ZDU
Do
czego to doszło, mózg się lasuje. Warszawiacy, ci z tak zwanej
„górnej półki”, a takich w stolicy jest więcej niżeli kobiet
brzemiennych, aby napić się kawy, spłukać przewód pokarmowy
butelką szkockiej whisky, a przy tym uczynić to bezpiecznie i w
dobranym towarzystwie, muszą wyprawiać się do Pruszkowa, Ursusa lub
Zielonki. Oczywiście pod warunkiem, że w tych miasteczkach
funkcjonują restauracje, które sprostają ich ambicjom, czyli z
tzw. wielogwiazdkową nobilitacją. Muszą, ponieważ jak się
okazuje, większość porządnych przybytków gastronomicznych w
Warszawie jest zapowietrzona tajnymi urządzeniami podsłuchowymi. I
nie dotyczy to wyłącznie niebiańskiego przybytku pod nazwą SOWA &
PRZYJACIELE, tudzież PĘDZĄCY KRÓLIK, czy też jakiś inny UŚMIECH
SZYDERCY. Media informują, że tak naprawdę podsłuchami skażona
jest większość nobliwych przybytków stołecznych. Choroba ta
przybrała na sile zaraz po ujawnionych poprzez prasę słynnych
podsłuchach polityków w randze ministrów i innych osób z kręgów
rządowych, dokonanych właśnie w restauracji S&P przez
zorganizowane, aczkolwiek „tajne” grupy kelnerów, inspirowane
przez określone siły polityczne. Zwykle z partii opozycyjnych. Same
napiwki kelnerom już nie wystarczą. Wielu z nich marzy o domku lub
apartamencie w okolicach Wilanowa, lub chociażby Legionowa.
W
partiach są ludzie którzy dysponując trudno niestety przeliczalnym pieniądzem,
najczęściej z przestępstwa, albo z usług pseudobanku SKOK,
chętnie im pomogą spełnić owe marzenia. Coś oczywiście za coś.
Każde nagranie podsłuchane z ust dostojnika państwowego z partii
rządzącej dla opozycji jest na wagę złota. No właśnie, do czego
to doszło?. Przyzwoity człowiek ma ochotę kulturalnie zaznaczyć
okresowo swą obecność przy stoliku w towarzystwie kolegi z lat
szkolnych, przyjaciółki z pracy, kochanki od serca, w końcu
chociażby małżonki, musi skorzystać z specjalnego wywiadowcy,
który upewni się czy lokal jest w miarę czysty. Tanie to nie jest,
ale przecież wszystko kosztuje, a tym bardziej wymarzona intymność.
Pomyślałem, że taki stan rzeczy, szczególnie w okresie kampanii
wyborczej może być wykorzystywany na rzecz pognębienia
konkurentów, a nawet osłabienia siły przeciwników politycznych.
Wyreżyserowany odpowiednio dialog przez podstawione, głodne zarobku
osoby mogą dzielić się „informacjami” zasłyszanymi od bardzo
„wiarygodnych” osób, np. że kawaler Jarosław Kaczyński ma
rozrzucone po kraju nieślubne dzieci, w tym jedno z siostrą
zakonną. Pieniądze partyjne na ich utrzymanie w tajemnych podróżach
rozwozi Macierewicz, przy okazji głosząc swoje fantasmagorie o
smoleńskim zamachu.
Zatem dwie pieczenie na jednym ogniu. Nie
mniejszą sensację stanowi informacja pochodząca od pani L.,
gosposi parafialnej w miejscowości, której nazwa nic ci nie powie,
że starający się o reelekcję Komorowski swój tytuł hrabiowski
kupił za pałacowe podatników pieniądze od jednego fałszywego
lorda angielskiego, za pośrednictwem prestidigitatora cyrkowego z
Monachium. Podobno przepłacił, tyle, że sprzedawca dorzucił mu
stroje polskiej szlachty dla niego i jego małżonki.
Niestety, jak wieść niesie, strój ten był uszyty na młodą dworską dziewkę i w żaden sposób nie dał się wciągnąć na kibić pierwszej damy. Nie było by tych podsłuchowych sensacji, gdyby po wykrytym skandalu solidnie ukarano winowajców w firmowych kitlach, którzy organizowali owe cyrki dla potrzeb „potrzebujących”. Sprawę bowiem z grubsza zatuszowano i zamieciono pod przysłowiowy dywan. To się mści. Tylko patrzeć jak warszawscy kelnerzy zorganizują się w ciało podobne innym służbom specjalnym np. Zawsze Do Usług (ZDU), zarejestrują się w sądzie i powalczą o mandaty poselskie, a ich program wyborczy wyprzedzi programy innych partii, bo będzie pochodził z pierwszej ręki. Ręki na przedramieniu której jest zawsze przewieszony czysty ręcznik, zaś na twarzy ironiczny uśmiech.
Niestety, jak wieść niesie, strój ten był uszyty na młodą dworską dziewkę i w żaden sposób nie dał się wciągnąć na kibić pierwszej damy. Nie było by tych podsłuchowych sensacji, gdyby po wykrytym skandalu solidnie ukarano winowajców w firmowych kitlach, którzy organizowali owe cyrki dla potrzeb „potrzebujących”. Sprawę bowiem z grubsza zatuszowano i zamieciono pod przysłowiowy dywan. To się mści. Tylko patrzeć jak warszawscy kelnerzy zorganizują się w ciało podobne innym służbom specjalnym np. Zawsze Do Usług (ZDU), zarejestrują się w sądzie i powalczą o mandaty poselskie, a ich program wyborczy wyprzedzi programy innych partii, bo będzie pochodził z pierwszej ręki. Ręki na przedramieniu której jest zawsze przewieszony czysty ręcznik, zaś na twarzy ironiczny uśmiech.
Fotki od góry:
1. Słynna knajpa SOWA & PRZYJACIELE.
2.Posłuchywani ministrowie Polski i Holandii
3.Strój polskiego szlachcica.
Jerzy Urban w rozmowie z Piotrem Najsztubem we "Wproście" doszedł do wniosku, że Polskę należałoby... zamknąć: "Wyrastamy z tego narodowego państewka, które zawsze było nieudane" - wyznaje Urban.
OdpowiedzUsuńPanie autorze. A może by ta suknia pasowała na moja Violetke. Ile trzeba by dac pani Ani. No i czy w ogóle chce się pozbyc. Mamy uroczystość 40 lecia małżenstwa dal bym jej prezent. Lońka z Legnicy.
OdpowiedzUsuńMam kolegę kelnera w Trudach Wielkich. Mówil mi ze ze swoim zmiennikiem podsłuchują śmietankę miejscową tzn. sołtysa i proboszcza a nagrania przekazują za dobrą kasiorę do Mosadu. Miejscowy policjant coś wyczuwa, ale to ich znajomy. Tajemna Zośka
OdpowiedzUsuńZDU. Bardzo dobre.Pochwalam i pozdrawiam.Lodzia.
OdpowiedzUsuńW Pruszkowie jest dyskretny lokal "Pod Skrzydłami Mafii.Usmiechnięci kelnerzy też są.
OdpowiedzUsuń