ECH, ŻYCIE.


Pamiętam, odkąd nauczyłem się płynnie czytać, zawsze pod ręką miałem dobrą prasę. W ciągu życia przeczytałem ich stosy oraz setki książek zarówno tych z narzucanych lekturą szkolną, jak i określanych ogólnie lepszą lub gorszą beletrystyką. Dzisiaj się zastanawiam, czy w związku z tym czuję się mądrzejszy?, bardziej przydatny społeczeństwu?. Oczywiście biorąc pod uwagę moment zasadniczy, czyli mój wiek. Otóż nie,.. nie czuję się mądrzejszy, ani ważniejszy od EGO z lat 90,80,70, a nawet od czasu gdy się zastanawiałem nad swoją przyszłością w momencie, gdy wychowawca klasy nakazywał pisać wypracowania na temat; Kim chcesz być w życiu i dlaczego?. Powtórzę zatem. Przeczytałem stosy dobrej prasy i książek. No i czy jestem mądrzejszy  dziś, w czasach gdy ludzkość już sobie upatruje działki na wiecznej zmarzlinie Północnego Bieguna, a nawet na Marsie?. Czegoż to się dowiedziałem w czasie tych osiemdziesięciu lat?. Choćby w sprawach zasadniczych, choćby to: Że, żeby żyć to trzeba pracować, to oczywiste. Że żeby mieć rodzinę to trzeba się ożenić. Żeby zaistniał pokój w tejże rodzinie, to trzeba zapracować na jej szczęście. Żeby owo szczęście z kolei zaistniało, to trzeba pielęgnować wzajemną miłość  i ciągle się poznawać. I to niekoniecznie poprzez znajdowanie przykładowego punktu G, ale poprzez wzajemne odgadywanie i realizowanie marzeń osoby, której składało się przyrzeczenie ślubne w obecności księdza lub urzędnika stanu cywilnego. „i nie opuszczę cię aż do śmierci w zdrowiu i chorobie.” W moim przypadku owa przysięga jawi się bardzo dużymi literami, bowiem choroby mnie nie oszczędzały. Były lata radości i smutku. Lata wesel i pogrzebów, w tym osób mi najbliższych. Przeszedłem w swoim życiu wiele operacji chirurgicznych, podczas których moja ukochana małżonka, obgryzając z nerwów paznokcie czuwała godzinami pod salą operacyjną. Czy po tych  doświadczeniach stałem się mądrzejszy?, że zapytam się kolejny raz. Nie. Mimo że los sprawił iż zwiedziłem kawał świata, a w zasadzie kawał Europy. Poruszając się służbowo albo prywatnie po kraju dochodziłem do wniosku iż kraj w którym żyję, który pachnie polskim chlebem, polską wędzonką i łanami zbóż, w których rosną dzikie kwiaty jest nieporównywalnie najpiękniejszy. Kwiaty, które mogłem zrywać, by je wręczać uśmiechniętej małżonce za pokwitowaniem słodkiego buziaka. To wszystko utwierdziło mnie w przekonaniu iż tu na polskiej ziemi przez stulecia obryzgiwanej krwią naszych ojców i dziadów jest warto żyć i warto przekazywać tę prawdę następnym pokoleniom. O tym wiedzą nawet bociany, które co roku wracają na nadwiślańskie łąki po których pełzają najsmaczniejsze żabki i myszki. Ktoś pomyśli zadając sobie pytanie.  Jakaż to słabość skłoniła mnie do tych wyznań. Ano żadna słabość, wręcz moja nadwerężona egzystencjalnie męskość sprawiła że podążając ścieżkami  coraz krótszej pamięci staram się bronić przed jej zanikiem lub przynajmniej jej zubożeniem. Bowiem człowiek dla siebie jest wart tyle na ile uczciwie potrafi sam siebie wycenić. Uczciwie, nie znaczy sprawiedliwie w oczach wszystkich.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

JONO PODKIVANO

TUMIWISIZM

ŻYCIE mnie MNIE