.... I PO ŚWIĘTACH

Wracam po dłuższej przerwie do PRZEMYŚLEŃ. Frasuję się bowiem tym, co u diabła stało się z tym naszym szyfrantem, który to przepadł jak przysłowiowa igła w stogu siana. Niby go szukają, a jednocześnie jakby już nikomu nie zależało na wyjaśnieniu, co w rzeczy samej się z nim stało. Uciekł do kraju wroga, popełnił gdzieś w odosobnieniu samobójstwo, czy też wreszcie, co nie jest zgodne z prawami fizyki, wyparował jak kamfora. Ciekawi mnie to, tym bardziej że walczymy o instalacje obronne w postaci tarczy antyrakietowej, lub chociażby samych kilku rakiet, instalacji bądż co bądż chronionych tajemnicą wojskową ,a jednocześnie przechodzimy do porządku dziennego nad faktem bezspornym, iż zachodzi podejrzenie zdrady państwa i jego tajemnic. Cóż, jakoś się już przyzwyczailiśmy do podobnych zachowań naszych wojskowych po ucieczce płk Kuklińskiego, oraz rozpierdusze naszej instytucji wywiadu przez A.Macierewicza. Ciągle jednak spoglądam wstecz, co też się w mojej ukochanej najjaśniejszej wydarzyło w tzw. międzyczasie.

To były święta nad świętami.Niestety nie dla wszystkich Polaków radosne. Generalnie świętowali ci, którzy dzięki hasłu "20 lat temu obaliliśmy komunizm i odzyskalismy niepodległość", przy niewątpliwej pomocy Joanny Szczepkowskiej, zamieszkują w wypasionych willach, pełnią lukratywne stanowiska od prezydenta miasta po prezydenta państwa i odbierają z kasy państwowej rocznie nawet miliony złotych. Ci, właśnie ci, otoczeni przy każdej okazji, obok ochroniarzy, facetami w sutannach i habitach, demonstrując fałszywie swoje przywiązanie do najdroższych wartości chrześcijańskich, wygłaszali oracje do ludu. Ludu, który w tym czasie ciężko pracował w ostałych się fabrykach, na zagonach wiejskich, w prywatnych zakładzikach za 1000 złotych miesięcznie, ale też ludu, który przebudziwszy się ze snu, często w kartonach pod przysłowiowym mostem, spieszył co sił do śmietników by zdążyć przed szczurami. Kto słuchał tych wzniosłych przemówień premiera, prezydenta i ich zagranicznych gości?.Obok bezrobotnych słuchali emeryci i renciści, którzy żyją z dnia na dzień w zdrowiu i chorobie (coraz bardziej uciążliwej) z nadzieją, że a nuż, przy okazji takiej fety, premier zapowie podwyżki emerytur. Tej fety, której geneza tkwi w Gdańsku, Szczecinie, Jastrzębiu i wielu innych miastach, a która dziś ma miejsce dzięki im właśnie, cichym bohaterom tamtych dni. Oni, dziś zapomniani w on czas, ze sztandarami Solidarności, z pieśnią nabożną na ustach i hasłem "socjalizm tak, a jakże, wypaczenia zaś nie", zmusili władzę niereformalnego socjalizmu do obrad przy Okrągłym Stole, którym dzisiaj wielu ekstremistów prawicowych pogardza, bredząc o zdradzie narodowej.
"Obalili komunizm"- te słowa słyszy się do znudzenia na każdej stacji TV,wypowiadane nie tylko przez niezbyt emocjonalnie zdrowych panów, jak Marek Jurek czy inny Korwin-Mikke, ale też, wydawało by się polityków jak najbardziej normalnych, jak panowie Tusk, Niesiołowski czy Palikot, bo o PISiorach nie warto mówić podobnie jak o młodych, niedouczonych dziennikarzach.Wiele razy mądrzy ludzie pióra uświadamiali tym dzisiejszym bohaterom słusznej polityki, oraz przyklęcznym redaktorkom, że w tym "wesołym baraku", jakim była Polska komunizm skończył sie w 1956 roku, zaś jego resztki, tylko resztki wymiotła wspomniana wyżej Joanna Szczepkowska. Co to za komunizm, gdzie 70% ziemii należało do prywatnych indywidualnych rolników. Co to za komunizm, gdzie można było wyznawać każdą religię i praktykować w kościołach, których w owym czasie zbudowano w Polsce więcej niżeli w całej Europie. Fakt, to był bardzo ograniczony rozwojowo socjalizm. Nie taki jak w krajach skandynawskich, ale też nie taki jak w NRD, Czechosłowacji czy Rumunii, bowiem postęp w każdym tego słowa znaczeniu nie zależał tylko i wyłącznie od nas samych. Przynalezność do bloku sowieckiego zobowiązywała nas do bezwzględnego posłuszeństwa. Mimo to nazywano nas właśnie "wesołym barakiem" (za przeproszeniem prezydenta USA).

Dzisiaj, po 20 latach od pamiętnych wyborów, koneser doktoratów Lech Wałęsa, publicznie raczył wyznać, iż generałowie Jaruzelski i Kiszczak są ludżmi bez honoru. On, ten jakby nie patrzeć prosty chłop, którego okazuje się, mogli kupić za judaszowe srebrniki wszyscy byle dobrze płacili, od SB aż po Ganleya z Irlandii, mówi o honorze innych. Tych, którzy na przysłowiowym talerzu przekazali mu klucze od bram państwa i z którymi nawet popijał radośnie alkohol, uśmiechając się do dziennikarzy krajowych i zagranicznych. Tu przepraszam: generał Jaruzelski nie pije alkoholu .... nawet z noblistą. Ten człowiek ocenia honor, co tu dużo mówić prawdziwych patriotów, których dzisiejsze sądy podporządkowane mściwym właścicielom owych will, milionów na konatch i stanowisk państwowych, właśnie w dniu 4 czerwca wezwały przed swe oblicze. Szyderczy gest. I to w stosunku do tych, dzięki którym również, a może przede wszystkim zawdzięczamy wszyscy owe 20 lecie niepodległości i wolnośći. Szkoda tylko, że dla wielu również... wolności od pracy. To święto nie było w gruncie rzeczy świętem narodu. Było świętem garstki tych, co po grzbietach ludzi pracy wspięli sie na szczyty, a którym dla poprawienia humoru, za kilkanaście milionów złotych, również ku uciesze gawiedzi zaśpiewali Kylie Minogue oraz Scorpionsi. "O cześć wam panowie magnaci", chciało by się zaspiewać. I nie jest to semantyczne nadużycie. Ciekawe, że tej 20 rocznicy "heroicznego" zwycięstwa nad komunizmem nie odnotowały media w Europie. Trochę to przykre, bowiem wielu z tamtych lat kombatantów otrzymuje wyrokami sądowymi wielotysięczne odszkodowania. Wśród nich na godnym miejscu figuruje sam minister od sprawiedliwości Czuma, który za trzymiesieczny pobyt w internacie żądał 700 tysięcy złotych. Dostał 25. Jaki minister takaż to sprawiedliwość.Teraz będzie mu łatwiej rozliczyć się z długów w USA.

I na koniec trochę autorefleksji. Być może treść tego postu krzywdzi niektórych, prawdziwych, uczciwych polityków.Pewno tak. Ale czyż nie pokazuje w dużej mierze gorzkiej najprawdziwszej prawdy?. Jesteśmy po wyborach do europarlamentu. Znów najbardziej zadowoleni są ci co obalili komunizm, przy pomocy tych m.in. co lustrują śmietniki by cokolwiek wspomóc swoją nędzną emeryturę, jeżeli w ogóle ją mają.
Wróciłem właśnie z dziesięciodniowej wycieczki szlakiem zamków piastowskich na Dolnym Śląsku. Po drodze widziałem poszukujących "świeżych" skarbów na wysypiskach. Zrozumiałem właśnie dlaczego frekwencja wyborcza sięgnęła dna.

Uśmiechnij się:
Po powrocie z pracy do domu mąż siada do podanego mu obiadu. Zaraz jednak odsuwa telerz i rozgląda się za psią miską.
Co robisz?, mówi żona. Chcesz obiad oddać psu?
-Nie, chcę sie z nim zamienić.

Komentarze

  1. Sama prawda! Nie doczekam już zmian na lepsze - czarno to widzę - no może dzieci w podeszłym wieku odczują zmiany ale piszę może.... Pozdrawiam Autora

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tez świętowałem z kolegami w parku. Jeden z nas jeszcze pracuje więc miał za co nam postawić.Powoli się wyprzedaję, sprzedam wszystko ale komputer zostawię chociażby dlatego aby oglądać udane życie naszych niedawnych przywódców strajkowych a dzisiaj ważnych urzędasów.Niech żyje nam solidarność robotnicza.TRONEL65.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

JONO PODKIVANO

TUMIWISIZM

ŻYCIE mnie MNIE