BYŁO, PRZEMINĘŁO
No
i po wyborach prezydenckich, zwyciężcę znamy. Nie wszyscy wyborcy odetchnęli, bowiem wygrał ten, który Polskę cofnie o kolejne pięć lat, mimo że już bylismy opóźnieni w stosunku do Europy. Inni
zadowoleni, że wygrał ich kandydat, wszyscy, że cyrk się skończył
i media zaczną się wypełniać bardziej ciekawymi informacjami. W
każdym razie myślący Polacy nie są usatysfakcjonowani,
jako że już zanim wrzucali swoje wyborcze kartki do urny wiedzieli,
że obaj kandydaci, to zaprzysięgli, umocowani w ideologii
kanonicznej gorący katolicy i nie można się spodziewać po żadnym
z nich jakowejś europejskiej obyczajowej rewolucji, nie mówiąc już
o takiej na jaką zdobyła się (także) katolicka Irlandia. A i nie
tylko o sprawy obyczajowe tu chodzi. Tak czy siak mało się
zmieni, bo wszystko co było bardziej czytelne, minęło już
dwadzieścia pięć lat temu, a mam na myśli tym razem polski,
prawdziwy, amatorski sport. Właśnie ten post tamtym herosom
polskiego sportu poświęcam, bo w polityce szykuje się bagno, większość Rodaków w nie wdepnie.
Można by zadać pytanie: czy młody
Polak potrafi przykładowo cokolwiek powiedzieć na temat takich
ludzi jak Feliks Stamm, Hubert Wagner, albo Kazimierz Górski. No
może coś tam słyszał od rodziców albo dziadków. W ich
środowisku się o nich nie rozmawia, to temat zbyt wapniacki,
częściej o przywódcy kiboli Staruchu, Żylecie stadionowej, no
może o rockowych kapelach muzycznych. A przecież my ludzie z
„tamtej epoki",prawda ,że złej ustrojowo, epoki braku całkowitej wolności, wiele zawdzięczamy papie Stammowi, ojcu polskiego
boksu. Boksu, który przysparzał Polsce dziesiątki medali
olimpijskich, w tym wielu złotych. Z potęgą polskiego boksu równać
się mogła tylko Kuba, a już mniej nawet USA, ZSRR, Francja czy też
Niemcy, o NRD nie mówmy bo to sportowcy utkani chemicznie. Tylko
jeden europejczyk, Polak Pietrzykowski godzien był stoczyć finałowy
olimpijski bój z Muhammedem Ali.
Podobnie Wagner. Jego wręcz
heroiczna praca dała owoce, które zniszczyły w finale mistrzostw
świata niepokonaną drużynę siatkarzy ZSRR, wtedy euforia sięgnęła
zenitu. Polska tej nocy już nie usnęła z emocji. Z kolei Kazio
Górski to prawdziwy ojciec polskiej piłki nożnej. Twórca złotej
jedenastki na olimpiadzie w Monachium w 1972 r. Także w Monachium
dwa lata później zdobyliśmy wysoką pozycję na mistrzostwach
świata, pokonując w finałowym meczu o trzecie miejsce Brazylię.
Bardzo mało młodych ludzi słyszało kiedykolwiek o Lubańskim,
naszym ówczesnym Ronaldo, o Szarmachu, Deynie, Lacie, Tomaszewskim
(dzisiaj pośle) i wielu innych znakomitych piłkarzach, którzy
grali tylko dlatego, że nosili orzełki na koszulkach a nie za setki
tysięcy złotych, jak to jest dzisiaj, nawet w trzeciorzędnych
klubach sportowych, nie tylko piłkarskich. Takie wyniki były możliwe
tylko dlatego, że młodzież była za pan brat ze sportem już od
szkolnych lat, a mamusie nie pisały próśb o zwolnienie z WF,
tylko dlatego, że synuś albo córunia szły do szkoły zmęczeni po
wczorajszej dyskotece. Podczas meczów lekkoatletycznych stadiony
polskie były wypełnione do ostatniego miejsca, bowiem potęga
polskiej ekipy mierzyła się z dobrym skutkiem z najlepszymi w
świecie. Poza szkołą sport był obecny w wielu zakładach pracy.
Osobiście ostatnie 23 lata przed emeryturą przepracowałem w
energetyce. Na tle polskiego przemysłu, wszystkie zakłady energetyczne
należały do bardziej bogatych przedsiębiorstw, szczególnie gdy
zostały spółkami Skarbu Państwa, ale nie tylko. Stać było „mój”
zakład na finansowanie kultury, w tym teatrów i innych kulturalnych
imprez, choćby masowych, ale też klubów sportowych, których
założycielami była energetyka. Mój zakład powołał i utrzymywał
klub „Energetyk”, pierwszoligowy klub tenisa stołowego, oraz
żeglarstwa. Długoletnim prezesem klubu, aż bodajże do emerytury
był mój wspaniały kolega, wicedyrektor przedsiębiorstwa, niedawno
zmarły Wiesław Szurmiej, o którym pisałem we „Wspomnieniu”.
Oprócz żeglarzy, Zakład wspomagał też innych wodniaków, a
mianowicie klub wioślarzy, z którego wielu zawodników po przejściu
do bydgoskiego Zawiszy zdobywało właśnie mistrzostwa olimpijskie.
Energetyka toruńska dysponowała doskonałą halą sportową, która
służyła wielu szkołom i całemu miastu. Hala wyposażona w dość
nowoczesny sprzęt pozwalała na uprawianie innych dyscyplin sportu.
Bodajże w roku 1995 zakupiono i dostawiono tam dwa stoły bilardowe
do rozgrywek „poola”. Wtedy to zgłosiliśmy do Północnego
Okręgu Energetycznego wniosek, by stworzyć ligę bilardową, tym
bardziej, że w przedsiębiorstwie znaleziono wielu zapaleńców dość
dobrze poczynających sobie w te „klocki”, a też dlatego, że
wzorem toruńskiego Zakładu stoły bilardowe zakupywali też inni.
Ligę powołano i rozpoczęły się rozgrywki zgodnie z terminarzem,
czyli kalendarzem spotkań. Toruń, Gdańsk, Koszalin, Bydgoszcz,
Olsztyn i kilka innych zakładów energetyki z powodzeniem prowadziły
między sobą bardzo profesjonalne mecze z licznymi kibicami.
Uciążliwością były tylko niedzielne podróże na mecze
wyjazdowe, li tylko za skromne diety. No ale nic nie było za darmo,
tym bardziej satysfakcja z wygranych spotkań i wysoka pozycja w
tabeli rozgrywek mistrzowskich.
Byłem jednym z założycieli naszej
toruńskiej ekipy, ale też jej zawodnikiem, jako że akurat dobre
umiejętności posługiwania się kijem nabyłem w czasie służby
wojskowej w klubach oficerskich. Dywagując więc na temat sportu
polskiego śmiem twierdzić, że dzisiejszy zawodowy sport (bo tylko
taki istnieje), jest niczym innym jak sposobem na zarabianie
pieniędzy, często kosztem zdrowia, bo wyczynowe treningi niestety
wspomagane przeróżnymi środkami chemicznymi owo zdrowie rujnują w
sposób tragiczny. Dzieje się to wyłącznie dla dużych pieniędzy,
by się wyhulać, by się urządzić, chociażby kosztem tego co
najcenniejsze, czyli zdrowia, by stać się celebrytą, mniej zaś
dla wspomnianego wyżej orła na piersi i czystego patriotyzmu. Niech
żyje sport, ten prawdziwy, czyli masowy sport amatorski. Gdyby tak
wtedy były dzisiejsze Orliki. Gdyby.
Fotki od góry:
1.Czy zadba o swoje towarzystwo?.
2.Zbigniew Pietrzykowski, przeciwnik ryngowy Muhammeda Ali.
3.Pomnik Bronisława Malinowskiego, złotego medalisty z Moskwy.
4.Wiesław Szurmiej, prezes klubu Energetyk w Toruniu.
5. Ekipa bilardowa ZE Torun. Drugi z prawej, autor posta.
Ten drugi temat o naszym sporcie wstawił pan chyba po to by przykryć temat pierwszy, zwycięstwo Dudy. Ja tez rozpaczam, ale niech się dzieje co chce, jakos przeżyje. Amadeo
OdpowiedzUsuńNo i mleko sie rozlalo. Rozlalo dosc szeroka struga, wiec i zaleje reszte PO w jesiennej atmosferze. Pozniej sie przypali i zostanie tylko smrodek. Gorzko...
OdpowiedzUsuńJ.
Dobrze pan napisał, ze większośc Polaków w to wdepnie. I dobrze im bo nie poszli na wybory, olali obywatelski obowiązek, przeto niech teraz nie leja łez,oszczędnie, aby im wystarczyły na 5 latek.A PO i tak juz padnie i to będzie ostateczna katastrofa.Zdzicho, czytelnik.
OdpowiedzUsuńWszyscy pamiętamy wspaniałego Bronka Malinowskiego, złotego medaliste olimpijskiego z Moskwy.Mocno przezywałem jego tragiczny wypadek na moście przez Wisłę w Grudziądzu.UŁAN
OdpowiedzUsuńPolacy jak to Polacy kto im co obieca tam idą. Duda naobiecywał Polakom rożnosci na setki miliardów złotych, a jak wiadomo nikt przecietny nie potrafi sobie wyobrazic co oznacza taka kwota i skąd ją wziąć. Moze mysla że rząd gdzies przechowuje w workach takie sumy na wypadek udanych wyborów albo dodrukuje.Niedugo sie okaze co warte były te obiecanki, ale minie pięć lat i naród zapomni o wszystkim. Księża nakażą im ponownie zagłosowac na tych co uwazaja za swoich i bedzie perpetum mobile.Narazie trzeba sie tylko modlic bo nic innego nie pozostaje ... albo pakowac sie i wyjeżdżać na zachód.Axel/rose.
OdpowiedzUsuń