MOJA "SARNOWA GÓRA"
W dniu 18 sierpnia 2012, w Sarnowej
Górze po raz pierwszy zorganizowano widowisko
historyczne
„SARNOWA GÓRA 1920”, upamiętniające bohaterskie zmagania 5
armii gen. Władysława Sikorskiego która w sierpniowe dni 1920 roku
walczyła w tej okolicy nad rzeką Wkrą. Rekonstrukcję bitwy można
obejrzeć na YouTube. Głównym organizatorem widowiska było
Stowarzyszenie Rekonstrukcji Historycznej 79 pułku piechoty z
Ciechanowa i Mławy, a współorganizatorami: Urząd Gminy w Sońsku
i WKU. w Ciechanowie. Uroczystości rozpoczęły się pod pomnikiem
odsłoniętym w roku 2005 z inicjatywy PTTK i władz gminy Sońsk.
Tyle komunikat Wojskowej Komendy Uzupełnień w Ciechanowie.
Sarnowa
Góra graniczy m.in. z miejscowościami: Bądkowo, Brodzięcin, Żochy,
Łebki, Chrościce. Z dwoma pierwszymi miejscowościami związane
jest moje dzieciństwo. Do Brodzięcina od czasu do czasu wracam do
dzisiaj, bowiem tam się urodziłem i zamieszkiwałem do 14 roku
życia. Ponadto mieszka tam mój braciszek z rodziną. Z kolei
Bądkowo, to miejscowość gdzie w latach 1947-54 pobierałem nauki w
szkole podstawowej, zwanej wówczas szkołą powszechną.
Dlaczego ten dziś
mało atrakcyjny dla wielu temat umieszczam na blogu. Otóż dlatego,
iż za PRL żaden nauczyciel nie odważył się na to, by nas
dzieciaków zamieszkałych tak blisko historycznego miejsca bitwy o
nim poinformować, bowiem wszystko co było związane z wojną
polsko- bolszewicką stanowiło tabu, podobnie jak wieści związane
z osobą Marszałka Piłsudskiego, a tym bardziej dotyczące Katynia.
O bitwie generała Sikorskiego z wojskami sowieckimi w SARNOWEJ GÓRZE
wspominał nam Ojciec, niestety w wieku dziecięcym przyjmowaliśmy
owe informacje w sferze nieco bajkowej anegdoty. Dopiero, gdy po
latach pewnego dnia zatrzymałem się przy Grobie Nieznanego
Żołnierza w Warszawie i na obelisku odczytałem wśród wykazanych
miejscowości bitewnych polskiego żołnierza SARNOWĄ GÓRĘ 1920
poczułem się nawet trochę dumny, a nawet wzruszony.
W gruncie rzeczy
jedynym moim dotykalnym kontaktem z Bitwą Warszawską był epizod
związany właśnie z podstawową szkołą, a właściwie z powrotem
z lekcji do domu. Otóż wraz z kolegami zwykle zanim zrzuciliśmy
drewniane teczki (deczki, bo z cieniutkich deseczek) by po spożyciu
obiadu natychmiast wziąć się za robotę, do której gonili nas
rodzice, powrót do domu opóźnialiśmy jak tylko mogliśmy,
tłumacząc, że lekcje były przedłużane. Dlatego włócząc się
po okolicy szukaliśmy ciekawych miejsc, gdzie można było własnie poszperać i wytracić czas. Jedną z takich był stary
zapuszczony cmentarz z kilkoma zaledwie krzyżami i to prawosławnymi.
Nie przywiązaliśmy uwagi do tego, co to za cmentarz i kogo tam
grzebano. Szukaliśmy tam, dzisiaj nie wiadomo czego, np. żelastwa
lub innych „unikatów”. Przy jednym z porośniętych trawą i
zielskiem kurhanów wystawało kawałek rurki. We dwóch rozkopaliśmy
częściowo ten kopiec.
Oczom naszym ukazał się karabin. Po
oczyszczeniu z piasku dało się odczytać typ broni, to karabin
zwany MOSIN-NAGAN, napis oczywiście w języku rosyjskim. Miał już
bardzo zniszczoną kolbę drewnianą, a i zamek, oraz inne części
metalowe mocno zardzewiałe. Mimo to znalezisko kolega zabrał do
swego domu, ja zaś miałem prawo przychodzić do niego i korzystać
ze zdobyczy w czasie wspólnych zabaw. Wszystko oczywiście do czasu,
gdy właśnie w Sarnowej Górze młodzi ludzie tragicznie zginęli
podczas próby rozmontowania pocisku artyleryjskiego, niewybuchu z
ostatniej wojny światowej. To był wstrząs na okolicę. Rodzice nas
przypilali i wręcz błagali, byśmy nigdy nie dotykali jakichkolwiek
znalezisk w postaci pocisków i innych elementów broni. W tej
sytuacji, wstrząśnięci tragedią, oraz udziałem wielu mieszkańców
w pogrzebie ofiar, obaj z kolegą uroczyście, podczas marszu do
kościoła na religię, rzuciliśmy MOSINA w nurt rzeki Sony (foto). Tak
oto dzięki tylko przypomnianym sobie zdarzeniom, opowiedzianym w
sposób może mało koherentny, ale na pewno prawdziwy mogę w moim
skromnym przekonaniu uczcić 93 rocznicę bitwy pod SARNOWĄ GÓRĄ.
Bardzo fajna retrospekcja, bo tamte lata młodzieńcze wydają się najbardziej przyjazne i atrakcyjne. Oczywiście to złudzenie, ale przyjemne. Retrospekcja z historią w tle. Jakże ważną. Gratuluję pamięci. Pozdrawiam. Rodzynek z Ciechanowa.
OdpowiedzUsuńDobre, fajne.Prawdziwe.AaaA
OdpowiedzUsuńKazdy z nas ma taka "swoja" gore. Lecz nie kazdy potrafi ja tak z sercem opisac.
OdpowiedzUsuńPrzeczytalam z szalona przyjemnoscia.
Pozdrawiam
J.
Ja z bratem też lubilismy szukać ciekawostek, byle nie zbyt szybko wracac do domu, bo tam robota i nauka, a nawet modlitwa.Magda
OdpowiedzUsuńPanie autorze, a moze ten cmentarzyk to pozostałość trupienna po powstaniu styczniowym?.No nie wiem.
OdpowiedzUsuńNie wkluczone, moze po Powstaniu styczniowym, ale ten karabin ruski z lat dwudziestych XX w. cos mówi, nie?.Bazylik
OdpowiedzUsuń