MOJE DZISIEJSZE ASOCJACJE


 
 

Kiedy uczęszczałem do liceum, "uczęszczałem" (chyba od słowa jak "często") uczyła nas professeur de francais. Była to zacna  dama z samego Paryża, w wieku chyba zaraz „porewolucyjnym”, pani profesor Z. Do dzisiaj zapewne, kto jeszcze żyw ją pamięta jako jedyną z całej plejady pedagogów liceum. Ja też, obok oczywiście profesora od chemii, który bardzo mi utrudniał życie nastolatka. Dlaczego pani Z. pozostaje wciąż w pamięci?, a to dlatego, że po pierwsze przybyła z samej najpiękniejszej stolicy świata, a ponadto nigdy na lekcje nie przychodziła sama. Przychodziła bowiem w towarzystwie … psa, ukochanego przez nią pudelka, który całymi godzinami przesiadywał, ewentualnie przesypiał pod stolikiem z paprotkami. Zarówno o jej pudelku jak i o Paryżu potrafiła nam opowiadać na każdej lekcji. Na ten cel wygospodarowywała ostatni kwadrans godziny lekcyjnej. Zanim pojechałem do Paryża 50 lat później, pani profesor bardzo mnie zaciekawiła tym miastem. Wędrując przeto po bulwarach i placach podświadomie przypominałem sobie te moje lekcje francuskiego. Praktycznie wiedziałem wszystko o Napoleonie, o Placu Zgody, o Wieży Eiffla, o Placu Inwalidów, o Sacre Coeur i Notre Dame, o Moulin Rouge, wreszcie Polach Elizejskich, oraz cmentarzu Pere Lachaise, gdzie leżą setki, jeżeli nie tysiące francuskich uczonych, artystów i polityków, wśród których spoczywają też nasi wybitni obywatele z Chopinem na czele. Wiedziałem od tamtej pory dużo o dzielnicy malarzy Montmarte i Placu Pigalle. Oczywiście nie mogła nam pani Z. cokolwiek powiedzieć o nowoczesnej dzielnicy Paryża La Defense, której w owych czasach jeszcze nie było, a którą zwiedziłem odkrywając jej urok bez wcześniejszych wskazówek. Opowiadała nam o Polakach zasłużonych dla Francji szczególnie w czasach napoleońskich, dlatego musiałem na własne oczy zobaczyć obelisk na którym wyryto nazwiska wszystkich marszałków Francji, wśród nich nazwisko księcia Józefa Poniatowskiego, który to wraz z koniem utonął w Elsterze w okolicach Lipska. A ponieważ zacna pani Z. (żona oficera polskiego, który wyemigrował do Francji po wejściu Niemców do Polski w roku 1939) potrafiła bardzo plastycznymi słowy opisywać miasto w którym mieszkała przez bodaj lat 15, przeto język francuski był dla nas (no dla mnie w szczególności) przyjemnością. Z wzajemnością z panią profesor się lubiliśmy, przez co doznawałem zaszczytu odnotowywania na tablicy tematu lekcji i takie tam, (oczywiście w języku Victora Hugo). By uzmysłowić jak najbardziej w naszych głowach kulturę Francji, częstowała nas przywiezionymi właśnie znad Sekwany udkami żabimi i ślimakami w oleju. Z wątpliwym łaknieniem próbowaliśmy zachwalając smak. Obok, pokazywania nam w wyobraźni Paryża pani Z. rozprawiała całymi dostępnymi jej kwadransami o swoim piesku, dowodząc nam, że psy obok ludzi posiadają duszę, z czystości której także się rozliczają po śmierci przed Bogiem. Dawała nam dziesiątki przykładów, szczególnie z literatury, gdzie głównymi bohaterami opowieści są właśnie pieski. Pieski, które potrafią latami koczować przy grobach swoich panów odmawiając jedzenia i ponosząc często śmierć przez zagłodzenie i tęsknotę. Ponadto uwielbienie dla jej siwego pudelka nieraz przekraczało nasze wyobrażenia. Pani Z. często sama nie jadła śniadań, by tylko nakarmić pupila, oddawała mu co ciekawsze smakowo kąski, tuliła w czasie chłodu, wyrażała do niego absolutna miłość poprzez pocałunki i pieszczoty, co się udzielało niektórym, szczególnie dziewczynom. Zaraz po tym szły one do schroniska i nabywały pieski, co akurat było dobre i zbawienne. Pamiętam, że gdy razu pewnego pudelek wyrwał się swojej pani i wpadł pod samochód ponosząc śmierć, w uroczystym pogrzebie w jej ogrodzie wzięły udział wszystkie klasy z językiem francuskim, bowiem dobrze się było w takich okolicznościach przyrody pokazać swojej pani od francuskiego, dając przy okazji wyraz współczucia.
Post ten piszę na okoliczność ostatniej wypowiedzi papieża Franciszka, który to przyznaje, że prawdopodobnie zwierzęta maja duszę i trafiają po swojej śmierci do królestwa niebieskiego, przez co wpędził w ogromną konsternację setki hierarchów katolickich na całym świecie., cyt:Raj jest otwarty dla całego bożego stworzenia” - powiedział ostatnio papież Franciszek. Słowa te skierował do małego chłopca, któremu zdechł ukochany pies. Wypowiedź ta robi furorę, gdyż kłóci się z dotychczasową doktryną Kościoła, która twierdzi, że zwierzęta nie mają duszy.”, tymi słowami niejako „wyjaśnił” genezę przybrania imienia papieskiego Franciszek, jako że akurat ten święty wg katolików był opiekunem świata fauny. Zupełnie inną postawę prezentował Jan Paweł II, który w 1990 roku stwierdził, że „zwierzęta są niemal tak blisko Boga jak ludzie”, z zastrzeżeniem, że nie ma jednak mowy o posiadaniu przez nie duszy, a więc i zbawieniu. A tak w ogóle, to co może tak do końca wiedzieć jeden czy drugi władca Watykanu o duszach ludzkich czy też psich. To tylko, albo aż metafizyka. Cały dowcip z wiarą polega na tym, że zaczynamy grzeszyć i wierzymy w niebo dopiero gdy spotkamy na swej drodze katolickiego księdza. Dopóki ludzie nie znali wiary,nie mieli problemu z niebem, piekłem czy grzechem, a przecież też się rodzili i umierali. Są jeszcze dziesiątki dzikich plemion do których ksiadz katolicki nie dotarł i ci mają święty spokój i zbawienie wieczne zapewnione ponieważ nie ponoszą winy za coś czego nie znają. W ten oto sposób powiązałem fragmentarycznie swoją chmurną i durną młodość z dzisiejszym padołem życia, a wszystko dzięki wprost rewolucyjnym słowom papieża Franciszka.
PS: Polecam moim stalym czytelnikom wskaźnik czytelnictwa wg.państw i miast: http:www.histats.com/viewstats/?sid=740179&act=10



Komentarze

  1. Panie torunczyku, wyczytalem w komentarzach i mi się to podoba,że żeby tak myśleć, trzeba w ogóle myśleć, a nie tylko wierzyć, zakładając, że szaman (ksiądz) to nasz autorytet, który nas przerasta intelektem. Przyroda (ożywiona i nieożywiona) stanowi nierozerwalny system, który trwa od zawsze, niezależnie od chwilowego istnienia jakiejś wiary. Katolikom wydaje się, że 2000 lat to prawie zawsze, a to tylko chwila. Gdyby założyć nawet ich 6000 istnienia świata, to również tylko nieznaczny procent znanych dziejów. Żaden z nich się nie zastanowi, że gdyby nie indoktrynerzy to nikt by nie wiedział o Jezusie. Bóg nie potrzebował czekać aż człowiek nauczy się czytać i pisać, by "wydać" Biblię, byśmy z niej się życia i moralności uczyli. Jemu nie trzeba żadnego werbalnego języka, byśmy wiedzieli, co czynić nam trzeba. Gdyby oddzielić pewną populacje od katolickich indoktrynerów, to nigdy nie dowiedzą się oni o prawdach zawartych w Biblii, a ni o tym, czego oni "nauczają".Pozdrawiam przedświątecznie.Amadeo

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja się wcale nie dziwię. Sama mam kota i pieska i kocham ich tak jak swoje dzieci. Ktokolwiek zrobi krzywdę tym zwierzakom zrobi sobie, bo generuje ich nienawiść. Więc nie wiem jak to wygląda sprawa z tą duszą. To tak jak między ludżmi. Pozdrawiam autora felietonu. Lodzia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bibliami,testamentami,to najlepiej w piecu się rozpala,jedyny pożytek! Kli.

    OdpowiedzUsuń
  4. Posłuchajcie we wigilię co tez wasze psy i koty maja do powiedzenia. Oj będzie wam głupio.To ich dusza gra.Michaśka

    OdpowiedzUsuń


  5. Czas chyba taki, ze wszyscy zaczynamy asocjowac. A im starsi sie robimy, popadamy w melancholie i w nostalgiczny sposob wspominamy minione, dobre czasy.
    Zaczynajac czytac Panskie (asocjacje), udzielila mi sie atmosfera i sama zaczela siegac myslami wstecz. Lecz doszlam do obrazka i.....?Oczywiscie czar prysnal. Szlag wszystko trafil. Musze przyznac, ze kojarzenie pudelka z Franciszkiem jest dla mnie nieco obce, bo pudelek jak dlugo zyl, byl z pewnoscia o wiele bardziej wierniejszy swoim zasadom, nizeli jakakolwiek glowa kosciola katolickiego. I tym razem chlapnelo sie Franciszkowi, bo chyba nie pomyslal nad tymi slowami. A moze pomysla? Przyjmijmy teze, ze tak mu sie wypsnelo. W tym wypadku polozyl wiele spraw na lopatki, bo o ile pamietam, to Bog w piaty dzien paral sie stworzeniem zwierzat wodnych i latajacych, w dniu szostym zas zabral sie za zwierzeta ladowe, w tym czlowieka na koncu w kolejce. Jezeli tak bylo, to zwierzeta byly w raju przed Adamem i Ewa, wiec otwarte bramy do krolestwa niebieskiego, naleza im sie jak psu micha.
    Jezeli jednak pomyslal i zrobil to z wyjatkowa premedytacja, to coz sie za tym moze kryc? Ze jak cale stworzenie boze, to cale? Lacznie z grzesznymi podwladnymi? Zawsze to lepiej zasygnalizowac cos przez kwiatki, szczegolnie w okresie, kiedy to podobno wszyscy sie miluja? Tak miluja, ze papiez zapomnial ludzi uswiadomic, iz nad zwierzetami pewnikiem dalej bedzie sie mozna znecac, jak na ziemskim padole.
    Biedna ta Bozia teraz - tak jej namacili, ze juz pewnie nie za bardzo wie, kiedy, za co i kogo bedzie mogla wpuszczac. ;)

    Pozdrawiam serdecznie

    J.

    PS: A tak przy okazji pragne dodac, iz zycie jest zbyt krotkie, zeby sie przejmowac takimi duperelami.

    OdpowiedzUsuń
  6. Post poświęcony tym pięknym istotom, czyli psom. Najwierniejszym przyjaciołom, najbliższym naszego serca, okażcie im miłość i współczucie.Dziękuję. Magda.

    OdpowiedzUsuń
  7. @J. Oczywiście, znając mnie, zapewne Pani nie pomyślala, że ja uwierzę papieżowi w jego przenajswiętsze słowa. Znam bowiem już jego wypowiedzi na temat związków partnerskich i gejów z których dnia następnego sie wycofywał. Napisałem ten tekst z premedytacją w przekonaniu, że ta nasza wiekszość katolicko-rydzykowa weżmie sobie do serca los zwierzat i przynajmniej częściowo zmieni do nich stosunek.Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Sprawa duszy to rzecz bardzo ulotna i mało wiarygodna, natomiast chodzi o serce.Pieski mają bardzo czułe i dlatego są tak miłe dla człowieka a szczególnie swego pana lub pani.

    OdpowiedzUsuń
  9. Przez cały rok ludzie gadają jak to kochają swoje zwierzaki, jak im pomóc. Az przychodzi wigilia i wtedy one się naradzają jak się odwdzięczyć ludziom. Tak mi się wydaje. AaaA

    OdpowiedzUsuń
  10. Dlugo nie trwalo, by sie okazalo, ze Papie sie jednak wypslo. :)
    Rzecznik watykanski zlozyl dementi, ze przeciez Franciszek wcale nie mial na mysli przyjecia zwierzatek do raju. Jak zwykle zostal po prostu zle zrozumiany. Nic, tylko sie po udach ze smiechu klepac.
    Kolejne fiasko dla wszystkich tych naiwnych, ktorzy swiecie wierza wkazde slowo wypuszczane przez "namiestnika" Boga.
    Cieszcie sie zwierzeta - gehenna przebywania z waszymi ziemskimi oprawcami zostala wam oszczedzona.

    J.

    OdpowiedzUsuń
  11. Cieszę się że mam tylu zwolenników w kwestii obrony braci mniejszych mimo tego , że Papa wycofuje sie ze słow które mu sie wypsły.Pal go licho nie pierwszy i nie ostatni napewno raz.Róbmy swoje jak powiadał Młynarski, a o niebo dla ich ewentualnej duszy oni zadbają sami ciesząc nasze serca i umilając nam ludziom codzienne życie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

JONO PODKIVANO

TUMIWISIZM

ŻYCIE mnie MNIE