KAMELEON


Jarosław Kaczyński s. Romualda i Jadwigi, bliźniak Lecha, groteskowy aktor filmu dla dzieci, działacz partyjny, naczelny Porozumienia Centrum, a następnie Prawa i Sprawiedliwości, w międzyczasie premier- hochsztapler. Potrafił dobrać do koalicji najgorsze elementy błazenady politycznej, by tylko zrealizować zamiar powołania IPN i CBA, a następnie ich z hukiem wyrzucić z orbity swojej koalicji. Ale przede wszystkim to człowiek-KAMELEON.

Zaraz po tragedii smoleńskiej, w wyniku której obok 95 osób z różnych ugrupowań partyjnych zginął jego brat prezydent RP z żoną, dla korzyści wyborczych, przed kamerami bodaj wszystkich kanałów telewizyjnych pan Jarosław wygłosił bardzo dziękczynne przemówienie pod adresem "Przyjaciół Moskali".Część tekstu, dla podkreślenia otwartości swego serca wypowiedział w języku Puszkina. Zresztą bardzo poprawnie. Były to ciepłe słowa za to, co zrobiły dla Polski, a przede wszystkim dla rodzin tragicznie zmarłych , władze państwowe oraz sami obywatele Rosji. Wszyscy wybałuszaliśmy oczy ze zdziwienia, bo przecież Kaczyński nie przyjął słów kondolencyjnych od rosyjskiego premiera, a nawet dawał wiele znaków na to, iż nie darzy żadną sympatią tych, w kierunku których jego brat wymachiwał szabelką. Niestety, twarz pokazana w telewizji nie zachowała się na dłużej. Doszedł on do wniosku, że bardziej mu pasuje, przynajmniej jako opozycjoniście przybranie twarzy wrogiej, tym bardziej po przegranych wyborach na stanowisko prezydenta. Postanowił negować wszystko. Prezydenta Komorowskiego ani on, ani jego ordyńcy nie nazywają prezydentem, jeno Komorowskim. Podobnie miała się sprawa z premierem Tuskiem. Jak dzieci w piaskownicy. Gniew wywołany przegraną wyborczą, podburzany krzyżowym zbiegowiskiem pod Pałacem, celem którego była gloryfikacja PISu, tym bardziej utrwalała w nim nienawiść do wszystkiego co nie jest mu i jego cwaniackiej rodzince bliskie. Okazuje się, że ani pochówek brata i bratowej na Wawelu, ani wprost niewyobrażalne, jak na polski budżet odszkodowania dla ofiar, w tym dla niego, jego mamusi oraz bratanicy po 250.000 PLN, nie złagodziły wrogiego nastroju. Już w kilka tygodni po sympatycznym przemówieniu do Rosjan, oskarżył ich o zbrodniczy spisek i zamach przyrównując Katyń do Smoleńska. Słyszeliśmy zewsząd, iż Rosjanie specjalnie błędnie naprowadzali nasz samolot, rozpylili dymną mgłę, użyli środków elektronicznych, by zakłócić pracę urządzeń pokładowych, wreszcie ocalałych z wypadku dobijali strzałami z pistoletów, by pozbyć się świadków. I oto właśnie czar prysnął. Od tej pory Kaczyńskiego i jego przybocznych jak Czarnecki, Brudziński, Kempa, Błaszczak czy Macierewicz można by zamknąć w jednym ogrodzie obłąkańców i psycholi. Teorie zamachu za pośrednictwem posłusznego Antka Policmajstra i rodzinnej kuchareczki Fotygi, rozsiewano po całym świecie od Brukseli po Chicago, wywołując pośmiewisko z narodu polskiego. Nie zaliczam do grona wstydliwych amerykańskiej Polonii, która to jako podhalańsko-podkarpacka materia wyborcza PISu uwierzy w każdą, nawet najbardziej durną wiadomość, byle była ona podparta słowami Rydzyka. Kaczyński nie zaakceptował wyników śledztwa w sprawie katastrofy, nie chciał słuchać mądrych profesjonalnych wypowiedzi pilotów oraz uczonych i specjalistów w dziedzinie awiacji. Sądziłem, a pewno też około jedna trzecia Polaków, że pan Jarosław doznał nieodwracalnych urazów psychicznych, prowadzących do nieokreślonych bliżej zachowań w stanie ciągłym. A tymczasem:


Nadeszła środa 6 kwietnia. Pan Jarosław siadł naprzeciw pani Justyny Pochanke, cwanej zresztą manipulantki nie do podrobienia w audycji "Fakty po faktach". Ponieważ pan Kaczyński gardził TVN, jako stacją która często kontestuje "doktora" Rydzyka, dlatego chętnie wysłuchałem tegoż wywiadu. Pani Pochanke obchodziła się z prezesem jak z jajeczkiem. Uśmiechała się zalotnie i starała się trafiać z pytaniami, w jego życzenia. Ale co mnie najbardziej zdziwiło. Otóż, ten to zatwardziały oponent wszystkiego co mu nie służy, na pytanie jak przyjął raport MAK pani Anodiny wydobył z gardła mniej więcej następującą wypowiedż: NIE MAM ZASTRZEŻEŃ CO DO WYNIKÓW ROSYJSKIEGO I POLSKIEGO ŚLEDZTWA PO KATASTROFIE SMOLEŃSKIEJ. OCZYWIŚCIE TEN RAPORT JEST JAK KAŻDY PO TAKIEJ KATASTROFIE NIEDOSKONAŁY, ALE MAM NADZIEJĘ, ŻE WSZYSTKO SIĘ WKRÓTCE WYJAŚNI. Już ani słowa o zamachu, ani słowa o spisku Tuska z Putinem, wreszcie ani słowa o bezczeszczeniu szczątków brata prezydenta podczas jego identyfikacji. Przyznał, że zwłoki brata nie były umazane w błocie, leżały na folii położonej na podeście z drzewa a obok stała ładna trumna rosyjska.

Jak teraz mogą spojrzeć w oczy telewidzom ludzie typu Brudziński czy Czarnecki, którzy twierdzili, że szczątki prezydenta były upaćkane błotem i leżały w podłej ruskiej trumnie ustawionej również w błocie.Wiemy skądinąd, że Brudziński towarzyszył prezesowi w wyprawie na miejsce tragedii. No więc tak wygląda prawda i wiarygodność w oczach tej całej bandy oszołomów. Zastanawiam się jednak nad tym, dlaczego prezes PIS jak KAMELEON w ciągu zaledwie kilku miesięcy zmienił swoją twarz na bardziej przyjazną nie tylko kotu alikowi.

Otóż, dochodzę do jedynego wniosku. Mianowicie nic nie dały obłudnie rzucane oskarżenia na Tuska i Putina o spowodowanie zamachu. Raporty polski i rosyjski nie potwierdzają jego podejrzeń o spisek, obarczając winą jedynie pilotów, ich słabe wyszkolenie oraz brak dyscypliny podczas lotu, co wyrażało się wpuszczaniem do kabiny osób trzecich, ale też częściowo brak koordynacji wśród kontrolerów smoleńskich. Mogli zamknąć lotnisko na "kłódkę", co oczywiście owocowałoby skandalem międzynarodowym. Ale katastrofy chyba by nie było. Inna rzecz, że być może, Kaczyński sam doszedł już do wniosku, że prawdziwa przyczyna dramatu może się wydać po odczycie zapisu jego rozmowy z bratem, co podobno zostało utrwalone i zapisane przez służby duńskie. W każdym razie, dobrze by było, gdyby taka bardziej ludzka twarz pozostała mu jak najdłużej.


......................................................................................................................................

Uśmiechnij się:


Biskup wizytował parafię na wsi. Rozpętała sie burza i musiał zostać na noc. Ponieważ parafia była biedna, przyszło mu nocować z proboszczem w jednym łóżku. Bladym świtem, nie otwierająć oczu, rozespany proboszcz wali biskupa łokciem w bok:

-Mańka, wstawaj krowy doić.!

Zaspany biskup-także bez otwierania oczu-odpowiada zdziwiony:

-Ależ panie pośle, co to za nowe maniery?.

Komentarze

  1. Nie mysl pan że bedzie tak stale. On jeszcze pokaże swoja prawdziwą zoliborską twarzyczkę, a obok niego Ziobro i cała ta zgraja.Rc00

    OdpowiedzUsuń
  2. Ma Pan jak zwykle racje..... Ewidentny kameleon.
    Ale czy motloch to zarejestruje???
    Mam swoje watpliwosci.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  3. Po wczorajszych wystapieniach widac, że nasz dziwak prezes wrócił do normy obowiazujacej w jego psychice. Moglismy znów podziwiac te gesty Mussoliniego i małego Hitlerka. pan Niesiołowski ma racje. On moze rozpętac wojnę domową.Kto nim sie skutecznie zajmie?.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

JONO PODKIVANO

TUMIWISIZM

ŻYCIE mnie MNIE