SZCZYT SZCZYTÓW



Samolotami, samochodami, śmigłowcami, dronami (nie, nie, to przesada), a nawet "bestiami" przybyli do Polski mężowie stanu z Europy i Ameryki na konferencję szczytu NATO ( North Atlantic Treaty Organization, ładnie brzmi po angielsku) po to, by uszczelnić tzw. wschodnią flankę (flanka to ulubione słowo Macierewicza), oczywiście na wypadek napaści wroga (czyt. Rosji), na Europę stowarzyszoną w tejże obronnej organizacji. Ciągnęli jak królowie do nowo narodzonego w Betlejem. Ciągnęli, bo przy okazji na żywo chcieli ujrzeć, a nawet dotknąć dłonią człowieka „niebywałego w przyrodzie”, człowieka wielkiego mimo małego wzrostu, bo tak zwykle bywa, Napoleon też był stosunkowo mały podobnie jak Stalin, nie mówiąc już o moim znajomym, chełpiącym się wzrostem 140 centymetrowym, z zawodu wybitnym zielarzu. Nie spotkali go, bowiem tenże zbawca Polski zaszył się na Nowogrodzkiej, by przeczekać inwazję owych mężów. Jeździli więc po Warszawie z nadzieją spotkania, go, choćby w biedronce. Ale po co, zastanawiam się, skoro Kaczyński nie zna języka migowego, w którym ciężko wyrazić dzieła przez niego dokonane. Ulice wymarłe, puste, więc bestia i inne krążowniki szos mogły się poruszać szybciej niżeli po najlepszych autostradach. To był szczyt nr 1, bo też numerem 1 był gość najważniejszy czyli prezydent USA. To szczyt nad szczyty powiadano, ku zawstydzeniu Giewontu, a nawet Himalajów. Obama w Polsce i to dwie doby.


Dziesiątki innych prezydentów, premierów, że nie wspomnę o ministrach spraw zagranicznych chciało się sfotografować z nim sam na sam. Niektórym się nawet udało, dzięki temu że kręcili się przy Tusku, osobie ważnej w tym spędzie stadionowym, bowiem tu na murawie zbudowano odpowiednie namioty dyskusyjne. Równie dobrze mogli je pobudować na którymś z orlików, których Tusk pobudował ponoć bez liku, ale jak wiadomo z tych boisk przepędzają intruzów pobliscy księża, bo użytkownicy orlików nie przyklękają w czasie przeróżnych procesji. Po co stresować Obamę, na wpół metodystę, na wpół ateistę. Więc Macierewicz ps.”Antek flanka” i PIS zgodzili się na Stadion Narodowy. Przecież go nie zdemolują bardziej niżeli kibole zmieszani z narodowcami. Szczyt podobno się udał. Ustalono, że obok Polski, trzy inne kraiki zostaną dozbrojone w międzynarodowe bazy natowskie, każda po tysiąc żołnierzy. W Polsce stacjonować mają Amerykanie, czyli ci, których politycy polscy (niezależnie od opcji politycznych ukochali najbardziej, szczególnie zaś młode dziewczynki o przeróżnej proweniencji). Kilku uczestników tego zlotu mogło doznać zawodu jedynie w kwestii osobistego kontaktu z twórcą polskiego cudu zwanego dobrą zmianą, czyli Jarosławem Kaczyńskim, ale tak jak wspomniałem, z powodu trudności lingwistycznych, równie dobrze mogli się spotkać z jego kotem. Bez sensu. A była niesamowita okazja.
Wystarczyło by zarezerwowali pokoje hotelowe na jedną noc dłużej, bo każdego dziesiątego, czyli w tzw. miesięcznicę zbawca Polski wyłazi ze swej pakamery, by na czele zagniewanych kilkuset bab i dziadów umysłowych odprawić swe religijno-polityczne egzorcyzmy pod Pałacem Namiestnikowskim na Krakowskim Przedmieściu. Była więc okazja, ujrzeć darmowy kabaret, folklor i jednocześnie marazm. Krakowskie Przedmieście to epitom Polski (ładny termin), podzielonej na dwa obozy: ten, który dba o imponderabilia (wolność, demokracja, Trybunał Konstytucyjny) i ten, który syci się nauką nienawiści głoszoną z ambon i trzystopniowej drabinki. Co bardziej myślący Polacy już sobie zadają pytanie: Czy mamy czekać, aż nas krew zaleje, a zanim to się stanie, próbować zaspakajać potrzebę buntu uczestnictwem w sporadycznych manifestacjach?. Czy w ten sposób nie dokładamy naszej cegiełki do tego marazmu?. Może czas, żeby wielotysięczne manifestacje zajęły się odbijaniem Krakowskiego Przedmieścia. Powinniśmy się cieszyć życiem, wykonywać nasze prace, zajmować się naszymi hobby, a nie być zmuszani do kopania się z pisowskim koniem, który tę wolność krok po kroku nam zabiera, pisze pan Hlebowicz. Od siebie dodam, że to właśnie jeden ze szczytów głupoty przy okazji szczytu NATO z którymi spotykamy się każdego miesiąca. Szczyt przywódców NATO był też okazją do towarzyskich spotkań, przy dobrze zaopatrzonych jadłem i napojem stołach. Obserwując twarze gości można było odnieść wrażenie satysfakcji i zadowolenia. Wyjątek stanowił meicap naszego pana prezydenta, co by nie powiedzieć współorganizatora Szczytu.
                  JK miłośnik Rodeo

Każdy kto rozumie politykę wie, że prezydent Obama musiał skorzystać z okazji by udzielić reprymendy polskim politykom za niszczenie demokracji, w szczególności zaś Trybunału Konstytucyjnego. Gdy Obama przemawiał w tej kwestii zwracając się bezpośrednio do Dudy, ten stał sparaliżowany jak uczniak podstawówki wezwany do tablicy. Był czerwony jak dolna część flagi narodowej i tylko wyciszony sprzęt audio nie pozwalał odczytać do końca treści tych upomnień. Z kolei zarówno Kaczyński jak i przydupni z kancelarii pana prezydenta mówią, że nic takiego nie słyszeli ani nie widzieli, a sam Macierewicz o mały włos by nie wyrzekł że kogoś takiego jak Obama w ogóle na szczycie nie było, więc skąd tyle złośliwości. To następny szczyt, szczyt szczytów zaprzaństwa a nawet idiotyzmu, ponieważ z nieźle oświeconego narodu przywódcy państwa jak i ich usłużne media (narodowe) robią baranów (bożych), jako tych pasących się na niebieskich łąkach Kościoła. Jestem skłonny do żartów więc pomyślałem, że prezydent Obama rzeczywiście mógłby pozostać dłużej w Warszawie, by okazyjnie zobaczyć SZCZYT głupoty i kalifatu na Krakowskim Przedmieściu, a najważniejsze, to, że własnymi oczami uzmysłowiłby sobie miejsce na którym Kaczyński kazał zbudować pomnik wielkiemu bratu. To ważne, ale niestety dramatyczne wypadki w Teksasie odciągnęły go od tej przyjemności. A tak w ogóle, to uczestnicy Szczytu, nakarmieni, napojeni i w miarę wypoczęci odlecieli dziesiątkami samolotów do swych żon i kochanek by poszczytować w ich towarzystwie.




Komentarze

  1. Szczyt się skończył a teraz rządzący i opozycja przekomarzają się czyje to są zasługi że on się odbył. Jak policzą koszty całej imprezy to im się odechce podobnych spędów. Ale co tam, przecież to płacą obywatele.VHS

    OdpowiedzUsuń
  2. Co tam nie zna języka migowego. On nie zna żadnego obcego, dlatego dobrze mówi po polsku. Dobrze znaczy poprawnie, bo w treści mówi paskudnie. AaaA


    OdpowiedzUsuń
  3. Jarek wyglada nie jak rodeowiec od byków ale jak pastuch jaków.Tak pomyslałem.Przepraszam najmocniej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Szczytowanie samo w sobie, jest zjawiskiem pozytywnym, wrecz przyjemnym. Z tego zalozenia wyszli ani chybi reprezentanci suwerena, a przynajmniej jego skorumpowanej czesci. Jak wyszlo, chyba kazdy widzial, kto nie sledzil przekaznikow kurskich. Dla pozostalych trzeba bylo rzucic w przestrzen odpowiednie tlumaczenie, wedlug ktorego prezydent Obama ani nikogo nie besztal, paluszkiem grozil, ba - wrecz chwali obecna demokracje.
    I tym tokiem po mysli prezesowej ma narod myslec. Obamie sie odpowiednie tlumaczenie jego slow podesle, albo nie, bo co tam taki mulat moze tak wielkiemu czlowiekowi powiedziec, ktory to podbno nawet spalowany juz w roku 1968 zostal? Obamie w tym czasie pozwolono dopiero na poznawanie liter. I to uwazam, za nawyzsze szczytowanie - szczytowanie w dziedzinie bezczelnosci, tuz przed wzmozonym bladzeniem ludu smolenskiego w intelektualnej mgle.
    Szczyty sie zakonczyly, zostaja spiski, spiski i jeszcze raz spiski, przy ktorych znaczna wiekszosc rowniez szczytuje. Szczytujaca demolka panstwa w srodku Europy, ktora bedzie niedlugo ochraniana przez 1000 bardzo pieczolowicie dobranych zolnierzy amerykanskich, ktorzy nie tylko beda mieli wylacznie biala karnacje, ale nawet wyrwani ze snu, zarecytuja apel smolenski bez akcentu.
    Piszac to, sama szczytuje, lecz nie w hormonalnym slowa znaczeniu.

    Pozdrawiam piszacych i czytajacych

    J.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

JONO PODKIVANO

TUMIWISIZM

ŻYCIE mnie MNIE