SŁODKIE ŻYCIE P(OSŁA)
Głosujemy
pół na pół. Znaczy to, a tak było podczas wyboru Andrzeja Dudy na
prezydenta, że co druga osoba uprawniona konstytucyjnie do oddania
swego głosu podąża do najbliższej urny wyborczej. Tak
prawdopodobnie będzie też jesienią tego roku, gdy zmęczony
wakacjami i codzienną harówą naród zechce wybrać nowy Sejm i
nowy Senat, bo ten nam się już super cholernie opatrzył. Nagapiliśmy się już na facjaty posyłanych przez
prezesów partii przed mikrofony i kamery co bardziej wygadane
poselstwo. Napatrzyliśmy się też na przeróżnych oficjeli z rozmaitych
komisji sejmowych, bardzo umęczonych i spoconych od roboty poselskiej,
najczęściej wyrażanych słowami: nasza bardzo „ciężka praca”
przynosi oczekiwane przez naród efekty, a zbierane owoce naszej
pracy złożą się na wspólny pożytek.
Otóż oni nie rozumieją słowa ciężka praca. Żaden z nich nie był nigdy górnikiem, hutnikiem i nie pielił w skwarze na polu buraków. Tylko czekać trzeba, by
znalazł się taki ktoś, kto wdroży efekty naszej „ciężkiej
pracy” w życie, powiadają "pracusie". Na razie na posterunku do realizacji tych
zapowiedzi jest tylko Duda, ale już niedługo chyba PIS przejmie
samodzielną władzę i przywróci niedokończone dzieła IV
Rzeczypospolitej, pokaże twarz i zapał w działaniu, chowanego
przed wyborcami m.in. Macierewicza, zdaje się mówić kaczy rzecznik
Marcin Mastalerek, gość jakże z urody podobny do
obecnie „najsłynniejszego” współczesnego Norwega, tymczasem
„wypoczywającego” za morderstwo popełnione na 70 osobach, w
luksusowej, jak na warunki norweskie celi, przez okres lat 21.
Kto myśli i coś czyta
(oczywiście poza brukowcami), ten wie, że obrzydliwym kłamstwem, a
może i żałosnym kabaretem jest ta paplanina przed kamerami. Tę
ich „ciężką pracę” opisał jakże szczerze były poseł i
europoseł z ramienia lewicy (SLD) Piotr Gadzinowski , zwany szerzej jako
„dziennikarska gadzina”. Pan Piotr należy do tych, którym
robota dziennikarska i poselska się pali w rękach, więc jako były
współpracownik Jerzego Urbana przy wypełnianiu szpalt tygodnika
NIE, oraz wprost etatowy członek przeróżnych komisji poselskich
uczestniczył w wyprawach nie tylko do knajpek usadowionych na
terenie gmachu sejmowego, ale też do krajów Dalekiego Wschodu. Był
prawie stałym, etatowym parlamentarzystą podróżnikiem do Chin, Wietnamu,
Korei i kilku innych mało nam znanych, za to egzotycznych krajów, a że jest równocześnie doskonałym obserwatorem życia poselskiego,
przeto wydał książkę pt: W HONGKONGU, czyli ZA KULISAMI POLSKIEGO
PARLAMENTU. Książka w cenie 28 polskich złotych, wydana w twardych
okładkach, w jakże w jaskrawy sposób, z niewątpliwym humorem i
znajomością przedmiotu ujawnia sekrety naszej kuchni parlamentarnej. To kulisy Sejmu.
Prawdziwe jak zerwany borowik życie naszych wybrańców, z ich najbardziej skrytymi intymnymi,
a nieznanymi szczegółami. Tajemnice gmachu Sejmu RP, niesamowite
zdarzenia podczas parlamentarnych zagranicznych delegacji. Ujawnia
kulisy pisania sejmowych ustaw, oraz intrygi poselskie podczas
tworzenia prawa. Jeśli przeczytasz to poznasz i zrozumiesz skrywane
mechanizmy polskiej polityki. Czytelnik znajdzie w tej książce
przeróżne wpadki, słabości, upodobania erotyczne i deprawację, a
także śmieszności takich bohaterów jak Tusk, Kwaśniewski, abp
Sławoj Głódź, Wałęsa, Macierewicz, Cimoszewicz, Kaczyński,
Miller, Celiński, Płażyński, Oleksy, Kopacz, Giertych, Jaruzelski,
Iwiński, Kalisz, Sikorski, Lepper, Juszczenko, Urban, i wielu
innych. Okazuje się, że sceny wyreżyserowane w popularnym serialu
RANCZO, gdzie dwóch cwaniaków założyło partię i robi karierę w Sejmie nie są wzięte z sufitu. Pokazują one naprawdę i zaprawdę
prawdziwe życie polskiej, zwykle uchlanej siermiężnej polityki.
To tyle. Od razu zaznaczam, że nie spodziewam się żadnych gratyfikacji za reklamę książki od pana Piotra, bo tekst mój żadną reklamą nie jest. Ta książka to dobry, smaczny literacki kąsek do pogryzania przy rozmyślaniu o życiu. Post napisałem po to, by czytelnik zanim skieruje swe kroki do urny wyborczej mógł mieć świadomość, komu funduje i za jaką cenę słodkie życie na kolejne cztery lata.
Fotki od góry:
1.Próba mikrofonu sejmowego.
2.Posłanka Pawłowicz i jej towarzystwo.
3.Pogrzebnicy na własne życzenie.
4. Pijany poseł Grzegorek z PO
5.Polecana książka Piotra Gadzinowskiego.
Na temat książki pana Gadzinowskiego czytalam w NIE Urbana i miałam zamiar sie z nia zapoznac po zakupie w księgarni. Nie we wszystkich jest. Teraz po panskim poscie przeczytam napewno, bo lubie po pierwsze język Gadziny (ten literacki nie pocałunkowy) ale tez jestem bardzo ciekawa jego obserwacji.Wiedziałam ze on słuzbowo jeździ do Chin bo informował Sejm o swoich wyprawach, ale warto poczytac jego zapiski zza kurtyny.Mysle że pan zrobił mu dużą reklamę i to za darmo.Wielu się zainteresuje. Pozdrawiam. Lodzia.
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu panskiego felietonu przypomiał mi sie dowcip na ten temat: Wykoleił się pociąg wiozący polskich posłów. Na miejsce pędzą ekipy ratownicze, karetki i śmigłowce. Gdy przybyli okazało się, że nie ma żadnych ciał. Szef ratowników pyta okolicznych mieszkańców:
OdpowiedzUsuń- Gdzie się podziali wszyscy z tego pociągu?
- Pochowalim.
- Wszyscy zginęli, co do jednego?
- No niektórzy mówili, że jeszcze żyją, ale kto by tam, panie, politykom wierzył...pozdrawiam.Zdzicho.
Są tacy posłowie, którzy już zawodowo zasiadają w ławach poselskich. Słodkie życie mają od dwudziestu kilku lat. Oni już nie nadają się do innej roboty. Są zdemoralizowani. LL.
OdpowiedzUsuńPrzestańcie odwracać kota ogonem, to nie jest żadna sprawa Stonogi, ani Falenty To sprawa Bieńkowskiej, Belki, Sienkiewicza, Kulczyka, Millera i paru innych osobników. Ktoś wpisał się w komentarzu do artykułu w sprawie podsłuchów w restauracjach warszawskich. To o czym pisze pan Gadzinowski w swojej książcę nie krzywdzi tym państwa polskiego. Bo można się co najwyzej pośmiać. Natomiast to co w internecie opublikował niejaki przedsiebiorca nazwiskiem Stonoga z partii Samoobrona to już skandal, bo zdradził tajemnicę panstwową na dużą skalę. Pani premier będzie miała huk roboty a PO skończy tak jak kończy SLD.Copacabana
OdpowiedzUsuńSkoro o wyborach jest mowa to wtrące swoje trzy grosze. Wiadomo ze w Polsce jest ok.40% wyborców o przekonaniach lewicowych. No i co z tego skoro większość albo głosuje na prawicę allbo nie idzie na wybory. Lewica zmurszala jak zuzyte kapcie, bo brak przywódców prawdziwych. Co to za partia która nie ma nawet stacji radiowej, ani kanału telewizyjnego a nawet dobrej codziennej gazety. Gdzie zajdzie taka partia, chyba tylko do prawdziwego kanału. Bardzo ubolewam, bardzo. Lewicowy wciąż wyborca.
OdpowiedzUsuń