A ZATEM CO Z TYM MĘCZEŃSTWEM?






Jest 10 lipca 2010. Ok. godziny dziewiątej trzy miesiące temu, Polacy usłyszeli okrutną wiadomość, że oto doszło do strasznej katastrofy lotniczej. Zginęło 96 osób, narodowości polskiej. Nie byli to przypadkowi pasażerowie. To śmietanka polityczna III RP, na czele z prezydentem kraju. Pokład TU154M wypełnili posłowie PiS, ale także kilkuosobowa reprezentacja innych partii. Pan prezydent ze sobą zabrał wszystkich dowódców Sił Zbrojnych. Zabrał też (bo jakże by inaczej) kilku przedstawicieli Kościoła, w tym wielu w randze biskupa. Bo pan prezydent był wielkim patriotą i katolikiem. Wielbicielem duchowieństwa w całości. Prawie każdy polski biskup, ale i nie tylko chodzi w aureoli kawalera wielu najwyższych odznaczeń państwowych z Orderem Orła Białego włącznie. Gdyby pan prezydent nie poniósł tragicznej (nie męczeńskiej!) śmierci, to do końca kadencji ordery otrzymaliby wszyscy księża, a może i co bardziej uduchowieni w parafii organiści i kościelni.
Przez te 3 miesiące dwie komisje od wypadków lotniczych (polska i rosyjska), a także dwie prokuratury wojskowe wygenerowały nam Polakom wyniki dotychczasowego śledztwa, z którego wynika jednoznacznie, że na sptlot przyczyn owego tragicznego wypadku składa się nie tylko to, iż samolot po ostrzeżeniu przez załogę lotniska nie powinien lądować, ale też panująca niebywale luźna atmosfera na pokładzie. Wiemy, że drzwi do kokpitu były cały czas otwarte i przypadkowi pasażerowie mogli sobie tam wchodzić jak do stajni. Myślę jednak, że nie przypadkowi, a konkretnie ci, których tam wysłał pan prezydent, jako naczelny wódz polskiej armii, a więc i obsługi tupolewa. Wchodzili tam zatem generałowie, a także dyplomaci. Po co? No, zapewne nie po to, by słuchać dowcipów o du... Maryni. Byli tam z odpowiednimi dyspozycjami od pana LK. Ten człowiek nie wyciągnął żadnego wniosku po kompromitacji gruzińskiej eskapady. Wspomagał go w owej kompromitacji pan Gosiewski. O ironio losu, tudzież pasażer smoleńskiego lotu. Moim zdaniem, zdaniem przeciętnego obywatela polskiego innych bezpośrednich przyczyn tragedii nie należy się doszukiwać, bo są one bez znaczenia. Oczywiście na ów splot składa się jeszcze spóźnienie się pary prezydenckiej na pokład około pół godziny, co wymuszało automatycznie pośpiech a nawet groziło spóźnieniem się na uroczystość. Oczekiwało tam na pana prezydenta kilkaset, a może kilka tysięcy osób w tym wielu innych księży, co podnosiło w jego oczach rangę spotkania. Takie zdanie dot. przyczyn katastrofy nie bał się publicznie wypowiedzieć poseł Platformy Obywatelskiej pan Janusz Palikot. Nie bał się bo tak dosłownie myśli ponad połowa obywateli polskich w kraju i za granicą. Tak też publicznie oświadczyła pani Kora Jackowska liderka zespołu Maanam. Za katastrofę odpowiedzialny jest Lech Kaczyński. Stąd owe insynuacje o krwi na rękach. Na jego rękach, a nie rękach Tuska, jak głosili "bohaterowie" audycji Pospieszalskiego Solidarni 2010. Zastanawiające jest to, że miast milczeć i w miarę możliwości pomijać ten temat, Jarosław Kaczyński, oraz wszyscy jego przydupni podnoszą wrzask domagając się dodatkowych śledztw. Tacy specjaliści od katastrof lotniczych jak Macierewicz mają się zająć rewizją dotychczasowych ustaleń i nie bójmy się tego powiedzieć wprost; Mają za wszelką cenę udowodnić stawianą przez niektórych PiSowców, ich wyborców i Rydzyka tezę, że katastrofę spowodował osobiście Tusk w porozumieniu z Putinem. Czy można sobie wyobrazić potworniejszą głupotę? Nie, nie można, bo chodzi tu o 96 niewinnych ludzi, łącznie z panem prezydentem i jego małżonką. Po to, by podtrzymywać oskarżenie przeciwników politycznych, tym bardziej po przegranych wyborach, pod pałacem prezydenckim ustawiono krzyż katyńsko-smoleński, pod którym odbywają się permanentnie religijno-polityczne imprezy z udziałem tłumu moherowego i wysłanników Jarosława K. Sadzę, że nie skończy to się do czasu, dopóki po odczytaniu ostatnich ścieżek zapisu na taśmach z czarnych skrzynek niezależna prokuratura wojskowa poprzez środki przekazu poda wersję oficjalną w sprawie przyczyn katastrofy, a więc tą, którą zna co drugi z nas, a o której mówią oficjalnie już dziś pan Palikot i Kora. Na nic nie zdadzą się happeningi wokół postawianego krzyża, co ma oznaczać, że ów pałac należy do PiS. Na nic nie zdadzą się żałobne fotki w Sejmie. Na nic nie zdadzą się telewizyjne wystąpienia łamiącym sie głosem Jarosława Kaczyńskiego wspomagane komentarzami Kempy, Wróblowej, Jakubiakowej a nawet rodzynka sejmowego w postaci Nelly Rokity, która zdeklarowała się nazywać pana Palikota wyłącznie chamem. Sprawa wg. opinii publicznej jest zamknięta i gdy będą już ostateczne wyniki śledztwa, które zapewne nic nie wniosą nowego do sprawy, a które zgodnie z zasadami usłyszymy za lat np. dwa, to odbierzemy tę informację jak codzienny komunikat o pogodzie. A tymczasem zainteresowani mogą sobie zwozić do kraju wszystkie elementy rozbitego samolotu. W złomie tym najbardziej umiejętnie poczuje się wspomniany Macierewicz, as od katastrof wszelkiej maści i rozpierduchy polskiego wywiadu.
***
Apropos: W dniu 11.06.2010, podczas blisko godzinnej audycji "Puszka Paradowskiej", na pasku ekranu pokazano głosowanie esemesowe widzów w sprawie wiarygodnosci wypowiedzi Palikota. 93% przyznało rację panu Januszowi.



Uśmiechnij się:

Tonącą w morzu piękną blondynkę uratował przechodzący brzegiem mężczyzna.
Dziękuję, uratował mi pan życie. Z wdzięczności spełnię pańskie trzy życzenia.
-Mam tylko jedno, ale trzy razy.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

JONO PODKIVANO

TUMIWISIZM

ŻYCIE mnie MNIE