska nim rządzi?. Naprawdę?, ależ oczywiście, bo
oto dzięki niemu powstało i zawisło na stronach internetowych setki moich
postów, felietonów, humoresek, komentarzy, artykułów prasowych i tylko sam
diabeł wie co jeszcze. Kaczyński stał się dla mnie i nie tylko dla mnie
inspiracją, natchnieniem. Siewcą weny i wszelakiego pobudzenia intelektualnego.
Z dnia na dzień odczuwam dla niego coraz większe dziękczynienie, a nawet ubóstwienie.
Za to, że jest i tkwi w moim sercu, chociaż coraz bardziej się szamocze by
wyjść z niego, z serca komuszego i ateistycznego. Nie pozwolę
Jarku. Uwiłeś sobie gniazdko więc tam siedź, a i kącik dla twego kota też się tam
znajdzie. Ot, tak w imię religijnej miseracordii zdecydowałem cię potraktować.
Na cholerę mam się denerwować z twoich jakże gównianych dokonań politycznych.
Samemu, czy też w duecie z Gowinem. Zbyt bardzo cię pokochałem, by miłość do
ciebie topić w twej zasranej polityce.
Do historii to ty na pewno nie
przejdziesz, bo nóżki masz za krótkie i
do tego mało sprawne. Polska nie ma za co też ci być wdzięczna. Polska tobą
gardzi, przynajmniej w części opozycyjnej, bo pozostała część, pozostająca w
bezrozumnej nieświadomości chce od ciebie wyłącznie łapówek w postaci 500+,
reszta ma ciebie w okolicy zwieraczy, ale ja nie. Mówię ci na Ty, bom starszy wiekiem. Ja cie Jaruś miłuję. Ja cię Jaruś od kilku dni ubóstwiam
jak wszystkich świętych, oczywiście poza błogosławioną oszustką Matką Teresą, chociaż
w oszustwach ty zbyt daleko od niej nie odbiegasz, no ale jesteś mój, polski.
Ułomny jak wielu z twojej partii, ale jednak polski, z piastowskiego korzenia
przodków. O jakże cię kocham mój ty pieszczochu.
Jasny gwint, muszę chyba
kończyć bo żona jest zbyt zazdrosna.
Komentarze
Prześlij komentarz