NIE DYSLEKSJA ANI DYSGRAFIA, ALE BRAK OCZYTANIA




W ostatnich dniach prawie dyżurnym tematem jest dysleksja i dysgrafia dwóch jakże ważnych osobistości środowiska politycznego Polski. Bo oto pan hrabia prezydent Najjaśniejszej III Rzeczypospolitej wpisując się do księgi kondolencyjnej w ambasadzie japońskiej po tragedii do jakiej doszło w kraju kwitnącej wiśni, praktycznie w jednym, mało złożonym zdaniu popełnił dwa kardynalne błędy ortograficzne. Mianowicie słowo ból napisał z (u) otwartym, zaś w słowo nadzieja wplótł krótkie i długie (ji). Wydarzenie to spowodowało lawinę komentarzy, jako że pies z kulawą nogą by się tym nie zajął, gdyby owe błędy popełnił przeciętny jakiś tam Kowalski czy Nowak. Jednak tego okaleczonego ortograficznie wpisu dokonał PREZYDENT RP. Co ja mówię prezydent?. Dokonał tego członek zacnego rodu herbu Korczak z Linii Litewskiej, którego korzenie się rozrosły po prawie wszystkich królestwach Europy, a samże on stara się kultywować charakterystyczne dla dworów zachowania. Zatem pozostawiając małżonkę na pokojach wśród służby i dorodnych dziewek, onże sam udawał się konno w otoczeniu sfory psów w lasy i knieje na krwawe polowania. Onym zwyczajem chciał zarazić prezydenta USA, przez co doznał następnej obyczajowej wpadki, jako że w USA polowanie (poza sokolnictwem) uznaje się za barbarzyństwo. Nawyki pana hrabiego (przyzwyczajonego do tego, iż jest najważniejszą osobą w otoczeniu) doprowadziły do pewnego rodzaju skandali dyplomatycznych. Bo oto w czasie powitania gości (Sarkozy, Merkel) przed pałacem w Wilanowie akurat padał deszcz. Pan hrabia-prezydent III RP zadbał o to by nad jego "szlachectwem" służba rozpostarła parasol. Tymczasem goście w tym czasie wyglądali jak zmokłe kurczaki. W kilka minut później pan hrabia-prezydent, pierwszy usadowił swoje uszlachetnione dupsko w fotelu, ku zdziwieniu a nawet konsternacji kobiety- kanclerza Niemiec i towarzyszącego jej prezydenta Francji. Po takich wpadkach na tle zubożenia dyplomatycznego, okaleczony wpis do księgi w ambasadzie japońskiej już jakby mniej nas uwiera. Widocznie polowania, walka z PRL a następnie działalność stricte polityczna już w wolnej Polsce nie pozwoliły na szlif w wykształceniu, bo przecież pan Komorowski jest historykiem. Pewno z tych co to całą zgrają okupują IPN. Nie mieliśmy do tej pory prawdziwego szczęścia do prezydenta z którego mogli byśmy być do końca dumni. Może tylko pan Aleksander Kwaśniewski potrafił zachować się na każdym salonie (znając przy tym języki obce), poza oczywiście wydarzeniami związanymi z użyciem alkoholu w gościnie u naszych wschodnich sąsiadów. Jako były minister od sportu znał bowiem obyczaje i zwyczaje ludów zamieszkałych na wschód od Bugu. Gdyby zatem nie owe popijawy, wszystko byłoby bardzo ok, tym bardziej, że splendoru dodawała mu równie wykształcona i elegancka małżonka.

Nie będę sumował tu prezydentury Lecha Wałęsy, chłopa z zagonu pod Lipnem z nabytym czeladnictwem elektryka."Kogo miałem uniewinnić decydowały podpisy na wniosku księży i biskupów" powiedział pan prezydent-ofiara najwyższego stanowiska, ha,ha,ha. Jednak z wszystkich prezydenckich potknięć go usprawiedliwiam ze względu na zasługi jakie mu się dzisiaj przypisuje po skoku przez płot, w kilkanaście lat po oddaniu moczu do chrzcielnicy, w której od dłuższego czasu chce go umoczyć jakiś tam "Zygzak".

Występy publiczne Kaczyńskiego też nie należały do udanych w sferze prezencji. Przepychanki do krzesła w Brukseli, walka o miejsce w samolocie, służba na kolanach dla USA, kłótnie z pilotami m.in. w drodze do Gruzji, co w końcu doprowadziło do największej katastrofy (wg. ważności pasażerów) w dziejach polskiego lotnictwa. Ułaskawienie przestępcy -wspólnika zięcia. Ponadto służalczość klerowi i klerykalizm Pałacu, oraz wiele innych zachowań człowieka wyjątkowo naburmuszonego, oto postać prezydenta , profesora prawa pracy L.Kaczyńskiego. Przy okazji jego braciszek jednojajeczny obnażył przyczynę dla której nie jest profesorem a tylko doktorem. Jest on równie beznadziejny w ortografii, podobnie jak człowiek, którego nie uznaje jako prezydenta. Otóż Jarosław Kaczyński nie jada obiadów jeno "obiaty". Ale podobno intensywnie uczy się ortografii, przy piwku, zerkając na gołe baby. W tym celu kupił sobie komputer a także iPad. Dzięki czemu zaskakuje nas takimi pojęciami jak anihilacja czy też wcześniej semantyzm. To tyle w tym temacie.

Coraz częściej przebąkuje się o jakieś tam przyszłościowej, w moim odczuciu urojonej koalicji PIS i SLD. Nie wierzę, ponieważ jest to dla mnie, a pewno i dla milionów obywateli o przekonaniach lewicowych tak realne jak chociażby wskrzeszenie jakiegoś tam śmierdzącego trupem Łazarza. Gdyby jednak coś takiego się zdarzyło w realu, bo cuda się zdarzają, (szczególnie w środowisku PIS i gdzieś tam wśród chorych na Parkinsona), to świadomość polityczna właśnie tych milionów Polaków, dla których ideały lewicowe są najwyższą wartością (chociaż nie zawsze którym hołduje SLD), spowoduje w praktyce raz na zawsze pogrzebanie każdej polskiej partii zwącej się lewicą. Jej logo można będzie odczytać wyłącznie przez lupę. A pan Grzesiu niechże sobie marzyć o stanowisku wicepremiera. Wolno mu.



..................................................................................................................................



Uśmiechnij się:

1. Kiedy wybudowano TESCO w Świebodzinie?

-5 lat przed Chrystusem!.



...................................................................................................................................

2. Dlaczego w dawnych czasach kobiety skakały przez ognisko?

-Ponieważ depilację wymyślono dopiero w XX wieku.





Komentarze

  1. Bardzo mądry tekst. Chociaż przykry dla wielu, szczególnie opozycji pisowskiej.Pozdrówka, Amadeo

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

JONO PODKIVANO

TUMIWISIZM

ŻYCIE mnie MNIE