ŻYCIE mnie MNIE
Jan Staudinger, chyba
najbardziej znany autor fraszek, pewnego popołudnia, zaraz po obiadowym deserze w postaci jabłecznika i kawusi wymyślił aforyzm,
który na pierwszy „rzut” ucha brzmi niedorzecznie,
a jednak. Z przyjemnością umieściłem go w tytule posta. Dodam, że Pan Jan obok
aforyzmów pisał fraszki, dowcipy, a jakże i owszem kawały dla dorosłych,
zadając ludzkości ich konstrukcją wiele pytań i zagadek. Ponieważ dobiegające życie
to stos zapisanych, ewentualnie pustych kartek, można je zmiąć i wyrzucić do
kosza, w tym wypadku do grobu. Można też je zmielić w urządzeniu zwanym niszczarką, efekt której
przypomina kremację, coraz bardziej modny sposób zamykania historii człowieka.
Najbardziej niedoskonałym sposobem na pożegnanie z kimś jest właśnie zmięcie pergaminowych zapisanych żywotem kartek i wyrzuceniem ich na ogólnodostępny śmietnik.
Osobiście czuję się fizycznie coraz bardziej stary i zwiotczały, moje kartki
odkładane przez cały żywot na stos bywają już nieco przybrudzone, a nawet,
właśnie zmięte. Zauważam u siebie początki stanu kataleptycznego, dosłownie
jestem zmięty, szczególnie po wysiłku fizycznym, dlatego permanentnie go
unikam. Gdy analizuję genezę własnej nieporadności, dochodzę do wniosku, iż rzeczywiście
człowieka można przyrównać do zmiętej, zapisanej w całości lub częściowo kartki
papieru.
Być może brzmi to zbyt onirycznie, ale tak wygląda prawdziwy los
człowieka poczciwego.. Sztaudynger pisywał
fraszki i wyławiał grzyby, a jeśli umarł, to tylko na niby, pisali inni. Bo w
każdej fraszce szytej polską mową, będzie się rodził, będzie kwitł na nowo. Zaś
słowa zawarte w tytule posta zawsze będą wzbudzały zachwyt nad inteligencją
autora. Dlatego zagościły na stałe w naszym języku. Podobnie jak podziw
dowcipnego Jana Himilsbacha nad pięknymi okolicznościami przyrody. Tymi oto rozważaniami
niniejszym kończę, a korzystając ze zbliżającego się Wielkiego Tygodnia,
Czytelników bloga proszę o Wielkanocne
rozgrzeszenie.
Ksiadz proboszcz ci da za tą masturbację. A może się ucieszy?. Oj wy świntuchy.Karolcia z Wschowy.
OdpowiedzUsuń