KSIĄŻKA


Autorka w otoczeniu bohaterek wojennych.




Kilka dni temu przeczytałem książkę Swietłany Aliksijewicz, rosyjskiej współczesnej pisarki, właściwsze słowo: dokumentalistki, w odniesieniu akurat do tej książki. Książka została przetłumaczona na ponad 20 języków i wydana w nakładzie wielu milionów egzemplarzy. Nosi tytuł: „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety”, mimo że słowo wojna jest rodzaju żeńskiego. O tej książce rozpisuje się wiele redakcji literackich oraz prasa całego świata. Skoro przeczytałem jej zawartość, przeto coś mnie pcha do tego, by przynajmniej skomentować tę niecodzienną pozycję, o ile jest to w ogóle możliwe. Tak, przeczytałem z wielką uwagą i wciąż pozostaję pod ogromnym wrażeniem zawartych w niej treści. Autorka, sześćdziesiąt lat po zakończeniu Wielkiej Wojny Ojczyźnianej potrafiła zebrać od setek pozostających przy życiu kobiet wspomnienia frontowe. Nie musiała wśród społeczeństwa zbytnio wyszukiwać uczestniczek tej straszliwej wojny. Nie musiała, ponieważ w chwili napaści Hitlera na sowiecką Rosję, na front poszły bodaj wszystkie młodziutkie dziewczyny, często wbrew logice wiekowej. By znaleźć się na froncie jako sanitariuszki, telefonistki, telegrafistki, strzelcy wyborowi, praczki i kucharki, z premedytacją często oszukiwały komendy uzupełnień co do swojego wieku. W miastach oraz zagrodach wiejskich (siołach) pozostawały jeno stare matki i niedołężni staruszkowie, bowiem wszyscy mężczyźni w pierwszym rzędzie z urzędu stawiali się na ten najbardziej krwawy w historii ludzkości front.
Książka powstała dopiero u progu XXI wieku, a to ze względu na fałszywy w ZSRR obraz kobiety frontowej, jako że w świadomości społeczeństwa rosyjskiego kobieta na wojnie mogła spełniać przede wszystkim rolę dziwki. Dziwki z urzędu wcielonej do armii dla wygody seksualnej mężczyzn. Dlatego przez dziesiątki lat po wojnie rzadko która z nich oficjalnie chwaliła się swoją żołnierskością, przechowując gdzieś w głębokich, tajemnych szufladach należne im medale i ordery. Zresztą władze radzieckie, źle patrzyły na te kobiety, które poprzez relacje i opisy swoich przeżyć pokazywały hekatombę i obraz bitew często okupionych setkami tysięcy hektolitrów niepotrzebnie przelanej krwi z powodu stalinizmu. Jak wiemy Stalin w latach trzydziestych, przed samą wojną w obawie przed konkurencją do swojego „tronu”, oraz puczem niezadowolonych wojskowych, wymordował tysiące zdolnych, wyszkolonych na różnych frontach żołnierzy zawodowych z wybitnym marszałkiem Tuchaczewskim na czele. Przeto na froncie dowodzili ludzie niewyszkoleni, nieobyci ze śmiercią, która akurat tym razem zbierała nieopisane żniwo, szczególnie w pierwszym roku wojny.


Dopiero teraz, gdy ten wielki kraj ogarnęła, chociaż prymitywna ale jednak, demokracja, stare już niestety kobiety, zanim naturalna śmierć je zabierze z padołu, postanowiły wyrzucić z siebie owe przerażające w swych relacjach obrazy frontowe z ich udziałem. Stało się to dzięki Swietłanie Aliksijewicz, pisarce nadzwyczaj potrafiącej umiejscowić te żale i łzy, które nigdy nie wysychają . Na zgłoszony w prasie komunikat zgłaszały się masowo. Masowo, bowiem mimo upływu czasu żyje jeszcze kilkadziesiąt tysięcy rosyjskich „żołnierek z gwiazdą” na furażerce. To, co jest treścią książki trudno opisać w kilku zdaniach, choćby z największą starannością i bardzo ostrym pazurem literackim, nie gubiąc się być może w najważniejszych wątkach. Książkę czyta się ze łzami w oczach, bo opowiadania szeregowych, sierżantów, starszyn i lejtnantów walczących w okrutnie trudnych dzisiaj do odtworzenia warunkach, ubranych w ciężkie zawszone waciaki, o walających się trupach kolegów i koleżanek, krzykach i kwileniach ciężko rannych, oraz radości z uratowanych spod ostrzału wroga i zrzucanych bomb towarzyszy broni. Tej książki nie da się odkładać na bok. Zbyt mocno wwierca się w mózg czytelnika świadomość żołnierza, tym bardziej kobiety głodnej i niewyspanej, żywionej w sytuacji okrążenia zupą z trawy oraz padłych zwierząt. Że taki los mógł doświadczyć w większości ochotniczki, niesłychane!. Powiadam, żaden czytelnik, w tym ja osobiście skromny bloger nie potrafi do końca oddać tego szarego, zbrukanego krwią obrazu z relacji wojennych rosyjskich kobiet. Kobiet o wielkim sercu i wspaniałej duszy. Kobiet, które słowo ojczyzna i patriotyzm wymawiały WIELKIMI LITERAMI.. Kobiet, które z wyjątkową serdecznością odnosiły się do innych nacji, czego dowodem były przypadki ratowania rannych żołnierzy wroga. Każdy z nas wie, że akurat tutaj wzajemności nie było. Hitlerowcy rozstrzeliwali swoich jeńców natychmiast, pierwej się nad nimi pastwiąc. Żołnierki rosyjskie w swych relacjach pokazują też fakty, które akurat nie przynosiły splendoru ich kolegom. Opisywały przypadki gwałtów na terenach wyzwolonych, oraz zadawanej śmierci bez uzasadnionej potrzeby. Opowieści składane do magnetofonu autorki książki, snute były w większości z ogromnym żalem do władz własnej ojczyzny, dla której pozostawały inwalidkami, lub oddawały za nią to co najcenniejsze, szczególnie w tak młodym wieku, czyli życie. Ustrój radziecki wyrządził im wiele zła, wiele paskudztwa i to w czasie gdy powróciwszy z wojny mogły by się cieszyć swoim bohaterskim młodym życiem. Tymczasem wiele z nich, szczególnie powracających z wyzwolonych obozów jenieckich trafiało do tiurmy i łagrów jako potencjalni zdrajcy ojczyzny .Taka była wola do niedawna jeszcze czczonego przez nich jak boga, Stalina.


Książka ta obnaża prawdziwą duszę słowiańską. Duszę przyjazną, ciepłą, gościnną. Słowem duszę matki, żony i kochanki. Dlatego nie dziwię się postawie ludzi rosyjskich w czasie katastrofy smoleńskiej. Oni część tego naszego narodowego bólu, jakby chcieli wziąć na swoje barki. Chcieli ulżyć braciom Słowianom znad Wisły w tym cierpieniu.
Uważam, że książkę tę powinni przeczytać wszyscy Polacy, a szczególnie zaś sympatycy Prawa i Sprawiedliwości. Wszyscy, którym wykrzywiony obraz człowieka rosyjskiego zamulił mózg nienawiścią. Aliści ciekawe, jak by treść tej książki odebrali tacy ludzie jak Kaczyński, Macierewicz, Fotyga, Brudziński, oraz wielu innych Polaków żyjących w kompletnym politycznym zaczadzeniu.

Komentarze

  1. Przeczytałam. jestem pod wrażeniem, a nawet w szoku. Mozemy tylko im współczuc, ale one chyba najbardziej przyczyniły sie do zwycięstwa, okupionego milionowymi stratami. Czytelniczka z Piaseczna.

    OdpowiedzUsuń
  2. Takie kobiety, a raczej dziewczęta które trafiły do wojska bezpośrednio na front, do tego w wiekszosci jako ochotniczki mogą miec tylko obywatelstwo rosyjskie niezaleznie od narodowości. Niezaleznie od tego czy to Białorusinka, Tatarka czy dziewczyna z Uzbekistanu, wszystkie jak jeden mąż, a raczej jak jedna żona potrafiły w wielkim niedostatku frontowym bohatersko wykonywac zadania od praczki po obsługę dział.Bez żadnej higieny, bez porządnego wyzywienia, bo zdarzało się że jadły trawę, bez wygodnych mundurów, bez praktycznie niczego, co potrzebuje kobieta potrafiły często zastępować mężczyzn w najgorszych sytuacjach. Wróciła tych ochotniczek do domu zaledwie jedna trzecia, a najgorsze jest to, że nie mają żadnego poszanowania.Łzy sie cisną do oczu czytając wypowiedzi tych najlepszych bodajże na świecie kobiet.Kochających szczerze nie tylko swoich mężów, dzieci, dziadków, ale i ojczyznę. Szkoda że nie były idąc na front poinformowane i zbrodniach Stalina.One walczyły z jego imieniem na ustach.Dzisiaj tym bardziej ciężko im o tym mówić.Podziwiam autorkę książki i jej heroiczną pracę.Pozdrawiam pana i dziekuję za wskazanie dobrej książki.Warto zapłacić.Kr.Us.Olsztyn.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się ze wszystkim o czym napisała osoba przede mną. Również przeczytałam sugerując się opinią P. Toruńczyka. Użyczam książkę znajomym i widzę, że są wstrząśnięci przekazem walczących kobiet, jak ja. Treść tej książki uzmysłowiła mi jakie trudy musiały pokonać BOHATERKI. Pozdrawiam Pana i dziękuję za podpowiedź. Renata z Krakowa

    OdpowiedzUsuń
  4. BARDZO SIE CIESZĘ DROGIE PANIE (MOJE CZYTELNICZKI Z OLSZTYNA I KRAKOWA), ŻE ZAPROPONOWANA PRZEZE MNIE KSIĄŻKA PRZYPADŁA PANIOM DO GUSTU.OKAZUJE SIĘ, ŻE NIE WSZYSTKO CO ROSYJSKIE (JAK POWIADAJA CI Z OKOLIC PIS I ICH ZWOLENNIKÓW) JEST NIE WARTE UWAGI.OSOBISCIE MIMO PEWNEJ NIECHĘCI DO TEJ CZĘŚCI ARMII CZERWONEJ, KTÓRA SKŁADAŁA SIĘ Z ODDZIAŁOW NKWD,PO PRZECZYTANIU TEJ KSIĄŻKI POPADŁEM W WIELKĄ ZADUMĘ, NAD OGROMNYM NIESZCZĘŚCIEM CAŁEGO NARODU SŁOWIAN ROSYJSKICH.JESZCZE RAZ POWTÓRZĘ, ŻE CIESZE SIĘ I DZIEKUJĘ ZA KOMENTARZE.

    OdpowiedzUsuń
  5. PRZEPRASZAM PANIĄ CZYTELNICZKĘ Z PIASECZNA.OCZYWIŚCIE NIE BYŁO MOIM UMYŚLNYM ZAMIAREM POMINIĘCIE PANI ZDANIA, ZRESZTĄ BARDZO ISTOTNEGO.TAK, WŁAŚNIE ONE (TE BOHATERSKIE ROSYJSKIE DZIEWCZYNY) NAJBARDZIEJ PRZYCZYNIŁY SIĘ DO KLĘSKI HITLERA.POZDRAWIAM. AUTOR

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

JONO PODKIVANO

TUMIWISIZM

ŻYCIE mnie MNIE