.... JUTRO BĘDZIE LEPIEJ




Urodziłem się uśmiechnięty, z siłą wodospadu obsikując ręce położnej. Tak mi mówiono, bo sam osobiście sobie tego nie przypominam, niekoniecznie ze wstydu. Gen wesołości tkwi we mnie do dzisiaj i niech tak zostanie. Nie znaczy to, że nie zdarza mi się utoczyć łezki. Ależ zdarza, w przypadku ewidentnej krzywdy wyrządzonej w sposób złośliwy, szczególnie osobie mi bliskiej. Staram się wzorem społeczeństw zachodnich życie brać w miarę na tyle lekko, by nie uciskać komór sercowych byle jakimiś tam smutnymi banałami. Zauważyłem bowiem podczas wojaży (szczególnie na Zachód, ale niekoniecznie), że lud tamtejszy każdy dzień niezależnie od pogody stara się wypełnić optymizmem osobistym, co trudno sobie wyobrazić wśród moich Rodaków, którym to pierwsza lepsza mucha, która przypadkowo usiądzie na nosie zepsuje już nie tylko humor osobisty, ale też jego rodzinie, współpracownikom w zakładzie pracy, czy biurze. Swój stres często rozładowują modlitwą w kościele, albo siejąc postrach w rodzinie pierwej wypiwszy dla kurażu. Osobiście w każdym środowisku, gdzie się znalazłem, to znaczy w pracy lub innych okolicznościach przyrody lgnąłem do ludzi o podobnym, czyli wesołym usposobieniu. W czasie służby wojskowej na wesoło brałem wszelkie kłopotliwe sytuacje starając się zaszczepiać wśród opętanych apatią, choćby minimum optymizmu i radości, za co byłem niejednokrotnie karcony zgodnie z regulaminem dyscyplinarnym. Oczywiście, akurat w tym środowisku nie było to znowu tak łatwe, bowiem tam, zgodnie z doktryną powagi wszystko było tak smutne jak procesja bożocielna, posiedzenie egzekutywy Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, lub pogrzeb ostatniego w okolicy grabarza. Mimo to wraz z kilkoma żołnierzami o bratnim poczuciu humoru stanowiliśmy kotwicę bardziej miłego poranka i całego dnia, a byli to wojacy umocowani w przekroju od stopnia plutonowego po majora. Z nimi najbardziej trudno się było mi rozstać po decyzji rozbratu z armią. 

Z kolei podejmując pracę w kolejnych zakładach, przedsiębiorstwach i innych instytucjach, najbardziej zbliżałem się zresztą z wzajemnością do ludzi, których prawdziwy humor nigdy nie opuszczał, a jak wiadomo, w naszych polskich warunkach nie było to łatwe. Do dzisiaj wśród najlepszych przyjaciół pozostali wyłącznie ci, którzy potrafią życie brać na wesoło. Wszyscy oni nie oburzają się na ujawnienie tajemnicy, iż papież też popierduje i niestety też zachodzi do kibla. Wszyscy oni z szacunkiem odnoszą się do ludzi władzy, ale równocześnie potrafią żartować z ich słabości podyktowanych wyłącznie niesłusznie przylepionym majestatem. Ja potrafię się śmiać nie tylko z papieża, prezydentów premierów, szefów partii i prymasów, ale równocześnie (co bardzo uzasadnione) z Wałęsy i Pawłowicz po ich wypowiedziach, z tym ,że akurat posłance PIS przypisuję typową koniunkturalność. Ta „profesurka”mówi tak, by podlizać się szefowi i Rydzykowi, natomiast Wałęsie przypisuję atawistyczne prostactwo jako pozostałość przekonań nabytych z mlekiem matki w wiosce pod Lipnem. Ostatnio ponoć nasz były prezydent słucha Radia Maryja późną nocą, by nie denerwować Danki (autorki książki). Owe słuchanie RM przyniosło już owoce. Wałęsa krytyk nr jeden Rydzyka, dzisiaj już jest fanem toruńskiego „grzyba” i tylko 5% audycji nadawanych z Torunia uważa za niewłaściwe. Chyba te 5% dotyczy hasła Bolek. To tak nawiasem, bo akurat z tego gościa się śmieję najbardziej już od czasu gdy chciał się przywitać z Kwaśniewskim z użyciem nogi zamiast ręki. Od tej właśnie pory, niezależnie od tego, że był prezydentem, niezależnie od tego, że blubrał w Senacie USA i obiecał wszystkim po 100 milionów, dla mnie i mnie podobnych pozostał tylko ubranym w dobre ciuchy robolem od śrubokrętu, którym rozkręcał geesowskie akumulatory. Te od Zetora a nie od Dreamlinerów, które to ostatnio tak skompromitowały światową awiację. Wkurzałem się, oczywiście po każdej z wypowiedzi mędrca z gdańskiej Polanki, ale jak wiadomo: poczucie humoru dobrze amortyzuje życiowe wstrząsy, w tym te, które pozostawiają ślad po pieprzeniu Wałęsy o gejach. Śmieję się więc z naiwnych Amerykanów, którzy chcą wysłuchiwać jego czytanek napisanych przez prawników w gdańskim Instytucie W. To, że słuchają, to jeszcze nic bo mogą w tym czasie się zdrzemnąć, ale oni mu za to płacą!. Nawiasem mówiąc „wielki” Lech ostatnio kazał sobie zamontować w samolocie łóżko, bowiem źle znosi na siedząco długie podróże podniebne. Bardzo się uśmiałem z dziennikarskiego włazidupstwa klerowi, gdyż oprócz bajek na dobranoc praktycznie cały dzień na większości kanałów TV zmuszano nas do oglądania peleryn wychudzonych biskupów przybyłych na konklawe. Przykro mi, chociaż wypowiadam to z ironią, że nowy papież przybrał imię św. Franciszka z Asyżu. Przykro, bo katoprezydent Polski Komorowski pasjonat polowań musi zrezygnować z zabijania zwierząt, których opiekunem był właśnie św. Franciszek. Mam nadzieję, że świnki nadal będą nam służyły swoim schabem w drodze na stoły i to niekoniecznie te świąteczne. 

Także, bodaj już nie po raz pierwszy, mimo wszystko, namawiam swoich przyjaciół i nie tylko, by życie przyjmowali z optymizmem, bo jak powiadają Anglicy, humor to praktycznie jedyna rzecz , którą przyjmuje się na serio. Spróbujmy się śmiać z siebie samych, to wcale nie boli, a wręcz uszlachetnia, bo wszyscy ludzie wydają się śmieszni z wyjątkiem ponoć nas samych. Starajmy się mieszać ciepło w swoich zdenerwowaniach, a najlepiej rozładujmy go dobrym, ciepłym dowcipem, bo dobry dowcip jest jak kobieta . Ktoś powiedział, że kobieta jest właśnie jako ten dowcip- im delikatniejsza tym lepsza. Ponadto akurat humor, (tak, tak humor) umożliwia powiedzenie prawdy. W zacietrzewieniu opowiadamy po prostu same głupoty, których się często wstydzimy przez całe lata. Zauważyłem, że cokolwiek byśmy powiedzieli o kimś, to jednak jest tylko częściowa, a nawet szczątkowa prawda. Ponadto pamiętajmy, że poprzez wesołość nigdy nie stracimy w gruncie rzeczy swojej godności, jako że króla od błazna odróżnia tylko korona na głowie. To też dotyczy Lecha W. i nie tylko, bo typowymi błaznami okazali się np. bracia Kaczyńscy, którzy bezradnie wymachiwali rękami, jak by się bronili przed osą, gdy zagadała do nich po angielsku Angela Merkel (zresztą jak się okazuje nasza rodaczka z Wielkopolski). W swoim czasie na zorganizowane gdzieś tam w Polsce tzw. zjazdy integracyjne lub szkoleniowe byłem zapraszany z dwu powodów. Po pierwsze z tytułu pełnionych obowiązków, gdzie mój udział merytorycznie był uzasadniony, zaś po drugie, że obok kilku wesołków z różnych stron kraju stanowiłem sól tych spotkań, szczególnie w części mniej oficjalnej, czyli z lekka zakrapianej kolacji. Z tym uszanowaniem, czyli zaproszeniami spotykam się do dzisiaj. Niestety jako emeryt, mimo zachowania swego animuszu okraszonego tym wrodzonym humorem, ze względów przeróżnych już odmawiam. Pamiętajmy, że humor polega na tym, że śmiejesz się mimo wszystko, a dowcip jest solą rozmowy, a nie jej głównym daniem. Ktoś mądry to powiedział. A teraz konkluzja: Ponad dwa i pół miliona Polaków opuściło w ciągu ostatnich lat swój rodzimy kraj, często pozostawiając rodziców, dziadków oraz rodzinne groby. To, że im się to opłaci już wiemy, a oni to wiedzą najlepiej, ale też może ich dzieci, które rodzą się tam za granicami Rzeczypospolitej na potęgę będą egzystować z uśmiechem już od samej młodości i od każdego ranka. Oby dość głupi dowcip Pietrzaka o Polakach smutnych, którzy jadą do pracy nie miał nigdy zastosowania w ich normalnym życiu w wybranych krajach, które zresztą stały się ich domem, często na zawsze.

Komentarze

  1. Do latawiec92: Skorzystałem z przysługującego mi prawa i możliwości i twój wpis usunąłem. Uczynilem to ze względu na treść w której przebija nienawiść do wojska i obronności państwa.Ta treść śmierdziała mi anarchizmem i po prostu młodzieńczą głupotą.Nie możesz być młody człowieku mi patnerem w jakiejkolwiek dyskusji merytorycznej chociażby poprzez internet.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak więc widać śmiech może mieć naprawdę duży wpływ na nasze zdrowie, dlatego zainteresowali się nim lekarze i powstała koncepcja leczenia śmiechem (gelotologia).Wyczytalem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Łatwo powiedzieć Uśmiechnij się, mi czasem ciezko jest śmiac się kiedy dół ogarnia. Ale na szczęście idzie wiosna, a kiedy słońce świeci to od razu raźniej:)
    Olenka.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawe jak my Polacy mamy sie usmiechac przy takim rzadzie i gospodarce. Moje dzieci zaczęły sie usmiechać po wyjeżdzie di Irlandii i Norwegi.Pozdrawiam.Łucja.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ponuro na życie patrzą też Rumuni Litwini, Węgrzy i Białorusini, chociaz akurat ci ostatni mają rzeczywiscie powód. Bo z czego lub do kogo oni mają się uśmiechać, przeciez nie należą do Unii Europejskiej. Co innego my, nam się mordy nie zamykają nigdy, nawet we śnie. Tak trzymać panie premierze i prezydencie.AA.

    OdpowiedzUsuń
  6. Proszę zauważyć , że kraje "zadowolone" to te , które pogoniły firmę panów w czarnych sukienkach. Kosmita.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dla nas Polaków zarezerwowany jest tylko wesoły 1 kwietnia (chociaż nie zawsze), kilka skeczów z narodowych kabaretów z głupawą Mariolka na czele, ale też np.z serialu Kiepskich. Prawdę mówiąc dla myślacych pokazuje ten serial Polskę prawdziwą.Kocham Pażdziocha, Boczka i Ferdka.Gdyby ludzie analizowali przesłanie tego serialu, to powinni się zapaść pod ziemię ze wstydu a nie tylko się śmiać, bo śmieją się w praktyce z siebie.Pozdrawiam wszystkich komentatorów.Zośka.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

JONO PODKIVANO

TUMIWISIZM

ŻYCIE mnie MNIE