OSUWAMY SIĘ NA DNO
Im bliżej mi do nieistnienia, tym bardziej cenię sobie dar życia. O ile w młodości, a i bardziej później potrafiłem zabić karpia, szczupaka, kurę, kaczkę i wiele innych jadalnych stworzeń, o tyle dzisiaj, gdy do bogatych zbiorów swego istnienia odłożyłem ósmy krzyżyk przypinając do ego początek dziewiątego, nie potrafię pozbawić życia żadnej istoty poza muchą, ćmą, albo komarem, aczkolwiek żyje kilkoro polityków prawicy, których karki ideologiczne bardzo by nam pasowały do pieńka i tasaka. Media codziennie wręcz informują o atakach zwyrodnialców na Bogu ducha winnych dzieciakach. „Winnych” owym zwyrodnialcom, bowiem psują im przaśny, zasmarkany widok zasiany psimi kupami i butelkami od piwa i gorzały. W ich zamroczonych ślepiach kolory tęczy i przykładowo zielone włosy wyzwalają u nich nieopisany ból zwojów mózgowych. Problem się nawarstwia tym bardziej, że zarówno prawicowy pisowski rząd, jak i katolicki Kościół nie zauważają go jako coś absolutnie sprzecznego z nauczaniem katec