WSZYSTKO W RĘKACH ... BOGA
Powiedzenie
wierzących w Chrystusa, Allacha, Buddę lub każdego innego boga.
Boga żywego w przenośni, bo przecież jako taki żywy bóg nie
istnieje poza tymi którzy spośród nas żywych do boskości
aspirują. Są to zwykle przywódcy partii, szczególnie rządzących
partii. Taką właśnie mamy w Polsce. Tu i teraz. Nasz bóg jest,
owszem ukryty, tyle że nie w konsekrowanych opłatkach czy
olejkach, ale w prywatnym mieszkaniu na warszawskim Żoliborzu. Jego
wyznawcy, a jest ich w Polsce kilka milionów, poza samym mesjaszem
mają kilkudziesięciu, jeżeli nie kilkuset pomagierów, pomazańców
mianowanych na najważniejsze stanowiska nie tylko w państwie, ale i
w terenie. To zespół marionetek począwszy od mieszkańca
Belwederu, poprzez służby specjalne, aż po prezesa Rady Ministrów
w osobie kobiety odgrywającej rolę Lady Makbet tej dramaturgii.
Różnie się wiedzie temu sterowanemu rządowi, którym interesują
się wszystkie demokratyczne organy świata. Właśnie dlatego ten
rząd szuka zwady na arenie międzynarodowej wyłącznie po to, aby
zatuszować swoje wpadki w kraju, mimo to stracił już cały moralny
autorytet, aby dalej sprawować władzę. Ten niewidzialny w zasadzie
bóg wzywa patetycznymi słowy do jedności narodowej, do
manifestowania wspólnoty wszystkich obywateli dla dobra kraju i
obywateli, a jednocześnie rzeźnickim sposobem dzieli naród na
polędwice i podroby (jak to trafnie powiedział red Krzysztof
Varga). Na sort pierwszy, czyli ONI i ich wyznawcy, oraz ta reszta
motłochu zdolna do zdrady narodowej. Reszta składająca się z ludu
podłego światopoglądu, w tym homoseksualistów, ateistów,
wolnomyślicieli i innych odszczepieńców nie potrafiących klaskać
na słowa przemawiających pisowców. Może to dziwaczne, ale
jakoś rozumiem manię władzy naszego tymczasowego boga w Polsce, jego obsesyjną żądzę zniszczenia wszystkich, którzy przed nim się nie płaszczą (vide Trybunał Konstytucyjny), a i płaszczących się chętnie zniszczy, gdy tylko przestaną mu być potrzebni. Wielu takich znalazło swoje nowe życie polityczne w opozycyjnych partiach. Nie mogę zrozumieć jednego. Mianowicie, czym się kierują ludzie, którzy nie zważając na to jak się upodlają i mając świadomość swego moralnego upadku, fanatycznie wykonują rozkazy z niepojętym zapałem i zaciekłością. Wystarczy popatrzeć w telewizor, albo posłuchać radia, gdzie w audycjach polityczno- publicystycznych dyskutanci spod znaku „jedynego boga” gotowi są nie tylko skoczyć do oczu interlokutora z opozycyjnej partii, albo prasy, ale nawet rozerwać go na kawałki „podrobowe”. Ponoć bogowie istnieją wiecznie, a przynajmniej tysiące lat, ale ten bóg o którym mowa może zaistnieć nie więcej jak lat kilkanaście, tym bardziej że jak na żywego boga jest już dosyć wiekowy. Nigdy nie sprawdził się partyjny żywot tysiącletni, czego najlepszym przykładem była III Rzesza niemiecka, wcześniej, Czyngis chan, wyniszczający swój naród carat rosyjski albo krwawy sowiecki komunizm..
jakoś rozumiem manię władzy naszego tymczasowego boga w Polsce, jego obsesyjną żądzę zniszczenia wszystkich, którzy przed nim się nie płaszczą (vide Trybunał Konstytucyjny), a i płaszczących się chętnie zniszczy, gdy tylko przestaną mu być potrzebni. Wielu takich znalazło swoje nowe życie polityczne w opozycyjnych partiach. Nie mogę zrozumieć jednego. Mianowicie, czym się kierują ludzie, którzy nie zważając na to jak się upodlają i mając świadomość swego moralnego upadku, fanatycznie wykonują rozkazy z niepojętym zapałem i zaciekłością. Wystarczy popatrzeć w telewizor, albo posłuchać radia, gdzie w audycjach polityczno- publicystycznych dyskutanci spod znaku „jedynego boga” gotowi są nie tylko skoczyć do oczu interlokutora z opozycyjnej partii, albo prasy, ale nawet rozerwać go na kawałki „podrobowe”. Ponoć bogowie istnieją wiecznie, a przynajmniej tysiące lat, ale ten bóg o którym mowa może zaistnieć nie więcej jak lat kilkanaście, tym bardziej że jak na żywego boga jest już dosyć wiekowy. Nigdy nie sprawdził się partyjny żywot tysiącletni, czego najlepszym przykładem była III Rzesza niemiecka, wcześniej, Czyngis chan, wyniszczający swój naród carat rosyjski albo krwawy sowiecki komunizm..
Dzisiaj
Wielki Czwartek, ludziska zapracowani porządkami, chociażby myciem
okien, bo wiosna tuż tuż, ba, nawet sam papież nie ogranicza się
do umycia wyłącznie swoich nóg. Tym razem myje uchodźcom, bo
wiadomo w jakich warunkach higienicznych oni żyją. To ewangeliczna
tradycja, bo jak wiemy Chrystus umył nogi nawet swemu wrogowi
Judaszowi. Ciekawe czy pan prezes zdobył by się na umycie nóg panu
Schetynie, albo Kopacz. Polski współczesny bóg umyje wyłącznie
swoje kulasy, no może jeszcze kotu. A ja, korzystając z okazji
zbliżających się Świąt Wielkanocnych swoim Czytelnikom w kraju i
poza nim, niezależnie od sortu do którego polski bożek Was
zakwalifikował, składam najlepsze życzenia zdrowia i pięknej
atmosfery przy świątecznym stole. Wiosna idzie, spójrzcie no tylko
przez okno. Jutro być może będzie lepiej.
Jest Wielkanoc. Przekazcie sobie znak pokoju. I ci z KODu i ci z Radia Maryja. Ci co czytaja Gazetę Wyborczą oraz ci co czytają Gazetę Polską. Podajcie sobie rękę, alleluja i do przodu jak mawia prawdziwy bożek prawdziwych Polaków. Amen..Baranek świąteczny.
OdpowiedzUsuńKaczyński ma z bóstwem tyle wspólnego co kapłan z pedofilią. Czyli jednak bardzo dużo.
OdpowiedzUsuńKACZKA W BURAKACH. MIAŁ, MIAŁ. zJADŁABYM Z WĄTPLIWĄ SATYSFAKCJA MACIERA ANTONIO, ALE MUSIALS BYM BYC BLISKO LAZIENKI.ŁODZIA.
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńZlosliwy Jarek ze wsi Kaczaki
polazl na grzadke kopac buraki.
Pozniej je sortowal
no i kombinowal,
ze sejm z nich bylby nie byle jaki.
I dzisiaj mu sie bzdurzy,
jak przystalo kaczce,
zaby narod konsumowal
ten drob z buraczkiem.
Alleluja!
Spokojnej (bo welolo nie jest) Wielkanocy autorowi i czytelnikom
zyczy
J.
Miłej atmosfery przy świątecznym stole życzę nam wszystkim, szczególnie zaś Panu Torunczykowi.AA.
OdpowiedzUsuń