UPIORY
Zjawy,
mary, majaki, przywidzenia, widma, zwidy, widziadła, duchy,
fantomy?. Nie. To coś absolutnie innego. To obrazy, które nam się
przyśniły lub przywidziały. Gorzej, że to coś, a raczej ktoś co
zdarzyło się człowiekowi na jawie. Wtedy, w 1948 roku, chyba
jesienią. Mam na myśli tzw. Żołnierzy Wyklętych, o których
dzisiaj się tyle „świątobliwie” mówi, jak i tych drugich,
czyli przeklętych. Kto to są ci pierwsi i ci drudzy. Ci pierwsi to
bandziory działający bezprawnie, zaś ci drudzy to też bandziory
działający zgodnie z obowiązującym, wtedy komunistycznym prawem.
Obie bandy jednakowo umundurowane, czyli w barwy eklektyczne, z
brudnymi łatami, jak obrazy zwane kolażami. Jedni z orzełkami w
koronie, drudzy z orzełkami bez korony. Pierwsi to leśni byli
partyzanci, co to nie złożyli broni po rozwiązaniu AK, oczekujący
III wojny światowej. Wygodniej im było żyć z rabunków i zbrodni,
niżeli iść do pracy przy odbudowie zrujnowanego kraju. Drudzy to
bydlaki w ludzkiej skórze działający pod szyldem Urząd
Bezpieczeństwa. Nie odróżniam ich wyraźnie. Jedni i drudzy to przeklęci, warci siebie. Jak "Ogień", bandyta z Zakopanego. Wtedy miałem 8 lat, gdy jedni jak i drudzy
nawiedzali nasz dom na Mazowszu. Dom położony samodzielnie, na
uboczu głuchej wsi. W pamięci mojego rodzeństwa nie ma takich
zapisów, byli zbyt mali, ale ja potrafię to odtworzyć.
Jest godzina
druga w nocy, gdy w drzwi i okna walą kolbami karabinów,
pamiętających I wojnę światową jacyś ludzie. Rodzina w
komplecie. Oboje rodzice, ja ośmiolatek, mój brat pięciolatek,
oraz mała dwuletnia siostra. Otwierać natychmiast, słyszymy głos
sołtysa, którego bandziory dokooptowali do swej ekipy dla
podkreślenia ważności ich wizyty. Zrywamy się wszyscy ze snu,
dzieci w płacz, ojciec wygląda przez okno zza firanki. Ciemno, choć
oko wykol, zapala lampę naftową i otwiera drzwi. Do ręki bierze
stojący zawsze za szafą toporek, który ukrywa za sobą. Wchodzą z
latarkami informując że poszukują bandytów ukrywających się we
wsi. Jest ich chyba sześciu. Świecą nam w oczy, zdzierają z nas
wszystkich kołdry (pierzyny), zaglądają do szaf, przy okazji
wyrzucając na podłogę ich zawartość. W spiżarce znajdują
wędliny słoninę i alkohol. Zaczyna się na naszych wystraszonych
oczach uczta. Jedni piją z gwinta inni świecą latarkami pod łóżka,
używając paskudnych wulgaryzmów. Znajdują tam dziecinny nocnik.
Pijany zbój wciska mi go na głowę. Na szczęście nikt z niego tej
nocy jeszcze nie korzystał. Ojciec pokornie stoi i odpowiada na
zadawane mu pytania. Co robi na co dzień, ile ma dolarów, jakie
dochody z ogrodu, czy zapisze się do spółdzielni produkcyjnej, czy
nabył ziemię z reformy rolnej. Ponieważ wszystkie odpowiedzi były
negatywne, a dochody swoje określił na niskim poziomie, bowiem
zatrudnił się dorywczo przy odgruzowywaniu Warszawy, dostał kolbą
w głowę. Po twarzy spłynęła krew. Zażądali więcej żywności,
alkoholu oraz pieniędzy. Mama w koszuli nocnej poszła do piwnicy,
wyjęła z beczki solone mięso, które było tam przechowywane za
każdym razem po uboju świnki, nakładła do koszyka najlepsze owoce
i im dała wraz z świeżo upieczonym jeszcze ciepłym chlebem.
Zabrali z domu wszystko cokolwiek im się spodobało, w tym worek
poszatkowanej przez ojca tabaki, srebrną papierośnicę z herbem
stolicy, z naszych szyj pozdejmowali złote łańcuszki z medalikami,
niemiecki budzik, oraz zegarek naręczny ojca. Na koniec wyprowadzili
ze stajni młodą klacz. Ich przywódca na niej usadowił dupę i wraz
z całą bandą odjechali skoro świt. To byli właśnie żołnierze
wyklęci. Z jakiego byli oddziału nie wiadomo. Na pewno ci co to
niby reprezentowali dogorywający polski rząd londyński. Innym
razem, tego samego bodaj roku nocnymi gośćmi byli ci drudzy
wyklęci, czyli bydlaki z UB. Ci także przyszli uzbrojeni w karabiny
i latarki zaraz po północy. Ci tak samo zlustrowali nasze
pomieszczenia, szukając „bandytów”, dolarów, oraz wszystkiego
co im wpadło w łapy. Nażarli się zawartością spiżarni i
wychlali mały kanisterek bimbru, który ojciec w prezencie dostał
od sąsiada. Zanim wpadli do mieszkania zastrzelili nam pieska,
który broniąc dostępu do drzwi szarpnął jednego z nich za
nogawki. Obojętnie, która z band przyszła najbardziej interesowali
się przeszłością wojenną ojca. Ojciec był akowcem "pod
przykryciem", zatem nie mieli namacalnego świadectwa jego
uczestnictwa w ruchu oporu. Chociaż go wypytywali, nie przyznawał
się ani jednym, ani drugim, bo mogło się to skończyć tragicznie
dla niego jak i dla całej rodziny. Jedni i drudzy to byli zwykli,
pospolici bandyci, dla których życie człowieka, szczególnie tego
który próbowałby stawiać jakikolwiek opór nie miało żadnego
znaczenia. Kilkoro z naszych sąsiadów pożegnało się z życiem
albo wolnością. W 1949 roku mój ojciec trafił też do katowni UB
w wyniku zastosowanej na nim prowokacji. Zabrali go prosto z rynku
gdzie sprzedawał owoce. Na szczęście trafił do więziennej
kuchni, gdzie nie było zbyt tragicznie, opowiadał.
Obrazy z
tych nocnych wizyt stały nam, szczególnie dzieciakom wiele lat
przed oczami i wywoływały drżenie całego ciała. Do dzisiaj, gdy
się człowiek zamyśli i próbuje odtworzyć te obrazy, to widzi
przed oczami majaki, zwidy, albo po prostu upiory. Taka trauma
pozostaje na zawsze, jak po gwałcie, chociaz minęło już prawie 70 lat.
Obrazki od góry:
1.Epitafium Wyklętych.
2.Kamień pamięci zbrodni popelnionej na Polakach.
3.Zamordowany przez UBeka.
Od czasu do czasu czytam pańskie posty. Niektóre w formie felietonów, pisane dość ciętym językiem. Niektóre w formie wspomnień własnych lub przytoczonych ze źródeł historycznych, albo rodzinnych. Dochodzę do wniosku, ze powinien pan napisać książkę, albo mieć stałą rubrykę prasową. Nie namawiam, ale widzę taką możliwość. Podobają mi się pańskie, prawie systematyczne odzywki w internecie na swojej stronie. Będę nadal czytał bo lubię, a ponieważ mniemam że jesteśmy w podobnym wieku i o podobnych przekonaniach dlatego miło mi panie toruńczyku. Pozdrawiam serdecznie Karol K. z Katowic.
OdpowiedzUsuńDziecko jak przechodzi podobny wstrząs to mu pozostaje to na długie lata. To tak jak obraz kłótni albo jeszcze bardziej bicia się rodziców. Ma pan rację. To było straszne jak dla dzieci mimo upływu tylu lat pan to pamięta w miarę dokładnie. Żołnierze przeklęci – i zdania nie zmienię. Lodzia
OdpowiedzUsuń@Panie Karolu : Podobne propozycje odnośnie moich postów i ewentualnie ujęcia ich w formie książki już miałem od swoich czytelników i komentatorów. Niestety muszę powiedzieć jasno, że nie mam żadnego talentu pisarskiego (epickiego), który by przemawiał do mnie- pisz książki. Nie jestem na tyle zdolny by prowadzić narrację dialogu bohaterów, albo snuć opisy sytuacji umieszczanych w realiach wydarzeń, przyrody i otoczenia opisywanych okoliczności. Moje posty to relacje pseudo dziennikarskie właśnie z wydarzeń krajowych, często bardzo politycznych, społecznych, religijnych zorientowane na humor oraz krytykę postrzeganą właśnie osobiście. Nie mam talentu pisarskiego, powtórzę jeszcze raz, natura nie obdarzyła mnie czymś podobnym. Może to jakaś skromność?.Lubię natomiast czytać. Dużo czytać literatury wszelkiej maści. Dlatego czuję się usatysfakcjonowany tym, ze moje posty znajdują wielu „fanów”, którym dziękuję za wierność. Pozdrawiam ich wszystkich, a Pana w szczególności. Torunczyk.
OdpowiedzUsuńWszystko się w miarę dobrze kończyło bo nikogo te bandy nie zabiły w pańskiej rodzinie. Też osobiście uważam ze zarówno tzw. leśni czyli bandy WIN i ONR, czy tam inne z ramienia prawicy niczym praktycznie się nie różniły od UB. Oba ugrupowania czyniły bestialstwo na niewinnych ludziach. Wspomniany przez pana Ogień z Zakopanego pozostanie bandytą dla wielu Polaków z Podhala jak i dla Słowaków. To taki bandycki ptak który ubierał się w piórka NKWD, UB, antysemity oraz „leśnego bohatera”. Tylko patrzeć jak jego pomnik wyleci w powietrze, chociaż ponoć stoi koło niego straż. Amadeo.
OdpowiedzUsuńPan, jako naoczny swiadek ekscesow i tych wykletych i tych przekletych, wie z pierwszej reki co i jak sie wszystko odbywalo.
OdpowiedzUsuńJa moge tylko dodac, ze przyklad z Pana zycia jest tylko kolejnym dowodem na to, jak ideologia wpajana w odpowiednie mozgi moze wypaczyc ludzkie odruchy. I dzisiaj nie jest inaczej. Coraz czesciej sie slyszy, ze byle jaka menda, czujaca sie "tym prawdziwym Polakiem", moze ublizac, pluc, szturchac i przylozyc, w zaleznosci, jak i czy jej sie przeciwnik spodoba badz nie. A wszystko przy aprobacie obecnej wladzy, a wlasciwie dzieki jej retoryce. A jak jeszcze po giwerze dostana w delikatne raczyny? Beda pewnie sie zachowywac jak islamisci, majac mniemanie, iz maja wladze absolutna w swoich rekach.
Prosze tylko spojrzec na przedstawicieli pierwszych bojowek Obrony Terytorialnej. Te twarze miloscia i milosierdziem nie emanuja.
Powtorka z rozrywki? Jak najbardziej.
Pozdrawiam
J.
PS: Milo czytac, ze wzrasta liczba madrych czytelnikow Pana notek.
@ J:. Rzeczywiście bojówki Obrony Terytorialnej Macierewicza nie emanują miłością, ale za to emanują wiarą i przekonaniem iż każdy prawdziwy Polak to katolik z krwi i kości chrystusowej. Zamiast kamizelek kuloodpornych mają ich oslaniać ryngrafy Matki Boskiej. Jeden z nich Michał Kaminski i Marek Jurek na kolanach wręczyli katowi Chilijczyków Pinochetowi.Tacy mają być nasi prawdziwie polscy obrońcy ojczyzny, a na czele Macierewicz z krzyżem brzozowym.
OdpowiedzUsuńPoprawka: Komu, czemu: - katu, katowi ?
OdpowiedzUsuńZastanawiam się czy Macierewicz nie wyhoduje nowe pokolenie tzw. zolnierzyków przekletych. Może do tego dojść, obawiam sie nie na próżno.Michał z Wielkopolski.
OdpowiedzUsuńW naszej szczególnie historii KK zapisał się bardzo wrednie. Popierał rozbiory, popierał wyzysk człowieka przez człowieka, był i jest zachłanny na wszelkie dobra, krył zbrodniarzy m.in. żołnierzy wyklętych, krył i nadal kryje pedofilów w sutannach mimo wszystko. Nie rozumiem, jak można wierzyć w KK. To zaprzecza rozumowi, doświadczeniu, przeczuciu i faktom. Ale KK zarządzanie strachem opanował przez 2000 lat do perfekcji. Ten czas już mija. Jak i każdej religii. I dobrze. Nareszcie. Uradowany katolik
OdpowiedzUsuń