FRASYNIUK DZIELI NA PÓŁ

                               Na zdrowie!

Do czasu tragedii smoleńskiej, Władysława Frasyniuka, przedsiębiorcę transportowego z Dolnego Śląska, a zarazem człowieka zasłużonego dla polskiej demokracji znali tylko i wyłącznie jego towarzysze w walce oraz Polacy interesujący się najnowszą historią kraju, których to dzisiaj jak kaczy kot napłakał.
Ci ostatni wiedzą doskonale, że Frasyniuk to również uczestnik Okrągłego Stołu, poseł na Sejm dwu kadencji z ramienia Unii Wolności. Dzisiaj wróg Jarosława Kaczyńskiego nr 1. Kaczyńskiego, czyli tego gościa, który wbija ciemnemu ludowi do głowy, że to właśnie on złamał komunę, chociaż prawie każdy wie, że w stanie wojennym krył się u mamusi pod ciepłą pierzyną, tym bardziej, że akurat w dniu 13 grudnia pamiętnego roku na dworze był trzaskający mróz, a mieszkania były niedogrzane. Upłynęło blisko 30 lat, więc jest sposobność, że ciemny naród uwierzy w jego bohaterskie czyny polegające..na rozrzucaniu ulotek. Brawo.
          

Na siłę chciał dorównać bratu Lechowi, bo akurat ten zapisał się w działalności antykomunistycznej bardziej wyraźnie.. Jarosław Kaczyński lubił dowodzić, bratem też, tym bardziej że wspomagała go w tym mamusia. Miał w tym argument pierwszeństwa, bowiem urodził się troszkę wcześniej. Swą przywódczą naturę najpierw szlifował na braciszku bliźniaczym, a dzisiaj na całym narodzie, no może przynajmniej na swojej partii zwanej Prawem i Sprawiedliwością, którą przepoczwarzył z Porozumienia Centrum. Jego ego i wymarzona wielkość nastąpiła w dniu kiedy pod Smoleńskiem zginął w tragicznej katastrofie wraz z 95 ważnymi Polakami Lech. Lech co prawda jako pełniący stanowisko prezydenta nie miał najmniejszych szans na reelekcję, bowiem na tle przywódców europejskich stanowił tzw. popychadło w sensie zachowań i walki o krzesło, ale ponieważ jego kariera ustała w dniu katastrofy, jego brat na kanwie żałoby starał się wypełnić belwederską pustkę licząc na masowe poparcie jego osoby w czasie wyborów prezydenckich. Niestety, wygrał Bronisław Komorowski, przez co ten stał się jego najbardziej zajadłym wrogiem obok oczywiście Wałęsy i Władka Frasyniuka, bo ponoć ten dzieli Polskę na pół i dlatego pilnuje go na miesięcznicach kilka tysięcy policjantów. Ot i tak zostało do dzisiaj tyle, że obecnie dzięki kłamstwom, nachalnej propagandzie, obiecankom oraz zapowiadanym rozdawnictwom pieniędzy z kasy państwa (500+) wybory wygrał i to w sposób totalny. Ma rząd, premiera i prezydenta, ma władzę absolutną nie pełniąc konstytucyjnie żadnego stanowiska. Ni pies ni wydra, coś na wzór świdra. Od półtora roku podporządkowuje sobie trybunały i sądy wszystkich szczebli. Wolni od jego wzroku pozostają jeno sędziowie piłkarscy. Od dnia katastrofy już 86 razy, czyli każdego 10 dnia miesiąca jego klika partyjna oraz setki wyznawców religii smoleńskiej, którą mu stworzył Macierewicz, pierwszy tchórz RP, zbierają się pod pałacem na Krakowskim Przedmieściu, by sączyć jad nienawiści do przeciwników politycznych, do kobiet (bo to podejrzany wieczny kawaler), do Unii Europejskiej i wszystkich, którzy nie chcą go lizać po łapkach. To właśnie z powodu niekończących się miesięcznic umacniających wieczną żałobę, a także niepohamowany pęd do lustracji trumien spoczywających w ziemi
                       Pisowscy grabarze w akcji..

od siedmiu lat, czyli kopalnictwa cmentarnego PiS, powstał ruch „Obywatele RP”, którego celem jest obrzydzenie Kaczyńskiemu i jego akolitom tych niby modlitewnych zlotów, na których z drabinki judzi Polaków na Polaków, nazywając rodaków zdrajcami i agentami obcych wywiadów. I mu się to po części udaje, bo w tym kraju jak powiada pisarz Wojciech Kuczok, prywatnie mąż pani Agaty Passent, „tylko piły nie są tępe. Naród jest gnuśny i zajadły, działa najczęściej w odruchach zbiorowych, kieruje się pędem stada. Inni rżną, rżnij i ty, inaczej ciebie zarżną. Gdyby nasz Napoleonek powiedział z drabinki, że w każdą miesięcznicę smoleńską można zabijać bezkarnie wszystkich naszych wrogów ludu, mielibyśmy tu krwawe zapusty o jakich się nawet Jakubowi Szeli albo protoplastom współczesnych Jedwabian nie śniło”. Ale jeszcze nic straconego powie minister Płaszczak, który na razie zbiera koperty od pozostałych kolegów ministrów, w których ponoć znajduje CV kandydatów do sprawowania władzy totalnej.
Kandydatów tych nazywa dla niepoznaki córkami leśniczych (a nie lepiej czerwonymi kapturkami?, byłoby bardziej bajecznie, a bajkom rzadko kto daje wiarę panie Szyszko). Ławka wybitnych pisowczyków jest bardzo krótka, chyba że chodzi o wybitnych inaczej, jak chociażby skład podkomisji Macierewicza, to w tym przypadku jeszcze jest jako taki zapas, ale nie daj boże, gdyby z jakichś powodów wykruszyli się ze składu ministrów takie orły jak przykładowo Jurgiel, Wójcik, Szyszko, albo Radziwiłł, dramat, bo przecież pani Pawłowicz wraz z Kempą, nawet z pomocą Rydzyka wszystkiego nie ogarną. Na razie jest na tyle dobrze, że skład rządu Szydło jest zdrowy fizycznie, mimo licznych wypadków drogowych, bo o zdrowiu psychicznym można rozmawiać wyłącznie w odniesieniu do Macierewicza, oraz jeden raz w miesiącu do Napoleonka. Idzie wytrzymać. Jest nadzieja, że kot go ustawi. Koty mają ponoć wielki wpływ na zdrowie psychiczne swoich właścicieli.

Komentarze

  1. Po takim zarciu (patrz foto) to i pierdnięcie słyszalne w całej sali sejmowej bez mikrofonu.Lodzia

    OdpowiedzUsuń
  2. Pisarz Kuczok to góral z Podhala, a górale bardzo lubia PIS i Kaczorka.Nie powinien krytykować nikogo z tej partii.Chyba że sie wyrodzil albo mial któregoś z rodziców z Pomorza.Axel/rose.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytalam książki Kuczoka.Dziwne ale fajne.Justyna z Zakopca

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

JONO PODKIVANO

TUMIWISIZM

ŻYCIE mnie MNIE