POWRÓT DO OGRODU



            Wracam (przynajmniej na razie) do swego ogrodu, który uprawiam (pielęgnuję) od ośmiu lat. Co prawda moje wynurzenia internetowe widać od lat sześciu, ale ponad 150 postów zaginęło ponieważ nie były chronione własną domeną. Nie szkodzi. A więc wracam do ogrodu w którym z przyjemnością uprawiam dwie odmiany „owoców”. Polityka państwa, oraz relacje państwo Kościół. Tak przy okazji, nie wiem do końca dlaczego słowo państwo piszemy małą literą, zaś Kościół z dużej. Czyżby to był wyraz podporządkowania, czy może aberracji?.A może oportunizm z konformizmem w parze? Zostawmy to. Wracam i postrzegam swój ogród w stanie ogólnego zaniedbania. Tu i ówdzie wyrosły chwasty i to takowe, które parzą jakoby osty i pokrzywy. Brrr.
Poniżej tegoż felietonu moi Czytelnicy znajdą siedem postów które napisałem w warunkach szpitalnych. Nic ciekawego, ot przebieg terapii itp. spostrzeżenia. Więcej tam wynurzeń osobistych niżeli ciekawostek medycznych z tegoż sześciotygodniowego pobytu w obiekcie do pewnego stopnia zamkniętym.
Jak powiadam ogród zastałem zapuszczony. Nikt mnie nie zastąpił bowiem klucze do furtki zabrałem ze sobą. Obie uprawowe kultury domagają się solidnej lustracji. W dziedzinie polityki państwa jak wiemy wszyscy nastąpiły zmiany na ważnych stanowiskach. Pan Donald Tusk (już nie premier III RP) uwił sobie wygodne, dostatnio płatne gniazdko w Brukseli obejmując z woli UE stanowisko prezydenta tejże. Jego miejsce z woli akurat odchodzącego zajęła pani Ewa Kopacz. Ta sama, która nie dając sobie rady na stanowisku ministra zdrowia usiadła naprzeciw sali sejmowej w roli marszałkini. Dziś, gdy obserwujemy wystąpienia pani premier, doznajemy olśnienia, iż stanowisko premiera jest wygodniejsze a przy tym łatwiejsze w realizacji zadań niżeli stanowisko ministra zdrowia. Pani premier oświadcza ludowi na swych spotkaniach że wszelkie sprawy państwa ma w małym paluszku, zaś to co obiecywał przez siedem lat jej poprzednik ona zrealizuje w ciągu roku. Co prawda inauguracja urzędu nie wypadła najlepiej zarówno w kraju jak i za granicą, ale pani premier rozsiewa nadzieję na poprawę życia wszystkich Polaków, od przedszkolaka do emeryta. Tymczasem w polskiej polityce nic nie drgnęło. Nadal uprawiamy politykę wschodnią obcą pozostałym krajom Unii. Napastliwy stosunek do przywódców Rosji oraz bezkrytyczny, wręcz serdeczny stosunek do Ukraińców, szczególnie tych co zioną odwetem do Polaków może bardzo niepokoić.

Jesteśmy jako Polska wyalienowani w sprawach europejskich poprzez nie ratyfikowanie wielu ustaw obowiązujących w Unii. Nieraz wydaje się, że np. bicie żon przez mężów w Polsce musi obowiązywać ze względu na narodowe tradycje i przywiązanie do religii, a więc tego nikt nie zmieni. Potrafimy wałkować tematy ocierające się o pierdoły, byle nie poruszać tych, które by szkodziły nauce Kościoła. Już prawie nikogo w rządzie nie interesują sprawy in vitro, masowych aborcji, nauki religii w szkołach i pedofilii wśród księży. Przytłumił te tematy niejaki filozof ks. Oko swym maniakalnym gender. Przykładem innego idiotyzmu niech będzie domniemana rozmowa Tuska z Putinem o podziale Ukrainy. Kto z myślących uwierzy w podobne właśnie pierdoły, a jednak polska prawica w to wierzy. Sikorski się już wielokrotnie ośmieszył, dlatego i tym razem jest niewiarygodny. Podobnie zachwaszczone są stosunki państwo Kościół w kwestii finansowania z kasy państwa księży. Trzy lata temu premier Tusk ogłosił narodowi, że Fundusz Kościelny wypłacany przez budżet w wysokości ok.110 milionów zł. rocznie zostanie zlikwidowany, a lud katolicki z Kościołem będzie się dzielił swoim podatkiem w postaci 0,5% tegoż. Tymczasem jak Pierunek z jasnego nieba dociera do nas wiadomość, że rząd filantropijnie włażąc bez mydła w dupska biskupie dorzucił do Funduszu Kościelnego następne 23 miliony złotych, ... bo niby wszystko drożeje. Tak jakby skutki inflacji ponosili wyłącznie sukienkowi. Rząd podlizał się im w ten sposób, mimo, że wszelkie dostosowania Polski do przepisów Unijnych są blokowane wyłącznie przez biskupów. Ale kto myśli ten wie, że nie chodzi o dobro obywateli. Chodzi wyłącznie o to by podczas zbliżających się wyborów znaleźć poparcie z ambony. Podobną postawę reprezentuje nie tylko nasz przyklęczny prezydent wywodzący się z partii rządzącej, ale też tysiące działaczy Platformy w tzw. terenie, a diaspora tej partii jest niezliczona. Gdy z powodu być może opilstwa i obżarstwa (rak żołądka) abp Głódź znalazł się w szpitalu do jego łóżka podążali politycy wszystkich opcji. Był u niego zarówno Wałęsa jak i Adamowicz, a nawet Kwach, którego Flaszka spoił w Charkowie. O naiwni, przecież obojętnie ile byście im nawalili kasy, to poparcie u nich znajdzie jedynie Kaczyński wraz z otoczką koalicyjną. Taki bezmyślny infantylizm może mieć miejsce wyłącznie w koalicji PO-PSL, z nadzieją na powtórkę z rozrywki. Taka jest prawda. O naiwni.

PS:.

Wśród kilku książek przeczytanych ostatnio w pozycji „leżącej”, mogę Państwu zaproponować książkę Stanisława Cioska „WSPOMNIENIA DYPLOMATYCZNE”. Z powagą i humorem autor pokazał, że wypełniając misję dyplomaty na tak trudnym odcinku, na przełomie zmian ustrojowych w Polsce można pozostać sobą w roli człowieka i polityka.

Komentarze

  1. Prawdopodobnie klucz od furtki do ogrodu zwanym "Polska", gdzieś zaginął. Wokół ogrodnicy krzątają się, wymieniają doświadczenia na temat pielęgnacji swoich ogrodów, a my zaślepieni pychą nieomylności, zapuszczamy swój ogród, licząc na to, że samo urośnie. Jednocześnie dziwimy się, że naszego punktu widzenia w tej materii, ci dziwni sąsiedzi ogrodnicy nie podzielają. No cóż? Niektórzy przywykli, ale ja, Ty i inni, mamy z tym problem. Trzymaj się i zdrowia życzę. Niech Twój ogród przynosi Ci chwile wytchnienia i spokoju. To jest teraz dla Ciebie najważniejsze. Pozdrawiam. Jurek Otja.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za życzenia Jurku Otja i zapraszam Cię do bardziej częstego wglądu w nasz wspólny ogród.Niestety mało nas jest tych prawdziwie dbajacych o owe uprawy.Bierzmy wyłącznie przykład z sąsiadów ogrodników, którym jakos sie wszystko udaje wyhodować.Wczesniej nalezy przegonic z naszego ogrodu tych wszystkich, którzy go zachwaszczają. Tymczasem pospacerujmy po nim alejką usypaną z jesiennych liści.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kazdy z nas ma swoje cos, co przypomina ogrod. Czasami jest to tylko rabatka - niby niewidoczna, lecz jakzesz potrzebna. Nie, nie jak chleb powszedni. Inaczej. I moze dlatego nadchodzi taki moment, ze z braku elementarnej istotnosci zaczyna sie proces zachwaszczenia. Przez dluzszy okres czasu perz, kakol czy pokrzywa nie wywieraja na nas najmniejszego wrazenia. Lecz kiedy kakal obsypie nasz ogrod zlosliwie najezonymi rzepami, dziwnym zbiegiem okolicznosci odzywa sie w nas chec buntu. Szczegolnie jesienia, gdy leniwe promienie slonca jakby dawaly prztyczka w nos, przypominajac o naszej pasji.
    Przyganianie z naszego ogrodu tych, ktorzy wszystko zachwaszczaja nic nie daje. Lepszym wyjsciem jest selektywny wybor naszych gosci.
    A zerkniecie przez plot do sasiadow rzeczywiscie jeszcze nikomu nie zaszkodzilo.
    Zycze Panu Torunczykowi wystarczajaco sily i samozaparcia na zgrabienie chwascidel w kupke i w efekcie delektowaniem sie zapachem jesiennego dymu z ogniska.

    Pozdrawiam serdecznie

    J.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pani J.już od dawna jest Gościem w moim ogrodzie. Dzięki Jej podpowiedziom udało mi się wprowadzic wiele innowacji i postępu w pięlęgnacji mojego "drzewostanu".Ostatnimi czasy oboje byliśmy dotknięci niedyspozycją zdrowotną wymagającą interwencji chirurgów.Wydaje mi się, że wszystko jest na dobrej drodze, a więc możemy wspólnie z innymi czytelnikami poświęcić więcej czasu na bytność w ogrodzie. Pani J.mi proponuje bym zagrabił śmieci a nastepnie je podpalił, by rozkoszowac się dymem.Kuszące.Śmiem tylko zauważyć że śmieci jest na tyle dużo iż powstałby ogromny pożar, a sam nawet w towarzystwie najbliższych mi osób nie potrafił bym opanować go bezpiecznie.Na ognisku bowiem znalazły by sie m.in. tak łatwopalne śmiecie jak chociazby nasza polityka informacyjna,w której nie istnieją wiadomości ze świata co z kolei powoduje że w swiecie nie istnieją wiadomości z Polski.W polskich mediach jeno widzimy pożary, katastrofy, ruscy szpiedzy, dzieci w kontenerach, oraz śmierć znanej aktorki.O tym pisze pan Piotr Żuk z Wrocławia.Inne badziewie to stan naszego czytelnictwa: absolwenci szkół wyzszych nawet nie ukrywają, że podczas studiów nie przeczytali w całości ani jednej książki.Mają sie więc czym chwalić.Pan prezydent (nie wszystkich Polaków, bo mój raczej nie) raczył podczas nadawania odznaczeń siatkarzom powiedzieć, że poraz pierwszy w historii Polski nasi siatkarze zdobyli mistrzostwo świata.Po chwili refleksji dodał że owszem, zdarzyło sie to za Wagnera 40 lat temu, ale to nie byla wolna Polska.Nie będę dorzucał więcej śmieci do ogniska, boję sie zbyt dużego ognia, a strażaków nie uprzedziłem.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem co mam do powiedzenia, ale podoba mi się ta metafora ogrodniczo=polityczna. Pozdrówka dla autora. Amadeo.

    OdpowiedzUsuń
  6. Flaszka nic nie pamieta z Charkowa.Bo co ma pamietać skoro jego jako hierarchi nikt sie nie czepia.AaaA

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie przypuszczam aby to pańskie ognisko się szybko wypaliło. Jest tyle śmieci w tym naszym (pańskim) sadzie że można ognisko podtrzymywać przez wiele czasu. Mam nadzieję że będzie pan do niego dorzucał w kazdym poscie następne szczapy grubego drewna. Chetnie poczytam kolejne wypowiedzi. Pozdrawiam. Rybka 500.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytałam wspomnienia pana Cioska. majstersztyk literacki na podbudowie dobrej dyplomacji w Moskwie.Popieram pana zdanie na temat książki. jest warta zarwania nocy. Pozdrawiam Lodzia.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

JONO PODKIVANO

TUMIWISIZM

ŻYCIE mnie MNIE