SOŁDAT
Zdaję sobie sprawę, że może
zanudzam swoich Czytelników propozycjami czytelniczymi, bo przecież
żaden tam ze mnie Raczek, czy inna Szczuka. Staram się jednak
umieszczać na blogu to, co w moim odczuciu naprawdę warto wziąć
do ręki. Ostatnio wśród kilku książek do moich własnych rąk
trafiła pozycja wyjątkowa. To książka Nikołaja Nikulina pt.”
SOŁDAT”, prostego żołnierza, radiotelegrafisty, który mimo
kilkakrotnie odniesionych ran szczęśliwie przeszedł front II wojny
światowej od zablokowanego Leningradu aż do Berlina. Książka
została wydana dopiero w kilka dni po rozpadzie Związku
Radzieckiego i to bez autocenzury. Aż trudno uwierzyć w treści
zawarte na tych trzystu stronach. Nikulin był rzucany na najbardziej
krwawe odcinki frontów w latach 1941-45, a więc prze cały okres
wielkiej wojny ojczyźnianej. Był świadkiem hekatomby młodych
ludzi radzieckich. Na jego oczach ginęli jak ścinane zboże
żołnierze w setkach, a nawet tysiącach, a za jakiś czas na ich
miejsce posyłane były następne plutony, bataliony, a nawet pułki.
Autor pokazał nędzę w wyszkoleniu nie tylko żołnierzy, ale i
dowódców, w tym partyjnych pułkowników i generałów, zazwyczaj
pijanych i obżartych jadłem z importu, nawet w czasie walk
migdalących się w namiotach z dziwkami frontowymi, gdy tymczasem
oni, szeregowe mięso armatnie żywili się zamarzniętą padliną, a
nawet runem leśnym. Nikulin opisuje bezduszność i prawdziwe
chamstwo generałów, którzy za przesiadywanie w bezpiecznych
namiotach otrzymywali najwyższe odznaczenia, które po wojnie
czyniły ich ogólnie szanowanymi weteranami. Strach, krew,
okrucieństwo i pospolita, jak to na froncie śmierć to przewodnia
nić tej książki, ale autor, bez szczególnych emocji i złośliwości
pokazał prawdziwe oblicze armii obnażonej przez Stalina z
prawdziwych dowódców i wyposażenia. Ta wielomilionowa masa
prostych niewyszkolonych, obywateli sowieckiej Rosji, szła pod kule
w imię obrony strany (ojczyzny) na ustach z nazwiskiem
Stalina, przeciwko nadzwyczaj dobrze zorganizowanej i wyszkolonej
armii Hitlera. Szła, bo za nimi posuwał się „smiersz”
(wojskowy oddział NKWD), którego zadaniem było zabijanie swoich
żołnierzy, którzy z rozpaczy, czy ludzkiego tchórzostwa bali się
iść naprzód w przekonaniu, że idą na rozerwanie przez wrogie
kule. Nikulin widział stosy zamarzniętych bezimiennych trupów,
których nie miał kto zbierać i pochować, a które wykorzystywano
jako podkłady pod szyny kolejki, albo wrzucano w bagna by utwardzić
drogę przejazdu dla dział.
Widział dzikie hordy obcojęzycznych
Tatarów, Uzbeków, Czeczenów i innych Azjatów wcielonych do
sowieckiej armii zbiorowo gwałcących kobiety i młode dziewczynki
na terenach wyzwolonych. Dzisiejsze opisy gwałcicieli na terenach
niemieckich, a i polskich też, są absolutnie prawdziwe i nie mają
żadnego podtekstu politycznego. Dupy, alkohol, żarcie i złote
zegarki, to nadawało impuls i ochotę ruskim żołdakom do parcia
naprzód, tym bardziej, że sam Stalin powiedział: na terenach Prus
(dzisiejsza Warmia i Mazury) i dalej aż po Berlin postępujcie tak,
jak Niemcy postępowali na terenach Rosji. Gwałt niech się gwałtem
odciska. Ktoś już wcześniej powiedział te słowa i to nie byle
kto, bo sam Mickiewicz. W końcowej części książki autor z ironią
pokazuje piękne miasto Monachium, miasto, które zostało całkowicie
zniszczone w czasie przegranej wojny, oraz jako kontrast nie do końca
odbudowany rodzinny Leningrad, miasto zwycięskie. Oczywiście
książka zawiera też wątki opisujące tęsknotę do rodzinnych
stron, do zielonych trawników nie zrytych gąsienicami czołgowymi,
do żegnanych ze łzami i pozostawionych matek i dziewczyn, ale
codzienny trud frontowy pośród setek tysięcy rannych i zabitych,
jakby te tęsknoty ukrywa za mgłą. Namawiam, bo każdy kto
przeczyta tę powieść uzna, że warto było, a jego wyobrażenie o
froncie wschodnim nabierze wyostrzonej doskonałości.
Tę książkę przeczytałam z marszu podczas podróży z Warszawy do Świnoujscia.Nawet nie zauważyłam jakże szybko minęła mi podróż, bowiem książka jest arcyciekawa i bardzo tragiczna w treści.Ten młody wówczas żołnierz (wykształcony) jak na swój wiek pokazał całą prawdę, jakże smutną o narodzie radzieckim. Pokazał całą prawdę o braku jakiegokolwiek humanizmu, o braku jakichkolwiek uczuć dowódców, w tym pijanych wciąż generałów w stosunku do tych przemielonych na armatnie mięso milionów prostych ludzi.Gratuluje panu dobrej recenzji tej literackiej pozycji.Dziekuję i również namawiam czytelników do zapoznania się z dziełem Nikulina.Zabieżcie te książkę w każdą długą wyczerpującą podróż.Pozdrawiam autora i wszystkich tych co przeczytali Sołdata. Grazyna z W-wy.
OdpowiedzUsuńRuskich książek nie czytam.
OdpowiedzUsuńTa książka jest pogardą dla Stalina i całego systemu sowieckiego. Jest oskarżeniem tamtej władzy o morderstwo na 22 milionach młodych najczęściej ludziach. Gwałty, pornograficzne zachowania żołdactwa złożonego z dzikich mieszkańców republik azjatyckich, rynsztokowe słownictwo, głód i pijaństwo mieszają się z nieodłączną śmiercią składanych na stosy trupów. Wielka prawda, o której autor mógł powiedzieć głośno dopiero po rozpadzie ZSRR. Ja.
OdpowiedzUsuńSowiecka(rosyjska) taktyka jednym słowem "kula durna bagnet zuch"stąd te straty i niewymierna liczba ofiar.Ostatnio u nas przeprowadzono ekshumację sowieckich sołdatów miało ich być ok 250 a znaleziono garść kostek.Takie było podejście,straty nieważne liczy się cel.Autor ma całkowita rację, zresztą widział ją naocznie.Jeżeli Rosjanie nie udostępnią swoich archiwów pozostają tylko hipotezy.Fakt zginęły miliony.RR
OdpowiedzUsuńA kurde zachciało im sie iść walczyc do Czeczenii!!!!!!!!!!!! Juz zapomieli, chyba że wszyscy inwalidzi z II wojny wymarli.
OdpowiedzUsuńGwałt niech sie gwałtem odciska. napewno Mickiewicz nie miał na mysli późniejszych tragicznych wydarzeń, ale porównanie ok., bo po II wojnie juz trudno znależć przypadki bardziej tragiczne w opisach wydarzeń i heroizmu człowieka.A akurat "ruskich" książek komentator czytać nie musi.Opisy bezprzykładnego heroizmu rosyjskich żołnierzy można znależć w wydaniach amerykańskich i innych autorów z całej Europy.Bardziej może uwierzy, co mu wyjdzie na zdrowie.Pozdrawiam. AA.
OdpowiedzUsuńA ja uwielbiam wojny, szczególnie takie jak ten zołnierz opisuje.Zbok militarny
OdpowiedzUsuń