CIEKAWOŚĆ POPŁACA

 


Henryk Sienkiewicz zapytał, oczywiście z ciekawości QUO  VADIS, (na nasze DOKĄD IDZIESZ) i został za tę ciekawość wysoko  nagrodzony, bowiem dostał literacką nagrodę NOBLA. Z kolei weźmy takiego Zbigniewa Rokitę co to także zapytał publicznie KEJŚ, czyli wydawało by się, nie owijając w bawełnę, zapytał o to samo, jeno innym językiem (przecie wolno, nie?)i też dostał literacką nagrodę NIKE. Otóż nie!, okazuje się że pytali o co innego.  I tu zagadka nie tylko dla mnie, o co?. Fakt że prawda iż ten pierwszy przytulił nagrodę w twardej walucie w postaci blisko miliona dolarów amerykańskich, zaś ten drugi jeno 200  tysięcy złotych polskich, ale jednak, mieszkanie lub mercedesa za to kupi. Wyceniono tu nakład pracy. Książka  pana Zbigniewa jest objętościowo o wiele cieńsza od dzieła pana Henryka. Ponadto ten pierwszy musiał milion razy moczyć w kałamarzu  stalówkę na obsadce, brudząc sobie palce inkaustem, gdy tymczasem ten drugi (może nawet z nudów) klepał sobie w klawisze laptopa. Szczęściarz proszę państwa. Wielki szczęściarz. Zwykle na drugi dzień zaraz po ogłoszeniu  werdyktu jury rozdającej NIKE, nabywałem dzieło laureata, czy to Wojciecha Kuczoka, czy to Olgi Tokarczuk (2 razy), czy też innych. Tym razem, nie znając słów stanowiących tytuł książki, nabyłem ją z tym większym zainteresowaniem. No i czytam do snu. „Kajś” to mądre dzieło młodego syna ziemi śląskiej, prawdziwego historyka czasów nowoczesnych od rozbiorów, poprzez wojny, które spowodowały przeogromny galimatias, ale też dramaty i ból rodzin Ślązaków i ich języka. Ból jakiego doznały rodziny polskie nie tylko na Śląsku, ale i Pomorzu, Warmii Mazurach i w Wielkopolsce. Wszędzie tam  gdzie tereny przechodziły z rąk polskich w pruskie i odwrotnie. Dzisiaj kajś to nie „dokąd”, to wyraz uniwersalny dla przeciętnego Ślązaka (Ślązaczki). To w swym zasadniczym znaczeniu „gdzieś”. I to wystarczy jak na takiego etymologa jak ja. Autor stawia w tytule książki pytanie gdzie, a w zasadzie gdzieś, czyli na Górnym Śląsku. Dramaty rodzinne, w które autor wplata swych antenatów (przodków) są lekcją prawdziwej historii, prawdziwej, a nie tej którą nakazuje nauczać Czarnek, pseudominister od szkolnictwa, a w zasadzie pachołek PiS i Kościoła. To historia żywa mimo upływu lat zakonserwowana w krwi ludzkiej i obyczajach sąsiedzkich Polaków i Niemców. Wielu z nich mogło by swych ojców szukać wśród byłych nazistów, esesmanów, ale też skośnookich z Armii Czerwonej. Oni są do dziś zakonserwowani we wzajemnej nienawiści jaką spowodowała polityka. Jakże wiele z tego na terenie Rzeczypospolitej pozostało do dziś panie Kaczyński, panowie Dudowie, panie Jędraszewski, pani Pawłowicz i całe te pogłowie z pianą na ustach. Rozumiem że ta moja recenzja jest zbyt uboga by dać obraz całej treści KAJŚ. Książka dość obszernie pokazuje ludzi regionu jakże doświadczonego historycznie, skrzywdzonego nie z własnej winy, ale zaborców. Dlatego gorąco namawiam moich Czytelników i nie tylko, przeczytajcie KAJŚ, bo warto, aczkolwiek dużo tekstu autor poświęcił walce o autonomię Śląska oraz czci języka regionalnego to jednak naprawdę warto przeczytać KAJŚ.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

JONO PODKIVANO

TUMIWISIZM

ŻYCIE mnie MNIE