STRASZNE I NIEWYOBRAŻALNE


Śmierć jednej osoby to rzecz straszna. Śmierć tysięcy, a nawet milionów to tylko statystyka, mawiał Stalin, przywódca bolszewickiej Rosji zwanej Związkiem Radzieckim. Powiedział to człowiek, były alumn seminarium duchownego w Tbilisi, rewolucjonista i współwódz  Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Październikowej, która zmiotła cara, czyli rząd Wielkiej Rosji, utrzymującej ją w ryzach nędzy i ciemnoty poprzez Ochranę, późniejsze NKWD aż do KGB przez setki lat. Stalin, imieniem Józef, Gruzin okazał się siepaczem i zbrodniarzem, który to dla wymuszenia absolutnego posłuszeństwa mas uśmiercił miliony obywateli Rusi, ale też setki tysięcy obywateli narodów państw ościennych, w tym Polaków. Jego dzieło może wyłącznie konkurować z dziełem Hitlera, z tym, że Stalin zabił ponad 20 milionów własnych obywateli. Wielu historyków oraz badaczy historii przełomu XIX i XX wieku zastanawia się na tym: jak mógł jakiś Gruzin o nazwisku Soso Dżugaszwili zawładnąć największym krajem świata, budując wokół swojej osoby dryl i owe posłuszeństwo całego narodu. Ano mógł, bo w tym celu stworzył aparat ucisku i bezwzględnego podporządkowania, gdzie za najmniejsze wykroczenie, a nawet fałszywy donos skazywano wyłącznie na najwyższy wymiar kary czyli śmierć przez rozstrzelanie, wszystko zgodnie z paragrafem 58 (działalność kontrrewolucyjna). Zresztą nie tylko tego, który potencjalnie zawinił,ale całej jego rodziny. Zsyłka na wieloletnie łagry w rejon Workuty albo Kołymy oznaczała szansę uratowania życia, jeżeli organizm zniósł wysiłek podczas karczowania tajgi, na mrozie 40 stopniowym o misce zupy brukwianej i kromce chleba dziennie.
Słabi z ochotą, by nie cierpieć ginęli albo sami odbierali sobie życie. Gułagi, dziś po blisko 100 latach znamy z dziesiątek książek autorstwa najczęściej tych co przeżyli. Osobiście od początku naszej polskiej demokracji zaczytywałem się w krwawych życiorysach skazańców zwanych zekami. Od Sołżenicyna, poprzez dziesiątki innych nieszczęśników zesłanych na Sybir, w tym naszych obywateli, jak przykładowo Zbigniew Domino, w tym wielu kobiet. Część z nich przeżyła to piekło i to oni dają świadectwo prawdy syberyjskiej, a wyroki opiewały zwykle na 10 do 25 lat udręki, bez prawa do korespondencji.
                                 Beria lata dwudzieste.
Po co ja piszę o tym wszystkim co jest w miarę wiadome. Otóż angielski pisarz, historyk, Simon Montefiore specjalizujący się w problematyce Rosji przełomu wieków wydał książkę którą zatytułował „Saszeńka”. Nie będę przytaczał całej treści, bo chciałbym aby wielu moich Rodaków zajrzało do niej. Powiem tylko, że po przeczytaniu tego dzieła (bo jest to dzieło literackie) stajemy się bogatsi. O wiele bogatsi, choćby o wyostrzone uczucia. Nie tylko historycznie, bo osnowa książki przewija się od czasów carycy Aleksandry Romanowej żony Mikołaja II i jej pieszczocha Grigorija Rasputina, poprzez kolejne lata buntu rewolucyjnego rosyjskich mas, nędzy w okresie rewolucji październikowej, masowych śmierci w okresie wielkiego głodu, poprzez lata dwudzieste i trzydzieste, gdy rozstrzeliwano dziennie setki osób pozostających na bolszewickich, często nawet wysokich stanowiskach. Okres wielkiego terroru, czyli fali śmierci wydostającej się z Kremla po decyzjach Stalina, Berii, Woroszyłowa, Mołotowa, Andropowa i wielu innych oprawców posyłał do grobu setki tysięcy, często bardzo wartościowych obywateli, sercem wierzących w idee komunizmu bolszewickiego. Tego nikt nie mógł powstrzymać, ponieważ wykształcono na kartach pism WKPB dużą część ogłupionego, wiernego Stalinowi społeczeństwa, które mimo wszystko, mimo siejącej się śmierci donosiło na najbliższych (nawet żona, matka, teść) do władz o podejrzanych przestępstwach, że niby są oni tylko udającymi lojalność wobec władz. Wszyscy tacy byli natychmiast aresztowani i przewożeni do katowni na Łubiance. Zwykle już nie wracali do rodzin, byli mordowani, albo z łaski wysyłani do łagrów. Ich dzieci zabierano do sierocińców, zwanych domami dzieci zdrajców ojczyzny. Tam je gwałcono i bito. To mi się trochę kojarzy z
polskimi i irlandzkimi katolickimi domami dziecka. Książka jest bardzo wzruszająca, ponieważ tekst podlany jest sosem miłości, erotyzmu, ale też niewypowiedzianą tęsknotą za wolnością, którą cieszył się cały zachodni świat. "Saszeńka" to historia kobiety, córki żydowskiego oligarchy, właściciela wielu przedsiębiorstw na terenie Baku, Petersburga i Moskwy. Dziewczyny, która wbrew rodzinie od najmłodszych lat zaangażowała się w ideę bolszewizmu, poznając osobiście katów Rosji Stalina i Berię i która z powodu swej fizycznej atrakcyjności padła ofiarą rozjuszonych bydlaków i oprawców z Kremla. Osnowa zawiera też dramat jej całej rodziny. Jej męża, dzieci, oraz opiekunek i nauczycielek sprowadzonych z Anglii i Francji. Nie chcę więcej pisać na temat treści, bowiem zepsułbym posmak w czasie jej czytania. Sięgnijcie Państwo po to dzieło. Warto, naprawdę warto, bo czyta się jednym tchem.
PS: Dzisiaj w naszym kraju nie mamy politycznego terroru (na razie), ale pisząc ten post miewałem jakże podobne skojarzenia, które mógłbym zakwalifikować jako oniryczne eufemizmy, że wyrażę się aż tak kolokwialnie. Np. Bezprzykładna wierność części społeczeństwa jednemu „dobremu” panu, który w swoich łapach ma wszystkie organa siłowe, no a przede wszystkim prezydenta i premiera.


Komentarze

  1. Temat bardzo intrygujący, bo moi dziadkowie i pradziadkowie mieszkali w Odessie. W latach trzydziestych dziadkowie za opór wobec władzy bolszewickiej trafili do łagrów w Kazachstanie. Na 10 lat. Po odbyciu kary w części zostali uwolnieni ze względu na pobór do wojska powstającej armii polskiej. Dziadek trafił do wojska zaś babcia powróciła do Odessy, ale długo nie pożyła bo ciężko zachorowała. Dziadek zginął nad Bugiem jako żołnierz piechoty WP. Czytam te książki i jestem bardzo wierna tym tematom. Pozdrawiam. Celina l.73 Poznań.

    OdpowiedzUsuń
  2. Stare czasy, mało kogo obchodzą.

    OdpowiedzUsuń
  3. Panie toruńczyku. Powieść o której pan pisze jest jedną z wielu w temacie niewyczerpanym z Rosją stalinowską w tle. Też upajam się tymi książkami i nie dlatego że lubię tragedie i dramatyzm, a tylko ze względu ogromnego współczucia dla narodów Rosji, tej całej wielonarodowej Rosji. Wiemy że obok tych milionów Rusinów zamordowanych przez bolszewików do ziemi poszło wiele tysięcy innych narodów w tym Polaków (czasy UB). Oczywiście nie mam na myśli Niemców, którzy sami sobie zasłużyli na los trupi, bowiem rozpętali tę straszną wojnę i przyczynili się do największych zbrodni w historii świata. Książkę kupię i przeczytam, bo jak powiadam ten temat mnie rajcuje bardzo. Dzięki, pozdrawiam Adam z Siedlec.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przy okazji wspomień o czasach stalinowskich moim zdaniem trzeba naglasniac dramat rodaków na Wołyniu, bowiem krew ma jedną barwę, czerwoną. Prosba do literatów i filmowców, bo sam film Smarzowskiego nie wystarczy aby obrazować tamte czasy.Też przeczytalem wiele książek i luźnych artykułów na te tematy, ale wciąż odczuwam ich niedostatek Żyjący jeszcze rodacy z tamtych czasów odzywajcie się.A autorzy blogow bedą was nagłaśniac.AA

    OdpowiedzUsuń
  5. Pan, panie Torunczyku widzi analogie, ja widze i wielu innych. Widzacych jest niestety za malo, bo wiekszosc reprezentuje wlasnie takie komentarze " Stare czasy, mało kogo obchodzą." To takie polskie, podszyte tumiwisizmem. Przypuszczam, iz na przestrzeni wiekow ten wlasnie tumiwisizm przeksztalcajacy sie w totalna ignorancje spowodowal, iz mozliwosci ciaglych powtorek z historii, ktore z pewnoscia do kategorii rozrywek nie naleza, maja sie dobrze, a czasami wrecz bardzo dobrze. Nalezaloby jednoczesnie nadmienic, iz ten stan jest stanem przejsciowym, bo wszyscy dyktatorzy nie konczyli w blaskach i glorii, lecz tak, jak na to zasluzyli. Jednakze w najwiekszym stopniu ucierpieli na tym ludzie, przy tym cierpieli zawsze dwa razy - w trakcie panowania dyktatury i tuz po jej obaleniu. Dla tych, ktorzy by ponownie chcieli dodac "Stare czasy, malo to kogo obchodzi", to polecam Koree Polnocna - czasy jaknajbardziej nowozytne, aktualne. Polecam jednakze nie ogladanie defilad na you tube, lecz konfrontacje z zyciem tych maluczkich, z dala od centrum ich bozka.

    Pozdrawiam serdecznie, pozostajac w solidarnosci z polskimi kobietami

    J.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

JONO PODKIVANO

TUMIWISIZM

ŻYCIE mnie MNIE