CHAŁUPA I CHAŁUPY


Są wakacje 2015. Wakacje wyjątkowo gorące, wprost upalne. Temperatury, które odnotowują meteorologiczne stacje, oraz my za oknem, ocierają się o historyczne rekordy ciepła. A skoro wakacje to większość moich rodaków realizuje zaplanowany wcześniej wypoczynek, najlepiej gdzieś na łonie natury czyli nad wodą, rzadziej w górach. I to niekoniecznie w Tunezji czy w Tajlandii. Wystarczy Jastarnia, Chałupy albo Karwia. Plaże nadbałtyckie wyglądają jak ogromne połacie rozpostartego sukna. Sukna nakropkowanego przeróżnymi kolorami strojów plażowych i nagością ciał w palecie barw od żytniej mąki z mazowieckich młynów, aż po twardą czekoladę wedlowską. Wszystko zależy od tego ileż razy udało się znaleźć maleńki placyk plażowy by umocować się w grajdole piaskowym, by słyszeć szum fal morskich i popiskiwanie mew.Wakacje tudzież sprzyjają odpoczynkowi psychicznemu, dlatego wielu z nas zalegających w leżakach czy hamakach, trzyma w ręku książkę, lub przynajmniej dobrą prasę odkładaną w nadziei, że znajdzie się czas na jej przeczytanie. Czas taki właśnie nadszedł. Dla wielu z nas, szczególnie ludzi w wieku jesiennym, jak to elegancko nazywają socjologowie, czas wakacji niczym się nie różni od pozostałych pór roku. Do takowych należę osobiście. Tegoroczne wakacje obrodziły w Polsce wyjątkowymi wydarzeniami, bowiem 2015 rok to rok wyborów nie tylko prezydenta państwa, ale też parlamentu, czyli obu władz, ustawodawczej jak i wykonawczej.
Oby świadomość wyborców pozwoliła na wybór ludzi za których naród się nie będzie musiał się wstydzić, bo jak na razie powodów do wstydu mamy codziennie, o czym wzmiankuję w kolejnych postach na moim blogu. Pierwszego wyboru już dokonaliśmy i mamy problem. Okazuje się bowiem że władzę wykonawczą my sami oddaliśmy całkowicie w ręce polskiego nienasyconego kleru, który to zaraz po ogłoszeniu zwycięstwa Andrzeja Dudy, człowieka z PIS dostał wiatr w żagle na tyle, że gotów wytoczyć największe działa do walki nie tylko z rządem, ale też z tą częścią narodu, która w żadnym razie nie utożsamia się z polskim przaśnym Kościołem i w ogóle z katolicyzmem jako religią. Panowie biskupi z Dzięgą i Hoserem na czele w każdy możliwy sposób nawołują do dyskredytacji ustaw sejmowych, uchwalonych dla dobra każdego obywatela, kompromitując się w oczach ludzi światłych, w miarę wykształconych, a takich nam przecież przybywa mimo wszystko. Jak na razie Kościół triumfuje, a jego tryumf jeszcze bardziej napęcznieje z chwilą, gdy okaże się iż partia Kaczyńskiego samodzielnie zawładnie obiektem na ul. Wiejskiej. Dlatego by do końca nie stoczyć się z tego powodu do ostatniej krawędzi nadziei, za którą jest tylko otchłań całkowitej beznadziei, należy odpędzać od myśli wszystko to, co zdrowiu psychicznemu nie sprzyja. Ja osobiście poświęcam się czytaniu w swojej „chałupie”. Zanurzam się więc w zaległości literackie, które powoli gromadzę lokując na półkach w nadziei, że do nich powrócę gdy tylko czas pozwoli. Teraz akurat pozwala. Nie codziennie pukam w klawisze komputera, by uraczyć (słowo mocno przesadne) moich już dość wielu stałych czytelników nowym postem. Dzięki temu, że w domu mam w osobie Małżonki wspaniałą dystrybutorkę dobrej literatury, mogę często do późnych godzin nocnych utkwić wzrok w książki autorów, których dotychczas nie poznałem. Ostatnio udało mi się w ciągu jednego wieczora przebrnąć przez wspaniałą powieść amerykańskiej autorki 67- letniej pisarki, nominowanej do Nagrody Nobla, pani Joyce Carol Oates. Opowiadanie naszpikowane bardzo dramatyczną treścią to „Tatulo”. Jest to książka pełna wzruszeń, ale też scen obfitujących w bestialstwo człowieka jakim okazuje się być porywacz siedmioletniego chłopca w celach pedofilskich. Matka chłopca, piękna kobieta, która uczepiła się samochodu porywacza, by ratować synka, wleczona po bruku doznała straszliwego kalectwa na całe życie. Cierpienie fizyczne połączone z nadzieją odnalezienia jedynego dziecka jest tutaj nie do przecenienia.
Opisy scen bezpośrednich kontaktów i tresury chłopca przez porywacza, tegoż wyjątkowo uzdolnionego 5 letniego dziecka przyprawiają czytelnika o dreszcze, tym bardziej, że autorka informuje, iż porwany chłopczyk nie jest pierwszą ofiarą pedofila, a zarazem lubianego w swoim środowisku kaznodziei. Kilku poprzedników ofiary uprowadzenia zostało zamordowanych i zakopanych w pobliżu domu, z chwilą gdy osiągnęli wiek powyżej lat 12. Kat celował bowiem wyłącznie w chłopcach najmłodszych. Był bezwzględnym zbrodniarzem amerykańskim, których do dzisiaj wielu się pałęta w tym blisko 190 milionowym społeczeństwie, szczególnie w środowiskach religijnych. Książka dla czytelników o mocnych nerwach. Mimo to namawiam do jej przeczytania, chociażby dlatego, aby poznać strukturę ustroju naszego Trynkiewicza i wielu innych pedofilów, w tym księży katolickich z polskiego podwórka np. abp Wesołowskiego, albo ks. Gila, którzy co prawda nie posunęli się do porwań i zbrodni zabójstwa, ale okrutnymi pedofilami są bez żadnej wątpliwości. Zasmakowała mi pani Joyce Carol Oates, dlatego już czytam jej następną powieść „Niebieski ptak”. Tytuł zbieżny książce Kosińskiego, tyleż, że ptak pana Jerzego był po prostu malowany. W oczekiwaniu na ochłodzenie i kroplę deszczu życzę państwu udanych wakacji.

Fotki od góry:
1.Polskie plaże w br.
2.Polecana książka.
3Trynkiewicz, polski morderca dzieci i pedofil.
 


Komentarze

  1. Panie torunczyku. Ci z prawdziwych chałup to nie jeżdżą na żadne wczasy ani książek nie czytają. Rozglądają się gdzie załapać kilka złotych na wino marki wino albo na bułkę dla spłodzonego bez zabezpieczeń dziecka. Osobiście też za bardzo nie lubię się włóczyć w takie upały po świecie. Z przyjemnością się rozejrzę za zareklamowaną książką. To bardzo dobre tematy w dobie odkrywania masowej już pedofilii. Ciekawe dlaczego to się najwięcej zdarza w kościołach. Oj ciekawe. Pozdrawiam w ten parny wieczór. Viktor z Elbląga.

    OdpowiedzUsuń
  2. Och jak upalnie. Chciało by sie dołączyć do tych co nad morzem nawet w ten scisk, wlasnie z książką w ręku.Na to jednak nie pozwala brak czasu i pieniędzy, niestety drogi autorze. Lodzia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pozycja scisnietej sardynki w puszce jakos nigdy mnie nie pociagala.
    Gdy tylko sie da, na odpoczynek wybieram terminy pozasezonowe, zeby uniknac inwazji tlumow i nadmiernych decybeli. O aspekcie ekonomicznym juz nie wspomne.
    Dawno, dawno temu, na urlopie preferowalam literature raczej lzejsza, ale wciagajaca.z pewna glebia. Az doszlam do wniosku, ze na urlopie lub wyjazdach w ksiazke zagladac bede tylko i wylacznie przed snem. Zbyt wiele nowych rzeczy nie moglabym zarejestrowac czy przezyc tylko i wylacznie z nosem w ksiazce. I tak trzymam do dzis.

    J.

    OdpowiedzUsuń
  4. Moze teraz slepi ludzie przejza na oczy co to za ludzie w klerze katolickim,wiekszosc z nich to zboczency,
    a reszta to cwaniacy na fajne zycie.Tyle się pisze na ten temat, nie tylko na pańskim blogu.Gogo

    OdpowiedzUsuń
  5. Если погода поэтому, пожалуйста, дразнит нас за Уралом. pozdrawiam.Miszka

    OdpowiedzUsuń
  6. Szanowny Panie Michale.Dziękuję za zaproszenie za Ural. Są dni, w których z wielką przyjemnością chciałoby się uciec od tej europejskiej (polskiej też)spiekoty. Trudno nam bowiem wytrzymac ciągłą temperaturę 30-40 stopni C.Pozdrawiam serdecznie moich wszystkich rosyjskich Czytelników.

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytałam Tatulę. Mocna rzecz . Warto.Kinga z W-wy.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

JONO PODKIVANO

TUMIWISIZM

ŻYCIE mnie MNIE