VINI VIDI VICI

Wizyta w synagodze na krakowskim Kazimierzu.


Że posłużę się zarozumiale nieco, słowami cesarza Karola V. Bo oto z satysfakcją,
w towarzystwie przyjaciół (z kręgu rodziny) w ciągu ostatnich blisko dwóch tygodni, przejeżdżając około 1800 kilometrów, udało nam się zlustrować pod względem „zabytkowym” teren dwu województw galicyjskich, a mianowicie ziem położonych na Podkarpaciu i w Małopolsce. Po trosze wyczerpująca, ale jednak barwna w ciekawostki architektoniczne i nie tylko, eskapada bardzo wzbogaciła moją wiedzę z zakresu historii polskiego narodu złożonego z górali, Łemków, Żydów, Cyganów, Ukraińców, Ormian oraz, co zrozumiałe z rdzennych Polaków.
Pierwszym etapem był Sandomierz, gdzie oprócz zabytkowych budowli, niezwykle interesującym okazał się tunel podziemny, gdzie jak powiadają, bohaterska młoda mieszkanka miasta podstępem uśmierciła duży oddział Tatarów poświęcając swoje życie, przez co zapisała się w Sandomierzu jako miejscowa Joanna D'arc. Aby zachować prawidłową kolejność „marszruty” naszej wycieczki dla orientacji zainteresowanych podam, że przebiegała ona przez duże miasta, jak i maleńkie miejscowości w których zachowały się skarby narodowe w postaci pałaców, zamków, pięknych cerkiewek oraz zabytkowych kościołów. A więc Sandomierz - Szydłów- Pilica – Ogrodzieniec – Pustynia Błędowska -Pieskowa Skała – Jaskinia Wierzchowska – Wieliczka – Kraków – Niepołomice – Dębno – Nowy Wiśnicz – Nowy Sącz – Krynica – Szymbark – Przecław – Odrzykoń – Haczów – Zamość.
Szydłów to miasteczko, które zachowało wiele elementów średniowiecza. Obronne mury z Bramą Krakowską robią wrażenie, szczególnie na badaczach średniowiecza. Miasteczko zachowało wiele pierwiastków z kultury żydowskiej. Z kolei Pilica może się szczycić mocno już zrujnowanym zamkiem z potężnymi murami obronnymi z wieku XIV. Wielokrotnie zdobywany i szabrowany przez najeźdźców m.in. Szwedów nie odzyskał już pierwotnego wyglądu. Zachowały się jeno legendy o strachach i jak to bywa prawie w każdym zamku białej damie. Na pewno większe wrażenie na zwiedzających robi zamek w Ogrodzieńcu. Chociaż to także w gruncie rzeczy ruiny, to odbywają się tam przeróżne imprezy kulturalne jak pokazy rycerskie, wakacje z duchami oraz wystawy. Jest też muzeum zamkowe. Zamek pochodzi z XV wieku, po potopie szwedzkim już nie został odbudowany. Niejako z marszu obejrzeliśmy Pustynię Błędowską. Pustynia jak pustynia na polskie warunki klimatyczne. Jako młody chłopak ją podziwiałem. Dzisiaj te hektary piasku prawie już porośnięte dziką roślinnością służą wyłącznie wojsku jako poligon ćwiczeń pancernych. Ale przy minimum wyobraźni nie można ją nawet porównać z obszarami prawdziwego piasku w Łebie. Oczywiście prawdziwa uczta turystyczna oczekiwała nas w Pieskowej Skale. Wzniesiony na wysokim wzgórzu piękny zamek zachował się w eleganckim stanie. Jest najpiękniejszy na terenie Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Przebogate muzeum zamkowe pokazuje wyjątkowej urody gobeliny, tkaniny flamandzkie z historią wojny Trojańskiej, tudzież tkaniny weneckie. Muzeum pławi się w kolekcji obrazów dużej wartości historycznej i autorskiej, ściany zdobi m.in. obraz ucznia Wita Stwosza. Zespół zamkowo-pałacowy wieńczy dobrze utrzymany park. Jednym słowem obiekt wart podróży. Oczywiście dość blisko zamku jak na dłoni wyrasta słynna skalna maczuga Herkulesa. Robi wrażenie i owszem. W ten okropny upał udaliśmy się z wyprawą do Jaskini Wierzchowskiej. Kilkusetmetrowe jaskinie o stałej temperaturze ok.7 stopni C. turystę spalonego nachalnym słońcem mogą przyprawić o wstrząs termalny. Powstała z wapieni jurajskich, dzisiaj obok uciech turystów jest schroniskiem dla setek nietoperzy. Przed tysiącami lat zamieszkiwali ją nasi prapraprzodkowie. Do dzisiaj są ślady ludzkiej ręki w postaci rysunków o tematyce zwierzęcej na ścianach i zboczach. Kolejny etap to Wieliczka. Wieliczka to perła polskiego kopalnictwa soli, która przed wiekami stanowiła bardzo wartościowy środek płatniczy. Potężne, wydrążone w skałach solnych hale i inne pomieszczenia na głębokości 130 metrów zagospodarowane zostały jako użytkowe obiekty. Jedna z nich to kościół św. Kingi, natomiast bodajże jeszcze większy to sala koncertowa, wykorzystywana też do innych kulturalno okazjonalnych celów. Chodniki, które ciągną się kilometrami są wspaniale utrzymane a każdy zaułek zagospodarowany jest ciekawostkami historycznymi. Chociaż kopalnię uznaje się za nieczynną, to jednak w wyniku sił wody odzyskuje się rocznie kilkaset ton tego minerału. W dół schodzimy po schodach piechotą, na powierzchnię wyciąga nas winda kopalniana. Tłumy turystów. Niemcy, Francuzi, Skandynawowie, Hindusi, Amerykanie, oraz jak zawsze wszędobylscy Japończycy. Wieliczka zapisała nam się ponadto bardzo pozytywnie w aspekcie kulinarnym. Restauracja „Królewska” chyba przeszła przez ręce Magdy Gessler. Wszystko, smaczne, obfite oraz pięknie podane.
Zbliżaliśmy się do najważniejszego miasta na trasie naszej wyprawy, do Krakowa. Kraków przywitał nas przepiękną słoneczną pogodą. Po zagospodarowaniu się w pokojach hotelowych w centrum Starówki na ul. Floriańskiej, udaliśmy się na kawkę do dzielnicy żydowskiej -Kazimierz. Oczywiście z wielką przyjemnością zamówiliśmy czarny napój w żydowskiej restauracji „Ester”, sąsiadką której była inna z kolei restauracja. W miłej rozmowie z właścicielem tej pierwszej dowiedzieliśmy się, iż niedługo ta druga też będzie przez niego przejęta. „Co nie jest w tej chwili nasze, będzie nasze w przyszłości” powiedział pół żartem miły pan o charakterystycznych mało aryjskich rysach twarzy. Skoro byliśmy na Kazimierzu, nie sposób pominąć żydowskich sal muzealnych, kirkutu, synagog, oraz wykonać zdjęć pod charakterystycznymi obiektami sprzed wojny jak: Szewc, Stolarz, Krawiec itp. Kraków to Rynek, kwiaciarki, Mickiewicz, teatry, Wawel, kościół Mariacki ,Sukiennice, świątynie z niewyobrażalnym bogactwem. Kraków prastary można obejrzeć pod ziemią. Pod Sukiennicami i Rynkiem, gdzie kosztem zapewne setek milionów złotych odtworzono cały krakowski atawizm pokazano życie codzienne, usługi dla ludności, stare wykopaliska cmentarne i funeralne, ale też widowiska dla dzieci w postaci bajki o krakowskim smoku. Napawał by się takim widokiem zapewne Maciej Giertych który swoje teorie o smoku prezentował jako europoseł w Brukseli. W ciągu dwóch dni udało się zwiedzić wszystkie tu wymienione obiekty. Jeden wieczór wygospodarowaliśmy na obejrzenie „Transatlantyku” Gombrowicza w teatrze „Starym”, z Janem Peszkiem w jednej z głównych ról. O Krakowie można by w nieskończoność, tam jakby czas się zatrzymuje, ale plan wcześniej zamierzony trzeba było realizować. Zamek w Niepołomicach to drugi Wawel, zbudowany w XIV wieku w stylu gotyckim przez króla Kazimierza Wielkiego, przebudowany później w stylu renesansowym. Położony w pradolinie Wisły stanowił w swej historii rolę obronną przed najeźdźcami. Piękne wnętrza oraz okazjonalne wystawy i galerie. Z kolei zamek w Dębnie, wzniesiony w XV wieku, z herbem Topór, w dobrym stanie do dzisiaj, był onegdaj własnością sekretarza króla Stefana Batorego. Pięknie utrzymany zamek w Nowym Wiśniczu koło Bochni zagospodarowany jest natomiast przez miejscowe władze jako muzeum regionalne. Bryła zamku robi wrażenie. Po drodze znaleźliśmy się w Nowym Sączu. Tu na kilkunastu hektarach położony jest bodajże największy w Europie skansen. Pokazano dawne życie różnych zamieszkałych tam narodowości, a więc Żydów, górali, Łemków, Polaków, Niemców i Cyganów. Okazuje się że można współżyć bez antysemityzmu, rasizmu i innych uprzedzeń do tzw. innych. Dzisiaj w naszym kraju w XXI wieku nie do pomyślenia. W centrum skansenu zbudowano prawdziwe XIX wieczne miasteczko galicyjskie z wszystkimi usługami. Jakbym oglądał kolejny raz Marka Kondrata na patrolu w CK Dezerterach. Taka asocjacja. Z przyjemnością popijaliśmy piwko podane przez kelnerki w strojach z czasów cesarstwa austro-węgierskiego. Z Nowego Sącza mały kroczek do Łącka, a tam wiadomo!!. Następnego dnia znaleźliśmy się w Krynicy Zdrój, gdzie zapoznaliśmy się z twórczością Nikifora oraz napiliśmy się wody Jana. Uzdrowisko pięknie położone na wzgórzach, pełne o tej porze kuracjuszy w naszym wieku, aż miło. Po nocnym wypoczynku kierunek Szymbark. Zamek mocno ufortyfikowany basztami oraz potężną bramą w zasadzie prezentuje się ruinami. Zbudowany w XIV wieku, w czasie wojny trzynastoletniej zburzony przez Krzyżaków. Staraniem miejscowych dobroczyńców poprzez wieki powoli odbudowany. Ponownych zniszczeń dokonała Armia Czerwona podczas II wojny światowej. Tegoż dnia udaliśmy się na zamek w Przecławiu. Wzniesiony w XV wieku, mimo zniszczeń dokonywanych na przestrzeni wieków przez Krzyżaków, a następnie Szwedów, dzisiaj prezentuje się znakomicie. Otoczony parkiem i uporządkowanym dziedzińcem pokazuje się w okolicy jako ta perła. Zarządcą zamku a zarazem jego właścicielką jest bardzo sympatyczna pani hrabianka, która na jego utrzymanie zarabia poprzez produkcję popularnych „melexów”. Tu, właśnie w komnatach tego ślicznego obiektu udało nam się przenocować w iście królewskich pieleszach. W Odrzykoniu zwiedziliśmy w zasadzie ruiny zamku zbudowanego na wysokim wzgórzu w stylu renesansowym w XV wieku. Zamek dziesiątki razy zmieniał właścicieli. Z tym obiektem wiążą się różne legendy. Na kanwie zamku Fredro napisał „Zemstę”. Bardzo małe zbiory muzealne. Przed zamkiem z daleka widnieje pomnik Tadeusza Kościuszki. Wszędzie w zasadzie towarzyszył nam przewodnik-kustosz. Ponadto w naszym gronie mieliśmy prawdziwego znawcę zabytków, który uzupełniał wszelkie informacje. Jako ciekawostkę należy traktować to, że większość tych zamków i pałaców odbudowana została w czasach wstrętnego skądinąd PRL, a niektóre obiekty nawet w latach pięćdziesiątych w okresie komunizmu, czyli w czasach ironicznie wyśmiewanych przez błazna kabaretu Jana Pietrzaka. Dzisiaj finanse na restaurację zabytków otrzymują wyłącznie kościoły.
W Haczowie i okolicach zerknęliśmy na dobrze zachowane budynki sakralne, zbudowane z drewna, kryte zwykle gontem. Wiele z nich zostało zaadaptowanych przez Kościół katolicki. Poprzednio stanowiły domy boże dla wyznawców prawosławia. Okolice Galicji to przede wszystkim cerkiewki. Są małe, romantyczne, prawdziwe miejsca służące modlitwie w skupieniu i zamyśle. Niestety jest ich coraz mniej. Katolicyzm zawładnie wszystkim cokolwiek mu wpadnie w łapska. Jest nienapasiony miliardami dotacji państwa, a także coraz większym żyłowaniem wiernych za coraz bardziej kiepskie, na bardzo niskim poziomie usługi. Ostatnim miastem naszej wyprawy był Zamość. Jak zawsze piękny ratuszem i stylowymi kamieniczkami. Powoli dobiegała końca wycieczka. Może to i dobrze, bo czuliśmy się już nieco wyczerpani fizycznie... i materialnie.
Czy warto było?. Oczywiście, nie ulega żadnej wątpliwości, bo chociaż w wielu tych miejscowościach bywałem we wczesnej młodości, albo widziałem owe obiekty przejeżdżając najczęściej służbowo, to po latach mogłem naocznie i nausznie wzbogacić swoją wiedzę historyczną i napawać wzrok urokliwymi miejscowościami. A i przez ten czas nie musiałem oglądać idiotów z naszej polityki typu Czarnecki, Piecha,czy też Terlikowski, a tym bardziej słuchać głoszonych przez nich bzdur, mimo, iż w każdym hotelu mieliśmy dostęp do środków masowego urabiania narodu.


.......................................................................................................................................


Uśmiechnij się:


Hrabia tańczy walca z hrabiną na wielkim balu.


-Psst hrabino, teraz tańczymy w drugą stronę.


-A czemuż to mój hrabio?.


-Kończy mi się gwint w protezie.











































































































Komentarze

  1. No i co, lepiej ci teraz włóczykiju? A tak w ogóle to jeżdziłeś z kumplami czy może z panienką?.Tak pytam z ciekawości.Zbir uliczny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam. Widać że komentatorzy z bożej łaski nie zawsze czytają posty zanim je skomentują. Bardzo interesująca wyprawa, gratuluję, chociaż spodziewałem sie więcej opisów o zagubionych gdzieś w lasach bieszczadzkich prawdziwych cerkwiach oraz spotkaniach z Łemkami, takimi prawdziwymi, skrzywdzonymi przez Stalina i komunizm.Sam poświęciłem wiele tygodni by pogłębić swoją wiedzę na ten temat.Fotografia z synagogi to dowód, że nie należy pan do tych co to Żyd dla nich jest zakałą dla polskiej rasy i roznosicielem zła. Sam wybieram się na wakacje do okolic Rzeszowa i myślę, że spotka mnie tam wiele interesujących dla mnie okoliczności.Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego lata. Kuba z Warszawy.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

JONO PODKIVANO

TUMIWISIZM

ŻYCIE mnie MNIE