DAMY RADĘ.
Proszę
wstać! Rząd idzie, głośno zakomenderowała szefowa kancelarii
premiera pani Kempa.
Po
chwili do sali Rady Ministrów wchodzi premier Beata Szydło, a za
nią rządkiem, pochyleni od nawału zadań i zobowiązań złożonych
wobec wyborców, jakby na paluszkach pomykają członkowie jej rządu,
wicepremierzy, ministrowie, podsekretarze i sekretarze stanu.
Ściany
już podpierają, trzymając się statywów, po wczorajszej popijawie
dziennikarze TV Republika, TV Trwam, Gazety Polskiej, Uważam Rze,
Niepodległej, Faktu, W Sieci, Naszego Dziennika i Niedzieli i
Poniedziałku. Orszak zamykają jakoby skarceni i skwaszeni jak zbite
psy redaktorzy TVN, Superstacji, Gazety Wyborczej, Newsweeka i
Trybuny, dziennika upadłej lewicy. Po chwili zapada absolutna cisza.
Pani premier zabiera głos: Szczęść Boże, sprawdzam obecność.
Zebrani gwałtownie przyjęli postawę zasadniczą.
-Mój
minister sprawa zagranicznych, pan Witold Waszczykowski!. - jestem,
wyczytany podnosi rękę, ale mam prośbę pani premier. Ja pragnę
tylko odmeldować swoją obecność inauguracyjną, bo czeka na mnie
lektorka języka rosyjskiego, bo moim priorytetem jako szefa
dyplomacji jest, aby się dogadać z Ławrowem w sprawie zwrotu wraku
smoleńskiego, jako narodowej relikwii, inaczej prezes podmieni mnie
na Annę Fotygę. To rzeczywiście sprawa ważna, jest pan wolny,
mówi pani premier.
-Mój
minister spraw wewnętrznych, pan Mariusz Błaszczak! – Już
jestem, zdążyłem, bo rozliczałem moją poprzedniczkę z
krucyfiksów. Zgadzają się co do sztuki, chociaż niektóre są
mocno sfatygowane. Złożę stosowny raport.
-Mój
minister obrony narodowej, pan Antoni Macierewicz! – zaraz dotrze
pani premier. W tej chwili kończy naukę rozpoznawania rodzajów sił
zbrojnych, by nie pomylić ich ze szpiegami. Sporządzi dla pani
premier i pana prezydenta odpowiedni aneks do raportu w tej sprawie.
-Mój
minister sprawiedliwości, pan Zbigniew Ziobro,! - chwilowo nieobecny
pani premier, będzie za chwilę. Ściga sędziego Tuleję w wiadomej
sprawie, ale czy go dorwie, to wątpię, bo Tuleja wyjeżdża do
Anglii, podobno już nabył odpowiednia perukę sędziowską. Może
dorwie go poprzez Interpol bo Zbyszek podsłuchiwał i nagrywał
wszystkie jego wyroki na wiadomym gwoździu.
-Mój
minister ds. służb specjalnych, pan Mariusz Kamiński, -za
chwileczkę, kończy mejkap, by zwalić z twarzy widok wiecznego
smutasa nie straszyć nim ludzi na sali sejmowej, poza tym składa u
Zbycha wniosek o unieważnienie kompromitujący polski sąd wyrok
trzech lat odsiadki za niewinność. Też załączy odpowiedni raport
w tej sprawie.
-Mój
minister szkolnictwa wyższego, pan Jarosław Gowin, mam nadzieję,
że jest obecny. Jestem pani premier, ale mało przygotowany,
ponieważ dostrajałem się do obiecanego stanowiska, którym pani
obdarowała kolegę Antoniego. Proszę nie marudzić, usłyszał
pierwszą w tej kadencji reprymendę. Da pan radę. Moja drużyna
musi być przygotowana na każde wyzwanie postawione przeze mnie na
rozkaz pana prezesa, wróć, premiera.
-Mój
minister rolnictwa pan Krzysztof Jurgiel,- Jestem pani premier, ale,
ale jaki tam pan, proszę mi mówić Krzychu. Krzychu jestem, tak
będzie prościej.. Po imieniu jestem z wszystkimi chłopami z
Solidarności Rolniczej, oraz zakonną obsadą Radia Maryja. Nie ma
co się wywyższać.
-Mój
minister od zdrowia i pomyślności, pan Konstanty Radziwiłł,-
Powinien zaraz być usłyszała głos z końca sali. Pomaga żonie
karmić dzieci, w końcu ma ich ośmioro.
Brawo
dla niego, wykrzyczała szefowa kancelarii pana prezydenta, Sadurska,
słynna pogromczyni Golgoty Picnic, matka też gromadki przychówku,
która zaszczyciła sobą inaugurację prac rządu. Odezwały się
gromkie, długo trwające, niemilknące, szczere oklaski. W tym
czasie w drzwiach ukazała się postać dumnego mężczyzny z plamami
po mleku na patkach marynarki.
No
już dosyć, dosyć rzekła pani Szydło. Przystąpmy wreszcie do
roboty. Otóż dzisiaj się integrujemy, dopoznajemy, tzn. poznajemy
się dokładniej, byśmy stanowili jedną drużynę. Podajmy sobie
ręce na znak pokoju i odmówmy krótką, cichą modlitwę. Przy
okazji kilka spraw organizacyjnych. Każdy z was już poznał swój
angaż pod względem stawki godzinowej. Pobledli, bo sądzili że
zapowiadana w kampanii stawka 12 złotych ich też dotyczy, ale zanim
spotkanie dobiegło końca usłyszeli, że ta stawka dotyczy
wyłącznie roboli a nie ministrów. No to damy radę wykrzyknął
radośnie rzeczony Krzychu Jurgiel, bo inaczej nie miałbym po
wczorajszej balandze za co wracać do swojej starej, której zresztą
obiecałem nową dojarkę, bo ta z ubiegłej kadencji już się zepsuła.
Sala
wybuchła śmiechem, po czym z optymizmem pomaszerowali na czele pani
premier do kasy sejmowej po pierwszą zaliczkę. Wszyscy równo, po
dwanaście koła. Jeszcze długo dało się słyszeć hasło wyborcze
DAMY RADĘ, DAMY RADĘ. Na koniec integracyjnie udali się na kawę i wadowickie ciasteczko.
Każdy da radę za taką forsę.Nie potrzeba nic robić aby nie zepsuc.
OdpowiedzUsuńSielaneczka, az milo.
OdpowiedzUsuńZabraklo tylko ustepu o popisach aartystycznych typu tabledance poslanek Sobeckiej i Pawlowicz. :)
J.
Teoretycznie fajne jaja, ale niech oni je jeszcze pokażą podczas wykonywania obowiążków ministerialnych.Pochwalam tę szopkę, bo ona w wielu sytuacjach sie sprawdza.AA
OdpowiedzUsuńCiasto wadowickie oraz super zastawa pasują do tej opcji rządzącej jak ulał. Przypuszczam że pierwsza do konsumpcji dorwie sie posłanka Pawłowicz w towarzystwie guru kultury Krzycha Jurgiela. Smacznego
OdpowiedzUsuńOj będzie się z kogo śmiać panie torunczyku. Pan Sawka i inni tez sobie poużywają.Dzika Mańka.
OdpowiedzUsuńA pozostałe ministerstwa i ich obsada?, byłoby bardzo ciekawie i interesująco. A zresztą koło dudy mi to lata.Lodzia.
OdpowiedzUsuń