TUMIWISIZM
Termin,
a jakże zapisany w wikipedii, a oznacza ostentacyjnie bierną,
lekceważącą postawę wobec wszystkiego. Można ją określić
odrętwiałością, zobojętnieniem, inercją. Ja od siebie dodam, że
postawa taka mi się kojarzy z obwistionalizmem. To mój osobisty
termin jako „wkład mojej myśli” dla zbiorów encyklopedycznych,
podobnie jak rzeczownik „skapnik”, który to swego czasu bardzo
mi pasował do krzyżówki, a jego etymologiczną genezę
wytłumaczyłem, sądzę że w sposób zabawny w którymś poście na
moim blogu. O tumiwisizmie piszę dlatego, iż właśnie od kilku dni
opanował mnie podobny stan psychiczny. W rzeczy samej moja psychika
bardziej pasuje do obwistionalizmu niżeli tumiwisizmu, chociażby ze
względu na wiek, oraz dość sfatygowane i zdezelowane zdrowie. To
jak silnik spalinowy, który jeszcze pracuje ale bierze za dużo
oleju, zbyt dużo spala benzyny, no i często uwypukla swoje kolejne
usterki, także strach nim wyjechać w dłuższą podróż. Podobnie
jest ze mną. Z moimi dolegliwościami nie odważę się na podróż
szlakiem moich zachcianek. Obserwuję więc z przysłowiowego fotela
z większym zaangażowaniem kraj i nim rządzących. Czytam reportaże
autorów których postrzegam jako tych z nieprzeciętnym rozumem.
Ludzi
tych, co to dowiedli w mojej świadomości, że warci są czytania i słuchania. Cóż jednak z tego że warci?, skoro decydenci o stanie państwa nawet nie zauważają ich głosu i racji. Wolą wysłuchiwać bzdur i prostactwa z ust pseudoposelstwa wywodzącego się często z kiboli i narodowców, wybranych przez innych kiboli i narodowców, albo rzeszy czcicieli ideologii kaczyzmu, zapowiadających totalną inwigilację społeczeństwa, destrukcję Konstytucji i Trybunału Konstytucyjnego, kontrolę partyjną mediów publicznych z zamiarem zamiany na media narodowe, możliwe obniżenie już i tak nędznych w stosunku do Europy rent i emerytur, totalne poddaństwo episkopatowi, wiktymologiczne różnice w rozpoznawaniu i karaniu księży w stosunku do pozostałego społeczeństwa, wciskanie drugiej połowie Polaków pewnika, nie bacząc na kompromitację kraju, że w Smoleńsku były na pokładzie samolotu bomby, które podłożył tam Tusk w porozumieniu z Putinem. Rządzący działają pod płaszczykiem „Bóg Honor Ojczyzna”, choćby i zgnilizna. A wszystko to kosztowało ich zaledwie 500 złotych obiecane dzieciom wyborców. Okazuje się że nie wszystkim, bowiem pieniędzy nie starczy dla blisko dwu milionów dzieciaków, tzw. gorszego sortu, ale sama obiecanka wystarczyła by wygrać wybory i chwycić naród za twarz. Czy w tej sytuacji mogę zachować jakowyś optymizm. Czy jestem w stanie spoglądać od rana w okno, za którym zobaczę nadzieję na „dobrą zmianę". Nie!. I dlatego mój obwistionalizm, zobojętnienie, inercja i tumiwisizm jest tak bardzo zrozumiały, nie mówiąc już że bardzo uciążliwy. Jak kula u nogi. Czy jest na to lekarstwo w warunkach IV RP? Pytanie retoryczne i niedorzeczne, bowiem wczoraj Kaczyński zapowiedział, że wiosną rusza do boju o Polskę wolną i niepodległą. Obok zdrowia niczego bardziej nie pragnę.
tych, co to dowiedli w mojej świadomości, że warci są czytania i słuchania. Cóż jednak z tego że warci?, skoro decydenci o stanie państwa nawet nie zauważają ich głosu i racji. Wolą wysłuchiwać bzdur i prostactwa z ust pseudoposelstwa wywodzącego się często z kiboli i narodowców, wybranych przez innych kiboli i narodowców, albo rzeszy czcicieli ideologii kaczyzmu, zapowiadających totalną inwigilację społeczeństwa, destrukcję Konstytucji i Trybunału Konstytucyjnego, kontrolę partyjną mediów publicznych z zamiarem zamiany na media narodowe, możliwe obniżenie już i tak nędznych w stosunku do Europy rent i emerytur, totalne poddaństwo episkopatowi, wiktymologiczne różnice w rozpoznawaniu i karaniu księży w stosunku do pozostałego społeczeństwa, wciskanie drugiej połowie Polaków pewnika, nie bacząc na kompromitację kraju, że w Smoleńsku były na pokładzie samolotu bomby, które podłożył tam Tusk w porozumieniu z Putinem. Rządzący działają pod płaszczykiem „Bóg Honor Ojczyzna”, choćby i zgnilizna. A wszystko to kosztowało ich zaledwie 500 złotych obiecane dzieciom wyborców. Okazuje się że nie wszystkim, bowiem pieniędzy nie starczy dla blisko dwu milionów dzieciaków, tzw. gorszego sortu, ale sama obiecanka wystarczyła by wygrać wybory i chwycić naród za twarz. Czy w tej sytuacji mogę zachować jakowyś optymizm. Czy jestem w stanie spoglądać od rana w okno, za którym zobaczę nadzieję na „dobrą zmianę". Nie!. I dlatego mój obwistionalizm, zobojętnienie, inercja i tumiwisizm jest tak bardzo zrozumiały, nie mówiąc już że bardzo uciążliwy. Jak kula u nogi. Czy jest na to lekarstwo w warunkach IV RP? Pytanie retoryczne i niedorzeczne, bowiem wczoraj Kaczyński zapowiedział, że wiosną rusza do boju o Polskę wolną i niepodległą. Obok zdrowia niczego bardziej nie pragnę.
Tumiwisizm doprowadził do zwycięstwa PIS kochany.Taka jest teoria.
OdpowiedzUsuńRacja pani Anonimowa, że totalny tumiwisizm, który rodzi lenistwo nie pozwalające na pójście do urn przyczynił się do ostatecznego wyniku, a konkretnie zwycięstwa PIS. Mój tumiwisizm jest na tyle mało aktywny, że pofatygowałem się, zresztą jak zawsze do urny. W tym miejscu mam spokojne sumienie. Niestety stało się jak się stało. Lud kaczy objął władzę w wyniku zaledwie ok. 20% oddanych nań głosów i to dopiero oznacza prawdziwy dramat z tumiwisizmem w tle.
OdpowiedzUsuńMam podobne odczucia kazdego urlopu.
OdpowiedzUsuńPolacy, więcej energii i wigoru. Nie olewajcie spraw ojczyzny bo taki Kaczynski nas wszystkich wyrucha. Wszystkich nie tylko taką Pawłowicz Kempe i inne przyboczne babska z jego szatanskiej partii.Ponoć za Kaczynskim podczas głosowania było więcej kobiet niżeli chłopów. Co one w nim widziały/, chyba ze wystające z jego kieszeni te banknoty 500 złotych. Zosieńka z Gliwic
OdpowiedzUsuńPanie Torunczyku, nie nazwalabym tego tumiwisizmem. To jest po prostu chwilowa bezsilnosc, jakas niemoc i intelektualne omdlenie. I ja to doskonale rozumiem, bo trudno sie cieszyc czy wykrzykiwac peany podziwu w obliczu coraz lepszych, w sensie idiotycznosci, pomyslow obecnej ekipy. Zaplaca za to wszystko akurat ci, ktorzy na nia najbardziej z uwielbieniem liczyli. Ale widocznie lubia, bo jakos nie wydaja sie tym wogole przejmowac. 1/3 spoleczenstwa z syndromem sztokholmskim? Czy NFZ da rade?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, laczac sie w bolu
J.
W tej sytuacji NFZ jest ubezwłasnowione. I to jest tez ta dobra zmiana.
OdpowiedzUsuńJeden patron, a tyle obłąkanych. To tak jak roboty od jasnej cholery a robotników mało (ewangelia, list do kogos waznego).Pozdrawiam.Warszawiak.
OdpowiedzUsuń