ZUPA Z SUSZONYCH BOROWIKÓW
Znacie Joachima
Brudzińskiego? Tak, to ten politruk od Kaczyńskiego, taki partyjny
wykidajło, od wywalania na zbity pysk każdego, kto czołgając się
przed obliczem Jego Wysokości Prezesa, ośmieli się zwlec na
kolana. Za młodu kilka razy bohatersko przetrzymywany na dołkach za
okradanie pasażerów komunikacji miejskiej w Szczecinie. W archiwum
dzienniki zatrzymań odnotowują takie przypadki. Ale to było za
komuny, więc nie warto dawać temu całkowitej wiary. Podobno jednak
dużo w tym prawdy. Brzydkiej prawdy, krzykaczu do tłumu KOD
nazywając ich komunistami i złodziejami.
Jest
niedziela. Czas szczególnie emerytom się dłuży. Bierzesz do ręki
strony niedoczytanej z ubiegłego tygodnia prasy, nasłuchujesz cicho
ustawionych odbiorników radia i TV. Nic pocieszającego. Jest
rządowa zgoda na wycinki nawet stuletnich drzew, skoro najdzie cię
ochota, co zresztą masowo czyni rydzykowy minister od przyrody.
Jakiś opozycyjny dziennikarz powiada: Po likwidacji Trybunału nie
żyjemy w liberalnej demokracji. Naczelnik Kaczyński pogwałcił
konstytucję, to wiemy. Odebrał nam państwo prawa, to wiemy.
Reforma KRS to koniec niezależnych sądów, tak umiera polska
demokracja, której solą jest trójpodział władzy. to wiemy. Można
bez zająknięcia stwierdzić iż jest to faktyczny koniec
demokracji. Następuje totalitaryzm i autorytaryzm, inaczej burdel i
chaos.
Taką erratę można sobie wyciąć, zafoliować, zachować i
stosować w razie kolejnego ataku moralnej paniki. Nie giąć, nie
niszczyć, co najmniej trzy lata może służyć. Dolatuje mnie z
kuchni cudowny zapach zupy z suszonych prawdziwków. Zapach dodatkowo
wzmocniony pachnącym sosem pieczonych steków z cebulką. Pod
wpływem tych wonnych atrakcji wyłącza mi się zdolność podziału
uwagi. Ale są rzeczy ważniejsze od jedzenia, wmawiam sobie. Bo oto
widzę ministra Waszczykowskiego i prezydenta na konferencji NATO w Monachium,
których twarze zmieniają się raz w smutasów, raz w wesołków. Nasi
posłańcy słuchają z ust bardzo ważnych polityków Europy ale i
świata reprymendy, właśnie dotyczącej niszczenia resztek, tak
resztek demokracji w Polsce. „ Wszystko o czym my tu mówimy
dotyczy pańskiego kraju panie prezydencie” mówi amerykański
senator John McCain wskazując go palcem, zaraz po podobnie
krytycznej wypowiedzi pana Timmermansa jednego z szefów UE, który
nie licząc się z przesadną kurtuazją obsobaczył naszego
wysłannika z brodą. Ale jak to bywa zwykle u pisowców, gorzkie uwagi
spłynęły jak woda, (nomen omen) po kaczce. Zadowolony z udziału w
ważnej konferencji Waszczykowski wrócił na łono ojczyzny
wieszcząc że, wszystkimi siłami obronił racje konstytucyjne pana
prezesa. W tym miejscu zawstydziłem się bardziej, niż gdyby
przypadkowo całe osiedlowe kółko różańcowe zobaczyło mnie
nago biegnącego na nieszpory. A temu rozlazłemu chłopu w randze
ministra nawet powieka nie drgnęła. Bardzo źle się poczułem, gdy
pomyślałem o opinii dot. naszych przywódców, jaką w tym momencie
drukują wszystkie liberalne gazety świata. Zdruzgotany psychicznie
usiadłem do iście świątecznego obiadu. W czasie sjesty, w którymś
tygodniku znalazłem
obrazek na którym nasz uwielbiany rodak Jan
Paweł II klęczy przed mauzoleum, wyniesionego przez siebie na
ołtarze (jako patriotę i męczennika komunizmu), faszystowskiego
arcybiskupa, późniejszego kardynała Alojzije Stepinaca, w
Chorwacji. Sam stworzył sobie świętego do którego się modli. Co
świętego może być w okrutnym faszyście, strażniku obozu śmierci
sami sobie dopowiedzmy. Nie znajdziemy zadowalającej odpowiedzi.
Natomiast św. papież Wojtyła znajdzie z łatwością. Raz, iż
podobną świętość odnalazł w Pinochecie, zbrodniarzu chilijskim,
gdy ściskał się z nim publicznie na balkonie pałacu La Moneda.
Dwa, że podobnym uczuciem darzył największego zboczeńca
seksualnego i pedofila księdza Maciela Degollado. W tej materii
Wojtyła pokrył się patyną współodpowiedzialności za plagę
pedofilii w Kościele, w momencie gdy wydał dekret o utrzymywaniu w
tajemnicy tych zbrodniczych czynów. Jak na jedno popołudnie to
wystarczy. Zmorzył mnie sen. Śniłem o prawdziwej demokracji w
Polsce, którą wprowadził powracający z Brukseli Donald Tusk.
Niestety w kilka dni po tym został ścięty przez niejakiego
Błaszczaka przy wściekłym aplauzie kilku tysięcy wyznawców sekty
smoleńskiej. Na szczęście się obudziłem spocony jak maratończyk.
Osobiście znam pana Blaszczaka i jestem przekonana ze aż do takiego barbarzyństwa chyba by sie nie posunął. Co innego Brudzinski albo sam prezes. Póki co wszystko rozejdzie sie po kosciach.
OdpowiedzUsuńNa Zeusa, Panie Torunczyku !!! Takie sny??? Toz to jasny i ostateczny znak na to, iz konsumcja borowikow, mentalna czy rzeczywista, jednak dobremu samopoczuciu nie sprzyja. Byc moze, stosujac dawkowanie na dluga mete i w malych ilosciach, jak w wypadku stosowania arszeniku, mozna by sie do nich przyzwyczaic, ale nie ma jeszcze dowodow klinicznych. Proponuje wiec dawki homeopatyczne w mysl zasady Similia similibus curantur. Wszem i wobec.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
J.
@ J: Oczekiwałem na mocne uderzenie w komentarzach czytelników i się doczekałem..Wszak mój post tylko jednym zdaniem mówi o grzybowej zupie z borowików, zresztą nie całkiem ugotowanej zgodnie z proponowanym przepisem z internecie. Ale nie o to chodzi. I nie chodzi też o filozofię tego zagadnienia, bowiem moje wykształcenie nie pozwala na analityczne rozumienie procesów homeopatycznych. Tę zupę, a właściwie wszystkie zupy grzybowe lubię bardzo ale nie jest to jądrem posta. Najważniejszym jest mściwy zamiar karania pana Tuska, zresztą nie bardzo wiem za co, chociaż na każdego ponoć kij się znajdzie. Dajcie mi człowieka a ja dopasuje do niego paragraf, powiadali „prawdziwi demokraci” A mściwość wraz z pianą wycieka z ust pana prezesa i jego najbliższych. Oczywiście że przesadziłem, bowiem od czasów św. Stanisława głów u nas się już nie ścina, chyba że w porachunkach mafijnych. Nie posądzam też pana Błaszczaka vel Płaszczaka o gotowość do popełnienia takiej zbrodni. Sen mara, bóg wiara i niekoniecznie z powodu borowików. Serdecznie pozdrawiam i bardzo dziękuję za wypowiedż.
OdpowiedzUsuń@ Autor
OdpowiedzUsuńMusze cosik sprostowac. Jedno zdanie co prawda o borowikach lesnych, ale jezeli wezmiemy pod uwage caloksztalt wplywu BORowikow rzadowych, to przeciez az trudno nie pomyslec o niestrawnosci. I o tym mial byc ten komentarz. Wiem, podtekst, ale jednak...O mocnym uderzeniu nie moze byc mowy.
J.
@J.OK.Zrozumialem tę metaforę od początku.Dzis pomyslałem, ze bardziej smaczna byłaby ta zupa z "prawdziwków"!!! Udało nam się to obojgu.Pomyslmy zatem o Płaszczaku, ktory byc może poczuł sie dotknięty.Panie ministrze, głowa do góry. nic siie nie stało.
OdpowiedzUsuń@Autor
OdpowiedzUsuńZ tymi prawdziwkami to tez moze byc roznie. Sa prawdziwe, przez duze "P" i te nieprawdziwe - przez male. To tak jak obecnie z Polakami. ;)
J.
@J. No i to jest cała prawda.Tych przez duze P jakby było wyjatkowo mało, wystarczy pójść do lasu, tułać sie kilometrami by się o tym przekonać. Niestety prawdziwkow przez male p, a nawet malutkie jest zatrzęsienie.Autor w swoim poście zbytnio nie segregował owych owoców lasu, a las mogł skojarzyc np. z zołnierzami wyklętymi, dla niektórych prawdziwkami wprost swiętymi. Ale nie, nic takiego. Posostał przy prawdziwej leśnej naturze zwanej ściółką leśną. Niech cały ten spór zawrze się wyłącznie w konkluzji, że zupa mu smakowala wybornie.Pozdrawiam Panstwa serdecznie.
OdpowiedzUsuń