KAŻDY MUSI NA COŚ UMRZEĆ



                         Moneta wybita na pamiątkę powrotu złota do Polski
Każdy. Jeden we własnym łożu, inny na ulicy w wyniku wypadku, jeszcze inny po postrzeleniu przez policjanta albo bandytę. Dosłownie każdy. Zarówno książę jak i żebrak. Na tę okoliczność przytoczę przypadek z własnej obserwacji.  Był bodajże maj, onego roku, kwitły drzewa, śliczna pogoda. Wraz z kumplami postanowiliśmy spotkać się w pubie „Pod Wiśnią” przy ul. Wschodniej, podczas inauguracyjnego otwarcia tegoż przybytku. Ławy z drewnianych beli rozstawione pod zdziczałymi już od lat karłowatymi drzewami wiśni zachęcały do konsumpcji złocistego napoju  na świeżym powietrzu. Śpiewały nam ptaki. Zasiedliśmy w oczekiwaniu na wypełnione pianką kufle o pojemności XXL. Policzyliśmy się wzajemnie i wtedy okazało się, że brakuje Mariana, naszego kumpla,  co to nigdy nie odmówił zaproszenia na piwko, mimo nawału pracy w inspektach i w ogrodzie. Odmawiał za to kilka razy dziennie różaniec ciągle przewieszony na szyi, po czym zwykle wsiadał w Syrenkę i jechał do agencji towarzyskiej gdzie zaliczał po kolei wszystkie Ukrainki w przedziale wiekowym od 16-50, w ramach treningu nakazanego przez endokrynologa. Ważył bowiem nieco ponad normę. Tymczasem my smakosze piwa spod Wiśni zasłyszeliśmy z przyciszonego miejscowego radia informację, że dziś we wczesnych godzinach rannych jeden z klientów miejscowego przybytku uciech cielesnych dokonał żywota w czasie wyczerpującego stosunku płciowego. Okazało się, że jest to Marian B. (tak podała policja), która prowadzi intensywne śledztwo. Ponoć mu się już to zdarzało z własną małżonką, ale zwykle odżywał. Tym razem się przeliczył. Koniec.
Ludzie, toć to przepiękna śmierć,- głośno wykrzyczał Stachu, jeden z naszych. Ludzie umierają pięknie, ale też i marnie. Mój teść przykładowo utopił się w szambie podczas prób opróżniania. Temu się udało kurde. "Zmówmy" jeszcze po kufelku za jego duszę. Nie trzeba, po co się kosztować. On będzie zbawiony i bez tego, odezwał się Gomulec. Wymodlił sobie niebo, a że często korzystał z prostytutek, to jego sprawa, nie boska. Zapracowany i bezdzietny. Przy kolejnych kuflach, chłopaki podjęli dyskusję na temat owej przepięknej śmierci  Mariana. A ja wam powiem, że nie chciałbym zejść z tego świata na brzuchu kobiety, do tego tkwiąc w jej wnętrzu, bo co gdy z tego stosunku zrodzi się dziecko, które po latach zapyta matki,skąd on się wziął, gdzie mój tata?, mów mamo!

Ano synku, ojca to ty miałeś tchórzliwego i do tego skurwiela, bo zanim cię do końca spłodził to już uciekł i to prosto do nieba przez burdel. Dosłownie jak ten pan Stanisław z Warszawy co to przyprowadził do Radia Maryja dwa nowe samochody, wręczył kluczyki Rydzykowi a sam wziął i umarł jak powiada o.Tadeusz.  Na moich oczach, serio. Tyle że pan Stanisław miast iść też do nieba to trafił na dno piekła, bowiem samochody były skradzione na terenie Hamburga. Twój ojciec nic nie ukradł. Dodam tylko że pogrzeb Marian miał przepiękny, może nawet bardziej niżeli sama jego śmierć, opowiadali żałobnicy. Za trumną obok rodziny trójkami z naręczami chryzantem tuptał cały personel agencji prowadzony przez puf matkę, wzbudzając zdziwienie nieutulonej w bólu małżonki zmarłego zaślubionej z rąk proboszcza, która zadawała na prawo i lewo pytania co się dzieje. Skąd aż tyle dość młodych kobiet na pogrzebie św. pamięci jej małżonka. Jedna z nich, składając jej szczere kondolencje z żalem zapewniała iż kwiaty i warzywa które Maryś dostarczał do agencji  należały do najwyższego sortu. Ponadto był zawsze honorowy i wypłacalny z górką. Teraz już nam tak dobrze bez niego nie będzie. Wieczny mu odpoczynek, bo sobie na to zasłużył, wyszeptały załzawione dziewczęta. Tylko małżonka odchyliła kwef, a następnie splunęła na opuszczoną do grobu trumnę męża, po czym oddaliła się w samotności. Roboty w ogrodzie od diabła i trochę a ten się wali do grobu skurwiel.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

JONO PODKIVANO

TUMIWISIZM

ŻYCIE mnie MNIE