KLĄTWA KLĄTWIE NIERÓWNA


Jeszcze raz rzuciłem okiem na „dialogi” przedstawicieli tej najpodlejszej warstwy naszego społeczeństwa, które to zamieściłem w poście pt. „Odgłosy z Miejskiego Szaletu” (poniżej). Po to, by skonfrontować padające tam słownictwo z wydanym przez PIW „Słownik Wulgaryzmów Polskich”, który akurat spoczywa uśpiony wśród księgozbioru mojej biblioteczki. Otóż wspomniany Słownik, chociaż bogato w tym względzie wydany, zawiera zaledwie znikomą część wulgaryzmów szaletowych i odnosi się do ogólnie znanych nazw intymnych części ludzkiego ciała oraz ich zastosowania. Reszta to ludowa twórczość rodem ze społecznego szamba i okolic zgnilizny społecznej. Czy ja słysząc owe ich „gaworzenie” mocno się zdemoralizowałem?. Otóż nie bardzo, jako że swoje latka przeżywszy w różnych okolicznościach przyrody, wielokrotnie moje zmysły były zmuszone przyjąć na małżowinę nie tylko takie słownictwo, nie będę w tym miejscu wybrzydzał. Tak czy owak najbardziej się rumieniłem w momentach, gdy matki oczekujące na ten spóźniający się jak na złość autobus czapkami zasłaniały uszy dzieciom, same zaś wyrażały gniewną w słowach dezaprobatę. Bo w życiu przekonałem się, że można kląć bardzo pięknie, wręcz artystycznie, bardzo nawet literacko. Przykładem tego i na takie słownictwo był mój nieodżałowany Ojciec. Jego klątwy, w których jedno (ogólnie przyjęte jako brzydkie) słowo obudowane było całkiem iście poetyckim słownictwem stanowiły przez to unikalne zdania. Prawie nigdy owe zdania się nie powtarzały. Były niejako zbudowane od nowa i na użytek okoliczności. Np. kiedy jego koń strącił z drzewa kilka dorodnych jabłek w czasie uprawy roli w sadzie owocowym. Zresztą ogród ten, niejako był polem twórczym w tym zakresie, podobnie jak nieprzewidziana awaria jakiejś maszyny. Dlatego porównując „słownictwo” Ojca do tegoż z miejskiego szaletu, to tak jak zestawienie muzyki wiejskiego skrzypka do koncertu Yehudi Menuhina, np. Qrwa jego w uskrzydloną anielską cnotę itp. Matka, kobieta bardzo bogobojna ciągle śledziła ojcowskie zachowania i żegnając się za każdym razem oznajmiała Mu, że podczas wyprawy niedzielnej do kościoła musi się z tych choler wyspowiadać Cholera, to jedyne brzydkie słowo jakie przechodziło Jej przez gardło. Oczywiście Ojciec tłumaczył Jej, że byle gównem nie będzie zawracał ogólnie szanowanemu proboszczowi głowy, ale gdy tychże bluźnierstw się nazbierało to sama go zaprowadziła pod konfesjonał, śledząc przebieg ukorzenia. Spowiedź trwała bardzo króciutko, bo też ojciec poza pomstowaniem niczym innym nie grzeszył, więc zapewne ograniczył się tylko do wyznania tego grzechu, ewentualnie musiał uściślić,ileż to razy obraził Boga. Tu przypomniałem sobie, że za młodu, gdy do konfesjonału iść (nie z własnej woli) musiałem, wtedy sam sobie wymyślałem grzechy, byle ksiądz był zadowolony, iż na próżno nie siedzi w tejże poświęcanej budce. Były to grzechy nie za mocne (czyli śmiertelne) i nie takie na które można by machnąć kapłańską ręką. Ot takie typu: obraziłem rodziców, czy też koleżankę nazwałem krową. Zaprzeczałem, gdy spowiednik pytał o onanizm, albo brudne myśli dotyczące dziewczyn, nie mówiąc już o oglądaniu potajemnym świerszczyków. Spowiedź taka oczywiście w myśl katechizmu była nieważna, ale ja akurat tym się bardzo nie przejmowałem, bowiem starałem się być w miarę oczytanym, niekoniecznie w tekstach Nowego czy Starego Testamentu. Tak oto, dzięki temu, że przypadkowo znalazłem się przy miejskim szalecie, zdobyłem się na przypomnienie sobie kilkunastu lat z wczesnej młodości, co jest wszakże bardzo ozdrowieńczym aktem. Nie sadzę, bym uraził godność mojego Ojca zdradzając Jego poryw który eksplodował wymyślnymi klątwami, bowiem, gdybym te pięknie opakowane bluźniercze zdania onegdaj zapisywał i dzisiaj upublicznił, mógłbym oczekiwać stosownej nagrody. Może od profesora Bralczyka, a może od profesora Miodka. A może powstałaby literatura frustracji. Szkoda bardzo.

Komentarze

  1. A ja nie musiałem wymyslac grzechów, bo ksiadz sie pytał np.czy uzywalem brzydkich słów. To ja sie pytalem jakie to są brzydkie słowa, a on wtedy mi podpowiadal.. no np. kurwa, kutas,przypierdolic itp.Opowiedzialem to matce, a ona wtedy zwracają cie do ojca mówiła... widzisz mężu jaki to kutas z tego naszego księżulka. A Ojciec na to: no co, normalny człowiek!.Dziadproszalny z Miechowa

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja nie musiałem wymyslac grzechów, bo ksiadz sie pytał np.czy uzywalem brzydkich słów. To ja sie pytalem jakie to są brzydkie słowa, a on wtedy mi podpowiadal.. no np. kurwa, kutas,przypierdolic itp.Opowiedzialem to matce, a ona wtedy zwracają cie do ojca mówiła... widzisz mężu jaki to kutas z tego naszego księżulka. A Ojciec na to: no co, normalny człowiek!.Dziadproszalny z Miechowa

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

JONO PODKIVANO

TUMIWISIZM

ŻYCIE mnie MNIE