CÓRKA








"W oczekiwaniu na podagrę"
Opowiadanko czwarte „córka”






Jakie masz plany na dzisiaj przyjacielu, czytam na swojej skrzynce GG.
A kto to taki ciekawski i skąd ma mój adres, być może ktoś z daleka, pomyślałem.
Mylę się. To Truteń*, mój znajomy z dzielnicy, a po trosze i z pracy. Truteń emeryturą cieszy się już od dwóch lat.
-Wykupiłeś sobie internet?, pytam z niedowierzaniem, bo wiem że Truteń, którego tak wszyscy nazywaliśmy, nie pamiętam zresztą z jakiego powodu, należał do ludzi bardzo mało nowoczesnych, przywiązanych do tradycyjnego sposobu bycia, do nie zwracania uwagi na wszelkiego rodzaju postęp i jakiekolwiek nowości. Zatem wszyscy, którzy Trutnia znaliśmy, postrzegaliśmy go jako przedstawiciela naszej zwyczajnej, pospolitej, a nawet siermiężnej Polski.
-Nie, nie kupiłem. Biśka wróciła z roboty w Anglii, przywiozła trochę grosza i zamiast przeznaczyć go na coś porządnego, zaszalała i kupiła komputer z tym no.. internatem. A o twój adres to się dopytała od twojego syna, oni się znają jak łyse konie, bo ja to się na tych sprawach nie znam, nie chce się znać i nikt mnie do tego nie zmusi .To nie na moją głowę, później mi dopowiedział.. .
-Dobra, Truteń, szkoda abyś się wyręczał córką przy komputerze dla naszych pogaduszek, o co ci chodzi, gadaj, wystukałem.
-Słuchaj, masz czas?. Spotkajmy się za godzinkę. Zapraszam cię na dobrego drinka, albo co tam chcesz w „Akwarium”
Przez moment konstatuje: no nieźle się zaczyna ten piątek, trzynastego.
-Ale o co chodzi Truteń, bo wiem, że ty sobie zawsze dawałeś radę bez kolegów i przyjaciół.
-Pogadamy, bardzo cie proszę, a właściwie błagam.
-Dobrze, jesteśmy umówieni..
Już na mnie czekał. Uśmiechnął się na mój widok pod wąsem, bo zarost to on miał iście marksistowski, zarówno pod nosem jak i na czerepie.
-Wal, o co chodzi Truteń, może mój chłopak coś narozrabiał?, mów nie krępuj się.
-No nie wiem od czego zacząć.
-Najlepiej od początku, powiadam by mu trochę pomóc.
No więc:
-Uczono mnie, że zdania nie zaczynamy słowem więc, ale.... akurat tobie wolno. Mów.
-Zacznę od nowa, jak kelnerka poda nam coś do picia, na co masz dzisiaj ochotę?.
-Dobra, bez cudowania, niech będzie żywiec.
-Podobno nie mają żywca, może być wyjątkowo inne piwko?.może, nie będę wybrzydzał.
-No więc stary, proszę cię o radę. Widzisz, odezwała się do mnie moja córka.
-Jak to się odezwała, to wy z Bisią nie rozmawialiście?.
-Nie ta, nie Biśka. Odezwała się córka, której jeszcze nie widziałem.
-Nie widziałeś?. Nic nie rozumiem.
-Stary, okazuje się, że ja ją sobie zmajstrowałem w 1992 roku na wczasach w Karwi. Ty tam wtedy miałeś oko na wszystko i trzymałeś ośrodek w twardej garści. Byłem na wczasach z moją, siedmioletnią wtedy Biśką, żona zdawała w tym czasie maturę w szkole dla dorosłych.
-No i co z tego wszystkiego, pytam i wciągam się w coraz bardziej tajemniczy wątek.
-Pewnego dnia, to było jakoś na początku turnusu, popiłem zdrowo z sąsiadem z przyczepy, chyba z Grudziądza czy z Brodnicy. Już była szarówka gdy wyszedłem na plażę i stało się.
Oczywiście, jak przez mgłę pamiętam to popołudnie, gdy Truteń wraz z innym amatorem taniego alkoholu napompował się na tyle, że utrzymanie postawy pionowej w jego sytuacji było wręcz wyczynem olimpijskim. Dawał wtedy innym wczasowiczom do przemyślenia, że pitekantropus erectus, to znowu nie tak mocno odległa epoka, jakby się nam wydawało.
-Gdzież to było?, na plaży?, na tej dzikiej?, idąc w kierunku Dębek, w zaroślach?, po ciemaku?
-Tak, już nie pamiętam, czy ja ją zaczepiłem, czy ona się do mnie przykleiła. Wtedy zginął mi portfel z dokumentami i gotówką. Zresztą zwróciłem się do ciebie o małą pożyczkę, nie mówiąc ci całej prawdy ze wstydu.
-Pożyczyłem ci?.
-Tak, bardzo mi pomogłeś. Wiesz, miałem pod opieką Biśkę, a i benzyna była potrzebna na powrót, rozliczyłem się z tobą w pracy.
-Ile ta twoja córka ma lat?.
-Mówiła że prawie dwanaście, co zresztą by się zgadzało.
-Jak to mówiła?, to ty się już z nią widziałeś?
-Ależ skąd?, przedwczoraj zadzwoniła do naszego domu, odebrałem telefon, żona była na szczęście u fryzjera. Popatrz, tak ją wyzywam za szastanie moimi pieniędzmi, na tych fryzjerów i byle ciuszki, a jednak nawet dobrze się złożyło, że zachciało jej się mizdrzyć, bo kandyduje na stanowisko przewodniczącej kółka różańcowego, a nadaje się jak nikt inny.
-No, ale jak wyglądała ta rozmowa?.
Przedstawia mi się jako Karolina, pytam jaka Karolina, a ona: twoja córka tato.
-Co to za głupoty?, córkę mam w domu, przy sobie.
-Ale w końcu ta druga też się do ciebie odezwała, mówi, czy mam dać mamę do telefonu?.
Rzuciłem słuchawkę. Mózg mi pracuje na zwariowanych obrotach, bo przecież chłopie, każdemu może się zdarzyć w życiu gdzieś na boku jakieś bara-bara, ale dziecko?, no to jest taki totolotek!
To,że podobna historia zdarzyła się właśnie Trutniowi nie dziwi nikogo, kto go znał. Truteń to bardzo nie wyżyty seksualnie mężczyzna. Podobno zawsze po riki tiki z własną małżonką, ubierał się i szedł do agencji towarzyskiej, by wyswobodzić się z resztek chcicy.
Po chwili telefon zadzwonił ponownie, kontynuował opowieść. Tato, jeżeli nie chcesz rozmawiać z mamusią, to ja ci wszystko przypomnę, i mówi, a nawet chyba czyta z przygotowanej kartki gówniara: Karwia 1992 rok, zaciszna plaża, wieczór. Tam mnie poczęliście z mamą. Udało wam się, podobno jestem ładna, przypuszczam, że ty też tato, ale przekonam się na miejscu, bo w sobotę, czyli jutro przyjeżdżamy. Aha, z dowodu osobistego wiem, że mam siostrzyczkę Basię, już się cieszę na jej poznanie.
-Bisię, no tak Basię, co ja gadam. Wszystko mi się pierdzieliło.
-A to ci kłopot, mówię i myślę, w jaki sposób mam go pocieszyć.
-Słuchaj Truteń, może to tylko takie oszustwo, może chcą od ciebie wydębić jakieś pieniądze, takie rzeczy się zdarzają i to dosyć często.
-Widzisz, chyba jednak nie. Za dużo się zgadza, a chcę ci powiedzieć, że miałem nawet taki sen, zaraz po powrocie z tych pioruńskich wczasów.
-No to będziesz miał rodzinę nad morzem, to też dobrze.
-Pieprz się, ona jest z zakopconego Zabrza, była pewno na wypoczynku i zachciało jej się prawdziwego chłopa.
-Jeżeli prawdziwego to dobrze trafiła, a skąd wiesz, że z Zabrza?
-To mi też powiedziała ta Karolina.
-Nie ta cała Karolina, tylko twoja Karolina, próbuję go oswajać z nową rzeczywistością.
-Dobijasz mnie skurwielu.
Nastała chwila ciszy,a w tym czasie kelnerka zdążyła napełnić nam kufle od nowa.
-Widzisz Truteń, mówię, zastanawiam się, dlaczego ty akurat mnie to wszystko opowiadasz?, przecież na co dzień nie mamy ze sobą najmniejszego kontaktu?
-Pomyślałem, że może ty coś wiesz, no, może ją znasz, może to jakaś tam notowana oszustka. W końcu ty w tej Karwi miałeś szerokie znajomości.
-Truteń głupcze, to, że ja tam okresami pracowałem, to nie znaczy, że miałem rzeczywiście oko na całą tą, co prawda że niewielką, ale w lecie wyjątkowo zaludnioną miejscowość. Ta baba, ot przepraszam, bo to jednak matka twojego dziecka, a więc ta pani prawdopodobnie była z innego ośrodka, bo inaczej to byście się spotkali w ciągu następnych dni, no więc daj mi spokój.
Po chwilowej ciszy powiada: ja nie wiem, dlaczego faktycznie ja ci to wszystko mówię, ale chyba straciłem głowę, powiedz co ja mam teraz robić, poradź mi coś proszę.!
-Głowę to straciłeś już drugi raz, a co ty masz robić?. Nic, ciesz się, że masz dwie ładne córki, bo Bisi też nic nie brakuje. Popatrzyłem mu w oczy tchnąc w niego otuchę.
-Wiesz co Truteń, zamów dwa wiechcie ładnych kwiatów i czekaj jutrzejszej soboty. Wcześniej jednak postanowiłbym oczywiście będąc na twoim miejscu, mimo grożących ci scen małżeńskich, podzielić się tą niezwykłą informacją z rodziną..A między nami mówiąc, to ogólnie nie wypadłeś wcale zbyt nieszczęśliwie. Kobitka uatrakcyjniła ci pobyt na wczasach, nie zaraziła cię jakimś paskudztwem, a często się to zdarza, podchowała ci produkt zapomnienia, co możesz jeszcze chcieć ty chciwcu.
Kiedyś, gdy będziesz miał ochotę, to mi wszystko opowiesz.. jak było. Wtedy ja stawiam piwko.
PS. Podczas następnego spotkania, do którego z ciekawości sam go namówiłem powiedział mi, że kobieta wcześniej nie informowała go o tym co było następstwem ich tetate, ponieważ była szczęśliwą mężatką. Dopiero po rozwodzie, gdy dotychczasowy małżonek prysnął za granicę, postanowiła odnaleźć ojca Karolinie. Nie było trudno, miała jego wszystkie dokumenty. Ot i tyle.







*imiona bohaterów opowiadania zostały zmienione.

Komentarze

  1. ale jaja, ale jaja. Rozwod pewny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Torunczyku weż się za porządne pisanie,a nie takie trele morele,repertuar wyczerpal się pisarczykowi;

    OdpowiedzUsuń
  3. A mnie to opowiadanie rozbawiło.Serio. Dzięki. Rybka500

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

JONO PODKIVANO

TUMIWISIZM

ŻYCIE mnie MNIE