POŚWIĄTECZNE REFLEKSJE



Chodzi oczywiście o rozliczenie się z czasu świątecznego. Wiadomo, stół obłożony przeróżnymi wynalazkami polskiej, narodowej gastronomi, których zwykle na co dzień się unika, chociażby ze względu na szacunek dla pozostałości szczątków zdrowia. Rodzina, ta dorosła jak i najmłodsza, na każdym kroku spodziewająca się niespodzianek w postaci prezentów a to od zajączka, a to od baranka, ale najlepiej od dziadków. Opowieści snute w czasie konsumpcji były zakrapiane dla zdrowotności niewielką ilością trunków. Opowieści zwykle powtarzane wielokroć, szczególnie po piątym kieliszku, a też zasłyszane od innych osób, albo wręcz w środkach przekazu. Łatwo je było zapamiętać, bowiem przeplatały się najświeższe wieści o matce Madzi z oświadczeniami Kaczyńskiego, że oto wreszcie ma dowód na to, że w Smoleńsku dokonano jednak zamachu na brata To dla niego powoli staje się nader prawdziwe, jak aksjomat. O innych pasażerach feralnego lotu cicho sza, bo i po co. Wszyscy prawdziwi Polacy w czasie Świąt szyli sztandary z hasłami antyrządowymi, z którymi udadzą się w dniu rocznicy katastrofy pod Pałac Prezydencki. Mogliśmy jeszcze usłyszeć, zresztą wielokrotnie, jak polscy biskupi z „uśmiechem i serdecznymi” słowy pozdrawiali nasz katolicki naród z okazji Zmartwychwstania Pańskiego. Ani słówka o polityce, ani słówka o Radiu Maryja, ani słówka o ateistach, a tym bardziej o pieniądzach. Istna nabożna sielanka. No i oczywiście czas wolny, który jako żywo należy zagospodarować zgodnie z nakazem uczonych. Spacery, kawiarnie, wizyty u znajomych i przyjaciół, które przez umyślne zapomnienie dublują domowe posiedzenia konsumpcyjne. Lany poniedziałek dzisiaj traci na obrzędowości którą zapamiętałem gdzieś tam w tradycji wiejskiej, mocno folklorystycznej cepeliady. Jako mały chłopiec, mieszkający na wsi mazowieckiej czekałem na lany poniedziałek, bo była to okazja do bezkarnego oblewania się z chłopakami wodą. Z rana na podwórko zajeżdżała straż pożarna, ta ochotnicza, która zapuszczała ssący wąż do studni i bez jakichkolwiek zahamowań oblewała budynki, często wypychając strumieniem wody szyby z okien. Wodę lali dopóty, dopóki ojciec nie przyniósł im z domu litra gorzały i kilka pęt swojskiej kiełbasy. Dzisiaj tylko młodzież zajmuje się laniem wody (pominąwszy polityków i rząd) na przechodniów, często w sposób wręcz chuligański prosto z okien wieżowców, Pod płaszczykiem tradycji zalegalizowaliśmy dziecięce barbarzyństwo. Zatem ja osobiście, mimo nawoływań tych, co to widzą w spacerach samo dobro pozostałem w domu, oddając się literaturze pięknej, a nawet rzekłbym, przepięknej. Swego czasu przeczytałem książkę Andrzeja Stasiuka „Jadąc do Babadag”, za którą autor kilka lat temu otrzymał nagrodę Nike. Pamiętam bardzo mi się spodobała, chociażby ze względu na sielskość opisywanych zdarzeń, z którymi pan Andrzej spotkał się przemierzając moje ulubione Bałkany. Autor, różnymi środkami komunikacji, nie wyłączając swoich nóg przemierzył kilka państw w tym Słowację, Węgry, Słowenię, Chorwację, Albanię, Rumunię, aż po Mołdawię. Zachwyciły mnie rozmowy z przygodnymi mieszkańcami na jego drodze. Refleksje nad obyczajami i mentalnością, często bardzo prymitywną i zacofaną. Książka ta, to też refleksje nad bytem i przemijaniem. Ta książka bardzo przybliżyła mi postrzeganie siebie podczas moich osobistych podróży przez Słowację, Węgry, Słowenię, Serbię i Chorwację. Tą książką Stasiuk zachęcił mnie do zakupu najnowszych Jego powieści, jak „Grochów” i „Dziewięć”.Dobrze mi się czytały onegdaj inne, m.in. „Opowieści Galicyjskie” na podstawie której nakręcono film fabularny. Dzisiaj, gdy każdy wolny czas, jak to na emeryturze, poświęcam (wg moich upodobań) dobrej prasie, znajduję również czas na lekturę książek, które mimo, że są coraz droższe, muszą mi, jak i mojej małżonce towarzyszyć przed zaśnięciem. Od kilku miesięcy poświęciłem się pani Marii Nurowskiej współczesnej polskiej pisarce urodzonej na Podlasiu, a więc gdzieś tu nieopodal. Jej książki bardzo tchną tzw, proza kobiecą, nie mniej mimo żem chłop, bardzo zagłębiam swoje oczy w ich treściach. „Listy miłości”, Rosyjski kochanek” „ Niemiecki taniec” „ Tango dla trojga”,”Drzwi do piekła”i trzyczęściowa powieść (Imię twoje, Powrót do Lwowa i Dwie miłości), to akurat dotychczasowe pozycje przeczytane przeze mnie przed snem. Oczywiście Nurowska napisała ich dużo więcej i mimo, że nie można tam spotkać twardych męskich treści mierzonych krwią, pięścią i żywą zbrodnią, warto je przeczytać. Nurowska swoich bohaterów umieszcza w naszych polskich dziejach, naszej polskiej tradycji, często naszym polskim antysemityzmie, naszym polskim cierpieniu okupacyjnym, ale też w naszym polskim chamstwie a i prostactwie. Autorka w swych powieściach wplata elementy obyczajowe i społeczno-psychologiczne, a wykorzystując kicz i emocje prowokuje do refleksji oraz wzruszeń .I tu kończę, bo przecież nie jestem żadnym krytykiem literackim, nigdy nie dawałem nikomu tego do zrozumienia, ale cieszę się z tego, że mogę posiąść wszystkie myśli autora (ki), i to, co tenże autor(ka) zechciał(ła) nam pod płaszczykiem treści przekazać.
Bo kochani, życie naprawdę jest w miarę piękne, niezależnie od zasobów materialnych. Trzeba je tylko ubarwiać i meblować, niekoniecznie czymś dotykalnym fizycznie, a ponad wszystko nie zaprzestawać kochać.

Komentarze

  1. co za dzień.Dziennikarze tez maja swoje za skora. Jakie znaczenie, oprocz podtrzymywania zametu i sensacji w sprawie katastrofy lotniczej sprzed dwoch lat, ma dzisiejsza informacja, ze samolot z rosyjska delegacja podszedl do ladowania z innej strony, niz Tupolew z Polakami? Czy to ma cos sugerowac?! Kazdy,kto jest choc ledwo zorientowany w tych zagadnieniach wie, ze kierunek podejscia i ladowania zalezy wylacznie od kierunku wiatru. A po takiej informacji, jaka dzis nam zaserwowano, zwykly smiertelnik pomysli: acha, oni wybrali dla swoich bezpieczniejsza strone niz dla naszych. Dalsze implikacje mile widziane. Oj, ci dziennikarze.Rybka500.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mądra wypowiedż panie Rybka. Sam kilkanascie lat pracowałem w lotnictwie to wiem, że akurat to prawda, ale jak mozna to uzmysłowić tym którzy apriori pałają nienawiscią do Rosjan. Gdyby to było napisane gdzieś w ewangelii to być może by... uwierzyli, ale same raporty komisji ds. katastrof lotniczych dla nich nic nie znaczą. Dla nich ewangelią są słowa Kaczyńskiego i Macierewicza. Też pozdrawiam wiosennie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy ci idioci wreszcie zrozumieją,że to nie jest miejsce dla krzyża.Kurka wodna,sama bym go zdjęła gdybym miała taką możliwość.Jestem katoliczką,ale nie popieram takiego warcholstwa i chorego fanatyzmu.Dla mnie postępowanie tych ludzi jest zwykłą polityczną prowokacją i z prawdziwą religią nie ma nic wspólnego.Odcinam się od takiego "katolicyzmu" grubą kreską!!!Marta K.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziś na przystanku autobusowym słyszałem przypadkowo rozmowę dwóch kobiet na temat M.Kłamczyśkiej,a konkretnie na temat jej intelektu, urody i moralności.
    Leciało to mniej więcej tak"
    -a to wywłoka,mając męża puszczała się z ty Dupienieckim,a do kościoła chodzi...
    - taa...a brzydsza od pleśni z tym kaczym nosem...chyba żydówka...
    -taa...żydówka,wie pani,ona leci tylko na forsę,to na pewno żydówa...
    -a ten Kaczyński tez ponoć żyd z Rosji,a teraz katolika udaje żeby do władzy się dorwać i Polskę w ręce żydów oddać...wie pani...
    -acha..tak mi się właśnie wydawało...ale Tusk to ponoć Niemiec ..
    -tez tak słyszałam....
    przyjechał autobus.Dwie kobiety miały około 50 lat.
    Teoria o wieku moheralnym upadła:) DUOKWAK.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja się akurat rozczytuję w pisarzach francuskich.Cos mnie jakby zauroczyli, ale mam podziw dla kazdego kto czyta książki.Równiacha z W-wy.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

JONO PODKIVANO

TUMIWISIZM

ŻYCIE mnie MNIE