CZYŻBY TYLKO ZŁODZIEJE CZYTALI?


Coraz trudniej o temat, który mógłby mi posłużyć  za materię do kolejnego felietonu. Wydaje mi się, że już wyjadłem wszystko do ostatniego okruszka, że posłużę się słowem Tomasza Jastruna. Poluję więc na co ciekawsze kąski, a ponieważ w dobie śmierdzącego kaczyzmu każdy z nich zalatuje już na odległość wzroku, przeto nie trudno cosik dotknąć piórem (klawiaturą), by nie wzruszyć fetoru. Nie czytuję prasy Obajtka, wzrok lokuję w bardziej wytrawnych źródłach informacji, bo tylko te mnie interesują. Ostatnio dzięki panu Kuczokowi (autorowi GNOJU nagrodzonego NIKE) dowiaduję się że przeciętny Polak (ten zamieszkały wyłącznie nad Wisłą) rocznie wypija 10 litrów czystego spirytusu. Jednocześnie tenże nasz rodak jest półanalfabetą, bowiem nawet gdy przejazdem powracając  z GS zakupi gazetę z zasadniczym przeznaczeniem w przypadku nagłego ataku jelita grubego, to zdarzy się że podejmie próbę jej choćby częściowego  przeczytania, a gdy jednak  dowiezie ją do domu zwykle lekturę rozpoczyna na leżąco co sprzyja mu w zaśnięciu, a więc głębokim odpoczynku. Nieczytający Polak czuje się postponowany, pogardzany, a więc wykluczony. Czemu więc nie sądzić, iż z tego właśnie powodu nadużywa alkoholu?. Poza tym pradziadek pił, dziadek pił, ojciec pił, więc i on pije, a przy tym głosuje na prawicę, która mu czytać nie każe, a na gorzałkę daje. Co do mnie, to jest mi bliżej do statystycznego Czecha, który według prywatnego rankingu Mariusza Szczygła ma trzy ulubione zajęcia tzn. żłopanie piwa, czytanie książek i zbieranie grzybów. Pominę ten ostatni zwyczaj, który jest przypisany sezonowi, ale pozostałe dwa jak najbardziej. Bowiem też piję piwko choć nie żłopię, czytam książki, bo mam czas, a zamiast wypraw na grzyby, co prawda coraz rzadziej, siadam do komputera, by cośkolwiek nabazgrolić. Jednako by pozostać przy uczciwości, to grzybki uwielbiam w każdej postaci, zarówno te smażone z cebulką jak i te w occie zastępujące  podręczną zakąskę. Na koniec przygoda jaka dotknęła właśnie pana Wojciecha Kuczoka,. Otóż opowiada on, że pewnego dnia taszczył dużą torbę z książkami z przeznaczeniem dla biblioteki. Przed domem przypomniał sobie iż przy okazji może wyprowadzić psa. Postawił więc torbiszcze i wrócił do domu. Gdy po kilku minutach zjechał windą książek już nie było. Nigdy nie poczuł się aż tak szczęśliwy z powodu ograbienia. W tym momencie i ja pomyślałem, że rodzi się wiosenna nadzieja, iż być może wraz z bocianim zwyczajem  wykluwa się w narodzie jakże  wielka tęsknota do czytelnictwa.  Po czym popukałem się w głowę, bowiem  Polska leży wyraźnie na północ od Czech.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

JONO PODKIVANO

TUMIWISIZM

ŻYCIE mnie MNIE