DRZEWA UMIERAJĄ DWA RAZY
Żywe istoty
zwykle umierają w pozycji leżącej. Nie dotyczy to jednak drzew,
które to także zaliczają się do istot żywych. One to umierają
na stojąco i to aż dwa razy. Po raz drugi jako drewno. W Polsce śmierć im zadaje aktualny
minister środowiska Szyszko, który sam wygląda jak śmierć na chorągwi
parafialnej w Byczym Ryku. Sztukę „Drzewa umierają stojąc” z
niezapomnianą Mieczysławą Ćwiklińską w roli głównej
obejrzałem tylko jeden raz w teatrze Wiliama Horzycy w Toruniu, w
połowie lat siedemdziesiątych. Wtedy tytuł sztuki napisanej przez
dramaturga hiszpańskiego wydawał mi się niedorzeczny, a w każdym
razie mało mi mówiący, chociaż słowa autorsko wypowiedziane
wyjaśniają każdemu, choćby debilowi, iż można sobie przy
minimum wyobraźni wyjaśnić potrzebę współistnienia wszystkich
trzech sektorów natury, a więc świata ludzi, fauny i flory.
Wszystkie te trzy sektory, przy minimum wrażliwości można
posądzić, chociażby o uczucie tęsknoty, autorskimi słowami:
„Drzewa wznoszą się za oknem ku górze niczym pełne tęsknoty wołanie niemej ziemi”. Do czegoż to tęskni drzewo z Puszczy Białowieskiej, bo chyba nie do siekiery ministra Szyszki. Uważam, że tęskni, tak zresztą jak każda żyjąca istota do pomnożenia swego jestestwa, nie do anihilacji. Dlatego rozsiewa wokół pnia swoje nasienie z nadzieją że wiatr je poniesie na żyzną glebę. Pnie się w górę z nadzieją, na dostęp do promieni słonecznych i kropel deszczu, czynników stanowiących pożywienie. Czy zatem bogactwa dendrologiczne, jako żywe istoty odczuwają np. ból w momencie podcinania rozrastających się gałęzi, albo w czasie gdy Jasio scyzorykiem daje znać swojej Marysi rzeźbiąc słowa: „Marysiu, tu byłem, kocham cię nadal”. Można mniemać, że drzewa po swojemu cierpią, ale ponieważ są to istoty nieme, pozostają w milczeniu aż do momentu gdy Szyszko z fuzją i siekierą przyczłapie się w puszczańskie ostępy by zadać im ostateczną śmierć. Wtedy właśnie stojąc umierają po raz pierwszy. Strzeliste i harde z tego, że pozostawiają wiele potomstwa na oczach dumnych żubrów i innych mieszkańców puszczy. Zanim jednak dokona się na nich ostateczny Holokaust w domowych piecach "krematoryjnych" żyją nadzieją, że chociażby częściowo posłużą człowiekowi w charakterze krzesła, szafy, a choćby i trumny. Po tym umierają ostatecznie zapisując się w annałach ludzkiej pamięci i ludzkich wygód.
„Drzewa wznoszą się za oknem ku górze niczym pełne tęsknoty wołanie niemej ziemi”. Do czegoż to tęskni drzewo z Puszczy Białowieskiej, bo chyba nie do siekiery ministra Szyszki. Uważam, że tęskni, tak zresztą jak każda żyjąca istota do pomnożenia swego jestestwa, nie do anihilacji. Dlatego rozsiewa wokół pnia swoje nasienie z nadzieją że wiatr je poniesie na żyzną glebę. Pnie się w górę z nadzieją, na dostęp do promieni słonecznych i kropel deszczu, czynników stanowiących pożywienie. Czy zatem bogactwa dendrologiczne, jako żywe istoty odczuwają np. ból w momencie podcinania rozrastających się gałęzi, albo w czasie gdy Jasio scyzorykiem daje znać swojej Marysi rzeźbiąc słowa: „Marysiu, tu byłem, kocham cię nadal”. Można mniemać, że drzewa po swojemu cierpią, ale ponieważ są to istoty nieme, pozostają w milczeniu aż do momentu gdy Szyszko z fuzją i siekierą przyczłapie się w puszczańskie ostępy by zadać im ostateczną śmierć. Wtedy właśnie stojąc umierają po raz pierwszy. Strzeliste i harde z tego, że pozostawiają wiele potomstwa na oczach dumnych żubrów i innych mieszkańców puszczy. Zanim jednak dokona się na nich ostateczny Holokaust w domowych piecach "krematoryjnych" żyją nadzieją, że chociażby częściowo posłużą człowiekowi w charakterze krzesła, szafy, a choćby i trumny. Po tym umierają ostatecznie zapisując się w annałach ludzkiej pamięci i ludzkich wygód.
Szyszko podobno nie lubi ladacznic, a Bialowieska sie puszcza.
OdpowiedzUsuńTylko w taki sposob mozna sobie wytlumaczyc te Himalaje ekologicznych idiotyzmow.
Pozdrawiam poswiatecznie
J.
Brawo za sympatyczną asocjację. Brawo.
OdpowiedzUsuńWspaniale to pan wymyślił, bo faktycznie drzewa dwa razy umierają. Raz jako drzewo a po raz drugi jako drewno. A minister od środowiska Szyszko okazuje się być zbrodniarzem dla puszcz i lasów. Kiedyś wilki go zagryzą, albo przynajmniej rozszarpią mu tę katolską dupę. A na jego grób będą zalatwiać się wszystkie dzikie zwierzęta resztek puszczańskich. Sam bym też to zrobił ale mieszkam zbyt daleko od Puszczy. BolecznikXX2
OdpowiedzUsuńłooo mateńko, a co to za zboczenie, kochać się w drzewach. Nie znam.Czytnik okazjonalny.
OdpowiedzUsuń