OJCIEC, TO JEDNAK OJCIEC



Tata z małym synkiem poszli na basen. Popływali, popływali, po czym udali się pod prysznic. Namydlili się. Nagle synek się pośliznął bo mydło mu wypadło z ręki. Ratując się przed upadkiem złapał ojca za fiuta. Podciągnął się i stanął na nóżkach.  Ojciec spojrzał na niego i mówi: Widzisz, a  gdybyś tak przyszedł z matką, to byś się wypierdzielił.
                                              ***
Przypowieść powyższa może mi posłużyć do rozwinięcia poważnego tematu z bezpieczeństwem w tle. No bo jedni potraktują ją jako pewnego rodzaju ostrzeżenie, inni zaś jako bajkę, z której jak zwykle wypływa morał. A morał ci może być jeno jeden: mianowicie trzymaj zawsze z silniejszym. Z tym który w przypadku zagrażającego ci niebezpieczeństwa poda ci rękę, ewentualnie coś innego, czego się można chwycić. Choć to żadna filozofia, to dziwię się że polski rząd nie   stosuje się do tej zasady. Polski rząd miast trzymać się mocnych, bogatych i dobrze wyposażonych jak Niemcy, Francja, do niedawna Wielka Brytania przykleja się  i upodabnia do nie tryskających bogactwem Węgier,  Rumunii albo Białorusi. Zamiast budować silne ekonomicznie państwo, w tym warunki dla ochrony zdrowia obywateli, my się zbroimy skupując w miarę tani złom, niegdyś przed laty pokazywany na paradach jako sprzęt nowoczesny, będący postrachem na potencjalnego wroga. Nigdy nie byliśmy na tyle mocni by obronić własny kraj. Nawet w czasie tzw. komunizmu, bo wtedy o naszą niepodległość (bez przesady) dbali towarzysze „gościnnie” stacjonujący na  terenach Rzeczypospolitej Ludowej. Dzisiaj panie Kaczyński i panie Błaszczak niepodległości nie zapewni nam ani bratanek z nad Dunaju, ani Rumun z nad tej samej melodyjnej rzeki, ani też Białorusin z nad Dniepru, czy też Tramp z nad Potomaku, bowiem znając najbardziej współczesną historię, trudno dawać wiarę teorii iż obroni nas NATO, jako że sprawdzian  w tym względzie mieliśmy we wrześniu 1939. 
Jeżeli znów, bacząc na przypowieść o natrysku, teoretycznie kraje bliskie Kaczyńskiemu nazwalibyśmy matką, zaś kraje unijne ojcem, to te drugie sprawdzają się jako bardziej atrakcyjne. Są bogaciej uposażone. Zważyć jednak trzeba, że Polska już nie jest  państwem prawa, o czym świadczy chociażby szalony pęd do wyjścia z Unii, oraz fałszerstw wyborczych po tzw. trupach, mimo setek krytycznych słów wypowiadanych przez profesorów prawa konstytucyjnego, ale kurduplowi to wisi kalafiorem. Jego przydupnik Duda musi pozostać prezydentem na dalsze pięć lat, chociażby z nazwy i jako operator długopisu. Tu nasunęła mi się pewna asocjacja, odnośnie fizycznej postaci Jarosława. Otóż to dobrze że nie ma on żony. Nie przysporzy dzięki temu dalszych nieszczęść rodzinie, a może i krajowi, poza tymi które się już wydarzyły. Brak żony, a więc i dzieci, a tym bardziej wnuków zwalnia go od wypraw na baseny i pod natryski z użyciem mydła. W jego akurat przypadku dzieciak nie miałby za co się chwycić w chwili nagłego niebezpieczeństwa. Zachodzi kwestia dymensji. Nie śmiejcie się proszę, bo przecież  nie z każdego nieszczęścia można się śmiać.
Foto: FB


Komentarze

  1. Brak żony nie musi się równać z brakiem dzieci.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

JONO PODKIVANO

TUMIWISIZM

ŻYCIE mnie MNIE