SZOK
Dosłownie
szok. Wraz z milionami kibiców piłkarskich przeżyłem takowy
akurat w dniu swoich imienin. Miliony dosłownie ludzi w Hiszpanii,
Europie a nawet na ziemskim globie hiszpańską piłkę nożną
uważało za przebłysk czegoś nadzwyczajnego, czegoś, czym mogli
się dotychczas szczycić wyłącznie do tej pory tylko finezyjni
Brazylijczycy, (w końcu mają Puchar Rimeta u siebie na stałe), a i
nie zdarzyło się, żeby nie zakwalifikowali się do kolejnego
wielkiego finału jakim jest Mundial. Takimi właśnie byli obecnie
postrzegani piłkarze Hiszpanii (aktualni mistrzowie świata i
Europy) ze swoimi bożyszczami z Atletico, Realu czy też Barcelony.
Tymczasem już w pierwszym spotkaniu z drużyną Holandii dostają
baty wynikiem aż 1:5. To kompromitacja nie do skonsumowania
szczególnie przez trenera, drużynę ale przede wszystkim całego
narodu hiszpańskiego. Łzy lejące się po przełęczach gór
półwyspu pirenejskiego mogły by zastąpić całoroczne deszcze, a
może i spowodować miejscowe powodzie. Przyznam, jako kibic piłki
kopanej nie dopuszczałem nawet myśli o przegranej atrakcyjnej nie
tylko ze względu na piłkę ekipy Hiszpanii, tym bardziej, że
początek meczu wskazywał na to, że nogi Holendrów jakoby były
ubezwłasnowolnione, bowiem piłka wędrująca od nogi do nogi
zawodników z nad Ebro tylko bardzo przypadkowo znajdowała się w
dyspozycji zespołu Niderlandii. Myślę sobie, oj będzie pogrom
zawsze grających twardo Holendrów, tym bardziej ,że komentator
polskiej TV powiada, że trener Holendrów po ostatnim Mundialu
skompletował drużynę z absolutnej młodzieży piłkarskiej. No to
sobie narobił, pomyślałem, bo przecież znałem z lat ubiegłych
wartość piłkarzy, którzy grali nawet w ścisłym finale o puchar.
Tymczasem powoli akcja na boisku rozwijała się niezgodnie z moimi
przewidywaniami. Holendrzy pokazali, że z godnością są gotowi
zastąpić słynnych piłkarzy jak Vincent van de Berg, Rob van
Dijk,, Pauletta, ale też dzięki mistrzowi z lat ubiegłych, który
to jako ten, który potrafi zaszczepi swój kunszt swoim młodym
kolegom Arjen Robben, który pozostając w ekipie strzelił
zarozumiałym Hiszpanom bramki. Powiadam, to była uczta dla
prawdziwych kibiców piłki, to był pokaz nam Polakom, którzy tośmy
nabudowali stadionów dla dorosłych i dzieci, pokropionych dla
podkreślenia wysiłku narodowego przez księży i biskupów, że
niekoniecznie należy przywiązywać wagę do tego gdzie się gra,
tylko jak się do tej gry należy przykładać. Holandia, kraj
położony na skrawkach ziemi odebranej morzu zdołała nie tylko
rozwinąć największe plantacje kwiatów i upraw niezbędnych dla
wyżywienia narodu, ale też przytulić do siebie kilka milionów
obcokrajowców różnych wyznań i koloru skóry, nie mówiąc już o
orientacji seksualnej, dostępie do in Vitro, eutanazji i innych
postępowych zdobyczy ludzkości. Kraj, gdzie budowa stadionu wymaga
uszczupleń najdroższej bodajże ziemi na świecie. A jednak. Wobec
tego od czego to wszystko zależy, bo chyba nie od pokropków
kościelnych, przypominających zwyczaje średniowiecza, nie od
„zdobyczy wiedzy i praktyk” egzorcystów, czy też od tych ponad
3 tysięcy szarlatanów i szeptuch, pieprzących głupim Polkom i
Polakom przepowiednie za 150 złotych, często ciężko zarobionych
na zmywakach lub na ręcznym dojeniu krów. Dlatego udział naszych
dewocyjnych piłkarzy (modlących się w szatniach i na stadionach i
wyczerpujących treningów) jest zwykle przypadkowy, przynajmniej od
czasów trenera Kazimierza Górskiego, ale to było za PRL, a więc
nie należy zbytnio tego podkreślać, a najlepiej zapomnieć. Nie
zauważyłem, aby którykolwiek Holender czynił jakiekolwiek gesty
religijne. Jak oni żyją, zastanawia się zapewne dewocyjny Polak. W
Euro 2012 wystąpiliśmy wyłącznie dlatego, że byliśmy
gospodarzami mistrzostw, (dzięki panie Platini) w innym przypadku
byśmy oglądali grających piłkarzy wyłącznie w TV, zresztą
nawet jako gospodarze wypadliśmy kompromitująco nie wychodząc z
najsłabszej bodaj grupy eliminacyjnej.
A
teraz morał; Żadne parafiady, żadne modły, żadne zaklinania,
żadne zloty sportowców i ich kiboli przed obrazem Najjaśniejszej
Dziewicy Częstochowskiej nie podniosą poziomu naszego sportu z
degrengolady jaka współcześnie panoszy się tu nad Wisłą, w
kraju blisko 40 milionowego narodu, tym bardziej, że nie widać
żadnego postępu cywilizacyjnego dyktowanego przez Europejską Kartę
Praw Podstawowych. Tylko patrzeć jak wzorem lekarzy i wielu innych
zawodów, także sportowcy opłacani z budżetu państwa podpiszą
deklaracje wiary, która uniemożliwi im treningi w niedziele i
święta, a także zobowiąże do uczestnictwa w mszach przed każdym
występem w kraju i na stadionach świata. Pomyłuj boh pamyłuj.
Podzielam panskie zdanie.To była prawdziwa piłka nożna, prawdziwy Mundial 2014.Amadeo
OdpowiedzUsuńCzy panstwo widzicie tę naturalna radość życia narodu brazylijskiego.Radość ze sportu i porównajcie to z nasza polska kibolsko katolsko rzeczywistoscia.Szkoda gadać. pozdrawiam prawdziwych kibiców.FF.
OdpowiedzUsuńBo Holandia to jest HOLANDIA, a Polska to jest.... zaledwie Polska.Axel/rose z Drezna.
OdpowiedzUsuńDzisiaj niedziela. Do koscioła a nie gapić sie na latających po boisku chlopców w krotkich majtkach.
OdpowiedzUsuńWspomniany mecz byl naprawde warty zobaczenia. I tak jak w zyciu - raz sie wygrywa, raz sie przegrywa. Czasami potrzebny jest wlasnie taki pstryczek w nos, jaki dostali Hiszpanie, zeby nagle sie obudzili. Bo przeciez dopoki pilka w grze, to wszystko jest mozliwe. Rowniez bez dewocyjnego do niej podejscia.
OdpowiedzUsuńOstatni akapit Pana wpisu mnie zelektryzowal. Deklaracja Wiary podpisana przez sportowcow??? Niech Pan nie wywoluje wilka z lasu, bo jeszcze paru oswieconych dostanie ideologiczno-religijnych boli brzucha i wpadnie w akcjonizm improwizacyjny.
Przy sportach indywidualnych to jeszcze pol biedy. Gorzej bedzie ze sportami druzynowymi. Zaplecze juz jest nawet spore: dmuchane pomniki Jan Pawla, podobne koscioly ( wystarczy sie wybrac tylko do portu w Kolobrzegu!). Przerobi sie autobusy, gdzie obok toalety bedzie pomieszczenie na indywidualna modlitwe badz spowiedz, a produkcja oltarzykow podroznych wzmocni dochod panstwa. Nikt juz nie wyjedzie z kraju, bo na kazdym rogu beda sznycowane rozance, figurki, odlewane medaliki, krzyzyki, kolczyki, pierscionki... Ludzie, ale mam kino w glowie! ;)))))
Pozdrawiam wszystkich i autora
J.
Czynienie znaków religijnych, mam na mysli żegnanie sie (czesto niechlujnie) dotyczy tylko sportowców z krajów chrzescijańskich,a juz szczególnie z Polski.Nie widzialem aby jakis sportowiec muzułmanin, buddysta albonawet prawoslawny, chociaz to tez chrzescijaństwo wygłupiał sie na oczach tysiecy widzów w ten sposób.Nie wiem czy to oni graju czy ich bozkowie, a oni tylko im asystują.Powtarzam: najwieksi pajace spod znaku krzyża to Polacy.Nic sie nie stalo, Poalcy nic sie nie stało.Ja
OdpowiedzUsuń