O CZYM JA MAM TERAZ PISAĆ?
Mój
blog w założeniu „konstytucyjnym” był poświęcony w zasadzie
dwom tematom, mianowicie polityce polskiej, oraz stosunkom państwo-Kościół. Trzymałem się tego, bo dla mnie umowa z operatorem
Internetu to rzecz święta. Fakt, zdarzało się, że od czasu do
czasu popadałem w aberrację i swoje strony zapełniałem tematami
odległymi od wspomnianej umowy, ale podyktowane to było
szczególnymi wydarzeniami w kraju lub poza granicami. Dość często
onirycznie. Dotychczasowe 915 postów, najczęściej w formie
felietonów, to owoc ponad tysiąca godzin klepania w klawisze, przez
ok.12 lat. Lubiłem to robić i prawdopodobnie nadal bym pisał, bo
trudno jest zrezygnować z czegoś co leży na wątrobie albo
łaskocze serce. Ale cóż robić skoro oba tematy w wyniku działań
rządzących, często i ich popleczników lokowanych po zakrystiach, się
skompromitowały, a nawet spsiały?. Nasze państwo, jako te, przejęte
po ostatnich wyborach parlamentarnych przez tzw. „dobrą zmianę”
w sensie prawa już nie istnieje. Istnieje twór niekonstytucyjny
tzn. ni pies ni wydra, coś na obraz świdra. (a może świra). Niby
Konstytucja jest, a jakoby jej nie było, skoro jest nieprzestrzegana, a mówiąc dokładniej, łamana. Niby Trybunał
Konstytucyjny jest, ale tylko w formie budynku, bo zamiast
prawdziwych sędziów zasiadają tam sami pisowscy dublerzy z
tytułami profesorskimi, którymi kieruje kobieta z tytułem
magistra. To dopiero aberracja!. Atrapa instytucji. Całe to
towarzystwo bezpośrednio podlega tzw. naczelnikowi w osobie
Jarosława Kaczyńskiego, który z kolei osobiście naznacza osoby na
stanowiska premiera, ministrów, prezesa Sądu Najwyższego, a nawet wskazał
człowieka na prezydenta kraju.
Kaczyński zna się na wszystkim, od
episkopatu po zdrowie i rolnictwo. Ponadto zatwierdza listę
kandydatów na wojewodów, a mniemam, że życzyłby sobie ustanawiać
i obsadzać biskupami kurie, wzorem praktyk II RP. W tej kwestii
ponoć trwają modły i debaty w Radiu Maryja i redakcjach prawicowych mediów.
Papież Franciszek nic o tym nie wie. Może to i dobrze, bo w polskim
episkopacie nie ma on nic do powiedzenia. Od dawna przegrywa z ojcem
Tadeuszem R. na wszystkich dystansach. Polska jest osobliwą wyspą
na kontynencie europejskim, otoczona samymi wrogami, o których sami
się postaraliśmy. Mamy przyjaciela za Atlantykiem, ale ostatnio
tenże też się na nas nabzdyczył w wyniku uchwalenia przez nasz
parlament IPNowskiej ustawy, w której umocowaliśmy własny naród w
historycznej glorii, wypierając się faktów współudziału w
żydowskim Shoah.
A Żydów ci w USA multum i to na decyzyjnych
stanowiskach. Podobnie sprawa wygląda w kontaktach z Izraelem, naszym
dotychczasowym partnerem, szczególnie zaś w kulturze
i zbrojeniówce. Za to w
naszym grajdole jak robactwo w chlewni pleni się faszyzm i to
zarówno w kręgach politycznych jak i kościelnych. Oczywiście bez
żadnej reakcji władz. W polskich seminariach kształcimy faszystowskich
Międlarów dla potrzeb Kościoła i rządu. Strach na to patrzeć. W
Brukseli i Strasburgu jesteśmy postrzegani na porządku dziennym
jako państwo chore i mocno oderwane od traktatów unijnych. Śni
nam się wypieprz ze Wspólnoty. Jesteśmy coraz bardziej zadłużeni
jako kraj, bowiem suwerena trzeba słono opłacać, a i sobie też
nie żałują. Jest okazja (i bez okazji) więc rządzący dają
sobie po 70-80 tysięcy złotych nagród, jeno nikt nie wie za co,
przypuszczam, że nagrodzeni też nie wiedzą. Drugi temat, który
uważam za wyczerpany to stosunki państwo-Kościół. Wyczerpany,
ponieważ istnieje symbioza obu tych podmiotów. Jedni płacą
drugim, by ci pierwsi pilnowali maluczkich by nie odstępowali ani na
krok od głosowania na PiS pod zagrożeniem piekielnym. Jest to
bardzo koherentny układ wzajemnej adoracji. Stąd owe 45% poparcia
dla rządu. Serwilistyczny konformizm cechuje zwykle bezmyślnych
karierowiczów, oraz tzw. masy lokowane dzisiaj jako pisowska
tłuszcza, czyli bierny, mierny, ale wierny. Burmistrz za przeproszeniem Pcimia nadaje się na prezesa Orlenu, czyli BMW. Więc
o czymże tu pisać?. Po co się denerwować?. Nudne to jak flaki
zalane olejem z trzeciego tłoczenia. Jedyna pociecha to „obfitość”
brzęczących medali, które wysiłkiem sportowym i modlitwą z
udziałem księży naszej ekipy, zwisają na piersiach polskich
olimpijczyków w Piongczangu. Tak im i nam wszystkim dopomóż Bóg.
Foto: FB i Twitter
Pora na nowy blog: Ciepło i na słodko :)
OdpowiedzUsuń@ Szarabajka: Ze wzgledu na cukrzycę słodko odpada, natomiast trochę ciepła może sie przydać, bo za oknem mróz.
OdpowiedzUsuńChyba pieprzycie z tymi podziekowaniami. Kaczor jest zdolny ale nie do tego stopnia.
OdpowiedzUsuńNie bójcie się czarneckiego. Ta łajza wejdzie w d*pę kazdemu kto płaci i wymaga. Malinka
OdpowiedzUsuń