RYTM
Z
młodej piersi się wyrwało.. cztery, Wojenko, wojenko ...cztery,
Jak to na wojence ładnie...cztery, O mój rozmarynie... cztery,
Przybyli ułani pod okienko ….cztery, My pierwsza brygada …
cztery, Rozszumiały się wierzby płaczące... cztery. itd.
Jest
ich dużo więcej. Wymieniam te, które zapamiętałem jeszcze z lat
młodzieńczych. Jedne mają wydźwięk patriotyczny, inne zaś
wyłącznie w swej treści wyrażają tęsknotę za dziewczyną,
żoną, rodziną, po prostu domem rodzinnym. Piosenki te
przypomniałem sobie przy okazji tegorocznego Święta Wojska
Polskiego, które to po transformacji ustrojowej obchodzimy w dniu 15
sierpnia na spółkę z Matka Boską Zielną. To rocznica Bitwy
Warszawskiej, zwanej przez organ rządzący czyli episkopat Cudem nad
Wisłą.
Zwolniono zatem dzień 12 października z obowiązku
czczenia rocznicy Bitwy pod Lenino. Orkiestra przygrywała gapiom
warszawskim, by się nie zanudzili samym wystąpieniem nowego
prezydenta, w którym to nasz najwyższy przybierając pozę
nadmuchanego pontonu zapewniał naród o tym, że tym razem w razie
czego już naprawdę nie oddamy ani guzika. Mamy bowiem w dyspozycji
ok.100 tysięcy woja, w tym 30 tysięcy frontowych, reszta to wojsko
administracyjne, kilkadziesiąt samolotów F-16 (w tym sprawnych
ponad połowę), kilkadziesiąt czołgów Leopard (części zamienne
dostarczają nam Niemcy przez granicę, bo czołgiści stacjonują
nad Odrą), kilkadziesiąt samolotów produkcji radzieckiej MIG29,
oraz SU22. I tu jest problem, bowiem to są sprzęty jeszcze dosyć
jare ale już stosunkowo stare, a o części zapasowe w naszej
sytuacji zwracać się do Putina byłoby wielką niezręcznością.
Wojsko mamy zawodowe, dlatego większość sypia pod kołdrą z
małżonką ślubną chociaż niekoniecznie, a koszar, magazynów
broni i amunicji pilnują ochroniarze cywilni. Ale to sprawdzeni
chłopcy, można im zaufać, słyszymy zapewnienia.
Wszystkie
te piosenki wraz z kolegami szwejkami śpiewałem podczas marszu na
strzelnicę, na stołówkę, na przysięgę młodszych roczników,
idąc z kompanią do kina lub mecz żużlowy. Rytm żołnierski
musiał się mieścić na … cztery. Cyfra ta podawana przez dowódcę
oznaczała początek nowego wiersza lub nowej zwrotki. Przypuszczam
że jest tak do dziś. Wyjątek stanowi wymarsz naszej armii na
pielgrzymkę do Częstochowy, który to punkt koszarowego
szkoleniowego konspektu stanowi zasadnicze ostrze miecza skierowanego
w kierunku tych, co to chcieliby zabrać nam tak krwawo wywalczoną
niepodległość. Żołnierze każdego roku w ramach czynności
służbowych udają się pod Jasną Górę by umacniać się w
przekonaniu o sile, bo w razie czego Najświętsza Panienka, wzorem
księdza Skorupki obroni nas wymachując drewnianym krzyżykiem. W
marszu do Częstochowy nie obowiązywało już zachowanie rytmu,
dzięki czemu można było śpiewać inne przeboje. Zaraz po
przebudzeniu się ze snu u chłopa w stodole lub namiocie: „Kiedy ranne wstają
zorze”, zaś po kolacji, którą zabezpieczała, tak jak wszystkie
posiłki, logistyka wojskowa:
„Wszystkie nasze dzienne sprawy”.
Po zaliczeniu pielgrzymki częstochowskiej żołnierze mieli
zaliczone szkolenie poligonowe, bo to i wysiłek fizyczny równy
wielokrotnemu pokonaniu toru przeszkód, a i strzelanie ... okiem na
pielgrzymujące obok zdrowe dziewoje, które w większości swych
intencji pragną zapoznać kawalera, a jak się uda to nawet
zainicjować poczęcie na sianie. Osobiście poznałem jedną panią
spod Białegostoku, która to w zarządzanym przeze mnie nadmorskim
ośrodku wczasowym chwaliła się inwencją i dobrym matczynym
pomysłem. Otóż ta już starsza dama opowiadała mi, że jej córka
lekarka mimo usilnych starań przez lata nie zachodziła w ciążę.
Doradziłam jej, powiada rozanielona wczasowiczka, pójście na
pielgrzymkę do Częstochowy. Matka Boska pomoże i może ci się
uda. No i popatrz pan, poszła i wróciła po dwóch tygodniach w
ciąży. Okazuje się że poczęła wzorem betlejemskiej Panienki
właśnie na sianie. Chce pan zobaczyć wnuczka, jest w tej chwili w
domku, śpi. Oczywiście pochwaliłem ją za mądrość ludową i
pogratulowałem szczęścia babcinego. Pomyślałem, że być może
prawdziwym ojcem dziecka jest jakowyś nabuzowany hormonalnie
żołnierz, ale nie, to nie mogło być, bo nasza husaria na
pielgrzymki się udaje dopiero od roku 1989, gdy armię pod swoje
dowódcze skrzydła objął smakosz alkoholowy bp gen. Sławoj Leszek
Głodź, zwany w swoim pijackim środowisku flaszką. Ciekawostką
jest to, że Głodź stopień generała otrzymał prosto z
plutonowego, czy też kaprala i nie zawdzięcza tego błyskotliwego
awansu jakimkolwiek pielgrzymkom i Matce Boskiej ale prezydentowi
Lechowi Wałęsie, oczywiście z „polecenia” JPII. Poświęciłem
czas by w całości oglądnąć uroczystości warszawskie w tym
defiladę i muszę przyznać, że akurat w tej dyscyplinie wojsko
mamy wyszkolone i dość dobrze prezentujące się. Zatem panienki
mają w czym przebierać, tym bardziej, że nasi żołnierze od
czasów Bolesława Chrobrego nie stracili ani na ciut ochoty na tzw.
„branie”, jak to powiadają w koszarach, o czym świadczy tekst
piosenki: „Hej, panienki, posłuchajcie,
raz, dwa, trzy, I gazety przeczytajcie, raz, dwa, trzy. Są tam
wesołe nowinki, wesołe nowinki: Będzie pobór na dziewczynki, raz,
dwa, trzy”.
W latach 1972-74 też byłem w woju w Bydgoszczy. Wszystkie piosenki które autor zacytował śpiewałem wraz ze swoją kompanią. Trochę mnie śmieszyły, bo to na rozkaz ale szło to strawić, a ponieważ mam dobry słuch więc nieraz byłem zniesmaczony fałszem 100 osobowego chóru pieszego. Nie wiem jak dzisiaj jest ale na pewno już nie ma tej atmosfery zdrowego młodego chłopstwa, które poprzez śpiew właśnie próbowało wyrazić swój żal, tęsknotę a nawet krzywdy wyrządzane przez tzw falę młodemu rocznikowi. Pielgrzymki maryjne do Jasnej Góry mi się nie podobają, bo to wygląda na taki folklor religijny gdzie kupę wojska prowadzi wojskowy ksiądz (żaden z niego oficer) jakby na jakiś pogrzeb. Ośmieszanie naszej obronności w oczach świata. A gdzie czas na szkolenie, strzelanie, ćwiczenia poligonowe, prace porządkowe w jednostce itd. Nasze wojsko to zbieranina dewocyjna, którym rządzi ksiądz. Z tego całego Skorupki, który zginął przypadkowo gdzieś pod Radzyminem w bitwie warszawskiej, robią na siłę świętego. W komży (bo był to bardzo młody ksiądz) zginął od kuli bo się odłączył od pododdziału. Znam prawdziwą historię z wielu źródeł. Z każdego poprzez odpowiednią propagandę można zrobić świętego albo bohatera narodowego np. Kukliński, jakieś tam Faustyny i dziesiątki innych wygodnych kościółkowi. Ale tak ogólnie to wojsko w czasach słusznie minionych mile wspominam i chętnie słucham tych piosenek wygrywanych przez wojskową orkiestrę. Jerzy ps. Rudzik. r.1952, pozdrawiam kolegów jak się doczytają mojej wypowiedzi.
OdpowiedzUsuńRaz w życiu, dość niedawno szłam w pielgrzymce do Częstochowy. Byli z nami żołnierze, rozglądali się i zaczepiali co ładniejsze dziewczyny. Nie byłam wyjątkiem, ale ich olałam. Wieczorem zaś parami chowali się w rożnych kryjówkach pewno w celu wspólnej modlitwy do św. erosa. Jeżeli po drodze był jakiś pomnik albo popiersie Jana Pawła II to pielgrzymka się zatrzymywała aby oddać mu hołd modlitwą i przyrzeczeniem wiary w niego i w Chrystusa. Więcej nie pójdę i odradzam myślącym. Można się modlić w domu, przecież podobno Pan Bóg jest wszędzie więc po co się pchać aż na Jasną Górę. Tak samo nie podobają mi się pielgrzymki wojska. Miejsce armii jest w koszarach i na poligonach. Matylda
OdpowiedzUsuńNawet nie wiem, jak te glupoty, ktore dzieja sie w kraju, komentowac.
OdpowiedzUsuńWojsko juz od dawna sluzy do...mszy. Moze niedlugo sie przeinaczy w Niebianskie Szwadrony do zwalczania antykatolickosci? Pojecia nie mam.
Jeszcze tylko moze jedno zdanie, ktore mi sie skojarzylo:
"Dobry Jezu, a nasz Paaaaaaaanie,
daj im wreszcie na wstrzymanie..."
J.
@ Matylda: Słusznie, bardzo słusznie. Po cholerę tam łazić i się denerwować. Pozdrawiam. Lodzia.
OdpowiedzUsuńA ja tam chodze dla jaj. Pospiewam, pogadam, popierdze na wolnym powietrzu. Samo zdrowie.
OdpowiedzUsuń